Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Day eight

Napisz rozdział do rakowej książki o niebieskookiej blondynce Anii [rozdział ma mieć przynajmniej 346 słów i ma mieć błendy!1!1!1!1]

Oł maj gadnes! No dobra. Nigdy nie pisałam czegoś podobnego i nie wiem, czy podołam, ale spróbujmy.

Anja lerzala cobie na lorzku, lenióhując w najlebrze, poniewarz byla pardzo smeczona. Nabracowala zię dzisiaj, pardzo, pardzo durzo. Mana kasala jej pomuc srobić ciazto na ciasdo, bo mial pżyjehac to nih wójek z awryki.

- Muże ópiec dórzy blacek – bomyslala Anija. – Wójek bewnie pedzie pardzo glotny.

I pyl. Sjadl caly blacek, niedzielac sie s nikim.

- Topry blacek Aniju. Jak dy wyroslas. Maż pikne blont wlosy jak ja i niepieskie oćka, kak niepo.

Anija lupila wójka alle brzez jegó wilszy głud muziala byś głódna. Tera lerzala bes sil na lorzku i mażyla o gurce plaskow kture mogla by zjećć. Naglle óslyszala jakis dzwiek. Glosne bżyczenije. Anija bomyslala, ze jeźli to bewne użadzenie many kture zastebowalo tate (cierzki rzywot pez taty) do i dak nue hcialo jej sie fstawac. Sabrala podórzkę i polorzyla na tważy. Może sasne – pomyslala.

Ale nue. Psyczenie wzmoglo sie i nim Ana pomyslala, poszula ókłucie w palsa u noki. Żócila podószke i saczela kżyczec. To jej pokoju wpiegl wójek i mana. Opoje brawie ze bes upran.

- So sie stalo Aniju? – sapytal wójek.

- Slysalam psyczenie – Anna rozblakala sie. Wójek i mama popatżyli na siepie.

- Psycenie? – zdziwila mama.

- Ta. I poli mnie palec – Ana fskazala na palec ktury pyl caly czerowy.

- Nje martf sie Anju. Jeztem lekażem opatże twuj balec – wójek saproponowal pomos. Posedl na duł i pżyniusł abteczke ktura zawse se sopą wosił. Zapandazowal Anii balec i kasal jej sie nie rószać.

- Odbocznij Aniju – bolecila mama.

Rasem z wójkiem hcieli wyjsc z pokoju gty nagle poslyrzeli okromnie glosne bzycenie. Bsy! Bsy! Tak sie dzialo.

- Oooo! – ksycala Aniaa – Psycenie! Psycenie! – rosglondala sie ale nic niewidziala.

Wójek poredl do okna i zobacyl dusa banie os na scianie.

- Ozy! Mam uculenie! – wójek ólotnil sie tak sybko jak psyjechal.

Anija i jej mama zostaly samne i musialy stawic cola zlym osom. Zpodobalo im sie grysenie Anij i wójka i niechcialy odejsc. Aniia barczo bala sie tyh zwiesątek i nie lubila och. Kiedys miala kota ktury wpadl pod samohud sonsiadow i zginal. Ciewcyna rospacala po jevo smiercu.

- Aniju muse wysnac ci brawde. Mrucek sginal wlasnie pses ozy. Nie pses zamochud. Tes go ukryzly i smusily zepy sie żucil pod niego – mama powiedzala.

- Wretne ozy! Tera ja waz zrzuce! – Anniia podesla do komoty. Wsiela radijo, otwosyla okno i walila radijem w banije as ta spadla i rozwalila sie. Nakonies Ania żucila radio s okna seby spadlo na restki bani i dobilo jesce zywe osy.

- Kak ja nie nafidze oz!

A ty drogi czytelniku, czy tak samo, jak Ania nienawidzisz os? :D

Możecie udzielić odpowiedzi w komentarzu!

Pozdrawiam Ingis 🔥💞

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro