Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 26

Maya

Siedziałam przy jego biurku i czekałam. Z nerwów stukałam paznokciami o blat biurka. Nad drzwiami wisiał zegarek, w który uparcie się wpatrywałam. Wskazówki odliczały czas który mijał i z każdym ich ruchem wiedziałam, że powinnam tu być.

Wchodząc do firmy po tak długim czasie poczułam jakby tata nadal w nim żył. Budynek ani szyld nie zmienił się wraz z biegiem lat i to tylko z jednego powodu. Mój tata nie chciał zmieniać czegoś co powstało przy pomocy rąk mamy, bo gdyby coś zmienił to jakby pogodził się z jej odejściem a tak nie było.

Minęło wiele lat a on nigdy nie umówił się z żadną inną kobietą. Nigdy nie pozwolił sobie na randki. Nigdy nie poznał innej kobiety tylko dlatego że nie chciał. Kochał moją mamę i nie wyobrażał sobie, że mógłby ułożyć sobie życie z kimś innym.

Podniosłam się z miejscu i stanęłam przy oknie. Nawet z tego piętra widziałam przed firmą pomnik, który ja upamiętniał. Nadal nawet po jego śmierci pojawiały się tam białe lilie. Ukochane kwiaty mojej mamy.

Najpierw usłyszałem głosy a potem drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem. W odbiciu lustra widziałam, jak wchodzi do środka i zamyka je za sobą.

- Coś się stało? – zapytał siadając na fotelu.

Odwróciłam się do niego opierając o szybę. Ramiona splotłam na brzuchu jakby miały być moją tarczą przed nim.

- Ty mi powiedz – zaczęłam nie chcą przechodzić od razu do konkretów.

- Musiałem wcześniej wyjść, żeby nadrobić pracę – wskazał dłonią na dokumenty na biurku.

- Ale czy ja pytałam, dlaczego wstałeś tak wcześnie? – podniosłam ironicznie brew. – Albo raczej jak uciekłeś?

- Przesadzasz.

- Nie, wcale nie. Wiem, że sytuacja w jakiej się znaleźliśmy nie jest normalna, ale to twoja rodzina. Twój młodszy brat, który boi się tego co się z nim stanie.

- Właśnie. – podniósł głos. – Mój brat i moja rodzina.

Jego słowa sprawiły mi ból.

- A czy ja nie jestem twoją rodziną? – zapytałam cicho.

Chciałam bardzo usłyszeć jego odpowiedź. Musiałam wiedzieć, czy znaczę dla niego coś więcej czy może ubzdurałam sobie coś.

- Mayu...

- Czy to co jest między nami jest realne i nie ubzdurałam sobie tego czy może to tylko moja wyobraźnia – mówiłam ni to do siebie ni do niego.

Zaczęłam nerwowo chodzić po pomieszczeniu. Zachowywałam się jak niespełna umysłowo osoba, ale sama nie mogłam dojść do ładu ze swoimi uczuciami. Byłam pewna, że to co czuję to miłość do mężczyzny, z którym od kilku miesięcy mieszkałam i sypiałam w tym samym łóżku.

- Maya – poczułam szarpnięcie za ramię i po chwili wylądowałam w jego ramionach.

- Przepraszam. Nie wiem, dlatego to powiedziałam. Po prostu o tym zapomnijmy.

- Przestań gadań – parsknął śmiechem. Kiedy już chciałam mu odpyskować i podnieść głowę stanowczo mi ją przytrzymał. – Zostań tak.

- Dlaczego?

- Bo nie patrząc ci w oczy będę mógł powiedzieć to co czuję.

- Ale jesteś irytujący – westchnęłam.

Objęłam go dłońmi i wtuliłam w jego pierś.

- Lubisz to we mnie.

- Nie lubię osoby, która nie chce mieć nic wspólnego ze swoim bratem. – odparłam szybko.

- To nie tak że nie chcę mieć z nim do czynienia. -westchnął i przejechał dłonią po moich plecach. – Po prostu nie wiem jak mam z nim rozmawiać.

- Pomogę ci – nie zostawię go z tym samego.

- Wiem, ale i tak jest mi ciężko. On przypomina mi o tym jakie miałem dzieciństwo a nie chcę do tego wracać. – wściekał się, że tak bardzo to przeżywa a minęło tyle lat.

- Jestem przy tobie.

- Wiem. Zawsze jesteś – poczułam jego wargi na czubku głowy.

Postanowiłam zaryzykować i podniosłam głowę. Spojrzałam wprost w jego zielone oczy, w którym było tak wiele bólu którego doświadczył przez rodziców.

- Zawsze będę – zapewniłam go.

- Ten ślub to najwspanialsze co mnie w życiu spotkało – powiedział powoli cedząc słowa.

Nie wiem, dlaczego, ale mu wierzyłam. Był tak wpatrzony we mnie, że wiedziałam prawdę, która kryła się w jego słowach. A musiałam przyznać, że nasze rozmowy nie zawsze takie były. Kto by przypuszczał, że będę przeprowadzać z nim taką rozmowę.

- A już myślałam czy cię nie zapytać o rozwód, ale zmieniłam zadanie – zaśmiałam się na te niedorzeczne słowa chcąc rozładować atmosferę.

- Nigdy się z tobą nie rozwiodę – po usłyszeniu tych słów poczułam, że wszystkie uczucia jakie do niego żywiłam są czymś dobrym.

- Taki jesteś pewny?

- Wiem, że ty też tego chcesz – szepnął w moje ucho.

Dreszcz przebiegł przez moje ciało, kiedy tylko dotarł go mnie ton jego głosu. Męski. Głęboki. Baryton, od którego miałam ciarki na skórze.

- Wrócisz dzisiaj wcześniej? – zapytałam z nadzieją.

- Nie mogę.

- Możesz, ale nie chcesz.

- Nie mogę. Muszę skończyć raporty a potem wybieram się na piwo z chłopakami.

- Aha – zrobiło mi się głupio.

- Kilka piw i wrócę niezbyt późno. No chyba że Richard się rozpije.

- Samantha daję mu popalić? – zapytałam choć już znałam odpowiedź.

- Myślisz, że to przez nią tak się zachowuję? – zapytał nieprzekonanym.

- Na pewno – zapewniłam go. – Kto jak to, ale Samantha potrafi doprowadzić człowieka do szału. Jednak nie robi tego bez przyczyny.

Nie chciałam mówić niczego więcej.


Anthony

W barze panowała przyjazna atmosfera. Po całym dniu przy biurku potrzebowałem rozluźnienia a nie pamiętam, kiedy ostatni raz wyszliśmy gdzieś w trójkę.

- Myślałem, że nigdy nie skończę – poluzowując krawat opadłem z westchnieniem na kanapę w rogu sali.

- Taka praca – stwierdził Tobias.

- Lubię ją, ale czasami mam ochotę wyrzucić sam siebie z tej pracy – sięgnąłem po piwo, które postawiła dla mnie kelnerka.

- Chyba każdy z nas tak ma – odezwał się Richard.

- Powiedz co się tak naprawdę dzieje? – zwróciłem się do niego. – Zachowujesz się jakoś dziwnie od jakiegoś czasu. Nawet podczas wyjazdu można było to zauważyć.

- Samantha się wścieka, bo chcę przyśpieszyć ślub – wyznał.

- To chyba dobrze co nie? Będziecie to mieli szybciej za sobą.

- Też tak powiedziałem. – podniósł głos. – Ale ona z jakiegoś powodu tylko trzasnęła drzwiami i tyle ją widziałem.

Sięgnął po kolejne piwo i wypił je prawie do dna. Spojrzałem zaniepokojony na Tobias a który podzielał moje obawy. Richard rzadko kiedy pił i w takiej ilości co wywołało nasz niepokój.

- Kiedy z nią rozmawiałeś?

- Wczoraj rano, kiedy wychodziłem z jej mieszkania.

- Spałeś u niej?

- Prawie codziennie. Nie rozumiem tego. – przeczesał włosy rękami. – Jestem dobry do łóżka, ale nie na tyle żeby wziąć szybciej ze mną ślub?

- Kobiety – stwierdziłem, bo co innego miałem powiedzieć.

- Może spróbuj porozmawiać z nią za jakiś czas i dowiedz się, dlaczego tak zareagowała – zaproponował Tobias.

Mogłem się tylko domyślać, dlaczego ta kobieta tak bardzo rani mojego przyjaciela. Przypomniałem sobie słowa Mayi na temat Samanthy. „Kto jak to, ale Samantha potrafi doprowadzić człowieka do szału. Jednak nie robi tego bez przyczyny."

Czyżby kobieta czuła coś więcej do Richarda i dlatego tak reaguje. A może jest nieczułą suką, która lubi ranić innych. Nie. To nie to. – pomyślałem. Maya i Sara były cudowne, dobre, pomocne i zawsze szczere. Cokolwiek kierowało kobietą musiało być to poważne na tyle żeby reagować agresją.

- Z tą kretynką nie da się rozmawiać – parsknął pociągając kolejny łyk.

Coś mi się zdawało, że spotkanie znacznie się przedłuży. Richard dopiero się rozkręcał i nie wiedziałam jak długo zajmie mu zrozumienie, że picie nie ma sensu.



Wieczorem dostaniecie kolejny ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro