Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

Richard

Niespodzianka w postaci przyszłego ojcostwa mojego przyjaciela była nieoczekiwana, ale każdemu sprawiła radość. Do domu wracaliśmy w niesamowitym humorze zapominając o tym, że wcześniej ze sobą nie rozmawialiśmy.

- Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek doczekam tego dnia. – pokręciłem głową na myśl jak długo znaliśmy się wszyscy razem.

- Pracujecie ze sobą od lat – stwierdziła Samantha odwracając się w moją stronę. – Jak to się stało, że się zaprzyjaźniliście? Zajmujecie stanowiska w różnych działach i pewnie rzadko się spotykaliście.

- Z Tobiasem znam się jeszcze ze studiów. Mieszkaliśmy przez rok ze sobą w akademiku, ale potem jakoś nasze drogi się rozeszły. Po latach jak zacząłem pracować w firmie twojego taty znowu się spotkaliśmy.

Pamiętam jakby to było wczoraj. Niby tylko rok trwała nasza przyjaźń, ale byliśmy nierozłączni. Chodziliśmy na te same zajęcia, te same imprezy i lubiliśmy te same dziewczyny, ale to nie znaczy, że się przez to kłóciliśmy. Było zdecydowanie na odwrót. Jakby to wszystko co nas łączy jeszcze bardziej sprawiało, że czuliśmy się jak bracia. Kiedy jego rodzice zabrali go ze szkoły nie potrafiłem tego zrozumieć a nasz kontakt całkowicie się urwał.

- A Anthony?

- Anthony to zupełnie inna historia. – zaśmiałem się. – Kiedyś spotykał się z kobietą, która nie chciała mu dać spokoju i nachodziła go w pracy. Całkowicie nie wiedział, jak jej wytłumaczyć, że nic do niej nie czuje więc stwierdziłem, że go poratuje. – teraz nie mogłem pohamować wybuchu śmiechu.

- No mów. – wbiła mi palec w żebra.

- Udawałem, że jestem jego chłopakiem.

- Żartujesz? – patrzyła na mnie zszokowana. Jej usta otworzyły się ze zdziwienia a ciało zastygło w miejscu.

Wyglądała niesamowicie uroczo, kiedy już się na mnie nie gniewała a jej postawa sugerowała, że nie czuje do mnie pogardy. Takich chwil pragnąłem jak najwięcej, bo wtedy była sobą i niczego nie udawała.

- Chciałbym, ale to był numer stulecia.

- Czyli jednak potrafisz się bawić – wymruczała nie na tyle cicho, aby nie usłyszał.

- I to nie raz maleńka – mrugnąłem do niej.

- Nie jesteś na to za stary? – zapytała.

- Wypraszam sobie. Jestem w kwiecie wieku. Mam tylko trzydzieści trzy lata – oświadczyłem z dumą.

Jeszcze niedawno kobiety do mnie lgnęły a ja korzystałem do woli. Co jak co, ale nigdy żadnej nie odmawiałem do czasu aż pojawiła się ona, ale o tym nie musiała wiedzieć.

Samantha

Przyjrzałam się mu bardzo, ale to bardzo dokładnie. Jego błękitne wielkie oczy otoczone krótkimi rzęsami do tego nos, który był delikatnie przekrzywiony na jedną stronę co było zapewne wynikiem złamania oraz usta za które mogłabym zabić. To wszystko razem wzięte sprawiało, że był niezwykle przystojny.

- Przeszedłem oględziny?

- Ujdzie – wzruszyłam ramionami.

- Serio?

- No dobrze. – spojrzałam mu prosto w oczy. – Jak na swój wiek jesteś niezwykle przystojny, wysportowany i pociągający. Pasuje ci?

- Pociągający dla kobiet czy dla ciebie? – dopytał parkując samochód na pojeździe. Nawet nie zorientowałam się, że dojechaliśmy a wszystko przez naszą ciekawą rozmowę.

- Chcesz wiedzieć? – pochyliłam się w jego stronę.

- Bardzo. – zrobił to samo.

Nasze głowy z każdą sekundą dzieliła coraz to mniejsza przestrzeń a ciała przyciągały się same bezwiednie. Nie można było wykluczyć tego, że on pociągał mnie a ja jego. To czysta fizjologia, ale to i tak było dla mnie za mało.

- Każda kobieta musi mieć swoje tajemnice. – wyszeptałam prosto w jego usta.

- Tak jak każdy mężczyzna. – poczułam jego dłoń na swoim biodrze która zmierzała w kierunku mojego uda. – Jednak może dla mnie zrobisz wyjątek?

Obserwowałam jak jego oczy ciemnieją a na ustach pojawia się ten kpiący uśmieszek. Myślał, że mnie ma, ale nie było mnie tak łatwo przekabacić. Jego dłoń nie ułatwiała sprawy, zwłaszcza kiedy zajechała tuż pod moją sukienkę. Stłumiałam jęk, który tak bardzo chciał wypaść z moich ust, ale to tylko podpowiedziałoby mu, że chcę więcej. Nie to, że nie chciałam, ale nadal mu nie wybaczyłam tego co zrobił.

- Musisz mnie jakoś przekonać. – musnęłam wargami jego w czułej i delikatnej pieszczocie chcąc się przekonać jaki będzie jego kolejny ruch.

- Da się zrobić. – wymruczał wprost w moje usta które po chwili zacięcie całował a wręcz pochłaniał.

Każda komórka mojego ciała wołała o więcej i więcej a on jakby wiedząc odpowiadał na każdy jej sygnał. Muskał palcami moje udo nie zbliżając się ani na milimetr do mojej kobiecości spragnionej jego dotyku.

- Wiem co robisz. - mówiłam pomiędzy pocałunkami. – Ale ci się to nie uda.

Łapiąc ostatnie resztki zdrowego rozsądku odsunęłam go od siebie. Spojrzał na mnie zaskoczony, ale nie dałam mu szansy na jakikolwiek ruch. Odpięłam pas i szamocząc się z nim udało mi się opuścić samochód.

Czułam, jak policzki pieką mnie od pocałunku jaki mi zafundował. Dotknęłam ich drżącymi dłońmi nakazując sobie przywołać zdrowy rozsadek. On ma kochankę – opamiętaj się kretynko.

- Zrobiłem coś nie tak? – zapytał doganiając mnie dopiero w sypialni.

- Nie. – odparłam nawet na niego nie patrząc wiedząc, że gdybym to zrobiła nie oprę się jego czarowi.

Odłożyłam torebkę na komodę i zaczęłam ściągać kolczyki z uszu, byleby tylko się czymś zająć. Po drodze zrzuciłam szpilki na dywan wiedząc, że to go jeszcze bardziej wyprowadzi z równowagi. Nie wiem, dlaczego tak bardzo chciałam zrobić mu na złość, skoro i tak nic by nie zmieniło tego, że ma inną.

- Więc o co chodzi? Jeszcze chwilę temu nie miałaś oporów, żebym cię dotykał czy całował a teraz zachowujesz się jak królowa lodu.

- Słucham! – podniosłam głos odwracając się w jego stronę.

- Słyszałaś. – warknął podnosząc moje buty i ułożył je równo w kącie pomieszczenia. Nie zaskoczył mnie tym, bo już nieraz tak robił. Jeśli chodziło o meble, ozdoby czy nawet nasze ubrania to był bardziej pedantyczny niż ja. Wszystko musiało być tak jak on chce, bo inaczej robił przemeblowanie.

- Przepraszam, że kiedy tylko na ciebie patrzę przypomina mi się tamta kobieta. – wydarłam się. – A może mam udawać, że nic między wami nie ma?

- Bo nie ma. – warknął. – Uroiłaś sobie coś i teraz cały czas szukasz problemu. Wiem co robisz, ale ci się to nie uda.

- Nie wiem o czym mówisz. – wyburczałam odkładając kolczyki do szkatułki. To samo zrobiłam z zegarkiem, bransoletką i łańcuszkiem po czym zamknęłam wszytko i odłożyłam do szuflady.

- Bardzo dobrze wiesz. – zatarasował mi przejście.

- Przepuść mnie.

- Dopiero wtedy jak porozmawiamy. – oznajmił łapiąc mnie za łokieć i sadzając na łóżku. – To moja dawna miłość, ale nic mnie z nią nie łączy. Tylko sentyment.

Naprawdę chciałam mu wierzyć, ale jakbym mogła po tym wszystkim. Wcześniej jakoś specjalnie nie wypierał się uczucia do tej kobiety a teraz mam uwierzyć, że to jego przeszłość?

Przez chwilę nawet poczułam niewielką nadzieję, że to prawda. No może była, bo w swoim uporze nie potrafiłam dostrzec tego co najważniejsze, ale taki miałam charakter i na to nic nie mogłam poradzić. Nie bądź tak naiwna i nie rób sobie nadziei. – upomniałam samą siebie.

- Mów dalej. – założyłam ręce na piersi nie ruszając się ani na milimetr.

- Z Rosalind poznaliśmy się wiele lat temu. – usiadł obok mnie. – Zakochaliśmy się w sobie, ale jej rodzice nie pozwolili nam być razem. Twierdzili, że nie jestem dla niej odpowiedni, bo nie miałam pieniędzy ani pozycji takiej jak oni.

- Mogliście uciec.

- Ona nie chciała. – pokręcił głową. - Z biegiem lat zrozumiałem, że lubiła swoje życie na poziomie, ale nie kochała mnie, jeśli w ogóle coś do mnie czuła.

Słuchając jego historii chciałabym doświadczyć chociaż raz miłości tak wielkiej, że mogłaby przenosić góry. On miał tę okazję, chociaż to było jednostronne i nic z tego później nie wyszło zawsze miał wspomnienia. A ja? Ja miałam tylko jedno wspomnienie nocy, w której poczułam, że znalazłam swoją drugą połówkę. Przez strach i swoją głupotę ją straciłam.

- Przykro mi. – starałam postawić się w jego sytuacji, ale jakoś nie mogłam. Słowa były odpowiednie, ale moje uczucia już nie. Nadal wahałam się czy mogę mu zaufać, czy jego słowa są prawdziwe, ale patrząc w jego oczy wiedziałam, że tak jest. Nie oznaczało to, że już mu wybaczyłam. To nie takie łatwe zapomnieć i wyłączyć uczucia, kiedy wiedziałam już co ich łączyło.

- Niepotrzebnie. – zaśmiał się. – Dzięki temu miałem okazję poznać ciebie. – złapał mnie za dłoń.

- Nie jestem nikim wartym uwagi. – wyburczałam.

- Myślisz się. No może za wyjątkiem twojego charakteru, który powiedzmy sobie szczerze nie jest łatwy. – wytknął mi.

- No weź. – zaśmiałam się oczyszczając atmosferę.

- Mówiłem prawdę i może teraz jeszcze mi nie ufasz, ale może z czasem to się zmieni. – mówił powoli czując, że nie jestem jeszcze gotowa.

Jego słowa miały sens i sprawiały, że mu uwierzyłam. Co innego moje serce, które na samą myśl, że po raz kolejny może zostać złamane nie chciało wierzyć na słowo.

- Zaufam ci, ale potrzebuję czasu. – powiedziałam czując niesamowitą ulgę. – Nie zawiedź mojego zaufania, bo już nigdy go nie odzyskasz. – ostrzegłam.

- Nie będziesz żałować. – ścisnął mocniej moją dłoń w wyrazie wdzięczności.

Tej nocy spałam wtulona w mojego męża i czułam, że teraz będzie coraz lepiej. Nie przejmowałam się jego byłą ani problemami w firmie. Wystarczyło mi tylko to, że jakoś udało nam się dogadać co nie znaczy, że wszystko było już w porządku.

Jeszcze nie raz pewnie dojdzie między nami do kłótni, ale będziemy o wiele bardziej otwarci na wysłuchanie drugiej osoby niż do tej pory. Może po prostu zabraliśmy się do tego od złej strony. Zamiast rozmawiać tylko na siebie wrzeszczeliśmy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro