Epilog 3
Samantha
Osiemnaście lat później
- Nicole Vanesso zejdź w tej chwili na dół, ale już! – krzyknęłam czując jak odgarnia mnie coraz większa wściekłość.
Moja szesnastoletnia córka mogła twierdzić, że jest wystarczająco dorosła, ale nie była pełnoletnia więc mało mnie to obchodziło. Kiedy znalazłam w jej rzeczach paczkę papierosów normalnie wmurowało mnie w ziemię. Nie spodziewałam się, że mamy przed sobą jakiekolwiek tajemnice. Wiedziałam o jej pierwszym pocałunku, o tym, kiedy zaczął jej się pierwszy okres a nawet o tym, że chciałaby iść do ginekologa. Byłam przy niej w najbardziej wstydliwych momentach a ona nie umiała się przyznać, że pali i to mnie bardzo zabolało.
- Co jest mamo? – zapytała wchodząc do salonu, w którym siedziałam razem z Richardem.
Nicole była moim sobowtórem. Miała taki sam kolor oczu, włosów i rysy twarzy przez co momentami Richard był zazdrosny. Była jego córeczką a ani trochę go nie przypominała zwłaszcza z charakteru. To też odziedziczyła po mnie.
- Tylko spokojnie. – powiedział do mnie wiedząc w jakim jestem stanie.
Richard siedział sobie jakby to co znalazłam w jej rzeczach nic nie znaczyło. Po tylu latach mogłam się do tego przyzwyczaić jak bardzo pobłażał naszej córce, ale ja nie była nim. Nie byłam tak wyrozumiała w momencie, kiedy mnie okłamywała.
- Co to ma być? – rzuciłam na blat paczkę papierosów.
Założyłam ręce na piersi rozsiadając się na kanapie. Posłałam jej jedno ze swoich spojrzeń, które mówiło, że nie odpuszczę tak łatwo.
- Fajki? – zapytała udając głupią. Nie byłam zwolenniczką przemocy, ale w tej chwili miałam ochotę nią potrząsnąć. Potem pewnie miałabym wyrzuty sumienia, ale może w końcu by do niej dotarło, że unikanie odpowiedzi nie jest dla niej dobre.
- No co ty nie powiesz. – sarknęłam. – Dlaczego to coś znalazło się w twoim plecaku?
- Mamo no. – wyjęczała i zwaliła się całym ciałem na fotel. – Wiesz jak trudne jest dorastanie?
Pokręciłam oczami. No pewnie, że wiedziałam dlatego nie rozumiałam z jakiego powodu ukrywała fakt, że popalała.
- I dlatego palisz? – drążyłam temat ignorując to w jaki sposób Richard położył dłoń na moim kolanie. Wiedziałam co robił, dlatego strzepnęłam jego dłoń posyłając mu wkurzone spojrzenie.
- Oj tam palisz. Od czasu do czasu zapalę jednego. – wzruszyła ramionami.
- A może byś nam o tym powiedziała zamiast to ukrywać.
- Czyli nie jesteś zła? – zapytała z nadzieją.
- Nie. – odparłam.
- To, dlaczego z nią w ogóle rozmawiamy, skoro nie jesteś na nią wściekła? – zapytał mój mąż jak zwykle dolewając oliwy do ognia.
- Ty tak serio? – spojrzałam na niego z niedowierzaniem. – Okłamywała nas.
- Wcale nie. – zaprotestowała. – Nie pytaliście wiec nie miałam w czym was okłamywać.
- Nie kombinuj. – warknęłam w jej stronę. – Masz wszystko. Swobodę. Czas dla siebie. Wracasz do domu w nocy i to mogę tolerować, dopóki wiem, gdzie jesteś, ale czegoś takiego nie rozumiem. Po co palisz?
- Bo inni to robią.
- Aha. Czyli skoro inni to robią to ty też musisz?
Nie rozumiałam toku rozumowania mojej córki. Nicole była na to zbyt mądra, żeby słuchać się innych. Zdobywała pierwsze miejsca w konkursach naukowych, brała udział w zawodach, ale chyba za mało czasu poświęciłam jej na rozmowę o uczuciach. Dzieci w jej wieku robią wszystko, aby zabłyszczeć. Robią nawet złe rzeczy a tego chciałam uniknąć.
- No tak. – pokiwała energicznie głową. - Jak będę wyglądać przy znajomych.
- Skoro zależy im na tym żebyś paliła to nie przyjaciele. Zawsze uczyłam cię, żeby myśleć samodzielnie i nigdy nie pozwalać inny mówić co masz myśleć czy robić, ale chyba te wszystkie rozmowy poszły na marne. – pokręciłam głową zawiedziona nią do głębi. Nie tak ją wychowywałam.
- Nie wiesz, jak to jest. – oburzyła się.
- No coś tam chyba wiem, bo sama byłam młoda. – parsknęłam. – Papierosy zabieram a ty idź na górę i przemyśl sobie to co ci powiedziałam.
- Tato? – skierowała się w jego stronę.
- Sam może...
- Nawet nie zaczynaj. – warknęłam w jego stronę wiedząc, że da się jej ubłagać. – A ty na górę, ale już. – wskazałam głową schody.
- Ale przynudzasz. – wyburczała i szurając nogami udała się do swojego pokoju.
Im była starsza tym mniej ją rozumiałam. Nie chciałam nawet myśleć co może wymyślić następnym razem.
- Nie jesteś dla niej zbyt ostra? – zaczął biorąc mnie w swoje ramiona. Oparłam się o niego myśląc nad jego słowami. Zdawałam sobie sprawę, że w tym małżeństwie to ja byłam złym gliną a Richard dobrym.
- Nie chodzi o to, żeby ją ukarać, ale żeby pokazać jej, że jest zbyt mądra na takie głupoty. – westchnęłam.
- Bo ty nigdy nie paliłaś i byłaś idealna? – zapytał z podniesioną brwią.
- Paliłam, ale mówiłam o tym tacie.
- Cieszę się, że mamy tylko jedno dziecko. – Richard spojrzał na mnie rozbawiony. – Jest taka sama jak ty i trzeciej takiej chyba bym nie zdzierżył. – zaśmiał się.
- I tak kochasz mój charakter. – przysunęłam się w jego stronę jeszcze bardziej. Położyłam dłoń na piersi i odchylając się w jego stronę szepnęłam. – Kochasz we mnie tą agresję. Zwłaszcza w łóżku. – dodałam.
Poczułam jak jego ramiona naprężają się by po chwili rozluźnić.
- Masz szczęście, że nasze dziecko jest w domu, bo inaczej mogłoby być z tobą źle.
- Nie kuś. – wyszeptałam.
Początki naszego małżeństwa były bardzo burzliwe, ale po tych wielu latach wypracowaliśmy pewien schemat, w którym czuliśmy się bardzo dobrze. Przy tym wszystkim nasze uczucia nie osłabły, bo każdego dnia mówiliśmy sobie jak bardzo nam na sobie zależy.
Niedługo potem na świat przyszła Nicole i wszystko co dotychczas myślałam o macierzyństwie zostało zweryfikowane. Gdzie ciąża przechodziła bez komplikacji a zwłaszcza zachcianek czy mdłości moja córka okazała się szatanem w dziecięcych ubrankach. Nie chciała spać, chyba że nosiło się ją na rękach, jadła tylko i wyłącznie w ramionach Richarda a nie moich przez co nie mogłam karmić ją piersią. Dodatkowo nie wiem jak jej się to udawało, że kiedy zasnęłam na chwilkę ona zaczynała wrzeszczeć i płakać. Przez wiele miesięcy nie wiedziałam co to znaczy sen czy dzień bez jej płaczu.
Dopiero kiedy miała trzy lata sytuacja nieznaczenie się uspokoiła, ale z kolei zaczęły się jej dziwne pomysły typu wchodzenia po meblach, krzesłach, łóżkach i bóg wie jeszcze, gdzie. Nie mogliśmy ją spuszczać z oczu nawet na chwilę.
Tylko raz to zrobiłam i pamiętam ten dzień do dziś. Było to dokładnie przed jej czwartymi urodzinami, kiedy postanowiła wyjść na dwór bez niczyjej wiedzy. Pech chciał, że kiedy udało jej się otworzyć drzwi chwyciła rączką za ramę a wtedy drzwi przez powiew wiatru zamknęły się z hukiem. Nadal pamiętam ten wrzask jaki dźwięczał mi w uszach nawet wtedy, kiedy jechaliśmy do szpitala. Wtedy pierwszy i ostatni raz zapomniałam zamknąć drzwi.
- Nie wiem jak ty, ale ja z chęcią spędziłabym z tobą wieczór przed telewizorem. – wtuliłam się w niego.
- Miałem to samo na myśli. – złożył czuły pocałunek na moich włosach. – Ale najpierw może porozmawiam z naszą córką o tym, że nie powinna cię okłamywać.
- Czyli ciebie może? – spojrzałam na niego spod rzęs.
- Wolę żyć w nieświadomości, bo inaczej jakiś chłopak mógłby skończyć w szpitalu. – wymamrotał niezadowolony.
Parsknęłam śmiechem nie rozumiejąc jak po tylu latach jeszcze nie pogodził się z tym, że nasze dziecko dorasta. Niedługo może przyprowadzić do domu chłopaka, który może mu się nie spodobać. Nie powiedziałam tego na głos tylko dlatego aby nie dolewać oliwy do ognia. Nie mogłam się jednak doczekać dnia, w którym mój mąż pogodzi się z prawdą.
Richard
Kiedy Samantha poszła przyszykować popcorn twierdząc, że żaden film nie powinien się bez niego obyć ja w tym czasie ruszyłem na górę do naszej córki.
Zatrzymałem się przed drzwiami oklejonymi różnymi kolorowymi znaczkami. Przejechałem po nich plecami pamiętając jak pomagałem jej je przykleić. Cieszyłem się tymi małymi rzeczami i czasem jaki mogłem spędzić z córką, która teraz była prawie dorosła. Niedługo wyjedzie na studia i nic już nie będzie tak jak dawniej.
Oderwałem dłoń od drzwi i chwyciłem za klamkę, którą szybko nacisnąłem zanim bym się rozmyślił. Nie radziłem sobie na rozmowach z córką, bo jest moją małą księżniczką i chciałbym dla niej jak najlepiej. Nie chciałem też słuchać o jej zainteresowaniach chłopcami, bo na samą myśl, że kiedyś ktoś mi ją zabierze ścisnęło mi się serce.
Otworzyłem drzwi i wszedłem do jej pokoju całego utrzymanego w bladym różu.
- Możemy porozmawiać? – zapytałem wchodząc do jej pokoju.
Nicole leżała na łóżku odwrócona do mnie tyłem. Nawet chwilę po awanturze z mamą nie porzuciła tego co kocha najbardziej. Pisania, które ukrywała na dnie szuflady.
- Nie chce mi się gadać. – wyburczała, ale odłożyła laptop, na którym przed chwilą zawzięcie pisała. Usiadła na łóżku przodem do mnie.
- Ale i tak to zrobimy. – oświadczyłem siadając obok niej. – Mama czasami przesadza, ale tym razem miała racje. Nie powinnaś słuchać innych, bo jesteś na to zbyt mądra.
- To tylko kilka papierosów.
- Wiem mała, ale postaw się w naszej sytuacji. Nawet nie wiedzieliśmy co mamy o tym sądzić. – byłem w szoku, kiedy powiedziała mi o tych papierosach, ale starałem się zachować spokój, bo wiedziałem jak bardzo Samantha była wściekła. Ktoś musiał zachować rozsądek w tej sytuacji i ja byłem do tego idealny.
- Ty byłeś spokojny.
- Tylko przed mamą, ale nie mów jej tego. – wyszeptałem jakby miała stać za drzwiami.
- Dlaczego mama jest tak bardzo sztywna?
- Nie jest sztywna tylko wiele przeszła.
- Co to znaczy? Czy ktoś zrobił mamie krzywdę? – zapytała z przestrachem.
- Nie maleńka. – pogładziłem ją po głowie. – Ciocia Maya była bardzo chora jako dziecko i twoja mama bardzo to przeżyła.
- Ale teraz jest z nią lepiej?
- Teraz tak. – pokiwałem głową nie chcąc mówić jej zbyt dużo, bo to nie moja historia i nie ode mnie powinna to usłyszeć. – Musisz wiedzieć tylko tyle że mama bardzo się co ciebie martwi i tak już będzie zawsze.
- Ale jestem już prawie dorosła.
- Nie dla nas. – westchnąłem. – Dla nas będziesz zawsze małą córeczką, która zawsze nas potrzebuje.
- Może nie powinnam palić. – powiedziała po chwili namysłu.
- Jak powiesz to mamie to może o tym zapomni. – mrugnąłem do niej.
- Kocham cię tato. – przytuliła się do mnie.
- Ja też cię kocham księżniczko. – objąłem ją. – Proszę powiedz, że nie masz jeszcze chłopaka, bo tego nie mógłbym przyjąć ze spokojem.
- Nie martw się tato. – uśmiechnęła się do mnie. – Niełatwo znaleźć kogoś podobnego do ciebie. Chcę spotkać kogoś kto będzie mnie kochał tak bardzo jak ty mamę.
Moja maleńka sprawiła, że nie mógłbym być z niej bardziej dumny niż teraz. Wykazała się wielkim rozsądkiem i sprawiła, że jeszcze bardziej jej ufałem.
- Chcesz spędzić z nami wieczór? – zapytałem.
- Nie. – pokręciła głową. – To czas dla was a tak, poza tym mam kilka zadań do odrobienia na jutro.
Skoro tak to mogłem na spokojnie zostawić ją samą. Kryzys został zażegnany więc zszedłem na dół po schodach spodziewając się, że zastanę żonę w salonie jednak wcale jej tam nie było. Ruszyłem w kierunku kuchni czując zapach świeżo uprażonego popcornu.
Samantha wsypywała właśnie naszą przekąskę do miski. Nie mogłem się opanować i objąłem ją w pasie.
- Kocham cię najbardziej na świecie. – wyszeptałem do jej ucha. Poczułem, jak zadrżała od mojego głosu.
- Nigdy mi się nie znudzi, jak to mówisz. – odwróciła się w moją stronę. Stanęła na palcach i złożyła czuły pocałunek na moich wargach. – Kocham cię od wielu lat i to się nigdy nie zmieni. Nawet wtedy, kiedy w nocy obejmujesz mnie niczym niedźwiedź i dusisz jak boa.
Zaśmiałem się na jej porównanie. Przy Sam nigdy się nie nudziłem i tak już zostanie do końca naszych dni, bo moja żona jest jedyna na świecie.
Jest moją prawdziwą miłością.
Moje media społecznościowe
Tik Tok: @sunai_conte
Instagram: @SunaiConte
Twitter: @SunaiConte
Facebook: SunaiConte - strona autorska
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro