Rozdział 2 Motywacja rybaka - Najlepsza biografia w życiu!
25 listopada 2XXX
Jak może zacząć się twój nowy dzień? Na pewno nie tak jak budził cię zawsze. Nienawistny dla ucha budzik i warczący na niego kot by po paru dobrych minutach rozniósł się zapach uwielbianej przez ciebie kawy. Roxanne mruknęła rozmarzona na myśl o napoju Bogów odwracając się od okna plecami nie otwierając nawet oczu i przytulając się bardziej do poduszki. Wczoraj dała się skusić na picie z Victorem i Yuri'm okazało się, że jak na początku pierwszy z mężczyzn wywarł na niej niezbyt zadowalające wrażenie tak wtedy się zrehabilitował. Niestety najmłodszy z nich nie okazał się zbyt chętny by z nimi zostać i nawet nie racząc ją spojrzeniem wstał od stołu kierując się do swojego pokoju. Nadęty dupek. Widząc jak tańczy nie wyczuwała od niego tak nieprzyjemnych wibracji, a teraz jak zobaczyła go w akcji poza lodowiskiem miała ochotę utłuc klepką. Taka pierdolona nadęta mucha.
— MOŻE BYŚ WRESZCIE LENIWY BABSZTYLU WSTAŁA Z TEGO ŁÓŻKA! — Słysząc wrzask i uderzenie drzwi poderwała się z łóżka spadając z niego przygniatając przy okazji Makkachin'a, który chyba ukochał sobie ich pokój ze względu na Pierożka. Pies wydał z siebie przerażający pisk uciekając kawałek przez co srebrny kot prychnął wskakując kolejny raz na głowę swojej właścicielki przyciskając się do niej pazurami by się utrzymać.
Kobieta z załzawionymi oczami spojrzała na wejście, gdzie stał już ubrany Yurio przyglądając się zniesmaczony Lavrovej wyglądającej niczym przerażony kot. Zaraz jego spojrzenie złagodniało jak tylko ujrzał nastroszonego zwierzaka.
— To.. kot..? — No tak. Oprócz Nikiforova nikt nie widział wczoraj Pierożka. Kocur pełny swojej gracji zeskoczył z pani podchodząc do zainteresowanego nim już nastolatka. Chłopak ukląkł zaczynając go delikatnie drapiąc za uchem, co zaakceptowało głośnym mruczeniem. Pierożku... ty pierdolony zdrajco.. Powinieneś upierdolić te mendę.
— Jak widać. — Podniosła się z ziemi czując jak strzelają jej plecy. To była tak bolesna pobudka, że już tęskniła za swoim ukochanym budzikiem. Popatrzyła na blondyna, który chyba puścił jej uwagę mimo uszu bawiąc się w najlepsze z jej kotem. Teraz wyglądał jak podekscytowane dziecko, które pierwszy raz ma kontakt ze zwierzęciem. Ich spojrzenia się skrzyżowały i na twarzy Plisetsky'ego pojawił się grymas niezadowolenia.
— A TY CO TAK STOISZ JAK WIDŁY W GNOJU?! RUSZAJ TE SWOJE STARE LENIWE DUPSKO, BO NA LODOWISKO IDZIEMY! DWA RAZY NIE BĘDĘ SIĘ KURWA POWTARZAŁ!
Nienawidzę go.. kurwa nienawidzę. Zaraz..
— Jakie lodowisko.. — Popatrzyła w prawo na zegarek przy mojej walizce otwierając szeroko oczy — przecież jest dopiero szósta rano!
Z przerażeniem popatrzyła z powrotem na Yurio, który jakby nie przejął się jej szokiem patrząc na nią już zniecierpliwiony.
— Ruszaj to dupsko kurwa. Victor z wieprzem już tam są. Ja nie mam zamiaru się przez ciebie spóźnić — Podniósł się z ziemi odkładając kota, który po prostu wrócił sobie na łóżko zwijając w trąbkę i przymykając oczy. Jebany koci zdrajca — masz trzy minuty. Jak nie zobaczę cię tam w tym czasie na dole idę sam.
Wyszedł z pomieszczenia zostawiając kobietę samą na jego środku. To na chuj ją budził? Odwróciła się do łóżka łapiąc poduszkę wciskając ją w głowę wydając z siebie wściekły wrzask. Nic tak nie uspokaja człowieka jak poduszka wkurwu. Kiedy w myślach zabijasz człowieka, którego nienawidzisz całym sercem ja zawsze przy tobie będę — poduszka. Będzie twarda! Ma napisać te pieprzoną biografię i zrobi to CHOĆBY MIAŁA PODPISAĆ PAKT Z DIABŁEM! Złapała szybko za pierwsze lepsze rzeczy z walizki zakładając je w biegu i zlatując po schodach na dół, gdzie przed wejściem stał już blondyn. Roxanne otworzyła jeszcze szerzej oczy widząc w co ten człowiek się ubrał i te jego nieśmiertelne gaciory w panterki. Ludzie....
— Jak już przestałaś się na mnie gapić jak ciele w wymalowane wrota to szybko leniwa klucho — KLUCHO KURWA?! Blondyn całkowicie ją już olewając ruszył rowerem przed siebie i wtedy zdała sobie sprawę, że przy okazji zabrał i drugi. ON TO ZROBIŁ SPECJALNIE!
Ruszyła biegiem za dzieciakiem w myślach zabijając go już tyle razy, ze wreszcie zabraknie jej sposobów. Słyszała, że nastolatki są kłopotliwe, ale to nie jest nastolatek. To jest potwór! Próbując go dogonić wrzeszcząc na całe gardło mijała tylko jakiś mało jej znanych ludzi w których niektórzy o dziwo o tej pieprzonej porze łowili ryby. Plisetsky wyraźnie nie miał chęci nawet jej słuchać, bo w drodze udało mu się założyć słuchawki i przyśpieszyć jeszcze taszcząc za sobą rower przeznaczony dla niej, a w pewnej chwili po prostu Lavrova zatrzymała się na środku ulicy chcąc już pizdnąć telefonem w ziemię.
— JESTEŚ PIERDOLONYM DUPKIEM YURI PLISETSKY! — Pewnie zdzierała sobie gardło na nic, bo chłopak i tak jej nie słyszał będąc już daleko przed nią. Miała ochotę się popłakać patrząc na mało znaną jej ulicę, która jeszcze była spowita mrokiem.
— Jakby to była dla nas jakaś nowość — Drgnęła słysząc za sobą rybaka, który jakby był środek lata zarzucał sobie wędkę do wody mając specjalnie wykuty w wodzie kawałek. Brunetka westchnęła załamana przy okazji czując jak pot jej spływa po twarzy przez szaleńczy rajd i na drżących nogach podeszła do mężczyzny siadając obok na ławce patrząc na zamarzniętą wodę.
— Chyba mnie nie lubi.
— Dziewczyno to co on lubi można by było pokazać na palcach u jednej ręki — Pomrugała parę razy słysząc wypowiedz mężczyzny by z zamarzniętego morza spojrzeć na starca, który z uśmiechem dalej obserwował morze — ale dalej to nie zmienia tego, że jest geniuszem.
— I zadufanym w sobie dupkiem. O tej porze roku są tu jakiekolwiek ryby?
Starzec zaśmiał się głośno pociągając odrobinę za wędkę na której musiała już być jakaś ryba. Po chwili szamotania wreszcie oczom dziewczyny ukazało się wielkie stworzenie z którego dla swojego kota zrobiłaby z pięćdziesiąt pierogów.
— Kiedy się czegoś chce to się to dostanie — Przyciągnął do siebie rzucającą się rybę, której obciął głowę by zaraz zapakować w papier obok siebie, a Lavrova obserwowała go jak zaczarowana. Widzieć łowiącego człowieka o takiej porze było tak samo niesamowite jak oglądanie małych kotków na Internecie. Swoją drogą uwielbiała to robić.
— Jaki jest według pana Yuri?
— To nie moje zadanie by się tego dowiedzieć duszko — Zapakowaną rybę wyciągnął w jej stronę wciskając w delikatne kobiece dłonie. Popatrzyła zdziwiona pierw na mężczyznę potem na zapakowaną rybę. — potraktuj to jak pewnego rodzaju prezent dla motywacji.
Czy wszyscy w tym mieście wiedzą kim ona jest? Uśmiechnęła się szeroko zaciskając mocniej w dłoni zapakowane jedzenie — dzisiaj Pierożku zjesz ich tyle, że chyba oszalejesz i na pewno cię już nie podniosę.
— Stworzę najlepszą biografię Yuri'ego jakiej świat nie widział!
***
Brunetka poinstruowana przez rybaka trafiła wreszcie pod lodowisko czytając zmrużonymi oczami jego nazwę. Ice Castle Hasetsu tak to na pewno tutaj. Ten przeklęty agresywny kocur musi już być tutaj w środku. Popatrzyła w prawo widząc przypięte znajome jej rowery. Zawahała się czy chce tam wejść, ale czując ciężar ryby w torbie i pamiętając o obietnicy złożonej rybakowi wciągnęła dużo świeżego powietrza, które rozlało się po jej i tak spoconym ciele przechodząc przez drzwi. W środku nic nie zapowiadało by siedział tutaj ten diabeł w ludzkiej skórze, ale nikogo także nie zobaczyła przy szatni. Czyżby zjadł nawet biednego szatniarza? Znając Plisetskye'go to było całkiem prawdopodobne.
Skierowała się za melodią, która już grała z głośników mijając korytarze i zbliżając się już do głównej hali wchodząc do środka. Na początku uderzyło w nią rażące światło towarzyszące zawsze wejściu na lodowisko by zaraz w jej uszy zawył mocniejszy pisk muzyki, bo stanęła prosto przy głośniku. Cofnęła się szybko kawałek by nie stracić i tego ważnego dla niej organu patrząc już po dole. Na początek uchwyciła siedzącego czarnowłosego, który chyba pocierał nogę — łyżwiarze figurowi mają ciężki żywot, jeśli o to chodzi. Zaraz potem uchwyciła Victora podchodzącego do swojego ucznia siadając przy nim na ławce coś do niego mówiąc, ale gdzie ten pierdolony Plisetsky? Uniosła głowę na lodowisko i przełknęła nerwowo ślinę widząc jak chłopak wręcz tańczy na lodzie do muzyki.
Nieświadomie oparła dłonie o przednie siedzenia nie spuszczając wzroku z nastolatka, który ubrany w święcący strój drobinkami ruszał się niczym balerina na scenie. Właściwie to lód jest jego sceną, prawda? Nigdy nie była na jego żadnym przedstawieniu na żywo mimo, że wiele razy próbowała zwłaszcza iż cała Rosja za nim szalała zupełnie jak za Nikiforovem. Teraz mogła zrozumieć dlaczego ten blondyn mógł oczarować ludzi na całym świecie. Zaczynając od jego cudownie zgranych łyżew po ruchy dłoniami i idealnie wymierzone skoki. Okna zaczęły powoli przepuszczać światło wschodzącego słońca przez co jego strój także mienił się jeszcze mocniej i skupiła się tym razem na jego twarzy, która powoli zaczynały zdobić kropelki potu. Nawet z takiej odległości mogła spokojnie policzyć zupełnie jakby stała obok niego. Zacisnęła nerwowo zęby na dolnej wardze wychylając się jeszcze bardziej by nie przeoczyć żadnego szczegółu tego pięknego tańca, który ją tak zauroczył.
Nie zdawała sobie sprawy, że od dłuższego czasu była obserwowana przez Victora z dolnej kondygnacji, który w pewnej chwili szturchnął lekko swojego towarzysza przez co Katsuki podniósł głowę patrząc jak on w stronę kobiety. Roxanna zarumieniona patrzyła na taniec Yurio z szeroko otwartymi błyszczącymi wręcz oczami. Jej klatka piersiowa poruszała się nieregularnie jakby tak jak on sunęła po tym ludzie wczuwając się w muzykę nie spuszczając nawet na chwilę wzroku z tańczącego chłopaka. Yuri mógłby porównać to spojrzenie do wszystkich ludzi oglądających ich występy, ale to spojrzenie było inne — tym samym spojrzeniem był raczony przez Nikiforova za każdym razem, kiedy wchodził na lód.
Czy to naprawdę ten sam chłopak, który pokazał jej klasę wczoraj i dzisiaj rano? To jakby walczyły ze sobą dwie osobowości o dominację i żadna z nich nie mogła do końca wygrać pozwalając drugiej na hasanie na lewo i prawo. Myślała o nim jako zadufanym w sobie dupku, który tylko wydziera gębę i dogryza ludziom przy każdej nadającej się okazji. Wyciągnęła dłoń niepewnie dotykając swojego policzka i zdała sobie sprawę, że on zaczął ją po prostu parzyć. Czy to wina tego, że trzymała tak mocno zimnych barierek przy krzesłach? Mogłaby to sprawdzić, ale nie umiała oderwać wzroku od łyżwiarza, który chyba właśnie wykonywał ostatnie ze swoich planowanych ruchów i mogła przekonać się na własne oczy jak skacze jakby miał skrzydła. Może to jest prawdziwa twarz Yuri'ego Plisetsky'ego?
— Witaj Roxannie! — Nie zauważyła, kiedy muzyka się skończyła zapatrzona w blondyna i zarazem zamyślona nad sobą samą. Zamarła widząc wpatrzone w nią zmęczone spojrzenie Yurio, który chyba też dopiero ją zobaczył w momencie, gdy zawołał do niej platynowowłosy. Szybko spojrzała na stojącego na dole łyżwiarza machającego do niej zadowolony dłonią. Nigdy nie czuła się tak zakłopotana jak teraz, więc szybko zbiegła po schodach by stanąć przed dwójką łyżwiarzy — dobrze, że się znalazłaś. Mieliśmy cię już po treningu poszukać.
Do tego czasu to ja bym chyba zamarzła..
— Spotkałam miłego pana na ulicy, który wskazał mi drogę — Uśmiechnęła się niepewnie czując dalej na sobie wzrok wściekłego Plisetsky'ego jadącego już do nich ze środka lodowiska — tak właściwie to się nawet z wami nie przywitałam. Dzień dobry Victorze, Witaj Yuri.
Czarnowłosy uśmiechnął się w jej stronę także się witając naciągając już na stopę ponownie łyżwę. Minął przy wejściu blondyna wjeżdżając już na lód, kiedy Nikiforov podszedł do radia wyciągając starą płytę by włożyć nową zaś Yurio usiadł na ławce ściągając już jedną z łyżew.
— To było coś.
— Nie potrzebuje twojego zachwytu babsztylu. Sam wiem jaki ze mnie geniusz — Słysząc głos Plisetsky'ego zacisnęła nerwowo wargi walcząc ze sobą by mu się nie odszczeknąć. Bez słowa odwróciła się od niego odchodząc kawałek by oprzeć się o barierki i oglądać tym razem taniec Yuri'ego. Najniższy z łyżwiarzy obserwował odsuwającą się dziewczynę mocniej szarpiąc za łyżwę by ją ściągnąć. Co za irytujące babsko. Przez jej patrzenie na jego występ nie potrafił się do końca skupić. W dupie miał, że ujrzał ją dopiero jak skończył jeździć. Pieprzył to widząc ten zachwyt w jej oczach, który miło chełpił jego ego. Pieprzył to jak bardzo miała zarumienione policzki, które miął ochotę w tamtej chwili dotknąć. To był stary babsztyl, którego interesowało tylko napisane jego biografii by się na nim wybić. Nie musi udawać, że zachwyca się jego jazdą. On ma być świetny, bo to jego styl życia.
Poczuł jak ktoś go stuknął w ramię i popatrzył w górę widząc Victora z niezbyt zadowoloną miną. A ten czego tutaj chce?
— Czego chcesz idioto?
— Nie uważasz, że zbyt szorstko traktujesz Roxanne? — Pokazał dłonią na dziewczynę, która właśnie patrzyła na występ Katsukiego z mniejszą ekscytacją nią na jego przez co bestia w jego ciele zamruczała chełpiąc się tym cichym zwycięstwem nad czarnowłosym wieprzem.
— To chyba moja sprawa, co niej sądzę — Oczy Victora otworzyły się szerzej, kiedy zobaczył jak zirytowany nastolatek obserwując zamiast swojego rywala patrzył na stojącą brunetkę. Zaraz po tym uśmiechnął się delikatnej czując, co się kroi kręcąc głową by podejść do kobiety, która tonęła już chyba w swoich myślach.
— Yuri podjedz tutaj na momencik! — Jak tylko występ czarnowłosego się zakończył zdziwiony odwrócił głowę tak samo jak Lavrova patrząc na zbliżającego się do niej Nikiforova. Jak tylko chłopak dojechał do bandy został złapany jednym ramieniem za szyje, a drugim przyciągnięta została zdziwiona Roxanne dopiero teraz zauważając w wyciągniętej dłoni mężczyzny telefon — właśnie leci fotka na Instagram! Szerokie uśmiechy proszę!
Chwile później każdy mógł podziwiać zdjęcie na stronie internetowej, gdzie czerwona kobieta próbowała się wyrwać z uścisku łyżwiarza włącznie ze spoconym Yuri'm, a za to na końcu zdjęcia na ławkach był pokazany wkurwiony prawie do granic możliwości Yurio — czy to zdjęcie może być tym, które wszystko zaczęło?
~~*~~
25 listopada 2XXX
„Ten dzieciak jest nienormalny. Wparował mi do pokoju o 6 rano, każąc się zbierać na trening to jeszcze zabrał mi rower, zmuszając mnie do zrobienia z siebie pośmiewiska. Nigdy tak bardzo nie chciałam zabić dziecka. Gdyby nie ta rozmowa z rybakiem, machnęłabym ręką i wracała do zajazdu. Swoją drogą to miał rację. Jeśli się czegoś bardzo chce, to to się osiągnie. Potwierdził to nawet wyłowieniem tej wielkiej ryby dla Pierożka. Dzięki staruszku, tą biografię zadedykuje właśnie tobie. Widok blondyna na lodzie, sprawił że nie widziałam dosłownie nic poza nim. Nie spodziewałam się, że będę mogła patrzeć na niego z takim zachwytem i emocjami, bez żadnych morderczych zamiarów, ale po występie, jednak żałowałam, że nie zahaczył o nic łyżwą. Jak można godzić w sobie tak dwie odmienne osobowości? Mam miesiąc na to, żeby się przekonać..."
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro