22
Był środek nocy, księżyc górował już ponad miastem rzucając na nie jasne światło. Ludzie kładli się spać, a przez okna można było dostrzec matki i ojców usypiających dzieci. Gwiazdy roztaczały się na niebie, aż po horyzont, choć w mieście były słabo widoczne zupełnie jak małe jasne punkciki na ciemnym niebie.
Tylko nieliczni ludzie, biegli obserwatorzy mogli dostrzec czerwony cień przebiegający zwinnie i z gracją po dachach budynków, lecz nawet oni po chwili tracili go z oczu i uznawali za wybryk wyobraźni. Znikał on bowiem tak szybko jak się pojawiał.
Cień zatrzymał się na dachu niewysokiego lecz sporego 3 piętrowego akademika, zsunął się po linie tak by znaleźć się koło dużego okna w które po chwili zapukał.
Zasłony rozsunęły się i wyjrzała zza nich czarno(niebiesko?)włosa kobieta. Gdy spostrzegła postać za oknem nie przeraziła się, lecz delikatnie uśmiechnęła, zupełnie jakby spodziewała się gościa i szybko otworzyła okno, wpuszczając osobę w czerwieni do pokoju.
- Witam, panno Sandiego.- odezwała się Julia zamykając okno i zasuwając zasłony.
Carmen Sandiego uśmiechnęła się w odpowiedzi do drugiej kobiety, po czym zdjęła płaszcz oraz kapelusz i powiesiła je na wieszaku, w końcu zamierzała tu jeszcze trochę zostać.
- Co tam Jules? Jak idą ci wykłady? Mam nadzieję, że studęci są chętni do nauki. - zapytała wiedząc, że profesorka ucieszy się z takiego pytania.
- Świetnie! Cieszę się, że mogę się podzielić swoją wiedzą, a uczniowie bardzo chętnie słuchają i są naprawdę zainteresowani! Nawet nie wiesz jak to mnie motywuje i cieszy! - odrazu ożywiła się Julia.
Kasztanowo-rudowłosa kochała patrzeć na uśmiech swojej dziewczyny, zawsze ją to uszczęśliwiało i czułą, że mogłaby tak całe życie. Były parą od ponad roku i Carmen wiedziała, że nigdy nie znajdzie nikogo lepszego od Jules. Chciała z nią być na zawsze. Chciała budzić się koło niej, jeść z nią śniadania, uczestniczyć w jej wykładach, zwiedzać razem ciekawe miejsca, chodzić na romantyczne randki i potem wracać do domu by tylko położyć się razem spać. I te myśli dawały jej natchnienie by powstrzymać V.I.L.E. Gdy to zrobi, będzie mogła wreszcie pomyśleć o takim życiu.
"Every thing will be alright if
you keep me next to you"
Usiadły do stołu by zjeść kolację przygotowaną przez gastronomicznie utalentowaną Argent. Rozmawiały, śmiały się i dzieliły wiadomościami z tygodnia rozłąki, choć nie było takiej potrzeby, ponieważ kobiety zdzwaniały się codziennie i potrafiły gadać tak długo, że Player musiał kazać im przestać by Carmen mogła się wyspać na kolejną misję.
Po kolacji, zmyły razem naczynia i położyły na łóżku Jules przytulając się. Trwała przyjemna cisza i choć mogłyby rozmawiać dalej bez końca, obydwie uznały, że cisza im nie przeszkadza. Była komfortowa i dawała im czas na rozmyślenia. Po chwili na łóżko wskoczył kot Jules - Pan Mruczysław, na którego wszyscy mówili Mrusio lub Mruczek. Czarnowłosa dostała go od Carmen na ich pół rocznicę(xd czy jest coś takiego?)(nevermind wszyscy chyba zrozumieli o co mi chodzi cn)
Kotek wcisnął się między nie szukając atencji. Carmen pogłaskała go pod pyszczkiem, a on zamruczał w odpowiedzi, pokazując, że dobrze spisały się w doborze imienia i położył się między nią, a jej dziewczyną.
- Mały atencjusz! - zaśmiała się Jules do której po chwili dołączyła Carmen.
Głaskały go w ciszy, spoglądając raz na niego raz na siebie. Wiedziały, że ta cisza im nie przeszkadza. Rozumiały się bez słów.
"It seems like one of those nights we ditch the whole scene
and end up dreaming
instead of sleeping"
- Zastanawiasz się czasem co by było gdybyś nie musiała latać po świecie by powstrzymać V.I.L.E? - zapytała po parunastu minutach panna Argent.
- Oczywiście, że się zastanawiam kochanie - powiedziała szarooka. - sądzę, że już bym ci się wtedy oświadczyła - powiedziała uśmiechając się, na co Jules się zarumieniła.
Carmen byłą taka szczera a czarnowłosa to kochała. Kochała w swojej dziewczynie wszystko i gdyby tamta jej się oświadczyła nie wachałaby się i od razu powiedziała "TAK".
- Dlatego chcę wyeliminować V.I.L.E, gdy tylko to zrobię będziemy szczęśliwe razem, ale zaszłam tak daleko, że nie mogę teraz zrezygnować, poza tym oni by mnie dopadli od razu, a ja nie chcę się martwić, że gdy wrócę do domu nie zastanę cię w nim lub gorzej! - oznajmiła Carmen. - Obiecuję, że gdy wsadzę ich do więzienia będziemy żyć razem jako małżeństwo, dobrze kochanie? - zapytała Carm.
- Obiecujesz?
- Obiecuję.
"I gotta have you
I gotta have you"
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Julio Argent czy bierzesz Carmen Sandiego za żonę i przyrzekasz jej dozgonną miłość?
- Tak
- A czy ty Carmen Sandiego bierzesz Julię Argent za żonę i przyrzekasz kochać ją do końca życia?
- Tak
- Mianuję was więc żoną i żoną! Możecie się pocałować<3
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I co sądzicie?
@lilia_kwiat dziękuję za cierpliwość sunshine, niestety nie miałam w weekend weny, a wczoraj musiałam zająć się chorą siostrą, ponieważ nie mogła iść do przedszkola, a moja mama była w pracy( a tata sobie poleciał do USA na wakacje)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro