16
Przez ostatni czas.
Chce być tą którą pokochasz..
Potrzebuje być tą..
Którą ty pokochasz..
Harry już nie przyszedł, cały wczorajszy dzień spedziałam sama.. Wstałam z łóżka i założyłam na siebie koszule chłopaka i jakieś stare leginsy, które były przewieszone przez fotel w pokoju. Wyszłam z pokoju i chciałam troche pozwiedzać rezydencję. Zeszłam po ogromnych rzeźbionych drewnianych schodach, przez ogromne okna na parterze przebijał się blask popołudniowego słońca. Nie widziałam żadnej żywej duszy... Pustka jaka wypełniała tą cześć rezydencji mnie przerażała.. Wbiegłam znów po schodach na góre i ruszyłam w prawą stronę, zostawiając w tyle pokój w którym spałam..
Szłam chwile aż zauważyłam na końcu korytarza drzwi z rzeźbionymi nad nimi lwami..
Podeszłam do nich i przyglądałam się im przez chwile dopóki nie usłyszałam rozmowy osób, które zdecydowanie szły w moją stronę. Nie myśląc o konsekwencjach wparowałam do tego pokoju i przytrzymałam drzwi rękami, nie odwracałam się wiec nie widziałam wnętrza pokoju..
-Czego szukasz Mała?- usłyszałam za mną głos. Odwróciłam się i moim oczom ukazał sie Harry siedzący na fotelu i czytający książkę..
-Szcześcia..- uśmiechnełam się sztucznie..
-To nie ten pokój.. Poszukaj w swojej sypialni. I wyjdz z mojej..- mruknął i wrócił do czytania.
-Jestem w twojej sypialni?- zapytałam zdziwiona.
-Tak..- odparł znudzony.. - Chyba że chcesz zostać moim obiadem..
-Zdecydownie nie.- przeraziłam sie i wycofałam, trafiając plecami na drzwi..
-Żartowałem Mała. - zaśmiał się delikatnie. -Już jadłem wiec usiadź.- wskazał fotel obok niego.
Niepewnie usiadłam obok i spojrzałam na niego.
-Dlaczego jest tak pusto w domu?- pytam.
-Wampiry nie przepadają za słońcem. Uwierz mi, jego blask jest męczący dla oczu.. - zbył mnie nadl czytając..
-Wiesz że niegrzecznie jest nie zwracać uwagi na rozmówcę?- Harry tylko odłożył książke i spojrzał na mnie..
- Wiec co u ciebie Promyczku? - powiedział ironicznie i zmierzył mnie wzrokiem już wolałam jak gapił się w tą książkę.
- No wiesz.. - zaczełam bawić sie palcami. - Nudy.. Siedze sama w pokoju.. Totalny bezsenns.. - wiedziałam że chce coś powiedzieć wiec mu przerwałam.- Tak wiem, nie kończ.. Nie chce słuchać kolejnego wykładu na temat bezsensu życia.. - Styles spojrzał na mnie zdziwiony i zaczął się niekontrolowanie śmiać.
-Oświetlasz mój dzień skąpany w mroku mej duszy.- dotyka mojego policzka a przez moje ciało przechodzi przyjemny dreszc. - Oddychaj Promyczku. - usmiecha się i jego dłoń schodzi do mojej rzuchwy i delikatnie głaszcze ją.. Przymykam oczy rozkoszujac się dotykiem jego chłodnej skóry. - Ten jeden raz, powiniem pozwolić odejść mojej ofiarze. Ale tak bardzo chce trzymać cię w ramionach. Ten jeden raz to ja jestem ofiarą. Wiec pozwól mi byc tym, przez którego zapominasz o oddechu. Muszę być tym, który bedzie blisko.- i wtedy poczułam jego usta na moim czole, takie delikatne. - Wróć do siebie zanim stracę kontrolę Promyczku..- oparł swoje czoło o moje..- Idź! - wstał z fotela i podszedł do okna. A ja wybiegłam z pokoju przerażona własnymi myślami na temat jego dotyku. Czy moje serce właśnie staneło?
---
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro