1
Po przeczytaniu wiadomości przeraziłam się, rozejrzałam się dookoła ale nie widziałam nikogo oprócz ciemności i drzew. Skręciłam w stronę Parku "Summer day" gdyż przez niego prowadził szybki skrót do mojego domu. Gdy przekroczyłam bramę parku dostałam kolejną wiadomość.
Nie idź tą drogą!!
No chyba nie.. Wiem, że prawdopodobnie postąpię jak głupia dziewczyna z horroru, ale nie zamierzam słuchać kogoś, kto może okazać się psychopatą..
Nagle poczułam powiew mroźnego powietrza. Drzewa w Parku zaczęły poruszać gałęziami w różne strony. Dziwne, dawno nie było takiego wiatru.. Wtedy nadeszła kolejną wiadomość..
Ostrzegałem! Teraz się módl żeby ich król cię ocalił...
Co? O co chodzi? Zaczęłam się rozglądać i wzrokiem natrafiłam na dwójkę mężczyzn. Szli w moją stronę a ja spanikowana stałam w miejscu. Szybko jednak się ogarnęłam i zaczełam biec w stronę wyjścia z Parku. Niestety los nie był dla mnie łaskawy. Jeden z Facetów mnie złapał. Mimo że próbowałam się wyrwać jego śliskie łapska unieruchomił moje ręce. Podniósł mnie i przewiesił sobie przez bark jak worek kartofli. Szybkim biegiem zmierzał w stronę wyjścia z Parku. Następnie wszedł do małej kamienicy, widziałam jak jego kolega idzie zaraz za nim. Spojrzałam na jego towarzysza, był niższy od kolesia który mnie niósł. Patrzył na mnie jak na kawał mięsa oblizując co chwila wargi. Chyba trafiłam na Kanibali.. Facet który mnie niósł wszedł do jakiegoś pomieszczenia i rzucił mnie pod swoje nogi. Nie dane mi było nawet się rozejrzeć, gdyż zostałam podniesiona i mocno chwycona w pasie. Koleś odchylił moją głowę i wtedy poczułam jego oddech na mojej szyi. W co ja się do cholery wpakowałam.. Moje myśli przerwało wejście kogoś do pomieszczenia. Facet odsunął się od mojej szyi i spojrzał w tamtym kierunku. Sama również przeniosłam tam wzrok.
Do pomieszczenia wszedł brunet. Miał kręcone długie do ramion włosy i tajemnicze spojrzenie skierowane na mnie. Był ubrany na czarno a jego płaszcz powiewał za nim.
Szedł w stronę jakby tronu i zajął na nim miejsce. Dziwny koleś..
- Mówiłem żebyście nie sprowadzali jedzenia do sali obrad! - warknął zły.
-Panie... Pomyśleliśmy że może ty zechcesz skosztować..?- mężyzna tylko przewrócił oczmi i zmierzył mnie wzrokiem.
- Dlaczego kłamiesz Zamirze.- odparł poirytowany - Jak wszedłem to już chciałeś zacząć ucztę. A jak dobrze wiesz Ja Nie Jem Po Kimś!!- krzyknął zły. Jaką ucztę o co chodzi? Byłam zdezoriętowana.
- Więc nie bedzie ci Panie przeszkadzać jak się pożywię?
-Tylko masz później posprzątać!- warknął i spojrzał w drugą stronę. Mężczyzna który mnie trzymał znów uchylił moją głowę. Ale już nie czułam tylko oddechu. On wgryzł się w moją szyję. Wyrwałam się ale tylko traciłam siły. Facet ssał moją krew a ja zatracałam się w ciemność. Kiedy już miałam zemdleć puścił mnie. I zaczął się śmiać. Ja upadłam na podłogę ledwo żywa. I spojrzałam na Mężczyznę na tronie. Był zajęty czytaniem jakiejś książki. Zaczęłam czołgać się w jego stronę.
Gdy już byłam pod jego stopami jękłam, zwracając jego uwagę na mnie.
- Błagam, pomóż mi... Błagam..Ocal... - wychrypałam i zaczęłam tracić kontakt że świadomością. Ostatnie co zobaczyłam to jego ciemno- zielone tęczówki wyrażające zdziwienie oraz obrzydzenie następnie odpłynełam...
----
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro