Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

Maya

Głowa łupała mnie niemiłosiernie a za każdym razem, kiedy otwierałam oczy czułam się jakby ktoś wbijał mi szpilki w gałki oczne.

Już wiedziałam, dlaczego nie piłam. To był po prostu koszmar obudzić się z kacem. W dalszym ciągu miałam na sobie sukienkę z wczoraj, ale buty leżały w rogu łóżka. Jak przez mgłę pamiętałam jak dostałam się do domu.

A także to co zrobiłam potem. Przeniosłam wzrok na drugą stronę łóżka, gdzie powinien leżeć Anthony, ale jak widać już wstał. Albo nie kładł się obok żony, która upiła się jak świnia.

To co zrobiłam było jak uderzenie obuchem w głowę. Ocierałam się o niego jak napalona nastolatka a nawet zmusiłam go do pocałunku. Przejechałam, palcami po wargach i wyczułam w jednym miejscu niewielką rankę. Dokładnie tutaj przygryzł ją oddając pocałunek.

Ze wstydu chyba zapadnę się pod ziemię. Co mnie napadło, żeby tak na niego wskoczyć.

- Jak się czujesz? – zapytał stojąc w drzwiach.

- Ja...

- Weź tabletkę i prysznic a potem zejdź na dół – powiedział cicho wiedząc, że nie jestem w dobrym stanie. Do ręki dał mi szklankę z wodą i lek na kaca po czym wyszedł jakby nic się nie wydarzyło.

Czekała mnie trudno rozmowa, ale najpierw potrzebowałam się do tego przygotować. Stan w jakim byłam pozostawiał wiele do życzenia więc zrobię tak jak mówił. Popiłam tabletkę i podtrzymując się łóżka ruszyłam w stronę łazienki.

Nogi i pięty bolały mnie od tańczenia godzinami a ciało był wykończone, ale było warto. Spędziłam niesamowitą noc nie przejmując się tym co przyniesie kolejny dzień. Przestałam myśleć i poddałam się zabawie.

Weszłam do łazienki i usiadłam na brzegu wanny. Potrzebowałam czegoś więcej niż prysznica. Pragnęłam długiej i gorącej kąpieli, która pozwoli mi rozluźnić mięśnie.

Kiedy woda powoli napełniała wannę zaczęłam się rozbierać. Rzuciłam sukienkę na podłogę a w ślad za nią podążyła bielizna. Miałam chwilę, żeby przejrzeć się w lustrze i to co zobaczyłam nie spodobało mi się. Zmyłam z twarzy ciemne ślady od tuszu, który rozmazał mi się pod oczami. Moja skóra choć zadbana wiele straciła na spaniu w tym badziewiu, które sprawiało, że kobiety były o wiele atrakcyjniejsze. Z tego też powodu rzadko kiedy nakładałam tusz co rzęs. Raczej kończyło się na warstwie podkładu i bezbarwnym błyszczyku.

Zanurzyłam się w wodzie po samą szyję. Uwielbiałam gorące kąpiele choć po nich miałam zaczerwienioną skórę. Moje zmęczone ciało powoli się rozluźniało a napięcie znikało.

- Mayu – usłyszałam pukanie do drzwi.

- Tak? – pisnęłam na jego niespodziewane pojawienie się.

- Wszystko z tobą dobrze?

- Tak, czemu pytasz?

- Wołałem cię kilka razy, ale nie odpowiadałaś – przez drzwi jego głos był stłumiony i ciężko było mi go zrozumieć.

- Za chwilkę wyjdę – krzyknęłam, żeby mnie usłyszał.

- Śniadanie na ciebie czeka – odpowiedział a zaraz usłyszałam jego oddalające się kroki.

No cóż. I po kąpieli. Szybko ogarnęłam jeszcze włosy i byłam gotowa na konfrontację z mężem.

***

Schodząc na dół poprawiłam spódnice która akurat dzisiaj niewiarygodnie cisnęła mnie w pasie. Wepchałam do środka biały podkoszulek i otuliłam się szczelnie niebieskim sweterkiem. Włosy zastawiłam rozpuszczone, żeby mogły szybciej wyschnąć, ale i tak musiałam co chwilę poprawiać je na głowie, bo opadały mi na twarz.

Zawahałam się tuż przy drzwiach. Jak jestem trzeźwa to wiem, gdzie zrobiłam błąd, ale jak teraz wytłumaczyć moje zachowanie Anthonemu. Zachowałam się nieodpowiedzialnie pijąc zbyt dużo, ale dotarło to do mnie po fakcie.

- Dasz radę – wyszeptałam jak mantrę i pchnęłam drzwi.

W całym pomieszczeniu unosił się zapach jajecznicy z bekonem. Brzuch zaburczał mi z głodu, na jedzenie którego nie miałam w ustach od wczorajszego dnia. Po spaniu do południa byłam wręcz wygłodzona i potrzebowałam szybko coś zjeść.

- Jak się czujesz? – podniósł wzrok znad kubka kawy.

- Lepiej – jęknęłam, kiedy uderzył mnie mocny zapach kofeiny. Wzięłam naczynie z namaszczaniem i pociągnęłam solidny łyk. Jęknęłam czując życiodajny smak na języku. – Przepraszam – powiedziałam, kiedy przełknęłam. Sądząc po jego wzorku moje jęczenie tylko go pozbawiło.

- Nie masz za co. To nawet było zabawne – zaśmiał się.

Zastygłam w połowie drogi kubka do ust. Patrzyłam na niego jakbym widziała go po raz pierwszy a to tylko za sprawą jego uśmiechu. Był taki szczere, że nie mogłam oderwać od niego wzroku. Widzieć go tak rozluźnionego i beztroskiego to było dla mnie coś nowego.

I w dodatku zrobił mi śniadanie, które postawił przede mną a następnie usiadł obok. Normalnie jakby go ktoś podmienił i mężczyzna przede mną był kimś zupełnie innym.

- Coś ci się stało w głowę? – zapytałam myśląc, że to jedyne realne wytłumaczenie.

- Nie dlaczego tak zakładasz?

- Bo przyniosłeś mi tabletkę na kaca, zrobiłeś mi śniadanie no i jesteś miły – wyrzucałam z siebie kolejne rzeczy, które mnie zaskoczyły.

- Nie byłem zbyt miły co – westchnął przeciągając dłonią po twarzy.

- Nie za bardzo – przytaknęłam. – Ale możemy o tym zapomnieć, jak ty zrobisz to samo – zaproponowałam.

- Cwana jesteś.

- Nie wiem o czym mówisz – zajęłam się jedzeniem. – Chciałam tylko żebyśmy zaczęli od nowa.

- I zapomnieli o tym co wczoraj zrobiłaś – patrzył na mnie z podniesioną brwią. Droczył się ze mną wiedząc, że będzie mi wstyd.

Swoją drogą zbaczając trochę z tematu to jedzenie było naprawdę pyszne. Bekon chrupiący a jajecznica delikatna i rozpływająca się w ustach a to wyczyn. W moim wydaniu zawsze wychodziła zbyt sucha i przypalona.

- Wczoraj przesadziłam i nie powinieneś tego widzieć.

- Jak dla mnie świetnie się bawiłaś na wieczorze z siostrami.

- Och – coś sobie przypominałam. Sztućce upadły z łoskotem na talerz. – Jak się dostałam do domu? Nie pamiętam jazdy taksówką.

- Bo nie przyjechałaś taksówką tylko radiowozem – poprawił się na miejscu czekając na moja reakcję która prawdę powiedziawszy była tylko jedna.

Oczy szukały potwierdzenia, że kłamie. Tak właśnie musiało być. Policja nie przyprowadziłaby mnie do domu bez powodu a przecież ja nic nie zrobiłam. Ale... czekaj... wróć... Czy aby na pewno nic nie zrobiłam?

Pamiętam, jak piłyśmy i świetnie się bawiłyśmy na parkiecie. Potem było poznanie DJ-a który nawet pozwolił nam wybrać następną piosenkę. A potem to już przebłyski które... Nie, nie, nie.

- Taniec na stole a potem ta awantura – przygrabiłam się na miejscu pozwalając, aby włosy zasłoniły mi twarz.

Jak ja musiałam wyglądać na tym barze tańcząc przed ludźmi.

- Hej – odgarnął je z moich policzków. – Jesteś młoda i należy ci się trochę zabawy. I co z tego, że tańczyłaś na barze.

- Zawstydziłam nazwisko rodziców – odparłam cicho.

- To tylko nazwisko. Każdy kto cię zna nie będzie myślał o tym co zrobiłaś źle a o tym jak dobrą jesteś osobą.

- Dlaczego mnie pocieszasz? – zastanawiało mnie to.

- Bo jesteś moją żoną – odparł. – I nieważne co zawsze będę stał po twojej stronie. Po to są przyjaciele.

- Nie chciałeś się ze mną przyjaźnić.

- Ale teraz już chcę. – spojrzał na niedojedzone jedzenie. – Zjedz a potem pojedziemy do Josephine.

- Dlaczego?

- Chciałaś powiedzieć jej prawdę, więc to zrobimy. – pogłaskał mnie po policzku i ruszył na górę po schodach.

Przez pewien czas siedziałam nieruchomo myśląc nad zmianą jego postawy. Wcześniej nie chciał słyszeć o powiedzeniu prawdy jego babci a teraz sam wyszedł z inicjatywą. To było bardziej niż podejrzane.

Anthony

Może to i dobrze, że babcia dowie się o nas. Okłamywanie jej nie wyszłoby na dobre, ale Maya musi się powstrzymać i nie mówić o szantażu jaki wystosował w naszym kierunku adwokat. Josephine nie może się dowiedzieć, dlaczego zgodziłem się na ten ślub. Nie wybaczyłaby sobie, gdyby dowiedziała się, że zrobiłem to dla niej.

- Gotowy? – stanęła w przejściu.

- Jeszcze chwila. – zebrałem z szafy prezent, który kupiłem już jakiś czas temu. – Babcia ma dzisiaj urodziny – oświadczyłem widząc jej pytający wzrok.

- To, dlatego tak nalegałeś na tą wizytę. – nie wiedziałem, czy była zła albo raczej zaskoczona.

- Po części tak, ale to może dobry moment, żeby jej o nas powiedzieć. – w ten sposób upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu. A poza tym lepiej będzie to wyglądała, kiedy pojawimy się w dniu jej urodzin z taką informacją.

- Myślisz, że to zniesie?

- Tak, ale nie możemy jej wszystkiego powiedzieć. W szczególności, dlaczego zgodziłem się na ślub.

- Więc co proponujesz? – zapytała.

- Powiedzmy jej tylko tyle że ci pomogłem, bo miałaś problem z przejęciem firmy po tacie. – podałem jej pakunek, który niechętnie przyjęła z moich rąk.

- Myślisz, że uwierzy? – nie była przekonana.

- Tak, jeśli tylko ty jej to powiesz. Ufa ci więc nawet nie pomyśli, że kłamiesz.

- Ale to złe ją okłamywać. – miała wyrzuty sumienia, ale tylko ona mogła to zrobić.

- Ja nie mogę jej tego powiedzieć. – nerwowo przeczesałem włosy ręką. – Nigdy jej nie okłamałem i nigdy tego nie zrobię. Josephine mnie wychowała. Tyle dla mnie poświęciła a ja nie odpłacę się jej okłamywaniem jej.

- Dobrze – powiedziała.

- Naprawdę? – musiałem się upewnić.

- Tak – musnęła palcami moją twarz. – Może i udajesz twardziela, ale jesteś delikatny w środku. – wyszeptała. – Zrobię to dla ciebie, bo nie chcę widzieć tego smutku, kiedy myślisz o okłamaniu jedynej osoby, która znaczy dla ciebie wszystko.

- Jak ty możesz być taka idealna? – zapytałem nie wierząc w jej dobroć.

- To mój sekret – mrugnęła przekornie i puściła mój policzek. – Chodź, bo w końcu się rozmyślisz.

W takich chwilach przypominała mi Josephine. Ona też zrobiłaby wszystko, żeby każdego uszczęśliwić nawet jeśli raniłaby samą siebie. Jakaś cząstka mnie miała wyrzuty sumienia, że każę jej zrobić coś złego a co zmieni jej zachowanie na zawsze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro