♠️4 ~ Notatki♠️
•••••
Biegłam najszybciej jak potrafiłam przez uliczki. Musiałam jak najszybciej znaleźć Thomasa.
Miałam nadzieję, że jest cały i zdrowy.
Zerknęłam na ekran telefonu. Thomas, a właściwie jego telefon, powinien być gdzieś tutaj.
Nagle go zauważyłam. Nie był zdrowy i cały chyba też nie.
Jego prawa ręka była cała poszarpana, a na jego twarzy pojawiły się zadrapania.
- Kto to zrobił? - spytałam cicho.
Chłopak aż podskakuje na dźwięk mojego głosu.
- Dżiizaaaas, Y/n! Wystraszyłaś mnie!
- Zdarza się - odpowiadam - Kto to zrobił? - wskazuję ręką na jego zmasakrowaną rękę.
- Kurwa, chciałbym wiedzieć. Goniło mnie dwóch typów. Jeden z jakąś tarczą, podbił mi tylko oko. Za to drugi, on chyba był jakiś niezniszczalny. Miał metalową rękę, prawie mnie rozerwał na części!
Dotarło do mnie, że oni jego też szukali. Nie tylko mnie.
- Tom, to byli Avengersi. Spieprzałeś przed Kapitanem Ameryką i Zimowym Żołnierzem!
Jego twarz wyraża zupełny szok.
- Że kim? - dopytuje się.
- Chłopie, ty lepiej nie pytaj. Masz szczęście, że żyjesz. Zimowy mógł sprawić, że wąchałbyś kwiatki od spodu.
- Boże - Thomas łapie się za głowę - mogliśmy nie ruszać tego banku! Teraz mamy na głowie tych Avengejsów, czy jak im tam.
- Avengersów - poprawiam cicho - Dobra, to nie jest teraz takie ważne. Musimy wrócić do mieszkania, żebym mogła ci to opatrzyć.
- Możemy i wracać, ale musisz coś wiedzieć - odpowiada poważnym tonem.
- Co się stało? - pytam zaniepokojona.
- Tych dwóch gości... oni widzieli moją twarz. Mogą sporządzić jakieś portrety pamięciowe, czy coś takiego. Jestem skończony - jęknął z zawodem.
- Nie martw się - rzekłam niczym jakiś trener personalny - Wszystko się ułoży, znajdziemy jakieś wyjście. Teraz lepiej wracajmy już do naszego domu.
- Niech ci będzie.
***
Mój brat siedzi sobie na kanapie i obmyśla plan naszego życia.
Wszystko musi się diametralnie zmienić.
Ja przeliczam pieniądze. Ciekawe ile będziemy musieli wydać, aby mieć nowe życie?
- Więc tak, gdzie chcesz się teraz podziać? - spytałam mojego brata.
- Na pewno nie w Nowym Jorku. Tutaj będą najbardziej szukać. Może gdzieś do Europy? Wróćmy do naszych korzeni!
- Chcesz zamieszkać w Polsce?
- To jedna z opcji. Znamy język, więc nie będzie jakoś trudno. Zawsze może być jeszcze Rosja, ale to już w ostateczności. Nie chcę tam być.
- Wiem - odpowiadam - Ja też nie.
Kładę się na fotelu, rzucając sobie na twarz gazetę.
- Jestem taka zmęczona! Ten stres nas wykończy.
- Daj spokój, musimy się skupić na teraźniejszości. Musimy zrobić to czego teraz potrzebujemy, okej?
- Chyba nie mam wyboru - lekko się uśmiecham.
- To dobrze. Muszę lecieć - powiedział Tom, podnosząc się z kanapy i sięgając po klucze do mieszkania.
Podrywam się z fotela.
- Ej, gdzie ty idziesz? To niebezpieczne, co jeśli ktoś cię rozpozna?!
- Spokojnie, posłuchaj mnie. Mam dobry plan. Ja muszę własnoręcznie oddać Christopher'owi ten jego klucz do różnych zamków.
- Sekunda, dlaczego akurat własnoręcznie?
- Przecież znasz Chrisa. Jest bardzo ostrożny, nikogo innego nie wpuści, nawet ciebie.
- Dlaczego akurat musiałeś wziąć ten klucz od tego Chrisa?
- Bo inaczej ta kradzież zakończyłaby się fiaskiem! - Tom gwałtownie podnosi głos.
- Znowu ta kradzież, to ona przysporzyła nam tych wszystkich kłopotów! - odkrzyknęłam.
Chłopak przeciera sobie twarz dłońmi i głośno wzdycha.
- Dobra, skończmy tą dyskusję, to do niczego nie prowadzi. Daj mi chociaż powiedzieć mój plan.
- Mów - odpowiadam zdawkowo.
- Okej, a więc tak. Mamy godzinę 15:56. Wyjdę z mieszkania równo o godzinie 16:00 i udam się jak najszybciej do Christopher'a. Ty też wyjdziesz z domu, razem ze mną, ale rozstaniemy się na ulicy. Jeśli do godziny 17:00 nie dam znaku, że wszystko jest w porządku, to prawdopodobnie mnie złapali.
- Tom, to nie jest dobry pomysł..
- Ale to nasze jedyne wyjście. Nie możesz być tutaj, co jeśli zechcą przeszukać miejsce, w którym jestem zameldowany, czyli właśnie tutaj?
- Masz...rację.
- Jak zawsze, siostrzyczko. Głowa do góry, jeszcze dziś do ciebie wrócę, nie martw się! - uśmiechnął się chłopak, chwytając jeden z kluczy do mieszkania.
Spojrzałam za biegnącym na schodach chłopakiem i wzięłam swoje klucze.
Czyli będę łazić po Nowym Jorku, przynajmniej przez godzinę, jednocześnie stresując się, czy mój brat nie jest właśnie zgarniany przez policję. Super.
***
Spaceruję po parku, tylko z kluczami i telefonem. Wszystko inne zostawiłam w mieszkaniu.
Zerkam na wyświetlacz telefonu - 16:27. Od Thomasa nie ma żadnych wieści, no ale ma jeszcze trochę ponad pół godziny.
Nagle widzę jakieś zgromadzenie ludzi na ulicy. Stoją przed niewielkim ekranem, trzymanym przez jakiegoś chłopaka.
- Co się dzieje? - spytałam jakąś starsza kobietę.
- Właśnie zaczęła się konferencja, na której są niektórzy członkowie Avengers. Podobno mają powiedzieć coś o tym ostatnim napadzie.
- Och, dziękuję - odpowiadam szybko, zaciskając rękę na etui telefonu.
Ciekawe co powiedzą.
Na ekranie widoczny był Kapitan Ameryka i Zimowy Żołnierz. Niedobrze.
- Chcielibyśmy państwa poinformować o tym, że trwają poszukiwania mężczyzny i kobiety, którzy byli jedynymi znanymi nam członkami ostatniego napadu na Bank Główny. Oto zdjęcie, które udało nam się wykonać mężczyźnie - zaskoczona ujrzałam twarz wściekłego Toma - Mimo niepozornego wyglądu, dysponuje on potężną siłą - rzekł Zimowy.
Super, czyli Thomas może zostać rozpoznany przez zwykłych ludzi, naprawdę super.
- Jeśli chodzi o kobietę, to nie posiadamy żadnego zdjęcia, bez opaski, którą chroni swoją tożsamość. Nasza koleżanka, Yelena Belova, pracuje nad portretem pamięciowym podejrzanej. Odtwarzamy państwu nagranie od Belovy - powiedział Kapitan.
Kto to niby ta cała Belova? Przecież nikt nie widział mojej twarzy?
Tym razem, na ekranie pokazała się twarz kobiety. Z jasnymi włosami, z zielonymi oczami. Zielonymi.
- Rysunki będą gotowe na jutro, pozwolą nam znaleźć złodziejkę i odkryć jej tożsamość.
- Niech państwo uważają na siebie! Uwaga, nasza podejrzana jest w stanie trochę zmieniać rzeczywistość - skończył Żołnierz.
Konferencja się zakończyła.
Kręciło mi się w głowie.
Popełniałam koszmarny błąd.
Ona nie zapomniała.
Pamięta jak wyglądam.
Pamięta co umiem.
•••••
- Jakim cudem tak łatwo z nią przegrałyśmy?! - warknęła Belova.
- Jak widać, była od nas lepsza. Powinnaś się przyzwyczaić do tego uczucia, nie zawsze wygrywasz - uśmiechnęła się lekko Natasha.
- Bla, bla, bla, kolejna superbohaterska gadka, dziękuję bardzo, nie skorzystam - odpowiedziała Yelena, pisząc coś zawzięcie w zeszycie - Nat, mam pytanie.
- Ty? Pytasz o coś?
- Cicho bądź. Chodzi mi o tamtą dziwną dziewczynę, czy-
- Ha! Znowu o niej gadasz, to już czwarty raz dziś! - wycedziła Romanoff.
- Nie, nie, nie, teraz to przesadziłaś! Daj mi dokończyć! Przeszkadzasz mi w robieniu notatek!
- Dobra, dobra, nie obrażaj się.
- Myślisz, że mogła na nas rzucić jakiś urok, czy coś? Jak wtedy sprawiła, że ty o wszystkim zapomniałaś, to czy może zrobić tak samo, ale odwrotnie? Że to ja muszę cały czas o niej myśleć?
- Wiesz, sądząc po jej zachowaniu, to raczej nie chciała, abyś o niej pamiętała, ale rzeczywiście, nie jest to niemożliwe - odpowiedziała ugodowo rudowłosa.
- Mam nadzieję, że to z czasem minie. To robi się denerwujące - burknęła zielonooka.
- Yelena, wiesz o tym, że jesteś żyjącym człowiekiem i równie dobrze mogłaś się po prostu chwilowo zauroczyć, to przecież nie takie trud-
- Natasha, to nie żadne głupie zauroczenie, mi się coś takiego nie zdarza, zrozum to! Ona na mnie coś rzuciła, od początku to wiedziałam, ja- blondynka wstaje i rzuca zeszytem w fotel - Mam dość tego, idę coś zjeść.
- Smacznego - odpowiada Romanoff, sięgając perfidnie po zeszyt.
Otwiera zeszyt na pierwszej stronie i otwiera usta z zdumienia.
Cała strona jest zapełniona rysunkami dziewczyny. Ta sama postać, z przodu, z tyłu, z boku. Z czarną opaską, lub bez niej.
- Czyżbyś znalazła kolejne natchnienie?
Yelena wybiega z kuchni z tostem w ręku, wraz z mordem w oczach.
- Nie. Ruszaj. Moich. Notatek. - cedzi przez zęby.
- Szkoda, takie ładne notatki - mruczy pod nosem Natasha, odkładając przedmiot z powrotem na fotel - Chcesz ją namalować, czy wyrzeźbić? Bo ja tu widzę tylko szkice, takie ładne szkice. Widać, że były rysowane z niezwykłą starannością, więc- rudowłosa milknie, gdy tost ląduje jej na środku twarzy.
- Nie będę jej malować, to zwykle portrety pamięciowe. Za dużo sobie wyobrażasz Nat, zdecydowanie za dużo.
- W takim razie, dlaczego nie chciałaś mi powiedzieć, że rysujesz, tylko mówiłaś, że robisz notatki?
Na to pytanie Yelena Belova odpowiedzi nie znała.
Ale bardzo chciała poznać.
She's a Killer Queen
Gunpowder, gelatine
Dynamite with a laser beam
Guaranteed to blow your mind
Anytime
Recommended at the price
Insatiable an appetite
Wanna try?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro