Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

29

Seher:

Przygotowania do ślubu ruszyły już następnego dnia. Stękania mamy o sukni ślubnej doprowadzały mnie do białej gorączki. I w końcu się zgodziłam na nią. Pojechaliśmy do sklepu zostawiając mężczyzn z dzieckiem. A co się z tym wiąże ? Ciągłe wydzwanianie co i jak mają zrobić. Szybko załatwiliśmy sprawę z suknią i bukietem. Ponieważ gdy ma się dziecko welonu się nie zakłada jednej sprawy mniej. Wróciliśmy do domu nasz syn spał spokojnie co mnie ucieszyło.

- Daliście sobie radę widzisz - mówię do Yaman'a.

- Opieka nad takim małym szatanem to wielka przyjemność.

- Szatanem ? Po tatusiu oczywiście.

- A po mamusi niby nie ?

- Nie.

- Oho paczcie ją jaka mądra.

Zaczęliśmy się śmiać i razem ruszyliśmy do salonu. Gdzie siedziała mama z tatą.

- A twoi rodzice Yaman ? Co z nimi?

- Nie mam ich..

- Rozumiem nie pytam więcej.

- Jeżeli jest pani ciekawa to zginęli w wypadku gdy ja miałem 10 lat.

- Dobrze synu dobrze nie musisz mi się tłumaczyć.

- Okej - Yaman odwrócił się w moją stronę.

- Mam coś dla ciebie.

- Dla mnie ?

- Tak wyjdziemy na chwilę ?

- Oczywiście.

- Idźcie dzieci idziecie - pogania mama.

Ruszyliśmy razem do wyjścia ubrałam kurtkę i po chwili byliśmy na dworze.

- Skoro mamy brać ślub potrzebujesz pierścionka zaręczynowego.

- Tak !! - wykrzyczałam.

- Nawet nie wyciągnąłem pierścionek a ty się już zgadzasz.

- No tak!

- A jak by był stary zardzewiały i brzydki ?

- Mimo wszystko zgodziła bym się.

Yaman uklęknął i wyciągnął pudełeczko z kieszeni.

Yaman:

- Wyjdziesz za mnie ? - pytam patrząc jej w oczy.

- Tak !! - krzyknęła na całą okolicę.

Wstałem i założyłem jej pierścionek przytuliła się mocno. Po chwili łącząc nasze usta w pocałunku.

- Yaman kocham cię.. - wyjąkała chowając twarz w zagłębienie mojej szyi.

- Co powiedziałaś ? - zapytałem zaskoczony.

- Słyszałeś... - chwyciłem ją tak, że spojrzała na mnie.

- Powtórz to..

Chciała uciec lecz nie pozwoliłem jej na to...

- Proszę cię powtórz to..

- Kocham cię.. - powtórzyła przytulając mnie.

Mogę przysiąc, że się uśmiechała a ja byłem najszczęśliwszym mężczyzna na świecie.

- Ja ciebie też kocham mała.

Po chwili stania i przytulania się do siebie wszystko popsuła jej mama.

- Dobra gołąbeczki przytulać się będziecie jutro dziś nie ma na to czasu.

Mówi zabierając ode mnie Seher długą chwile stałem w miejscu. Uśmiechając się Seher w końcu powiedziała, że mnie kocha. Byłem niesamowicie szczęśliwy.

- Moja córka to prawdziwy anioł - odzywa się jej ojciec za moimi plecami.

- Tak jest wspaniała.

- Nie skrzywdź jej pamiętaj, że wiem gdzie mieszkasz i kim jesteś... - mówi z powagą.

- Kocham pańską córkę nie skrzywdził bym jej nigdy.

- Tak trzymaj - po czym wszedł do domu.

Chwile stałem w miejscu lecz po kilku minutach wszedłem za nim. Skierowałem się do pokoju naszego syna. Którego gaworzenie było słychać w całym domu. Uśmiechnąłem się i podeszłam do łóżeczka. Zabierając go na ręce.

- Wiesz mój lwie mały jutro twój tatuś i mama staną się jednością. Aż do śmierci. A ty będziesz razem z nami. I będziesz tak samo szczęśliwy jak ja i twoja mama. Mam nadzieję.

Po czym pocałowałem go w czoło. Huśtając go na rękach do momentu aż zasnął.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro