12
"Tylko powiedz że mnie kochasz..
Tylko dziś..
Pozwól mi spłonąć Pasją..
Pozwól uciec..
Daleko od twoich ramion..
A ten magiczny świat niech zostanie..
W moim sercu..
Powoli i Prosto..
Idą słowa..
Zmienione w wiersze..
Ktoś mówi, że miłość kontroluje..
Upadam dla niego.
Moja miłość..
Zmienia się w żar..
Kochanie, pozwól mi..
Zmienić los na życie..
I zostać..
Modle się abyś oddał mi.
To uczucie błędu..
Bo nie chce poddać się..
Ale ciągła walka o kontrole.
Niszczy moją duszę..
Wiec zostanę..
Jeśli powiesz że mnie kochasz..
A dając mi czas..
Próbuję tylko zapomnieć..
Wiec zostań.."
Czy ktokolwiek z was zastanawiał się jak to jest być porwaną? Zmuszaną do rzeczy, które się nie chce robić? Tak.. Ja jestem.. Czuje się fatalnie. Zamknięta w tej pustej przestrzeni.. Bez braku sensu..
Leże na łóżku, pokój oświetla jedynie lampka.. Ubrana jestem w za dużą granatową koszulę, która prawdopodobnie należy do Harry'ego.. Czy płakałam? Tak płakałam aż moje łzy przestały płynąć.. Mam dość.. Dość Wampirów! Chcę do domu..
Drzwi do pokoju się uchylają i wchodzi przez nie osoba, której nie chce widzieć..
Harry nie odzywa się, po prostu podchodzi do pobliskiego fotela i siada na nim..
Mierzymy się wzrokiem, wyczuwam że nie jest zły.. Bardziej zamyślony.. Jestem tak ciekawa co siedzi w głowie mojego porywacza..
-Nad czym myślisz?- wypalam zanim zdążę ugryźć się w język. Knight wydaje się zaskoczony ze się odezwałam..
Przekręca się na fotelu i odpowiada spokojnym głosem, pełnym nostargi.
-Nie wiem... Ale powinienem cię przeprosić..- pociera dłonią brodę.
-Nie wiesz?- mówię poirytowana.- To po jakiego chuja tu przyszedłeś?!
-Słownictwo Eli!- warczy mrożąc mnie wzrokiem.
-Będę mówić jak mi się podoba.. Panie Wielmożny.- syczę i wystawiam mu język..
Harry zaczyna się śmiać.. Ale śmiać nie w sposób podły. Styles ukazuje mi swój prawdziwy śmiech..
-Jesteś zabawna Eli.. Zachowujesz się jak pięciolatka..- fukam na niego, jak kot na wroga.
-Odezwał się staruch.. Ile masz latek starcze.- mówię z ironią..- Sto??
-Dużo więcej..- poważnieje momentalnie i wstaje. Podchodzi do mnie, ale ja przerażona oddalam się. - Spokojnie Kocie...- i wyciąga swoje ręce udając kota. Harry lekko syczy i miałczy..
A ja.. A ja wybucham śmiechem. On jest taki uroczy...
-Jesteś uroczy..- mruczę uśmiechnięta.. On tylko zaczepnie, lekko uderza palcem o mój noc i odpowiada.
- Nie jestem uroczy!.. Zapamiętaj Kocie.. Idziemy jeść?- pyta..
-Nie mam ochoty.. Jestem zmęczona.- marudzę jak pięciolatka..
-Dobrze wiec śpij..!- mówi poważnie.. - Ale jutro musisz coś zjeść.. -ja na to tylko kiwam głową. I kładę się na łóżku.. Po kilku minutach Morfeusz zabiera mnie do krainy Snów..
Pocałuj mnie, albo pozwól odejść..
Chcę tylko żebyś wiedział że jesteś najlepszy..
----
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro