Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16.

127 dni później

- Przepraszam, że na ciebie naskoczyłem - mówi Teo. Patrzy na mnie z autentycznym żalem wypisanym na twarzy. Rusza moje serce, budzi wyrzuty sumienia. Włosy opadają mu na czoło, gdy pochyla głowę w przepraszającym geście. - Ja...

Kręcę głową, przykładam dłoń do jego twarzy.

Jest mi głupio

jest mi źle.

Dlaczego czuję się, jakbym go zdradziła?

Przecież nie jesteśmy razem

Przecież nic mu nie obiecywałam.

- Nie przepraszaj, Teo - mówię cicho. Podnosi głowę, patrzy mi w oczy. Na widok iskierek szczęścia w jego oczach, ból w moim sercu się pogłębia. Zabieram dłoń, zaczynam bezwiednie ją pocierać, odwracam wzrok. - Chciałeś mnie chronić, rozumiem to.

Łapie mnie za rękę, uśmiecha się.

- Czyli między nami wszystko w porządku?

Mam ochotę zapytać o jakich "nas" mu chodzi

Co ma na myśli?

Czuję coraz mocniejsze bicie serca, mam wrażenie, że wyrzuty sumienia nie pozwolą mi dalej funkcjonować.

- Tak, Teo, wszystko w porządku.

*

https://youtu.be/jqpAgMxhx30

131 dni później

Stoję na szczycie Wieży Astronomicznej, patrzę na ciemne niebo usłane gwiazdami. Wszyscy są na błoniach, ale ja potrzebowałam chwili dla siebie

Chwili spokoju

Chwili wytchnienia

Jestem zagubiona.

Opieram się o barierkę, w myślach wspominam wczorajszy pocałunek Teodora

Wspominam powrót Draco i Astorii parę godzin temu.

Dobro i zło

Światło i ciemność

Przyjaźń i Miłość

Bezpieczeństwo i Pasja

Czego pragnę? Czego chcę?

Dlaczego wciąż tęsknię?

Nie mogę

nie mogę

nie mogę się zdecydować.

Nie chcę, nie potrafię podjąć ostatecznej decyzji.

Podejmuję, waham się, rezygnuję.

Co powinnam zrobić?

Zalewa mnie fala gorąca, mrozi zimno nocy. Otulam się mocniej płaszczem, przymykam powieki.

- Granger...

Jestem pewna, że moja wyobraźnia płata mi figla. Nie może go tu być.

Nie mógł wiedzieć, że tu jestem

Nie mógł...

Dotyk na ramionach, jak najbardziej prawdziwy. Twarz schowana w moich włosach, ciepły oddech na karku.

Walczę, próbuję, stawiam się

Nie mogę.

Przymykam powieki, przerzucam na niego swój ciężar, opieram się o znajomy tors, chłonę ciepło, przegrywam.

- Wiedziałem, że cię tu znajdę... - szepcze mi do ucha, przechodzi mnie dreszcz.

- Niby skąd? - odpowiadam pytaniem. Nie zmieniam pozycji, nie otwieram oczu, udaję, że to sen, unikam odpowiedzialności. Ostatni raz.

Obraca mnie do siebie przodem, wciąż trzyma za ramiona, jakby się bał, że mogłabym uciec. Przekrzywia głowę. Pochyla się, znajduje milimetry od moich ust, drżę.

- Znam cię, Granger - szepcze. Ciepły oddech owiewa moje usta, intuicyjnie uchylam wargi, chłonę go, przyjmuję. - Jestem tobą, tak jak ty jesteś mną. Znamy się na wylot, jesteśmy sobie przeznaczeni...

Z każdym kolejnym słowem jest coraz bliżej

Z każdym kolejnym słowem drżę, kruszę się, rozpadam coraz bardziej.

Mam wrażenie, że wracamy do początku.

Mam wrażenie, że znów próbuje przejąć kontrolę.

Nie mogę na to pozwolić.

Zaciskam dłonie w pięści, wbijam paznokcie w ich wewnętrzną część, ból trochę mnie otrzeźwia.

- Przestań, Draco - mój głos wciąż drży, gdy kręcę głową, tuż przy jego twarzy. Nasze nosy ocierają się o siebie. - Nie baw się ze mną.

W jego oczach pojawia się niepewność, niezrozumienie.

Nie wie o co mi chodzi, nie rozumie mojego zachowania.

Sama go nie rozumiem

Jestem pełna sprzeczności.

Chcę go i nie chcę

Pragnę i się boję.

Odsuwa się nieco.

- Nie bawię się - mówi. Dłonią unosi kosmyk moich włosów i zakłada za ucho. Znów mam ochotę przymknąć powieki, przylgnąć do jego dłoni, dotyku, zostać w tej pozycji na zawsze. Powstrzymuję się, patrzy mi prosto w oczy. - Już nigdy tego nie zrobię. Już nigdy cię nie skrzywdzę.

W jego głosie jest moc, pewność, która dociera do najgłębszych zakątków mojej duszy i ciała.

Chcę mu wierzyć, naprawdę chcę.

Nie potrafię.

Za bardzo go kocham

Za bardzo się boję.

Wiem, że nie przeżyję już ani jednej, wyrządzonej przez niego krzywdy.

Muszę się uwolnić, ruszyć na przód.

Wyswobadzam się z jego objęć, robię krok w bok, mijam go, kręcę głową.

W miejscach, gdzie mnie trzymał, czuję przejmujące zimno, zaczynam pocierać ramiona.

- Nie jesteśmy razem... - mówię, mój głos nie przestaje drżeć. Biorę wdech, przełykam kluchę, odbierającą mi zdolność mowy. Nie jestem pewna słów, które formują się w moich ustach: - Nie wiem czy jeszcze kiedykolwiek będziemy.

Patrzy na mnie, jakby widział mnie po raz pierwszy w życiu

Słyszy, ale nie rozumie

Rozumie, ale nie chce dopuścić do świadomości.

Krzywi się, zamyka oczy, kręci głową.

- Nie rozumiem - mówi tak cicho, że nie jestem pewna, czy dobrze rozpoznaję słowa. - Myślałem, że wtedy, w Pokoju Życzeń...

Przerywam mu, kręcę gwałtownie głową, unoszę dłoń do góry.

- Stop, nie kończ - mówię. Każde kolejne słowo, które formuje się w moich ustach wywołuje grymas na jego twarzy, rani moje serce. - Wtedy, w Pokoju Życzeń, daliśmy się ponieść emocjom, alkoholowi, tęsknocie...

Unosi gwałtownie głowę, mam ochotę się spoliczkować, za powiedzenie kilku słów za dużo.

Tracę rezon, mieszam się, czuję rumieniec barwiący moje policzki.

Biorę się w garść, biorę głęboki wdech.

- Chcę spróbować z Teodorem.

Nie wiem, co mnie podkusiło, żeby to powiedzieć.

Nie planowałam tego

Nie chciałam...

A może jednak?

Wyraz jego twarzy zmienia się jak w kalejdoskopie. Złość, nienawiść, bezsilność, żal, ból.

- Przecież mówiłaś, że go nie ko...

- Nie kocham - znów wchodzę mu w słowo, potakuję. - To prawda. Jednak najwyraźniej miłość to nie wszystko...

Nie wierzy mi

Sama sobie nie wierzę.

Nie wierzę, że to powiedziałam.

Nie wierzę, że tak myślę.

Przygląda mi się dłuższą chwilę, taksuje uważnym spojrzeniem. Rozsypuję się, łamię, spadam... silny dreszcz przebiega po moich plecach.

Odbija się od barierki, podchodzi bliżej, drżę.

Łapie mnie za ramiona, patrzy głęboko w oczy, chcę uciec.

- Kochasz mnie - mówi z pewnością siebie. Kręcę głową, próbuję się uwolnić. Wiem, że za chwilę stracę siłę. Ściska mnie mocniej, w jego oczach pojawia strach, w głos wkrada desperacja. - Kochasz mnie, wiem, że tak jest...

- Draco... - próbuję się wtrącić, nie słucha.

-... sama to przyznałaś.

- Draco!

W końcu na mnie patrzy, jego wzrok się skupia, prześlizguje po mojej twarzy, oczach, zatrzymuje na ustach.

Łączy nasze spojrzenia, jego oczy lśnią, moje serce drży.

- Draco... - czuję, że zaczyna udzielać mi się jego desperacja, rozpacz. Czuję, że klucha w moim gardle pojawia się ponownie. Unoszę dłoń, chcę położyć ją na policzku, pocieszyć. Rezygnuję, opuszczam, kręcę głową. - Nie utrudniaj mi tego, proszę.

Patrzy na mnie, pochłania mnie wzrokiem, analizuje

Zapamiętuje, zapisuje, pieczętuje w sercu

Widzę to

widzę w jego oczach, wyrazie twarzy, sylwetce.

Bicie mojego serca odmierza sekundy, sekundy odmierzają chwile do końca.

Końca wszystkiego, końca nas.

Czuję to.

W końcu, lata świetlne później, kiwa głową.

Wyciąga do mnie rękę, widzę, że lekko drży.

Wyciągam swoją, zanim zdążę pomyśleć. Działam automatycznie, intuicyjnie.

Łapie mnie, przyciąga do siebie, zamyka w mocnym uścisku, pozwalam mu na to.

Pozwalam sobie.

Pozwalam na ostatnie chwile w jego ramionach. Chłonę ciepło, zapamiętuję zapach. Zbieram wszystkie nasze wspólne chwile, pocałunki, słowa dotyk. Pieczętuję wspomnienia w głowie, sercu, chowam głęboko, głęboko.

- Rozumiem - słyszę ból, słyszę żal. Wiem, że łamię mu serce, z mojego nie ma już nic. Obraca głowę, muska ustami moje czoło, szepcze wprost do ucha. - Zasłużyłem sobie, zjebałem. Zjebałem na całej linii... czy mogę - bierze wdech, wypuszcza, mam gęsią skórkę. - Czy mogę mieć ostatnie życzenie?

Nie powinnam się zgadzać, powinnam odmówić

Kiwam głową.

- Pocałuj mnie.

Waham się, ale tylko na ułamek sekundy. Biorę jego twarz w dłonie, patrzę mu w oczy, dotykam ustami jego ust.

Czuję żar, czuję pasję, czuję namiętność.

Miłość i tęsknota rozsadzają mnie od środka, próbują zburzyć moje postanowienie, obrócić w pył wszystkie decyzje.

Łapie mnie pod pośladkami, pozwalam się unieść. Sadza mnie na barierce, oplatam go nogami. Przylegam na całej długości i całuję.

Oddaję serce

oddaję duszę

oddaję siebie.

Odrywa się po dłuższej chwili, nasze oddechy są przyspieszone. Łączy nasze czoła, przymyka powieki.

- Uznaj to za obietnicę - mówi, zamieram, zamieniam się w słuch. - Obietnicę tego, że po ciebie wrócę. Znajdę cię, sprawię, że znów będziesz moja i tylko moja. Sprawię, że znów mi zaufasz, znów pokochasz...

Odrywam się, kręcę głową. Moje serce bije jak szalone z żalu, niedowierzania.

Bo nie wierzę

Nie potrafię zrozumieć, że tak łatwo chce mnie oddać.

Jestem głupia, jestem idiotką

mam ochotę się zbesztać.

Przecież sama z niego rezygnuję!

- A co, jeśli się zakocham? - pytam, czuję ukłucie w sercu na samą myśl.

Przesuwa dłonią od kolana, wzdłuż uda, kładzie ją na mojej talii.

Pochyla się, całuje mnie raz jeszcze, tym razem delikatnie.

- Nie zakochasz... nie w ten sposób, nie tak.

Pewność w jego głosie zbija mnie z tropu, drażni, rodzi bunt.

- Skąd możesz to wiedzieć? Skąd możesz być pewny?

Wzrusza ramionami, pociera swoim nosem o mój.

- Nie mogę, ale po prostu wiem... wiem, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Wiem, że będziemy razem.

Jest tak pewny siebie, że niemal mu wierzę. Nie wiem skąd ta zmiana, gubię się, znów.

Wciąż widzę ból w jego oczach, wciąż widzę strach w postawie

A jednak jest ta pewność. Pewność, która nie opuszcza go od naszego pocałunku.

Patrzy na mnie, nie wiem co powiedzieć,

nie wiem jak zareagować.

Nie wiem co będzie

Nie wiem, czy się zakocham...

Wiem za to, że na zawsze zostanie ze mną

W moim sercu

W mojej duszy.

Jestem nim, on jest mną...

Za moimi plecami strzelają fajerwerki, wybiła północ, rozpoczął się nowy rok.

Obserwujemy feerię barw, pozwalam sobie na jeszcze chwilę, jeszcze moment zapomnienia w jego ramionach.

Pociera moje ręce, ściska, ściąga mnie z barierki, łapie za dłoń, nie patrzy mi w oczy.

- Przyjmę ofertę Ministerstwa - mówi, bawi się moimi palcami, jest nerwowy. - Zrezygnuję z Hogwartu.

Jestem w szoku, tracę oddech, wpadam w panikę.

- Co? Dlaczego? Ja...

Zaciskam usta. Nie mam prawa go zatrzymywać. Nie mam prawa prosić, żeby został, mimo że moje serce pęka z bólu na samą myśl, że zniknie.

Głupia, niezdecydowana gęś...

Egoistka.

Kręci głową, gdy patrzy mi w oczy, jego usta wygina lekki uśmiech.

- Sądzisz, że będę w stanie bezczynnie patrzeć, jak kobieta mojego życia, moja miłość... wiąże się, "próbuje" z moim kumplem?

Trafia w sedno, trafia w moje serce, rozsypuje je w pył jednym, celnym strzałem.

- Poddajesz się? - wypowiadam drżące słowa, nim jestem w stanie się powstrzymać.

- Poddaję? - nagła złość w jego głosie sprawia, że zamieram. - Na Salazara, Granger, czy ty słyszałaś co mówiłem? Kocham cię, nigdy się nie poddam - bierze wdech, odwraca się, przebiega palcami przez włosy. - Powiedziałaś mi jasno, że to nie jest dobry moment. Dałaś do zrozumienia, że potrzebujesz czasu, potrzebujesz spróbować z kimś innym, - jego głos się załamuje, odchrząkuje, tym razem patrzy mi w oczy. - Dam ci to. Dam ci czas, dam ci przestrzeń. Pozwolę... pozwolę ci odejść...

- Dlaczego? - drżę z emocji, drżę z niepewności, strachu, zimna. Nawet nie wiem, kiedy z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Głupie, złamane, nastoletnie serce.

Dlaczego

dlaczego

dlaczego nie mogę się zdecydować?

Dlaczego to tak boli?

Podchodzi do mnie, ociera łzy wierzchem dłoni.

- Dlaczego płaczesz? - pyta łagodnie. - Przecież to twoja decyzja...

Zamykam oczy, odwracam głowę, nie potrafię spojrzeć mu w twarz.

Odsuwa moje włosy, zakłada za ucho, palcem wskazującym unosi brodę.

Walczę, zaciskam powieki, tonę w jego spojrzeniu.

- Odpowiadając na twoje pytanie - mówi, jest spokojny. - Pozwolę, ponieważ cię kocham.

Nie mogę, nie wytrzymam, jestem pewna, że moje serce pęknie zaraz na dobre.

Zamykam oczy, próbuję się uspokoić, czuję chłód jego ust na swoim czole.

- Do zobaczenia, Granger...

Gdy otwieram oczy, już go nie ma.

Została pustka, żal i niepewność.

Niepewność własnych decyzji

Niepewność przyszłości

Niepewność nas.

*~*~*


Jutro wpadnie ostatni wpis + epilog.

Wiecie co robić :)

Buziaki! <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro