Dzień 6.
DZIEŃ 6.
Opisz zachwycającą osobę.
O największej charyzmie. Taką, która zabiera oddechy, kiedy wchodzi do pomieszczenia. Na czym będzie polegała jej wyjątkowość? A może nie będzie można tego określić?
Ow... no nie wiem... w tym to ja chyba za dobra nie jestem...
Ale spróbuje bo inaczej nie byłabym sobą:
"Szturchnąłem Johna w bok i wskazałem mu drzwi, z których za chwilę miała wyjść Tara. Potakną mi, na znak że zrozumiał i spojrzał w tamtą stronę wyczekująco. Nie dziwiłem mu się. Ciężko było jej nie zauważyć ze względu na wysoko podniesione kości policzkowe, delikatne, kobiece rysy twarzy, szczupłą sylwetkę na kształt osy i długie nogi. Wiedziałem jednak że nie tylko to budzi zaparty dech w piersiach każdego mężczyzny. Była ona niesamowitą osobą, perfekcyjną i bez skazy. Kłaniali się jej wszyscy, od książąt po wieśniaków. Ja jestem tym pomiędzy i mimo to marzyłem o jej ręce jak każdy zapewne inny, który choć raz, spojrzał w jej tlące się żywym błękitem oczy i na jej pełne czerwone usta. I wtem drzwi otworzyły się wyrywając mnie z dalszych rozmyślań. Tara weszła jak duch, na którego nikt nie ma prawa patrzeć, płynąc w powietrzu z gracją. Odniosłem wtedy wrażenie, jakby cały czas nagle zatrzymał się w miejscu, bo dziewczyna spojrzała właśnie na mnie. Przełknąłem ślinę i spróbowałem odwrócić wzrok od błyszczących, lazurowych oczu. Poczułem falę podniecenia przebiegającą niczym błyskawica po moich plecach. Resztką wysiłku odwróciłem wzrok a dziewczyna zgrabnie usiadła na swoim miejscu podczas narady..."
Brzmi chyba całkiem nieźle, jeżeli mam być szczera jestem dosyć zadowolona, z tego opisu. Piszcie w komentarzach co wy o tym myślicie a ja tym czasem zrobię kilka nowych zaległych dni.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro