Początek
- Lana Summers proszona do gabinetu dyrektora.- siedząc w ostatniej ławce usłyszałam skrzeczący głos Pani Jenkins, sekretarki średniej szkoły do której uczestniczyłam. Jeszcze ostatni miesiąc i mogę myśleć o collegu.. Mój nauczyciel od matematyki zmierzył mnie wzrokiem i odparł..
-Idź i postaraj się wrócić przed dzwonkiem..- pokiwałam tylko głową i wyszłam z sali. W maju jest zakończenie roku, a mnie wysyłają na konkurs.. Dyrektor tak bardzo chciał żebym wzięła w nim udział. Byłam najlepszą uczennicą w szkole jeśli chodzi o dwa przedmioty historię oraz biologie. Pojęcia nie mam jak te dwa przedmioty łączą się w mojej głowe.. Drzwi do gabinetu pani dyrektor były otwarte, wiec lekko pukając weszłam do środka, poczułam zapach świeżej lawendy. Ten zapach od zawsze mnie mdlił.. Uśmiechnęłam się do kobiety i usiadłam na krześle, które mi wskazała.
-Pomyślałam dziś że powinnaś przejść się na wycieczkę..-odparła uradowana.
-Wycieczkę?- spojrzałam na nią zdziwiona.
-Tak, przed konkursem.. Powinnaś zapoznać się z naszymi lasami. - lasy Morgan Hill nie były jednymi z najpiękniejszych w Kalifornii, więc nie rozumiałam sensu pójścia tam.
- Ale Pani dyrektor, znajomość tych lasów nie jest wymagana na ten konkurs..- odparłam i zauważyłam jak na czole starszej kobiety formuje się zmarszczka.
-Och.. Musiałam sie pomylić. Ale pan Smith mówił mi, że na konkus musisz umieć opisać krajobraz lasów położonych najbliżej twojej miejscowości.- zamyśliłam się, dyrektor miała racje, na karcie informacyjnej była taka notka.
-Tak, ale od czego jest internet..- odparłam, a kobieta skrzywiła się, chyba nadal nie lubiła jak ktoś zamiast własnego doświadczenia używa internetu.
- Jak chcesz Lano, możesz już wracać na lekcje.
***
Po lekcjach wróciłam do domu, zmęczona położyłam sie na kanapie i nawet nie wien kiedy odpłynełam..
Był tu, w szkole taki przystojny. Nie wiedziałam kto to, szedł razem z dyrektorką, która uśmiechała się do niego. Nawet nie wiem kiedy poczułam ukłucie żalu..
Wyszłam z szkoły on tam stał, oparty o samochód. Spokojny patrzący na każdy mój ruch.. Nawet nie wiem dlaczego ale podeszłam do niego i wsiadłam do samochodu, jechaliśmy gdzieś... Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam wodospad i wieś.. Samochód mknął po drodze.
-Jakie są twoje marzenia? - usłyszałam..
-Najpierw musze skończyć tą szkołę a później chce iść dalej.. Studia i może sława.. Zawsze chciałam pisać opowiadania, śpiewać, polecieć w kosmos.- chłopak roześmiał się a ja zmroziłam go wzrokiem.
-Wiec to zrób, ale uwierz mi czeka cię coś innego..- nie rozumiałam go.. Nagle samochód się zatrzymał, nie wiedziałam gdzie jestem.. Te domy były takie inne niż te w mojej okolicy.. Przestarszyłam sie.
-Gdzie jesteśmy?
-Tu jest mój dom..-odparł, a ja nie słuchając go wybiegłam z samochodu i przestraszona zaczełam uciekać. Obraz rozmazał mi sie przed oczami, zaczełam ślepnąć..- Możesz uciekać, ale nigdy nie uciekniesz przede mną.. - usiadłam na moście i zapłakałam. On pojawił się obok.. - To minie, po prostu zaakceptuj to i pozwól mi zabrać.. Jeszcze nie czas, wiec musisz sie obudzić.. Pamietaj wróce, gdy bedziesz chciała mnie zobaczyć..Wszystko zaczeło się rozmazywać.
Wybudziłam sie nabierając powietrza.. O matko co to za koszmar.. I kim był ten chłopak..
--
Wena wróciła i zabieram sie do pisania rozdziału w 30 Weeks *-*
Kochani jak wam sie podoba rozdział?? ^^
Ps: Sen Lany to tak na prawde spisany sen, który śnił sie mi rok temu^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro