Rozdział 6
Maya
- Co za kutas – Sam się nie patyczkowała. A że była już bardziej niż troszeczkę wypita potrafiła być prawdziwą suką i nie przesadzałam.
- Sammy – Sara była oburzona jej zachowaniem.
- Ma rację – prychnęłam i wzięłam kolejny łyk mojego drinka. – Myśli, że może mi mówić co mam robić, ale ja mu jeszcze pokażę kto tak naprawdę rządzi w tym domu.
Nawet te kilka drinków i szum w głowie nie złagodziły mojego gniewu. Dłoń paliła mnie od policzka, którego się dopuściłam. Nigdy nikogo nie uderzyłam ani umyślnie skrzywdziłam, ale w tamtym momencie nie wiedziałam co mną kierowało. Może poczucie krzywdy z jego strony a może to była duma która nie pozwalała mi po raz kolejny dać się zranić. Jakby na to nie patrząc złamałam swoją zasadę i będę musiała się z tego wyspowiadać.
- Mayu – siostra chciała przemówić mi do rozsądku. – Wiesz jaka byłaś przed terapią i chcesz do tego wrócić. Twoje napady gniewu były gorsze od Samanthy.
- Nie chcę do tego wrócić, ale muszę mu pokazać, że mam swoje zdanie.
Przez pewien okres w moim życiu wiele się działo a co z tym idzie potrafiłam wybuchać w każdej chwili. Doszło nawet do tego, że rzucałam przedmiotami po całym pokoju i wpadałam w szał. Z czasem zaczęłam się leczyć i zapanowałam nad gniewem. Według lekarza to był po prostu pewien okres, kiedy na głowę zawalił mi się cały świat i w ten sposób radziłam sobie z bezsilnością.
- Zdanie zdaniem, ale mogłabyś czasami zrobić mu na złość – Sam pomachała ręką w stronę barmana, który od godziny robił nam drinki. – Jaki on słodki. – dodała rozmarzona wpatrując się w faceta jakby był ciastkiem.
- Masz narzeczonego nie zapomniałaś o tym? – zapytałam zgryźliwie.
- Och proszę cię – prychnęła. – Mam czas na to, żeby jeszcze się pobawić zanim zostanę uwiązana.
- Nie wiem, dlaczego tak go nie lubisz. Poznałam Richarda i wydaje się miłym gościem – Sara spojrzała na siostrę.
- Jest miły. – potwierdziła. – Momentami był aż za bardzo.
- Czekaj. Wróć. Jak to był? – jej słowa sprawiły ze byłam bardziej skołowana niż wcześniej.
- Spaliśmy ze sobą – powiedziała nie okazując żądnych uczuć.
- Że co! – krzyknęła moja siostra zwracając na siebie uwagę innych osób.
- Sara ciszej – złapałam ją za dłoń.
- Jak mam być cicho jak ona nam nic nie powiedziała – była na nią zła. Nie dziwię jej się, bo czułam to samo, ale Samantha musiała mieć jakiś powód, żeby to zrobić.
- To było dawno. – Sam zaczęła mówić. – Nie ma po co do tego wracać.
- Chyba musimy, bo coś mi się zdaję, że to nie był zwykły seks – mówiłam cicho, ale na tyle żeby usłyszała.
Może i moja siostra była tą najbardziej rozrywkową i niebojącą się niczego, ale zawsze działała rozsądnie. Nie robiła niczego nieprzemyślanego stąd wiem, że cokolwiek wydarzyło się między nimi musiało być poważne.
- Nie był – widok mojej zranionej siostry to coś co działało na mnie depresyjnie. Chciałam, żeby była zawsze szczęśliwa, ale nie mogłam podejmować za nią decyzji, żeby to szczęście znalazła.
- Więc co się stało? – zapytałam delikatnie.
- Z nim było inaczej. – uśmiechnęła się przez łzy. – Był dla mnie czuły i taki delikatny, ale wiedziałam, że nie będzie trwać to wiecznie.
- Skąd możesz to wiedzieć. Może teraz bylibyście szczęśliwi.
- Może i tak, ale zawsze myślałabym o tym, że kiedyś go stracę. Nie mogę sobie pozwolić na takie cierpienie jakie miał tata. Może i się uśmiechał i był wesoły, ale ten smutek został mu zabrany, kiedy zmarła mama. Nie chcę przechodzić przez takie coś – zakończyła cicho.
- Porozmawiaj z nim i powiedz, jak się czujesz.
- Nie wysłucha mnie. – obracała nerwowo kieliszek w dłoniach. – Nie po tym co zrobiłam.
- Uciekłaś – stwierdziła Sara.
- Uciekłam to mało powiedziane. Ja po prostu mu powiedziałem, że było miło, ale niech nie liczy na coś więcej. A potem pokazałam mu drzwi.
- Ale chyba to nie wszystko prawda? – wiedziałam, że było coś jeszcze.
- Żeby na dobre go od siebie odsunąć wynajęłam faceta do towarzystwa i kazałam mu porozmawiać z Richardem. W skrócie mówiąc znienawidził mnie tamtego dnia.
Sam jak nic namieszała. Jej pomysł to był szczeniacki wybryk, który tylko pogorszył sytuację pomiędzy nimi. Za kilka miesięcy będą musieli wziąć ślub i spędzić ze sobą rok. Może z czasem siostra powie mu co zrobiła i dlaczego.
- No... - Sara była w szoku. - ...chyba... nie wiem co mam ci powiedzieć.
- Może że jesteśmy zszokowane tym co zrobiłaś – podrzuciłam.
- To też – potwierdziła skwapliwie.
- Nie wiem jak wy, ale ja muszę się napić. – sięgnęłam po drinka, który postawił przede mną kelner. – Na trzeźwo tego nie przetrawię.
- Może już nie pij – zagadnęła Sam.
- Muszę mieć coś z życia – przewróciłam oczami.
- Wiesz, że...
- Proszę was. – przerwałam Sarze. – Dzisiaj mamy się bawić i odpocząć od naszych facetów a nie się dołować.
- Naszych powiadasz – siostra poruszyła sugestywnie brwiami.
- Wiesz co mam na myśli – machnęłam na nią ręką, bo zaczęła sobie wyobrażać za dużo.
To, że ona i Tobias zakochali się w sobie a także postanowili pozostać w związku małżeńskim nie znaczy to że powinnam postąpić tak samo. W moim przypadku było inaczej i nie miałam zamiaru wierzyć w coś więcej niż faktycznie było.
- Bawmy się – krzyknęła Samantha podnosząc się z miejsca.
Ruszyłyśmy w stronę parkietu bawiąc się w swoim towarzystwie. Od czasu do czasu powinniśmy wychodzić sobie na miasto i się rozerwać a nie robiłyśmy tego zbyt często. Sara zajęta była swoją fundacją, Samantha bywaniem wśród ludzi a ja miałam swoich podopiecznych w domu seniora. Każda zapracowana zapominała, że mamy życie poza obowiązkami.
Anthony
W momencie wybudziłem się ze snu. Cały czas byłem w salonie, ale najwyraźniej z czasem zmęczenie wzięło górę nad rozumem. Spojrzałem na zegarek w telefonie. Była prawie trzecia w nocy. Zmarszczyłem brwi, kiedy zrozumiałem, że Maya jeszcze nie wróciła.
Ponowny dzwonek do drzwi niósł się przez cały hol aż do salonu. Podniosłem się z miejsca myśląc, że to właśnie moja żona zapomniała kluczy i nie ma, jak wejść. Choć przeszło mi przez myśl, żeby ją podręczyć i pozwolić jej jeszcze postać na dworze, ale szybko wypadło mi to z głowy.
Otworzyłem drzwi chcąc ją zbesztać za tak późny powrót do domu, kiedy dotarło do mnie, że stoi przede mną dwóch policjantów z Mayą przy boku.
- To pańska żona? – zapytał jeden podtrzymując słaniającą się Mayę.
- Niestety – westchnąłem, kiedy dotarło do mnie w jakim jest stanie.
Była kompletnie pijana i rozczochrana, ale wyglądała tak słodko, że z ledwością panowałem nad śmiechem. Jednak perfekcyjna pani domu potrafiła się bawić.
- Anti – pisnęła po czym wpadła na mnie zakładając dłonie wokół mojego pasa. – Wiesz, że tańczyłam na stole?
- Co kurwa – krzyknąłem.
- Ale było fajnie – oparła się o mnie całym ciałem. Z trudem panowałem nad wzwodem, kiedy ocierała się o mnie niczym kotka w rui a to na oczach funkcjonariuszy policji.
- W dodatku wywołały awanturę tak że ochrona nie mogła sobie z nimi poradzić – rzucił drugi z policjantów.
- To pewnie jej siostry – dopowiedziałem. – Bardzo za nią przepraszam. Ona nigdy nie pije – starałem się podtrzymać ją w ramionach choć osuwała mi się w ramionach.
- Dostanie tylko pouczenie, ale następnym razem spędzi noc w celi – ostrzegli mnie policjanci.
- Dziękuję.
Spojrzeli jeszcze raz na moją żonę i posłali mi współczujące spojrzenie jakby znali to z doświadczenia. Pożegnali się i odjechali.
- Anti – szepnęła ocierając się o mnie.
- Kurwa – jęknąłem, kiedy jej dłonie zawędrowały nie tam, gdzie trzeba. – Chyba powinnaś się przespać.
- Nie chcę spać. Chcę się bawić – zaśmiała się i potknęła.
Zmęczony jej pijackim gadaniem wziąłem ją na ręce ku jej radości. Niosąc ją po schodach wysłuchiwałem bełkotu, który nie miał nic wspólnego z mową. Mamrotała coś niezrozumiale, ale była urocza.
Wniosłem ją do sypialni i ułożyłem na łóżku. Wtuliła się w pościel jak mały kociak, ale nie chciałem zostawiać jej w ubraniu, ale rozebranie jej też nie wchodziło w grę. Nie zrobię tego bez jej zgody, ale buty mogłem zdjąć.
- Anti – podniosła się w momencie, kiedy okrywałem ja pościelą.
- Tak?
- Dziękuję. – wybełkotała.
- Nie ma za co.
- Jest za co – skończyła mówić a następnie chwyciła mnie za koszulę i przyciągnęła do siebie.
- Co ty robisz?
- Dziękuję ci – szepnęła i zanim zdążyłem zareagować pocałowała mnie w usta. Po raz pierwszy poczułem jak bardzo brakowało mi bliskości drugiej osoby.
Poruszała rozkosznie wargami a z moich ust wydobył się jęk przyjemności. Była tak delikatna i wrażliwa, że nie mogłem się oprzeć by nie przygryźć jej wargi.
- Chyba jestem pijana – jęknęła upadając na pościel.
Przymknęła oczy a po chwili usłyszałem jej równy oddech a ja jak oparzony podniosłem się z miejsca. Pocałowała mnie, ale była pijana więc powinienem być mądrzejszy. A co zrobiłem? Oddałem pocałunek zamiast od razu ją od siebie odsunąć.
Ale i tak moje ciało miało swój rozum. Od teraz za każdym razem, kiedy na nią spojrzę będę myślał o tym jakby to było, gdyby leżała pode mną. Miałem totalnie przejebane, bo to małżeństwo było tylko na papierze. Jednak mój mózg chciał, żeby stało się prawdziwe.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro