Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4 Czyja dziennikarka?


27 listopada 2XXX

Lavrova weszła na lód powoli sunąc sobie łyżwami po zamrożonej wodzie wsłuchując się w muzykę lecącą z radia. Dawno nie jeździła na łyżwach, bo przy chłopcach się wstydziła. W porównaniu do nich to cud iż ona w ogóle wchodzi na lód. Nie, że nie umie jeździć, bo to w Rosji by było tak samo dziwne jak trzymanie w samochodzie niedźwiedzi. Nie żeby się takie przypadki nie zdarzały, ale dalej były tak samo rzadkie jak promocje w tamtejszych marketach. Okręciła się na lodzie chcąc odrobinę przyśpieszyć by wreszcie na końcu się nie wyrobić i uderzyć z impetem o przednią barierkę. Wszystko pięknie, ale jej nigdy się nie udaje zatrzymać na tych pierdolonych łyżwach. GDZIE SĄ W TYM GÓWNIE PRAWDZIWE HAMULCE?!

— Niesamowite wyczucie łyżew babsztylu. Godne pożałowania — Słysząc za sobą głos zamarła trzymając rękę przy twarzy, bo z nosa dalej buchała jej fontanna krwi nie wspominając już nawet o bólu. Prawie, że ze łzami w oczach odwróciła głowę do tyłu widząc jak blondyn śmiało wchodzi na lód jakby to było tak normalne jak wejście na chodnik i zaczął do niej podjeżdżać.

— Spadaj... — Cofnęła się na tyłku sunąc po lodowatym lodzie nie mogąc się podnieść i jak wreszcie odsunęła rękę by się drugą podeprzeć kropelki krwi spadały na taflę, która z białej zaczęła przybierać w pewnym miejscu odcień lodów truskawkowych.

— Daj spokój krwawisz gorzej niż zarzynana świnia — Wyciągnął w jej stronę rękę chcąc pomóc za to ona ją odepchnęła podnosząc się sama i otrzepując z okruszków przymrożonej wody. — jak kurwa sobie chcesz. Radź se sama, ale z łaski swojej zejdź z lodowiska, bo on nie wytrzyma natłoku takiego beznadziejstwa i pęknie z rozpaczy.

Zawrócił na lodowisku by z rozpędu parę zrobić skoków i pokazać jej pięknie środkowy palec, którego ona nie omieszkała nie odwzajemnić. Mogą pisać pierdoloną biografię, ale ona wcale nie ma zamiaru pozwalać mu na robienie z siebie ofiary. Nagle walnęły drzwi na górze przez które przeszedł Katsuki w towarzystwie Nikiforova i ich spojrzenia od razu zatrzymały się na Roxanne oraz jej pięknie krwawiącym nosie. Wściekła brunetka podjechała do zejścia z lodowiska i ściągając łyżwy cisnęła nimi w jakąkolwiek stronę grzebiąc w kieszeniach by znaleźć chusteczkę.

— Roxanncio, co z twoją piękną twarzą? — Nawet nie zdała sobie sprawy jak Victor pojawił się na dole łapiąc ją za buzię unosząc do góry i patrząc z każdej strony na obicia. Poczuła jak się rumieni, gdy twarz łyżwiarza była tak blisko przez co z jej nosa buchnęła jeszcze większa ilość krwi i odskoczyła od niego jak przerażone kocie.

— Przepraszam Vitya! Chyba zaplamiłam ci ubranie! — Mężczyzna zacmokał ubawiony patrząc na plamę, która wcale nie była taka duża i nie do końca rozumiał o co ta panika. Podczas wieczornej rozmowy przy stole Lavrova dowiedziała się o tym jak czasami wołają na Nikiforova i postanowiła tak do niego mówić. Zawsze jak mówiła jego pełne imię czuła się dziwnie skrępowana, więc wołanie go tym zdrobnieniem pomagało jej odrobinę przyzwyczaić się do tego towarzystwa.

— Ofiara! — Podskoczyła słysząc złośliwie wołanie z lodowiska i nie zastanawiając się złapała pobliską butelkę z wodą ciskając nią prosto w blondyna, którego ocaliło tylko to iż dużo jeździ. Inaczej jego twarz miałaby bliskie spotkanie z wodą mineralną, która na pewno jak on nie cieszyłaby się z tego bliskiego spotkania.

— PIERDOL SIĘ RUSKA WRÓŻKO! — Że jak!?

— JAK MNIE NAZWAŁAŚ TY ZAKICHANY FARBOWANY BABSZTYLU!?

Yuri zszedł już na dół patrząc na jadącego w ich stronę wściekłego Plisetsky'ego i odruchowo znając wybuchową naturę nastolatka złapał dziewczynę za dłoń przyciągając by ukryć za swoim plecami.

— Uspokój się Yurachka.. Nie powinieneś być tak nie miły dla Roxan.. — Japończyk nie dał rady dokończyć, bo wystarczyło jedno nienawistne spojrzenie Yurio by poczuł jak jego kolana robią się jak z waty. Ten dzieciak jest przerażający w każdym tego słowa znaczeniu i rozumiał, że nie bez powodu nazywają go Rosyjskim Punk'iem.

— CHUJ CI DO TEGO WIEPRZU JAKI DLA NIEJ JESTEM! — Victor obserwował jak obaj jego uczniowie zaczynają się kłócić. Znaczy jak blondyn odkrywa przed nimi swoją dziką naturę, a Katsuki mimo tego, że zaraz się posra dzielnie trzyma za sobą Rosjankę. — I PUŚĆ JĄ ZŁODZIEJU PIERDOLONY!

— Język Yurio...

— TY TAKŻE SIĘ KURWA PRZYMKNIJ VICTOR! TEN BABSZTYL POWIENIEN ZNAĆ SWOJE MIEJSCE W TEJ PIERDOLONEJ HIERACHI! — Lavrova zacisnęła zirytowana zęby wyrywając nagle dłoń z uścisku zdziwionego czarnowłosego wychodząc zza niego i sprzedając siarczysty policzek nastolatkowi.

— Ty... niewarty rosyjskiego rubla pierdolony z niewyparzonym ryjem seksisto.. — Chyba zbyt dużo siły włożyła w uderzenie, bo jak twarz Plisetsky'ego była czerwona jak jej dłoń to ją przechodziły jeszcze dreszcze, że powinna iść ją szybko rozmasować. Nie dość, że ma to niewyparzony jęzor to jeszcze twardą gębę. Świetnie! Popatrzyła wściekle także po dwójce mężczyzn przy czym Nikiforov stał z szeroko otwartymi oczami, chyba nie spodziewając się takiego obrotu sytuacji. Był przyzwyczajony do kłótni blondyna i wyżywaniu się jego na Japończyku, ale jeszcze nikt nie trzasnął tak chłopaka — wracam do łaźni! WOLĘ TOWARZYSTWO PIEROŻKA NIŻ TAKIEGO ZERA!

Zawróciła się uderzając jeszcze włosami zszokowanego Yurio dopiero teraz przyłożył dłoń do obolałego policzka chyba nie dowierzając w to co właśnie się stało patrząc jak wściekła kobieta wchodzi po schodach na górę by za chwilę zniknąć za drzwiami. Zawsze to on się nad wszystkimi znęcał, a teraz to jemu dostało się po gębie i to z prawdziwym impetem.

— Oby jej przeszło do dzisiejszego przylotu Chrisa.. — Najstarszy z łyżwiarzy uśmiechnął się uroczo jakby ta sytuacja z przed paru chwil nie miała miejsca i popatrzył na swoich uczniów — no chłopcy ruszać się na lodowisko. I nie trzymaj tak ręki przy twarzy Yurio. Nie odpadnie ci ona jak raz na jakiś czas w nią dostaniesz i tym razem naprawdę ci się należało.

— Chrzań się staruchu! — Obrażony odwrócił się na łyżwach by wrócić na lodowisku i Yuri uśmiechnął się niepewnie w stronę platynowowłosego. Przeprosi ją. Było to widać w jego oczach.

***

Brunetka leżała na łóżku warcząc sama na siebie za zbytnie poniesienie się emocjom. Owszem chłopak był nie do zniesienia i zachowywał się jak tykająca bomba bez jakichkolwiek znajomości obycia z innymi ludźmi. Ale na litość Boską! Ona nie przyjechała tutaj go wychowywać, a napisać jego biografię — idącą jej zresztą też jak krew z nosa. Dzięki Bogu to tylko notatki i w domu będzie układała to w całość. Oczywiście o ile dożyje dnia wyjazdu jak ten dzieciak nie zrobi się bardziej nachalny.

— Roxanncia mamy gościa! — Drzwi otworzyły się z hukiem przez które wpadł rozentuzjowany Victor i brew kobiety uniosła się do góry za to Pierożek prychając zeskoczył z łóżka chowając się w najciemniejszy kąt w pokoju. Kocur nigdy nie lubił gości i aż dziw brał, że tak szybko zaakceptował trójkę łyżwiarzy, ale widząc jego zachowanie chyba więcej ich nie zniesie.

— Jakiego gościa? — Nie zdążyła do końca dobrze się podnieść jak Nikiforov złapał ją za ramię ciągnąc do wyjścia z pokoju i wyprowadzenia na korytarz, gdzie dalej uśmiechał się niczym psychopata planujący zakopać czyjeś zwłoki. Zająknęła się chwilę chcąc znaleźć odpowiednie słowa, jednak nic nie przychodziło jej do głowy i po prostu czekała jak ta idiotka, aż mężczyzna jej odpowie na pytanie.

— Wiem, że masz napisać biografię Yurio, ale... poznasz także innych łyżwiarzy i może trochę ci pomogą poznać go z innej strony — Z innej strony masz na myśli, że nie takiego Yurio, który zabija i zjada ciała wrogów by serce wrzucić do formaliny? Zaraz...

— Jakich innych łyżwiarzy..? — Chciała się cofnąć, jednak Victor skutecznie przyciągnął ją do siebie mocniej i pewnie brakuje tylko paru innych ruchów by wylądowała na jego plecach niczym worek ziemniaków oraz siłą wciągnięta do salonu.

Skoro ich trójka wystarcza by dostać załamania nerwowego to cholera jasna, co jeszcze? Nie dane jej było więcej myśleć, bo została teatralnie wepchnięta do salonu w którym stał już kolejny blondyn wyższy o co najmniej piętnaście centymetrów o tej pierdolonej wróżki. Jak się lepiej przyjrzała to o zgrozo... JEGO TWARZ NIE PASOWAŁA CAŁKOWICIE DO TEGO CIAŁA! To jakbyś twarz dziecko wepchnął w ciało dorosłego mężczyzny. W sumie... jeśli mówimy o dzieciach wepchniętych w dorosłe ciała to platynowowłosy jest tego idealnym przykładem.

— Christopherze poznajcie się z Roxanncią! — Dłoń kobiety machinalnie została wyciągnięta w stronę mężczyzny i była niemal pewna, że aż stąd widać zabójczy błysk oczu Plisetsky'ego. Pewnie jakby miał się odrodzić jako jakieś mityczne stworzenie skończyłby jako bazyliszek i raczej nie mógł by mieć do nikogo jakichkolwiek pretensji.

— Nie musimy tak oficjalnie Vitya ja go znam — Kto by nie znał szwajcarskiego łyżwiarza Chrisopher'a Giacometti'ego? Jakby go nie znała to co by była z niej za dziennikarka? Przyjeżdżając tutaj musiała zapoznać się z cała finałową szóstką, bo na pewno będzie musiała tego użyć przy biografii.

— Roxanna Lavrova przyleciała tutaj wprost z Moskwy — Uśmiech nie schodził z ust Nikiforova zupełnie jakby był naklejony jakiś klejem permanentnym, jeśli można podejrzewać u niego jakieś psychopatyczne popędy to jak nic kroi swoje ofiary z tak samo łagodnym uśmiechem. Kiedyś widziała taką mangę i nie chciałaby się przekonać o tym na własnej skórze — by napisać biografie Yurio.

— Naprawdę? — Chris pomrugał parę razy obserwując dziwnym jak dla brunetki wzrokiem ją od góry do dołu. Często oglądała przez Internet powtórki z eliminacji oraz Grand Prix i mogła śmiało stwierdzić, że tym spojrzeniem raczy lód na którym jeździ. S-t-r-a-s-z-n-e! Złapał Lavrovę za dwie dłonie przykładając je sobie do ust. Nawet jakby chciała nie udałoby się jej uciec przed tymi strasznymi piwnymi oczami tak podobnymi do niej. — może chciałabyś także napisać moją biografię?

Twarz Roxanny zrobiła się czerwona przez zbyt śmiałe posunięcie Giacometti'ego, ale zaraz jej to minęło by zacząć się zastanawiać nad tą propozycją. Mężczyzna wyglądał na łatwiejszego w kontakcie niż młodziutki łyżwiarz i na pewno nie musiałaby się obawiać o swoje życie — oczywiście nie mówimy tutaj o zagrożeniu molestowaniem seksualnym, bo nim się spostrzegła jego jedna z rąk wylądowała na jej tyłku. Co jest kurwa?

— To jest MOJA dziennikarka i piszę MOJĄ biografię! — Nie zdążyła odpowiedzieć na pytanie wysokiego blondyna przy okazji chcąc powiedzieć by nie kładł jej ręki na tyłku, bo mu ją upierdoli wraz z ramieniem jak przed nią niczym ściana z roślin wyrosły plecy Yurio, który wyglądał jakby zaraz miał strzelić wyższego od siebie mężczyznę w twarz pięścią — ZNAJDZ SOBIE ZBOCZONY STARUCHU KURWA INNĄ!

— W porównaniu do ciebie Yurio to o mnie jest co pisać — Blondyn słysząc spokojny głos Chris'a był pewny, że zaraz wyjdzie z siebie i stanie obok. Albo go zabije. Jedno z dwóch — co ona ma o tobie napisać? Historię z piaskownicy?

— Hej... hej spokojnie — Nikiforov widząc skrzywioną twarz czerwonego nastolatka starał się już załagodzić sytuację i błagając przy okazji dłońmi by Yuri wstał od stołu pomóc. Czarnowłosy westchnął czując, że zaraz zapłaci znów oberwaniem w twarz łyżwą, bo na treningu Plisetsky na pewno nie zrobił tego przypadkiem podnosząc się z ziemi i ruszając z odsieczą w stronę stojącej czwórki. — nie przyszliśmy się tutaj bić, a miło spędzić wieczór.

— Ja tu jestem jeszcze potrzebna? — Aktualnym marzeniem brunetki było zabrać swoje kredki i wyjść stąd zanim dojdzie do rękoczynów, a i na pewno nie ze strony Giacometti'ego. Im bardziej poznawała tego narwanego nastolatka to jeszcze pewniej utwierdzała się w przekonaniu iż czasami brakuje mu tej jednej klepki, która trzymała by go w ryzach.

— No chyba nie zostawisz nas z nimi? — Katsuki pokazał palcem na dwójkę łyżwiarzy przy których dalej stał Victor próbując uspokoić blondyna, który chyba zaraz zacznie ziać ogniem na wyższego i będą musieli dzwonić po straż pożarną. O ile nie po karetkę, bo znając jego zapędy bicia ludzi łyżwa teatralnie wyląduje na twarzy Szwajcarskiego łyżwiarza.

— Miłej zabawy chłopcy.. nie pozabijajcie się — Yuri otworzył szeroko oczy nie dowierzając jak kobieta się szybko ubrała właściwie znikając już w drzwiach wejściowych. ONA NAPRAWDĘ CHCE ICH ZOSTAWIĆ ZE WŚCIEKŁYM YURIO!

***

Roxanne wcisnęła mocniej dłonie w płaszcz i ukryła twarz w szaliku, bo listopad wieczorami przynajmniej tutaj już szczypał po twarzy. Co jej odbiło wychodzić ze źródeł? Mogła po prostu wrócić do pokoju i zablokować go szafą. O ile udałoby się jej znaleźć tam jakąś szafę do cholery, bo walizka oraz Pierożek raczej by ich nie zatrzymał. O tej porze nie było właściwie ludzi na ulicy, więc w spokoju bez przeciskania się na drodze mogła iść przed siebie. Raczej ciężko się tutaj zgubić. Adres pamięta najwyżej wróci taksówką.

Pałętała się dobre parę godzin czując jak powoli odmarzają jej nogi, bo nie założyła swoich zimowych butów, a wyszła w zwykłych szpilkach. Niestety nie miała zbyt wiele czasu by szukać innych butów, kiedy w budynku było niczym na początku MMA. Zatrzymała się przy Świątyni Hasetsu patrząc w górę próbując ujrzeć go w całej okazałości. I niby tutaj mieszkają te całe Ninja? Wyciągnęła swój telefon ustawiając się by zrobić sobie selfie i co najważniejsze — pierwsze własne selfie bez żadnego gęby Nikioforova, która czaiła się w każdym ciemnym rogu.

— Szkoda, że nie wzięłam ze sobą Pierożka — Kot na pewno by był zachwycony tymi mieniącymi się światłami na budynku i z nikłym uśmiechem ustawiła się do zdjęcia poprawiając włosy. No nic. Zwierzę będzie musiało się zadowolić samym zdjęciem. Chociaż pewnie i to będzie miał w dupie w końcu to kot.

Jak tylko obejrzała swoje dzieło poprawiając odrobinę i dodając sobie przez program kocie uszy uśmiechnęła się szeroko wrzucając na stronę. Dawno na jej profilu nie pojawiło się nic innego poza zdjęciem z urodzin kocura. Z ciekawości najechała na niego z uśmiechem przypominając sobie piąte urodziny olbrzymiego kota. Rósł jak na drożdżach i nawet teraz, kiedy powinien się zatrzymać dalej wydaje jej się iż Maine Coon robi się większy. Może to wina jego przysmaków? Kto wie. Uśmiechnęła się lekko widząc ostatni lajk jaki został przy zdjęciu dany przez Yurio. Właściwie odkąd chłopak zaczął ją obserwować jak i dwójka innych łyżwiarzy odnosiła wrażenie, że jej profil odwiedza coraz więcej ludzi — jako dziennikarka powinna się cieszyć, ale jako człowiek zaczynało ją to przerażać. Zwłaszcza jak większa część wiadomości prywatnych z całego świata brzmi „Giń i przepadnij". Czy ona im coś zrobiła?

Usiadła na ławce obok wypuszczając zrezygnowana powietrze po czyszczeniu skrzynki z kolejnych nieprzyjemnych dla niej wiadomości. Nie żeby wszystkie takie były, ale większa część niestety tak. Jeszcze jak grożą jej to nie powinna się tak przejmować — jedna z fanek Plisetsky'ego potrafiła jej napisać, że wypatroszy Pierożka i powiesi sobie jego truchło na ścianie jak nie zostawi Yurio w spokoju, bo widzi na zdjęciach jak on ją nienawidzi. Z ciekawości przejrzała jej profil i skrzywiła się lekko widząc wiek tegoż oto dziewczęcia. Drodzy rodzice sprawdzajcie czasami, co wasze latorośla wypisują na Internecie, bo niekiedy można odnieść wrażenie iż rośnie nam nowe pokolenie psychopatów. Teraz właściwie siedzi sama, więc mogłaby popatrzeć jak przeszło jej te parę dni.

Pogrzebała w torbie wyciągając notes w którym wypisywała przemyślenia z których później miała powstać biografia chłopaka. Przejechała palcem po zeszycie by wreszcie go otworzyć odpinając przy okazji od niego długopis. W ciszy przeglądała każdą zapisaną stronę widząc, co jakiś czas dziwne rysunki jakimi raczyła sobie strony albo łapki Pierożka. Czasami o zgrozo było widać nawet i łapska Makkachina, które w porównaniu do kocura, który i tak wygląda niczym młode szczenię wilka były niesamowicie wielkie. Zatrzymała się na chwilę przy uwadze na temat jazdy chłopaka na łyżwach i zarumieniła się przypominając sobie z jakim zapałem obserwowała jego taniec. Pokręciła szybko głową przerzucając kolejną z kartek stając przy opisie jak przyniosła mu jedzenie. Wyglądał, wtedy na tak podekscytowanego jak dziecko — w sumie jego zachowanie jest jak małego dziecka.

— Tutaj jesteś — Podniosła szybko głowę z nad notatnika parę razy mrugając widząc zmachanego Plisetsky'ego, który wyglądał jakby przebiegł maraton. Kaptur, który wcześniej był na jego głowie opadł przez co jego spocone włosy zaczęły być rozwiewane przez chłodny wiatr.

— Jak mnie znalazłeś?

— Wrzuciłaś swoje selfie na stronę idiotko... — Jak można zadawać mu tak głupie pytanie? Jest bardziej tępa niż Victor. Wróć od niego nikt nie może być głupszy. Chyba, że wieprz, który teraz na twarz ma porządną śliwę pod okiem. Trzeba mu się było nie wpieprzać pomiędzy niego, a Chrisa.

— Przeglądałeś mój profil? — Twarz nastolatka zarumieniła się i zacisnął nerwowo wargi w wąską linijkę szukając najbardziej racjonalnego wytłumaczenia. Jeśli się przyzna wyjdzie, że jest pizdą, którą nie jest. Jak się nie przyzna to i tak wyjdzie, że widział skoro wiedział, co jest na profilu.

— VICTOR MI KURWA POWIEDZIAŁ! — Jasne, a jej pociąg parowy jedzie pod okiem. Powinna się zacząć zastanawiać czy dodanie go do siebie nie było czasem czymś zwanym kontrolą rodzicielską. Chyba już rozumie czemu wstawiała zdjęcia tylko swojego kota.

— A teraz na poważnie Yurachka co tutaj robisz?

— JESZCZE SIĘ KURWA GŁUPIO PYTASZ BABSZTYLU?! JEST NA MINUSIE, A TY SIEDZISZ W SZPILKACH! — Uroczo okazuje swoje przejęcie jej ubraniem. Naprawdę. Oparła policzek o dłoń patrząc na zirytowanego Yurio przewracając oczami słuchając chyba tysiąca bluzgów z których część powinna sobie zapisać, bo nawet nie znała. Swoją drogą zamiast pisać jego biografię powinna raczej napisać słownik zwrotów Plisetsky'ego. Jak nic miałoby to większe branie niż ta historia. Do tego ludzie nauczyli by się wysławiać rodem z rynsztoku. — i... przyszedłem przeprosić.

Ta... przero... Zaraz, co?!

— Co..?

— Nie każ mi się kurwa powtarzać — Czyli jednak jej się nie przesłyszało zważywszy na jeszcze urocze kolorki na jego twarzy. Uśmiechnęła się do siebie pod nosem chowając zeszyt do torby nie chcąc patrzeć na chłopaka, który chyba swoje zakłopotanie chowa za chamskimi odzywkami. — i wstawaj idziemy.

— Niby, gdzie?

— Coś zjeść, bo głodny jestem — Odwrócił się już do niej plecami szukając wzrokiem jakiejś knajpki, która nie będzie o tej porze zamknięta. Nie miał ochoty jeść w towarzystwie tamtej zjebanej trójki. Zwłaszcza jak pałęta się tam ten zrypany blondas.

Mogłaby się z nim kłócić, a i tak nic by to nie dało. Powoli się nie powinna dziwić czemu nikt u niej w pracy nie chciał się podjąć pracy przy nim. Musieli go widzieć nie raz w akcji. Tak to jest pewne. Podniosła się z ławki dochodząc do niego czując jak nogi ma już chyba niczym dwie zamrożone kostki i ruszyła w jego stronę modląc się by nie odmówiły jej posłuszeństwa. Jak tylko doczłapała się do stojącego Rosjanina została złapana za ramię i przyciągnięta do niego, że prawie poleciała do tyłu na zmrożonych stopach.

— Co ty odwalasz?!

— Lepiej się kurwa ładnie uśmiechnij, bo cię jebne — Dopiero teraz zauważyła zdziwiona telefon chłopaka, który strzelił im selfie tak jak ona sobie sama przy świątyni. Zaraz po tym powrzucał podpisy pod zdjęciem w stylu „#japan #selfie #nofilters #pierdol #się #blondwłosy #złamany #chuju " Podejrzewała do kogo są one kierowane lub była raczej tego pewna by po zaraz po wstawieniu tego na stronę zostać ciągnięta w stronę centrum. — piszesz moją biografię nie tego pieprzonego zboka, więc niech się wypcha i poszuka swojej.

— Ale...

— Jesteś moją farbowaną, ofiarowatą, wkurwiającą dziennikarką CZAISZ KURWA!? — Podskoczyła przy jego podniesionym głosie i pokiwała szybko głową jakby była pieskiem, które często kiwają się w samochodach. Zirytowany Plisetsky wypuścił powietrze gadając do siebie pod nosem coś po rosyjsku i dziewczynie ciężko to było zrozumieć. Nie żeby nie rozumiała ojczystego języka, ale on mówił to w takim tempie, że nawet jego rodzona matka by nie zrozumiała. Zarumieniła się na przypomnienie sobie słowa „moja" by zaraz chłopak kolejny raz na nią spojrzał — a spróbuj go mieć w znajomych. Zatłukę oboje.

Zdecydowanie Yurio nie zdaje sobie, chyba sprawy pomiędzy relacją jaka powinna ich łączyć. Ale widząc jego zawziętą minę i widząc jak czasami potrafił przywalić Japończykowi nie zostało jej nic innego jak kolejny raz pokiwać głową. Bycie terroryzowanym przez kogoś takiego — jeszcze trochę, a pomyśli iż blondyn mógł spokojnie dołączyć do obsady w „Pięćdziesięciu twarzach Greya".


27 listopada 2XXX

„Im więcej czasu spędzam z Yurio, tym większą zagadką mi się wydaje. Z jednej strony miły, pomocny, troszczy się o swoich bliskich, a za chwilę cyniczny, nieprzyjemny i wulgarny dzieciak. Nie żałuję, że zebrał po pysku. Zrobiłabym to z czystą satysfakcją drugi raz. Nie mam na niego sposobu, a muszę....a raczej chcę go poznać od podszewki. Wizyta Chrisopher'a Giacometti'ego mnie mile zaskoczyła, do momentu, gdy nie zaczął się do mnie...przymilać, co blondyna doprowadziło do szewskiej pasji, nazywał mnie JEGO dziennikarką, co było naprawdę miłe z jednej strony...a z drugiej.... No właśnie. Ta dwubiegunowość jego uczuć zaczyna mnie niepokojąco irytować. Zwłaszcza po tym jak wyszłam przy kłótni obu blondynów i Yurio za mną pobiegł bo chciał mnie przeprosić za wcześniejsze zachowanie... A to podobno kobiety nie wiedzą czego chcą..."

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro