25
Wczorajszego wieczora rozmawiałam z Harrym a później on gdzieś się zmył, zresztą jak zawsze.
Wstałam wcześnie rano, odświeżyłam się w łazience i ubrałam błękitną sukienkę. Byłam bardzo głodna, więc wyszłam z pokoju i zeszłam po schodach do kuchni. Tam zobaczyłam kobietę, stała na środku i wpatrywała się we mnie.
-Ymm.. Cześć.- uśmiechnełam się do niej, wiem że Harry zakazał mi wychodzić samej z pokoju, ale byłam głodna.
-Witam robaczka..-spojrzała na mnie krzywiąc się. - Biedna ludzka dziewczynka.. - odparła i założyła ręcę na piersi. Już jej nie lubie, wydaje się być taką żmiją..
-Kim jesteś? - ruszyłam w stronę lodówki.
- Jestem Talia. Czego szukasz robaku?- uśmiechneła się podle. Nie odpowiedziałam jej, dziwka Harrego tylko prychneła. Wyjęłam jajka z lodówki a ona zjawiła się przy mnie wampirzym tempem i wyrwała mi pudełko z jajkami rzucając je o ścianę. Spojrzałam na nią jak na psychiczną idiotkę.
-Jak kurwa mówie to się odpowiada.. - wydarła się.
-Właśnie zepsułaś produkt z którego chciałam zrobić sobie śniadanie. Masz jakiś problem dziwko!- wkurzyłam się, byłam stasznie głodna a ona musi niszczyć wszystko co ja chcę.
-Ja ci dam kurwa dziwkę.- chwyciła mnie za szyję i podniosła w górę, jej zęby wydłużyły się i ukazała mi się w wampirzej wersji. Szybko wgryzła się w moją szyję i pozbawiała mnie krwi. Jednak po dłuższej chwili została ode mnie oderwana i poleciała na najbliższą ścianę, pode mną ugieły się nogi i upadłam na podłogę.
-Talia!!- usłyszałam ryk Knight'a. Stał przede mną zasłaniając mnie swoim ciałem. - Ciebie też do cholery dotyczy zakaz dotykania jej. - podszedł do niej wściekły.
-Widzisz kochanie. Ten ludzki robak budzi w tobie dobro!- zaczeła wymachiwać rękami.
-Jesteś kurwa moja poddaną. To że sypiam z tobą wcale nie oznacza że możesz robić co chcesz! Nie jesteś moją królową, bo dobrze wiesz że nie możesz dać mi potomka. Szczerze brzydze się teraz tobą Talia!- Harry jakby w amoku wrzyczał na nią. -Idź do swojego pokoju Talia! Nie chcę cię widzieć.- wskazał ręką schody.
Wampirzyca spojrzała na niego z bólem w oczach a następnie na mnie morderczym wzrokiem i szybko znikneła rozpływając się w powietrzu. Odwrócił się w moja stronę i momentalnie złagodniał. Próbowałam wstać, lecz niestety zawróciło mi się w głowie, przez utratę krwi która cały czas wypływała z mojej rany brudząc mnie i podłogę. Wampir chwycił mnie i spojrzał na ranę. Następnie wziął mnie na ręce i poszedł w stronę salonu. Położył mnie na kanapie.
-Dam ci swoją krew. Rana jest zbyt głęboka. - nadgryzł swój nadgarstek, niechętnie przyłożyłam go do ust i wypiłam trochę.
-Grzeczna dziewczynka.- mruknął pod nosem i zabrał swoją dłoń, kiedy był pewnien, że odpowiednia ilość jego krwi znalazła się we mnie. - Jesteś pewnie głodna, zaraz ci coś zrobię do zjedzenia. - wstał i poszedł do kuchni. Po kilku minutach kiedy ja siedziałam na łóżku, przyniósł mi kanapki. -Wiem, że miałaś ochotę na coś z jajkami, ale niestety już ich nie ma.. - bo twoja wywłoka je rozwaliła. Dodałam sobie to w myślach i mimowilnie się uśmiechnełam. Bronił mnie nie ją. Czułam się ważna dla tego aroganckiego wampira.
-A ty? Może też coś zjesz?- spojrzał na mnie i pokręcił głową.
-Miałem ochotę na twoją krew, ale niestety niesubordynacja moich poddanych sprawiła że muszę obejść się smakiem. - spojrzał na swoje dłonie jakby zamyślony.
- I tak bym ci jej nie dała.- fuknęłam tylko i spojrzałam na niego wtedy nasze spojrzenia się skrzyżowały.
-Sam bym sobie wziął. - uśmiechnął się podle. Czyli wracamy do punktu wyjścia. Znowu..
----
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro