Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

Kira

Byłam emocjonalnie i psychicznie rozbita. Nawet nie wiedziałam, jak udało mi się ogarnąć i przetrwać do końca kolacji.

Jak wrak upadłam na łóżko w sypialni z głośnym jękiem. Nawet miękki materac nie rozluźnił moich mięśni. Nic nie mogło tego zrobić.

Wracałam myślami do tego co powiedział tata. Nie docierało do mnie to, że kiedyś to może się skończyć. Za bardzo mi na nim zależy, żeby z niego zrezygnować, ale wiedziałam też, że kiedyś to nadejdzie. Nie ma dla nas przyszłości. Nie jestem dobrą partią dla niego i dla jego rodziny. Nie mieliby żadnej korzyści z tego, że weszłabym do ich rodziny.

Wyciągnęłam z torebki telefon i znalazłam to czego szukałam. Zdjęcie Aidena śpiącego na moim łóżku. Udało mi się je zrobić w tajemnicy przed nim, bo wiedziałam, że nienawidzi pozować do zdjęć. Musnęłam palcami jego twarz. Chciałam zapamiętać jak najwięcej szczegółów, bo wiedziałam co zaraz zrobię.

Będę tego żałowała przez całe życie, ale tak będzie lepiej.

„Musimy to skończyć. Tak będzie lepiej dla każdego z nas zanim zaangażujemy się w to za bardzo. Chcę zacząć normalnie żyć".

Długo trzymałam kciuk nad przyciskiem wyślij jednak wiedziałam, że takie przedłużanie niczego nie zmieni, tak więc wcisnęłam ten cholerny guzik.

Ten związek a raczej to coś co nas łączyły od początku było szalone i nieprzewidywalne. Nasze kłótnie przybierały czasami nieprawdopodobny obrót. Tak było wtedy, kiedy zrobiłam mu ten kawał.

Cztery miesiące wcześniej

To był zbieg okoliczności, że akurat w tym czasie, kiedy przyjechałam obejrzeć, jak wygląda ogród samochód Aidena stał na podjeździe.

Nie mogłam przegapić takiej okazji.

- To samochód Aidena. Fajny nie - Amara stanęła obok mnie przypatrując się wypasionej bryce.

- Fajny, ale nie o to chodzi.

- A o co?

- Wkurzył mnie kiedyś - rzuciłam.

- Planujemy zemstę - jej oczy zapaliły się na ten pomysł.

- Już ją mam, ale będę potrzebować pomocy.

- Wchodzę w to. - od razu się zgodziła.

- Najpierw musimy podjechać do sklepu, ale namów męża, żeby go jakoś przetrzymał.

- Już się robi - jak tylko skończyła mówić pobiegła do domu. Nie mogłam się opanować, żeby się nie uśmiechnąć. Amarawyzwalała u każdego pozytywne emocje przez swoje łagodne usposobienie i radość życia.

Postanowiłam, że podjadę samochodem pod samo wejście i poczekam na nią. Nie zajęło jej to dużo czasu. Po zaledwie kilku minutach wskoczyła do samochodu.

- Załatwione, ale ochrona jedzie za nami - wskazała ręką na samochód z tyłu.

- Pytał o coś? - zapytałam ruszając w drogę.

- Powiedziałam, że to sprawa życia i śmierci i dopiero jak wrócę to wszystko wyjaśnię.

- I uwierzył? - nie pomyślałabym, że nasz Don jest taki łatwowierny.

- Mamy wieczorem niedokończone sprawy - mrugnęła do mnie a wszystko stało się jasne. Nie będę wnikać w szczegóły ważne, że się udało.

- Ważne, że się udało. - powiedziałam te słowa na głos.

- Gdzie jedziemy? - zapytała rozglądając się.

- Zobaczysz - posłałam w jej kierunku triumfalne spojrzenie.

Droga do celu nie zabrała nam wiele czasu, ale mogłam opracować do końca swój plan. Nie chciałam go za bardzo uszkodzić tylko zrobić mu na złość. Na mnie nie wywarł wrażenia przerażającego i bezwzględnego potwora, za którego każdy go miał.

Może dlatego że interesował mnie prywatnie. Fascynowało mnie to jaki jest, kiedy nie przywdziewa swojej maski. Byłam bardzo spostrzegawcza i zauważyłam, że przy swojej rodzinie zachowywał się inaczej. Był rozluźniony i nawet się uśmiechał. Nie pasowało mi to do tego co słyszałam o nim od innych. Jakby był inną osobą.

Wysiadłyśmy z samochodu i weszłyśmy do sklepu. Miałam opracowany plan więcej wiedziałam dokładnie co chcę zrobić.

- Aiden się wścieknie - Amara chodziła po sklepie rozglądając się wokół a ja załatwiałam to po co przyszłyśmy.

Nie wykosztowałam się za bardzo, ale nawet jeśli zapłaciłabym trzy razy tyle było warto zobaczyć jego minę.

***

Otworzyłam jego samochód jak najciszej się dało i wkładając na przednie siedzenie prezent dla niego szczerzyłam się jak głupia. Poprawiłam jeszcze kokardę z kartką po czym zamknęłam za sobą drzwi.

Rozejrzałam się wokół i kiedy niczego podejrzanego nie zauważyłam na zgiętych kolanach uciekłam w stronę drzewek zasłaniających podjazd.

- Niezły ubaw. - nastrój Amary udzielił się i mnie.

- Nie mogę doczekać się jego miny. - zatarłam ręce. - Teraz zobaczy, że ze mną lepiej jest nie zadzierać.

- Niepokoi mnie twój tok myślenia.

- Ale bawisz się świetnie. - uderzyłam ją żartobliwie w bok. - Przyznaj to.

- Fakt - zmarszczyła śmiesznie nos. - Aż mnie wykręca, żeby to zobaczyć.

- Idzie - szepnęłam ni do niej, ni do siebie.

Aiden wyszedł z domu i ruszył w stronę swojego samochodu. Im bliżej był tym bardziej chciałam się wychylić i wyjść jednak to zepsułoby nasz kawał.

- Kurde - spanikowała Amara, kiedy za nami usłyszała szelest.

- Co robicie? - Luciano kucnął obok nas.

- Nic - powiedziałyśmy jednocześnie wystraszone.

- A wiecie, że wokół są kamery i wszystko widać.

- Ja nic nie wiem - wypaliła Amini podnosząc ręce w obronnym geście.

- Serio - nie wierzyłam, że się wyłamała. - Zobaczysz, że jak kiedyś będziesz chciała zmienić coś w wystroju ogrodu to postawię ci na jej środku krzew w kształcie penisa. Ile widać? - zapytałam go.

- Wszystko - nie pozostawił mi złudzeń, że nam się upiecze. - Ale chyba jest jakaś awaria, bo ostatnie dziesięć minut się nie nagrało - mrugnął do nas.

- Dzięki.

- Nie dziękuj tylko następnym razem też chcę w tym uczestniczyć. Mam wiele ciekawych pomysłów.

- No pewnie - zgodziłam się.

- Nie ma mowy. To za duży stres, żeby tak ryzykować a jestem w dobrych stosunkach z Aidenem, żeby to niszczyć - machała rękami na wszystkie strony.

- Cicho. Wsiada do środka - uciszam ją.

We trójkę patrzymy jak Aiden niczego nieświadomy wsiada do samochodu. Kiedy nic się nie działo pomyślałam, że coś poszło nie tak a wtedy usłyszeliśmy jego wściekły ryk, który dotarł do moich bębenków.

- Co do chuja - był tak głośno, że przybiegło kilka osób z ochrony.

Teraz dopiero dotarło do mnie jaki jest naprawdę. Wysiadł z samochodu okrążył go i otworzył drzwi od strony pasażera.

To był tak śmieszny widok, że nie udało nam się powstrzymać śmiechu. Aiden stojący na podjeździe z królikiem w ręce. Musiał nas usłyszeć, bo przeniósł wzrok w naszą stronę.

- Spieprzamy - pisnęłam po czym nie oglądając się za nimi rzuciłam się do ucieczki.

Słyszałam ich szybkie kroki, dlatego się nie odwracałam. Zabawa była przednia, ale wiedziałam, że to się na mnie zemści. Zwłaszcza po słowach, które krzyczał w naszą stronę a zwłaszcza w moją.

- Uciekaj, ale i tak mi za to zapłacisz króliczku.

Może i uszłoby mi to na sucho, gdyby jedną z osób obecnych podczas mojego kawału nie był mój tata. Wydzierał się na mnie jak nigdy wcześniej, ale i tak zrobiłabym to drugi raz. Widok jego miny był wart każdej ceny.

Obecnie

Wybudziłam się ze wspomnień i do dosłownie. Na samym końcu przysnęłam, ale kiedy poczułam, jak łóżko ugina się otworzyłam oczy. W ciemności widziałam jego sylwetkę na tle księżyca.

Siedział zgarbiona i załamany. Wzrok utkwiony miał we mnie a jego oczy, jego smutne oczy będą mnie prześladować do końca życia.

- Czy nie dawałem ci wszystkiego?

Jego słowa rozbiły moje serce na tysiące kawałków. Myślał, że to jego wina a było na odwrót. Zapoczątkowałam ten związek, więc ja musiałam go zakończyć. Nie wiedziałam jednak, że on się tak łatwo nie podda.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro