Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 34

Kochani jest to ostatni rozdział a co za tym idzie szczęśliwe zakończenie dla Kiry i Aidena. Aż nie mogę się z nimi rozstać.

Wieczorem pojawi się zapowiedź tomu 4 i mam nadzieję że się wam spodoba. Simon przeżyje szok kiedy pojawi się ktoś z jego przeszłości 😊


Tydzień później

Aiden

- Gotowy? – w lustrze za mną znalazł się Simon.

- Kurwa tak – odpowiedziałem z pełną mocą. Nigdy nie byłam bardziej pewny dzisiejszego dnia, w którym odbywa się nasze przyjęcie zaręczynowe a cała rodzina pozna moją przyszłą żonę.

- Właśnie widzę – parsknął śmiechem na moje próby zawiązaniu krawata.

Od dziesięciu minut próbowałem jakoś go ujarzmić, ale że nie nosiłem go często a raczej w ogóle nie uczyłem się tego, bo nie było mi to potrzebne. Teraz żałuję, że tego nie zrobiłem, bo wychodzę na kretyna przy moim młodszym bracie.

- Kurwa – wrzasnąłem ściągając go z szyi.

- Daj i się uspokój – wyrwał mi krawat po czy założył go z powrotem na moją szyję. – Wiem, że to dla was ważny dzień, ale może wyluzuj trochę.

- Nie denerwowałem się tak kiedy zacząłem zabijać – parsknąłem śmiechem na swoje zachowanie.

Prawda była taka, że nie widziałem się z Kirą od dania w jej domu. Według woli jej ojca, który zaznaczył, że mam wszystko zrobić porządnie począwszy od poproszenia go o jej rękę, po przyjęcie zaręczynowe a skończywszy na wielkim weselu o jakim marzyła jego córka.

Zrobiłbym o wiele więcej, jeśli tylko byłaby moja. A za chwilę spotkam ją po siedmiu dniach rozłąki.

- Masz to co najważniejsze? – zapytał poprawiając zawiązany krawat.

- Mam – wyciągnąłem pudełeczko, w którym znajdował się pierścionek.

Nad wyborem głowiłem się przez kilka dni, ale dopiero dzisiaj go kupiłem i miałem zamiar włożyć go jej na palec tak żeby nikt nie zakwestionował tego, że należy do mnie. Pierścionek był odzwierciedleniem jej charakteru. Wykonany z białego złota z dwoma maleńkimi brylantami w kształcie złotych króliczych uszu. Może to było szczeniackie i ckliwe, ale wiedziałem ze jej się spodoba.

- Nadal nie wierzę w to że go kupiłeś – pokręcił zdegustowany głową.

- Spodoba jej się a to najważniejsze. Twoje zdanie się nie liczy. – włożyłem go do kieszeni i jeszcze raz sprawdziłem, jak wyglądał w lustrze. Wszystko było na swoim miejscu. Czarny garnitur a do tego biała koszula.

- Ale jesteś drażliwy – parsknął. – Może musisz się rozluźnić?

- Nie wkurwiaj mnie – warknąłem na samą myśl o co mu chodzi. Nie dotknę żądnej dziwki ani ona mnie. Jestem wierny mojemu króliczkowi i to się nie zmieni.

- Wiesz, że Kira już przyjechała? – zapytał udając, że ogląda swoje paznokcie.

- Gdzie ona jest?

- Co będę z tego miał? – gnojek się targował.

- Czego chcesz? -warknąłem rozdrażniony.

- Wisisz mi przysługę – wzruszył ramionami.

- Niech ci będzie – przeczuwałem jednak, że jego przysługa będzie mnie słono kosztować, ale o tym pomyślę później.

- Na końcu korytarza – zanim skończył mówić ruszyłem do wyjścia.

Była zaledwie kilka kroków ode mnie a on nawet się o tym nie zająknął. Dobrze wiedział, że zrobię wszystko byle by tylko ją zobaczyć i zapewne zaplanował przebieg rozmowy tak żeby mi o tym powiedzieć. Simon może nie wyglądał, ale to cwany skurczybyk ukrywający się za swoją perfekcją i spokojnym charakterem.

Przemierzałem korytarz zbliżając się coraz bardziej do sypialni, w której miała się przygotować na przyjęcie. Pamiętałem o tym, ale przez całe to zamieszanie z zaręczynami kompletnie o tym zapomniałem. To nie tak że go nie chciałem po prostu nie czułem się dobrze na takich imprezach. A teraz będziemy główną atrakcją i pożywką dla tych hien. Robiłem to tylko dla Kiry i to poprawiało mi samopoczucie.

Otworzyłem drzwi nie przejmując się krzykami w moją stronę. Patrzyłem tylko w jej kierunku.

- Wynocha – rzuciłem choć powiedziałem to do jej matki i przyjaciółki no i może do żon moich braci.

- To niegrzeczne – wyburczała Luna popijając szampana nie przejmując się moim wtargnięciem. – Powinieneś tu być?

- Mam powtórzyć – przybrałem swoją typową minę.

- Luna daj spokój – Amara klepnęła ją w ramię. – Wiesz, że nie widzieli się od kilku dni. Zostawmy ich.

- Dobra – burknęła – Ale zabieram to – wzięła do ręki butelkę sampana. – Nie karmię więc mogę to wykorzystać.

Kobiety ruszyły do drzwi a jej mama posłała mi uspokajający uśmiech. Z reguły była cicha i spokojna, ale jak trzeba było potrafiła podnieść głos. Przypominała mi tym Lunę.

- Pięknie wyglądasz – kroczyłem w jej kierunku nie odrywając wzroku od jej oczu.

Była niezwykle piękna w niebieskiej sukni, do kolan która podkreślała głębiej jej pięknych oczu. Nie była ubrana wyzywająco a raczej elegancko.

- Ty też niczego sobie – dotknęła mojej piersi patrząc na mnie z uwielbieniem.

- Tak? – mruknąłem przyciągając ja do siebie za biodra.

- Chyba nie muszę ci pokazywać jak bardzo – musnęła moje ust swoimi w czułej i delikatnej pieszczocie. Od razu poczułem porządnie płynące w dół mojego ciała. Okiełznałem je zanim byłoby za późno.

- Pokażesz mi w noc po ślubną i kiedy będę cię miał pod sobą. Będę cię brał tak jak lubisz. – mówiłem wprost do jej ucha. - Całą noc, bez końca.

Drżała pod moim dotykiem z oczekiwaniem na tą noc. Nasz ślub został zaplanowany za cztery miesiące co i tak udało się przyśpieszyć. Z reguły takie wydarzenia planowało się latami jednak my nie chcieliśmy czekać. Ta data była bezpieczna, bo pokazywała innym, że nie braliśmy pośpiesznego ślubu ze względu na nieplanowaną ciążę.

Walka o tak szybki termin była uciążliwa. Żadna z rodzin nie chciała się na to zgodzić, ale przekonało ich to, że sami tego chcieliśmy. Czkaliśmy na to za długo i nie zamierzaliśmy jeszcze bardziej zwlekać. Byliśmy pewni swoich uczuć i nie potrzebowaliśmy czasu, żeby się o nich przekonywać jeszcze dłużej.

- Mam coś dla ciebie – pogładziłem ją po biodrze.

- Wystarczy, że mam tylko ciebie – szepnęła.

- To ci się spodoba – powiedziałem i wyciągnąłem z kieszeni pudełeczko.

Jej twarz rozjaśnił promienny uśmiech a oczy płonęły ze szczęścia. Drżącą dłonią otworzyła je i spojrzała na pierścionek.

- Aiden jak ja cię kocham – zaśmiała się.

- Czyli ci się podoba?

- Jest cudowny.

- To dobrze – odetchnąłem z ulgą, bo choć wiedziałem, że się w nim zakocha to niewielka niepewność pozostała.

Wyjąłem go z pudełka i lekko drżąc założyłem jej na palec serdeczny. Nigdy dotąd mi się to nie zdarzyło, ale to była Kira. Wywoływała we mnie uczucia o jakich myślałem, że dawno zostały pogrzebane w przeszłości.

Dała mi coś czego do tej pory nikt mi nie dał. Wiarę we mnie i w to kim jestem. Kochała mnie nawet wtedy, kiedy wiedziała co robię innym. Była moim aniołem, który nie pozwalał mi się do końca stoczyć.


Kira

Schodząc po schodach i widząc te wszystkie spojrzenia utkwione we mnie czułam, jak drżą mi nogi ze strachu. Tylko mocny uścisk dłoni Aidena pozwalał mi zachować zdrowy rozsądek. To i uczucie, które nas połączyło i które zwalczyło wszystkie przeciwności.

Coraz lepiej radziłam sobie z bliskością innych. Nie wzdrygałam się już tak bardzo, ale czasami jakiś głośny hałas czy nawet klakson samochodu potrafił sprawić, że podskakiwałam ze strachu. Z czasem wiedziałam, że to minie.

- Wszystko w porządku? – przyjrzał mi się zaniepokojony.

- Tak – odpowiedziałam szybko. Za szybko.

- Jestem tu – wiedział, że kłamałam, ale starał się zapewnić mi jak najwięcej komfortu. – Gotowa?

- Z tobą? Zawsze – pociągnęłam go w tłum.

Witaliśmy się z ludźmi począwszy od jego najbliższej rodziny a skończywszy na obcych ludziach. Pomimo tego, że przedstawiali się nie dałabym rady zapamiętać wszystkich szczegółów. Liczyło się tylko to, że dałam radę a to tylko dlatego że Aiden trzymał mnie w silnym uścisku i nie odstępował na krok.

Poznałam mojego narzeczonego i jego rodzinę z zupełnie innej strony. W naszym świcie budzili postrach i każdy bał się ich gniewu, ale zaskoczyli mnie ciepłym przyjęciem do rodziny. Nawet Christopher, którego obawiałam się najbardziej przywitał się ze mną pocałunkiem w policzek. Za to jego tata objął mnie i przywitał w rodzinie. Zaskoczyło mnie to, ale i ucieszyło, że oni także akceptują nasz zawiązek chociaż nie pochodzę z tak wpływowej rodziny jak ich.

W pewnym momencie Aiden oddalił się z resztą rodziny przywitać mężczyznę, który pomógł w moim odnalezieniu. Byłam mu wdzięczna i chciałam z nim iść, ale wiedziałam, że tak to działa. Mężczyźni byli w tym świcie ważniejsi, ale i tak miałam zamiar mu potem podziękować.

Spojrzałam na dłoń jeszcze raz oglądając pierścionek na mojej dłoni. Na usta wypłynął mi niewielki uśmiech i już wiedziałam. Ten związek będzie burzliwy i pełen kłótni o dominację, ale będziemy szczęśliwi. A to było najważniejsze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro