Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12

Samantha

Na samą myśl o sesji zdjęciowej miałam ochotę zwymiotować. Takie jawne okazywanie sobie uczuć dla obcych ludzi sprawiało, że chciałam się wycofać. Tylko jedna rzecz trzymała mnie przy obranym wcześniej kierunku. Chęć ratowania rodzinnej firmy będącej dla nas wszystkim.

- Gotowa? – w przebieralni pojawił się Richard.

Zapatrzyłam się na niego w lustrze. Nie spodziewałam się, że tak bardzo zaprze mi dech w piersi. Ubrany został w białą koszulę, czarne spodnie i zwykłe czarne adidasy. Nie to jednak sprawiało, że stał się jeszcze bardziej pociągający. Wszystko za sprawą białego fartucha laboratoryjnego podobnego do lekarskiego który nosił będąc w pracy.

- Czemu jesteś spokojniejszy ode mnie? – zapytałam, kiedy zebrałam szczękę z podłogi.

- Nie wiem. – wzruszył ramionami. – Może dlatego że to zwykła sesja.

- Nie dla mnie. – przeczesałam włosy rękami, które wystylizowane były na niewielkie fale. Nie powinnam tego robić, bo tylko zniszczę pracę fryzjerki, dlatego szybko odsunęłam od nich dłonie.

Nie była to dla mnie komfortowa sytuacja. Zostałam przebrana w białą sukienkę z rękawami do samych nadgarstków. Wyglądem przypomniała sweter sięgający mi do łydek i opinające moje ciało niczym skóra. Idealnie pasowałam do Richarda.

- O matko. – zaśmiał się zaskoczony. – Samantha La Rosa odczuwa strach.

- To nie jest śmieszne.

- Chodź tutaj. – przyciągnął mnie do siebie. – Pamiętaj, że to tylko zdjęcia i nic więcej. Wystarczy, że powiesz stop a to przerwiemy.

- Chciałabym tak powiedzieć, ale kampania jest gotowa. – przypomniałam mu. – Nie możemy zawieść tych ludzi.

Nie możemy zawieść też moich sióstr, które jak tylko dowiedziały się, gdzie będziemy czekały niecierpliwie na efekt pracy wielu ludzi. Przecież to tylko zwykłe zdjęcia. – pomyślałam obejmując go dłońmi w pasie. Wdychałam zapach jego perfum które pomagały mi się uspokoić i koiły rozdygotane nerwy.

- Rozumiem. – wyszeptał w moje włosy. – W takim razie chodźmy.

- Obiecaj mi tylko jedno. – wzięłam go za dłoń. – Będziemy się świetnie bawić.

- To na pewno. – poruszył sugestywnie brwiami.

- Przestań być zbereźny.

- Nie wiem o czym myślałaś, ale ja tylko o tym, żeby dobrze wyjść na zdjęciach. – przyciągnął mnie do siebie i wyszeptał mi do ucha. – Zbereźnica.

Ruszyliśmy w kierunku czekającego na nas fotografa, który, kiedy tylko nas zauważył sięgnął po aparat. Wszystko było już gotowe do zdjęć, ale brakowało tylko nas.

- Richardzie jesteśmy w miejscu publicznym. – pacnęłam go w pierś czując na sobie wzrok kilkudziesięciu osób biorących udział w sesji zdjęciowej.

- No i co? Niech sobie popatrzą. – złapał mnie ostentacyjnie za pośladek prowadząc do fotografa.

Podobał mi się w takim wydaniu. Nie udawał a jawnie okazywał swoje uczucia i to przed ludźmi. Uwielbiałam to jak się starał i pokazywał mi jak może wyglądać prawdziwy związek. Ale z drugiej strony czułam zawód, że to tylko do czasu aż wszystko się ułoży.

Podeszliśmy do mężczyzny, który czekał z gotowym sprzętem. Dokładnie wytłumaczył nam jak ma to wyglądać i jak powinniśmy się ustawić.

Złapałam Richarda za dłoń i poprowadziłam w stronę ścianki, na której w tle był ciemny beż. Dosłownie wszystko było w odcieniu bieli, złamanej bieli czy brudnej bieli. Nie wiem po co to wszystko tak do siebie podobne, ale to nie ja byłam specem od marketingu. Najwyraźniej coś takiego się właśnie sprzedawało.

- Richardzie ty stań za Samanthą i złap ją w pasie. A ty Samantho połóż dłonie na jego ramionach i popatrz na niego przez ramię. – instruował mężczyzna.

Kątem oka mignął mi blask flesza, ale to na moim mężu skupiona była cała moja uwaga. Czułam dotyk jego dłoni, zapach jego perfum na co moja kobiecość zacisnęła się przypominając sobie jak to jest być z nim w łóżku. Powinnam się zawstydzić na moje myśli wśród ludzi, ale nic mnie to nie obchodziło.

Słuchaliśmy poleceń mężczyzny krok po kroku przechodząc do kolejnych póz. Godziny mijały a mnie ogarniała coraz większa frustracja. Ileż można robić zdjęcia. Przecież wybiorą sobie kilka z nich i z głowy.

W końcu po kolejnej godzinie fotograf oświadczył, że koniec sesji. Odetchnęłam z ulgą ciesząc się, że możemy przestać się sztucznie uśmiechać nie wiadomo do kogo.

- Wszystko dobrze? – Richard oddał fartuch młodej kobiecie nie spuszczając ze mnie wzroku. Wiem, że mogłam wyglądać dziwnie kłapiąc jak kaczka, ale to nie moja wina.

- Nogi mnie bolą. – wysyczałam czując jak palce od stóp mogłoby mi odpaść.

- Więc zdejmij buty. – odparł jakby to było zupełnie łatwe.

- Nie pokażę się ludziom bez butów.

- Wy kobiety jesteście dziwne. – pokręcił głową.

- To...

- Przepraszam, ale za chwilę macie wywiad. – przypomniała mi asystentka, którą wynajęliśmy, aby we wszystkim nam pomagała.

- Dziękuję Alison. – posłałam jej wdzięczne spojrzenie. Ta dziewczyna to istny Armagedon w spodniach w kant. Potrafiła robić kilka rzeczy w jednej chwili. Jedną ręką pisała wiadomości w telefonie, drugą robiła notatki i cały czas mówiła. Aż momentami miałam tego dość, ale jej kreatywność potrafiła zaskoczyć.

- Idziemy? – zapytał Richard śmiejąc się pod nosem widząc jak kuleję na nogi. Starałam się jak najmniej obciążać palce u stóp, ale to nie było takie łatwe.

- Tak. – odparłam przez zaciśnięte zęby.

Ruszyliśmy w kierunku czekającej na nas kobiety. Siedziała w pomieszczeniu obok mówiąc coś do mężczyzny stojącego za kamerą. Nie wiedziałam, że rozmowa będzie nagrywana i nie podobało mi się to. Takich niespodzianek nie było w planach.

- Alison co tu robi ta kamera? – zapytałam dziewczynę.

- Przecież chciałam ci o tym powiedzieć, ale stwierdziłaś, że zostawiasz to mnie. – nawet nie oderwała wzroku od telefonu.

- Serio? Nie pamiętam tego. – starałam się wrócić pamięcią do naszej rozmowy.

- Powiedziałaś, że zacytuję „Alison nie ważne co, zrobię wszystko dla firmy więc zostawiam to tobie. Nie przejmuj się niczym nawet pieniędzmi" – zrobiła cudzysłów palcami.

- To do ciebie podobne. – dorzucił Richard.

- Coś ostatnio jest ci wesoło. – trzepnęłam go w ramię. – Chyba zdecydowanie robię coś nie tak. Może masz czegoś za dużo. Na przykład w łóżku. – zaznaczyłam dobitnie.

Momentalnie uśmiech zniknął z jego twarzy. Wiedziałam, że go zaskoczyłam i sama siebie też. Nigdy nie rozmawialiśmy o sprawach łóżkowych przy ludziach a zrobiłam to przy Alison która nic sobie z tego nie robiła. Pewnie była przyzwyczajona w swojej pracy do takich rzeczy.

- Tego nigdy za wiele. – objął mnie i wszedł do środka. – A teraz pora na wywiad.

- Słodki jesteś jak się boisz. – zaśmiałam się zwracając uwagę reporterki.

Wystarczył mi rzut oka na nią, aby wiedzieć, że nie pójdzie nam tak łatwo jak myślałam. Kobietę cechowała motywacja, aby dowiedzieć się prawdy o naszym małżeństwie. Przytuliłam się bardziej do Richarda chcąc mu przekazać co myślę, ale po tym jak złożył pocałunek na mojej głowie domyślił się o co mi chodzi.

- Możemy zaczynać? – zapytała kobieta posyłając nam nieszczery uśmiech.

- Oczywiście. – zapewniłam.

- Jestem Veronica a to Mike. – wskazała na mężczyznę za kamerą.

- Miło was poznać. – ruszyliśmy w stronę krzeseł stojących przed nią. Richard zajął szybko miejsce, ale mi się to nie udało. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa przez co upadłam całym ciężarem na siedzenie.

- Daj już spokój. – oburzył się podnosząc z miejsca.

- Co ty robisz? – zapytałam, kiedy uklęknął przede mną. Posłałam zszokowanej kobiecie przepraszające spojrzenie.

- To czego ty nie potrafisz. – nie przejmując się obecnymi w pomieszczeniu osobami ściągnął mi szpilki i odłożył je obok moich stóp. – Lepiej?

- O wiele. – westchnęłam bezwiednie.

- I dobrze. – zajął miejsce ponownie. – Możemy zaczynać? – zapytał nie robiąc sobie nic z tego co przed chwilą zrobił. Rozsiadł się na krześle łapiąc mnie za dłoń i układając ją sobie na udzie.

- Oczywiście. – kobieta potrzasnęła głową i sięgnęła po notatnik dając tym samym znak mężczyźnie za kamerą. – Może powiedzcie, jak się poznaliście?

- Podczas jednego z przyjęć.

- Na imprezie. – powiedzieliśmy jednocześnie. – To nie było przyjęcie. – spojrzałam na niego.

- Dla mnie przyjęcie dla ciebie impreza. – wzruszył ramionami.

Pamiętam każdy moment z tamtego wieczoru. Byłam w podłym humorze i jedyne o czym myślałam to balowanie. Czasami przekraczałam granicę, ale nie tak bardzo, aby urwał mi się film. Po prostu lubiłam dobrą zabawę w towarzystwie nieznajomych z którymi mogłabym spędzić noc.

Wtedy, kiedy miałam już z jednym wyjść wszedł on. Mężczyzna, dla którego szybciej zabiło mi serce i od tamtej pory nic nie było tak samo. Zostawiłam faceta na tamtą noc i ruszyłam w kierunku Richarda.

Niby przypadkiem wpadłam na niego, ale zrobiłam to specjalnie. A kiedy nasze oczy się spotkały jakby coś we mnie przeskoczyło. Poczułam dziwne ciepło rozlewające się po całym moim ciele. Nie wiem jak to się stało, że wylądowaliśmy w sypialni, ale te chwile wyryły się w mojej pamięci na wiele miesięcy.

- No dobrze. – reporterka nie była zadowolona z odpowiedzi na co wskazywała jej mina. – Może powiedzcie jak to się stało, że twoje siostry i trzech pracowników firmy wzięło ze sobą ślub. Trochę to dziwne nie sądzicie?

- Wcale. – pokręciłam głową. – Tak naprawdę poznał nas ze sobą mój tata.

- Naprawdę? – tym razem Veronica była szczerze zaskoczona. – Co myśleliście podczas waszego spotkania o sobie nawzajem?

- Pomyślałam, że Richard jest w nieodpowiednim miejscu. On ubrany jak na wystawne przyjęcie a ja w kusą sukienkę z cekinami. Był tak bardzo przystojny a jego wzrok sprawiał, że czułam się jakbym odnalazłam drugą połówkę. – nie musiała kłamać, bo tak naprawdę było.

- A jak było z tobą? - zapytała Richarda.

- Pomyślałem, że jest najpiękniejszą istotą na świecie. – spojrzał na Veronicę. – Do czasu aż się odezwała i stwierdziłem, że jest jędzą.

- Richard! – oburzyłam się nie wiedząc czy się śmiać z jego słów. Parsknęłam jednak cichym śmiechem zakrywając usta dłonią.

- Ale to prawda.

- Nie musisz jednak o tym mówić każdemu.

- I widzisz o czym mówię? – spojrzał na reporterkę. – Jędza.

- Przypomnij mi o tym a będziesz spał w garażu.

- Mieszkasz u mnie. – przypomniał mi.

- U nas – poprawiłam go. – Chyba zapomniałeś, że to co twoje jest i moje. A co moje to moje.

- Pokręcona logika – zaśmiał się.

- Jakie jest kolejne pytanie? – zapytałam.

- No może...

I tak bez końca. Zostaliśmy nawet zapytani o tak głupią rzecz co lubimy robić. Im dłużej Veronica pytała tym bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że chce złapać nas na kłamstwie. Miałam wrażenie, że tylko w tym celu tu przyjechała a nie dlatego że chciała czegoś się o nas dowiedzieć.

- Długo jeszcze? – kiedy miała zadać kolejne pytanie przerwał jej Richard.

- Coś nie tak? – zapytała słodko uśmiechając się do mojego męża. Gdybym była sobą powiedziałabym, żeby dała sobie spokój z podchodami i tymi głupimi spojrzeniami w jego kierunku, ale tym samym zepsułabym nam wywiad. Do mnie była negatywnie nastawiona, ale do niego odnosiła się inaczej.

- Tylko tyle że od rana moja żona nic nie jadła a minęło południe. – odparł.

- Możemy zrobić przerwę. – zaproponowała.

- Potrzebujemy jakieś pół godziny. Potem dokończymy. – podniósł się z miejsca.

Tym gestem sprawił, że Veronica nie miała innego wyjścia jak się zgodzić. Zamaskowałam kaszlnięciem śmiech nie chcąc wyjść na osobę nieprofesjonalną. Zebrałam buty leżące przy moich nogach i chciałem je założyć jednak tuż obok nich pojawiły się moje szare trampki.

- Skąd...

- Napisałem do Alessandry wiedząc, że mogą się przydać. – przykląkł przede mną i pomógł mi założyć buty.

- Jakiś ty zapobiegliwy.

- Po prostu chcę cię uszczęśliwić. – wymamrotał skupiając się na związaniu sznurówek.

Niepowiedziałam tego na głos, ale już to robił. Każdym gestem i słowem sprawiał,że czułam całą sobą, że to może mieć przyszłość.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro