10.
41 dni później
Chłodne powietrze owiewa moją sylwetkę, więc otulam się mocniej płaszczem. Nie chcę, aby mnie przewiało. Unoszę twarz do ciemnego nieba, pokrytego gęstą konstelacją gwiazd. Idealna noc na lekcję Astronomii.
Opieram się o barierkę, przymykam powieki. Za plecami słyszę szepty innych uczniów, którzy wciąż męczą się z zadaniem wyznaczonym przez profesor Sinistrę. Ja już dawno skończyłam, jednak ze względu na późną porę, nie wolno mi wrócić samej do dormitorium. Nie przeszkadza mi to. Chcę poczekać na Draco i pójść razem z nim.
Leniwy uśmiech wypływa na moje wargi. Chcę się obrócić, by na niego spojrzeć, lecz moją uwagę zwraca coś innego.
- Piękna noc, prawda?
Zdumienie na moment paraliżuje moje ruchy. Potrzebuję paru sekund, aby dojść do siebie i obrócić w stronę niespodziewanego rozmówcy.
Przekrzywiam głowę, mierzę Teo z góry na dół. Jestem zaciekawiona, pełna podejrzliwości. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz rozmawialiśmy...
- Tak... - potwierdzam niepewnie. Reflektuję się. - Tak, masz rację.
Krzyżuje na moment nasze spojrzenia, mam wrażenie, że czerń jego źrenic pochłania mnie, wciąga...
Kręcę głową, wracam spojrzeniem w kierunku nieba. Niepokój mnie nie opuszcza, za to skrępowanie rośnie z każdą kolejną chwilą.
Podchodzi bliżej, opiera się o barierkę tuż obok mnie. Przez ułamek sekundy zastanawiam się, czy nie zrobić kroku w bok. Rezygnuję, stoję w miejscu.
Cisza między nami zaczyna się przedłużać, ale o dziwo przestaje być krępująca. Ze zdumieniem uświadamiam sobie, że moje ciało się rozluźnia, zupełnie jak w towarzystwie dobrze znanej, lubianej osoby.
- Skończyłaś jako pierwsza, jak zwykle - mówi, lekki uśmiech unosi kąciki jego ust.
- Byłeś zaraz po mnie, jak zwykle - odpowiadam również z uśmiechem. Odpowiada mi krótkim parsknięciem, kręci głową.
Cisza trwa kolejne kilka sekund, czuję rosnące napięcie, moje ciało znów zaczyna drżeć się w niepokoju.
- Wiesz... - prostuje się, opiera bokiem o barierkę, aby móc na mnie patrzeć. - Chciałem z tobą o czymś porozmawiać. - Niepokój rośnie, zaczynam liczyć uderzenia serca. - Myślę, że to ważne, więc...
- Nie powinieneś być gdzieś indziej, Nott? - podskakuję na niespodziewane słowa Draco. Podszedł tak cicho, że nawet go nie zauważyłam. Obejmuje mnie ręką w pasie, przysuwa bliżej siebie, w nieco przywłaszczającym geście. Zupełnie jakby znaczył terytorium. Zerkam na niego kątem oka, zastanawiam się ile słyszał?
Jego twarz jest wykrzywiona w grymasie, oczy sypią iskry, gdy nie spuszcza spojrzenia z Teodora.
Niema walka trwa dłuższą chwilę. Czuję, że zaraz stracę cierpliwość, ale w tym samym momencie Teo się poddaje. Odwraca się od Draco, patrzy na mnie, w jego oczach nie widzę już tego napięcia co przed chwilą, a usta wyginają się w przyjemnym uśmiechu.
- Do zobaczenia, Hermiono.
- Ale...
Próbuję zaprotestować, jednak odchodzi, a ja zostaję obrócona przodem do Malfoy'a.
Podpiera palcem wskazującym moją brodę, toruje sobie drogę do moich ust. Pocałunki są słodkie, delikatne, niewinne. Nie ma w nich nic ze zwyczajowego żaru, a mimo to skutecznie rozpraszają moją uwagę w sposób, który tylko on potrafi.
- Idziemy? - pyta. Trzyma mnie za obie dłonie, patrzy w oczy. Tonę w jego spojrzeniu, nie mogę się skupić.
Po chwili kręcę głową.
- Musimy poczekać...
Unosi brew.
- Na co?
Marszczę czoło, rozglądam się. Poza nami na wieży jest jedynie profesor Sinistra, sprawdzająca, czy wszystkie sprzęty zostały prawidłowo złożone.
Rumieniec wypływa na moje policzki.
Pozwalam pociągnąć się za rękę, sprowadzić po schodach.
Moje serce drży, gdy zamiast ruszyć w stronę lochów, wybiera kierunek do mojego dormitorium.
Ciekawość odnośnie tego, co próbował powiedzieć Teodor odpływa, znika, pieczętuje się gdzieś na tyłach mojej świadomości.
*
50 dni później
- Ciii, bo ktoś nas usłyszy - szepczę. Rozglądam się dookoła, upewniam, że nikt za nami nie idzie, nikt nie obserwuje. Dłonie Dracona spoczywają na mojej talii, gdy pochyla się, by zerknąć ponad moim ramieniem.
- Z tego co widzę, jesteśmy sami - Stwierdza fakt.
Przewracam oczami, lecz po chwili piszczę, gdy szybkim ruchem obraca mnie do siebie i podnosi do góry. Zaplatam nogi na jego plecach, ręce na karku. Pochylam się, by wycisnąć pocałunek na jego ustach. Z moich wciąż nie schodzi uśmiech.
Ostatnie dni są niczym z bajki. Nie chcę, by kiedykolwiek się skończyły.
Ociera swoim nosem o mój, odstawia mnie na ziemię.
- Napuść wody, ja zabezpieczę drzwi.
Kiwam głową, ruszam w stronę ogromnej wanny, umiejscowionej na środku łazienki prefektów... choć lepszym określeniem będzie basen, biorąc pod uwagę jego wymiary.
Nie zatrzymując się, ściągam buty, wyciągam różdżkę, jednym machnięciem odkręcam kurek z ciepłą wodą, drugim - z bąbelkami.
Moje serce drży z oczekiwania, a euforia nie opuszcza mojego ciała. Adrenalina wciąż krąży w moich żyłach, pragnienie rozpala mnie od środka.
Sięgam do rąbka bluzki, aby przeciągnąć ją przez głowę, jednak powstrzymuje mnie dotyk chłodnych dłoni.
- Ja to zrobię.
Kiwam głową. Pozwalam ściągnąć z siebie bluzkę, zsunąć spódniczkę. Przymykam powieki, gdy muska palcami moją skórę, która momentalnie pokrywa się gęsią skórką.
Mój oddech przyspiesza, gdy pochyla się, by złożyć pocałunek na moich powiekach, policzkach, szyi. Zaczynam drżeć, choć wcale nie jest mi zimno. Mam gęsią skórkę mimo, że wokół unosi się ciepła para.
Gdy nic się nie dzieje dłuższą chwilę, unoszę powieki. Stoi przede mną, z rękami założonymi na piersi, głodem wypisanym na twarzy i uczuciem tak wielkim, że jego tęczówki wydają się płynnym srebrem.
Tonę w jego oczach. Rozsypuję się na kawałki, kształtuję na nowo pod jego czujnym, pełnym troski spojrzeniem.
Posiada mnie w całości. Moje ciało, duszę, umysł, serce. Mimo, że minęło tyle czasu, wciąż nie mogę uwierzyć w to, co udało nam się zdobyć. W to, co do siebie czujemy... a przynajmniej czuję ja.
- Jesteś piękna - mówi. Jego głos jest nieco zachrypnięty.
Moje nogi miękną, przełykam głośno ślinę, szumi mi w uszach.
Uśmiecham się, przekrzywiam głowę.
- Masz zamiar się rozebrać, czy będziesz się kąpał w ubraniach?
Próba rozładowania sytuacji, kończy się sukcesem. Oddycham z ulgą. Pragnę go, jednak nie chcę się poniżać, rzucając na niego, tylko dlatego, że patrzy na mnie jakbym była najlepszym, co go w życiu spotkało...
Woda jest przyjemnie ciepła, ale nie gorąca. Otula moje ciało, łagodzi nieco gęsią skórkę, wciąż obecną na skórze.
Zanurzam się cała, moczę głowę, przepływam całą długość basenu. Gdy wracam, Draco stoi przy brzegu, zanurzony do połowy i obserwuje mnie z nieprzeniknionym wyrazem twarzy.
Rumieniec grzeje moje policzki, więc zanurzam się jeszcze bardziej, próbuję schłodzić je równie ciepłą wodą.
Śmieje się, kręci głową. Wchodzi głębiej, podpływa do mnie, łapie za dłoń.
- Chodź tu do mnie - mruczy.
Łapie mnie za uda, opiera się o brzeg basenu. Znów zaplatam nogi na jego plecach, jednak wiem, że tym razem nie stanowię dla niego żadnego ciężaru.
Całuje mnie w usta, odsuwa się. Palcem prawej dłoni, kreśli rysy mojej twarzy, odgarnia włosy za ucho, przejeżdża po ustach. Obserwuje ruch własnej dłoni, podczas gdy ja obserwuję jego. Zdaje się mnie chłonąć, upajać się, zapamiętywać każdy centymetr mojej twarzy.
Coś w jego oczach sprawia, że znów rozsypuję się na kawałki i odbudowuję silniejsza. Jest to coś, co wzbudza we mnie zarówno strach, jak i euforię. Miłość i niepokój. Zdaję sobie sprawę, że właśnie te uczucia widzę w jego pięknych oczach.
Przekrzywiam głowę, by wtulić policzek w jego otwartą dłoń. Łączy nasze spojrzenia, łagodnieje, jest pełen czułości. Tę twarz widzę tylko ja i tylko w niektórych momentach, dlatego za każdy razem staram się zapisać ją w pamięci na gorze dni.
Kładę dłoń na jego policzku.
- W porządku?
Na moment zamiera, jego spojrzenie tężeje, uśmiech staje się nieco wymuszony. Pochyla się, składa na moich ustach szybki pocałunek.
- Przy tobie zawsze - jestem zaniepokojona, a mimo to, moje serce drży. Jego uśmiech staje się nieco zadziorny, gdy przekrzywia głowę i patrzy ponad moim ramieniem. - Założę się, że dopłynę pierwszy do tamtej krawędzi.
Zaczynam się śmiać, prycham. Dobrze wiem, że próbuje odwrócić moją uwagę, ale nie mam zamiaru na niego naciskać. Wiedziałam na co się decydowałam, wchodząc w ten związek i wiem nadal, że osoba taka, jak Draco potrzebuje przestrzeni, potrzebuje tych paru sekretów tylko dla siebie.
I choć ciekawość zżera mnie niemiłosiernie, zmuszam się do zeskoczenia z jego ramion.
- Jeszcze zobaczymy!
Chlapię go, kupuję sobie szybszy start. Wybucham śmiechem, gdy prycha i wydaje z siebie odgłos przypominający połączenie kaszlnięcie.
Z okrzykiem tryumfu dopadam przeciwnego brzegu, wyrzucam dłoń w górę w zwycięskim geście. Dogania mnie chwilę później, łapie w pasie, unosi do góry.
- Ty mała oszustko!
- Nikt nie powiedział, że nie mogę sobie trochę pomóc.
Kręci głową, ale w jego oczach widzę iskry wesołości. Od paru dni był chodzącym szczęściem i choć nie mam pojęcia skąd ten dobry humor, cieszę się razem z nim. Wierzę, że powie mi, gdy przyjdzie na to odpowiedni moment.
Nagle poważnieje, przypiera mnie do ścianki, łączy nasze czoła. Przybliża się, nie pozostawia między nami ani centymetra odległości. Czuję jego męskość, wybrzuszającą materiał bokserek i wbijającą się w mój brzuch. Nasze oddechy się mieszają, zapach kawy i mięty mąci w mojej głowie.
Drżę. Z podniecenia, oczekiwania, szczęścia.
Odsuwa się na moment, z powagą obserwuje moją twarz, usta. Skupia się na oczach, stara się coś w nich znaleźć...
Coś się zmienia w jego zachowaniu, spojrzeniu. Oddech przyspiesza, ręce zaczynają drżeć. Niepokój próbuje wydostać się z zakamarków mojego umysłu, serce zaczyna mocniej bić.
- Granger... - mówi. Jego głos jest spięty, ochrypły. W mojej głowie układają się najgorsze scenariusze.
Opiera czoło z powrotem o moje, bierze głośny wdech, a ja już wiem, że nie dam rady opanować fali paniki.
- Kocham cię.
Zamieram, umieram, przestaję oddychać, przestaję funkcjonować. Słyszę co mówi, a jednak nie słyszę. Wierzę i nie wierzę. Czy to naprawdę się dzieje?
Odsuwam się nieco, odnajduję jego spojrzenie, doszukuję się w nim kłamstwa, fałszu, żartu... czegokolwiek, co mogłoby zabić rosnące we mnie szczęście.
- Możesz powtórzyć? - moje słowa nie są głośniejsze od szeptu.
Łapie moją twarz w dłonie, tym razem patrzy mi w oczy.
- Kocham cię - powtarza i tym razem mu wierzę.
Jest mi słabo ze szczęścia, krew krąży w moich żyłach z zawrotną prędkością, przez co mam wrażenie, że całe pomieszczenie wiruje.
Wskakuję na niego z powrotem, wpijam się w usta. Pocałunkiem przekazuję całe swoje emocje, uczucia, pragnienia.
- Też cię kocham - mówię, w przerwie między pocałunkami. Zauważam, że wypuszcza powietrze, zupełnie jakby poczuł ulgę. Przekrzywiam głowę, uważnie go obserwuję. - Chyba w to nie wątpiłeś?
Przeczesuje dłonią mokre włosy, jego usta zdobi niepewny uśmiech.
- Gdy nie odpowiedziałaś od razu, trochę się wystraszyłem...
Kręcę głową, euforia wyrywa z mojej piersi głośny śmiech. Odsuwam się nieco, chlapię go wodą. Nie jest zadowolony, ale odpłaca się tym samym. Próbuję odpłynąć, ale przyciąga mnie z powrotem.
Znów dociska mnie do ściany i wiem, że tym razem nie uda mi się uciec.
Mój oddech przyspiesza, serce zaczyna drżeć w oczekiwaniu. Kreśli palcem ścieżkę w dół mojego ciała, patrzy mi w oczy. Zaczepia o rąbek stanika, ciągnie go, przypadkiem muskając twardniejący sutek.
Wciągam głośno powietrze.
Czekam na więcej, chcę więcej.
Zwłaszcza teraz, gdy wreszcie się otworzył. Wreszcie wyjawił co czuje.
Pozwalam się dotykać, wzdycham gdy mnie przygryza, drżę, gdy dociera do wrażliwych punktów.
Jest podniecony, jest niecierpliwy.
Zrywa ze mnie bieliznę, zostają tylko strzępy. Nie ważne. Nic nie jest ważne, nie teraz.
Unosi mnie, nakierowuje, patrzy w oczy. Gdy daję mu przyzwolenie, wbija się we mnie, z głośnym syknięciem.
Po raz pierwszy, od początku naszej znajomości, seks jest tak szybki, nienasycony, pełen emocji. Mam wrażenie, jakby wyznanie uczuć uwolniło w nim pragnienia, o których wcześniej nie miał najmniejszego pojęcia.
Nie przeszkadza mi to. Przyjmuję go w całości, takiego jaki jest.
Kocha mnie, nic więcej się nie liczy.
*
56 dni później
Idę korytarzem, w dłoniach ściskam książki. Nie zwracam uwagi na szepty, mam gdzieś nieprzyjazne spojrzenia.
Od kiedy Draco odkrył się ze swoimi uczuciami, moje życie nabrało całkiem nowego sensu. Jestem szczęśliwa, co z pewnością widać w uśmiechu, który mam na twarzy.
Na zaczepki reaguję śmiechem, na wrogość przyjaźnią. Nikt nie jest w stanie odebrać mi tego szczęścia, tego spełnienia, które czuję.
- Hermiono! - slyszę. Zatrzymuję się w miejscu, by poczekać na Pansy.
- Cześć.
- Cześć - odpowiada uśmiechem. Prześlizguje spojrzeniem po mojej sylwetce. - Wyglądasz na naprawdę szczęśliwą.
Śmieję się, kiwam głową.
- Nie da się ukryć - mówię. - W czym mogę ci pomóc?
Lubię Pansy, jednak jej zachowanie nie jest codziennością. Owszem, czasem rozmawiamy, jednak rzadko się zdarza, aby podchodziła do mnie na korytarzu, podczas przerwy.
Unosi brwi do góry, w udawanym oburzeniu.
- To już nie mogę podejść, porozmawiać?
Kręcę głową, z uśmiechem. Wytrzymuje parę sekund, również się śmieje.
- Ale masz rację- mówi. - Chcę cię zaprosić na imprezę z okazji Nocy Duchów. Wpadniecie z Draco, prawda?
Przystaję zaskoczona nie tylko propozycją, ale również faktem, że pyta o nas w liczbie mnogiej. Czyżby wiedziała o jego wyznaniu? Co się zmieniło?
- Muszę z nim porozmawiać, nie wiem, czy nie miał już jakichś planów...
- Załatwię to! - mówi, z entuzjazmem. - Jak ty będziesz, to też przyjdzie, jestem pewna.
Przygryzam wargę, nie wiem co odpowiedzieć. Z jednej strony dawno nie byłam na imprezie, a z drugiej... nie mam ochoty oglądać Astorii.
- Zobaczę co da się zrobić.
Pansy piszczy, nachyla się, żeby cmoknąć mnie w policzek, czym zdumiewa mnie jeszcze bardziej niż zaproszeniem na imprezę.
- Muszę lecieć, widzimy się w Noc Duchów!
Zanim mam możliwość się pożegnać, znika za zakrętem.
Uśmiecham się do siebie zadowolona, że wszystko zaczyna się układać.
Gdzieś na tyłach głowy odzywa się stary przyjaciel, niepokój. Próbuje sięgnąć mackami do mojego serca, zasiać ziarno, zburzyć radość. Nie pozwalam mu. Zbieram się w garść, ściskam książki.
Mijam Ginny, kątem oka widzę dziwny wyraz na jej twarzy. Nie zatrzymuję się.
Nie pozwolę, by cokolwiek zniszczyło moje szczęście.
*~*~*
Cześć!
Witam Was pod kolejnym rozdziałem. Przyznam, że średnio jestem z niego zadowolona, ale mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu.
Dajcie znać co myślicie! :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro