Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 19

Anthony

Czemu? To pytanie zadawałem sobie w kółko, ale nadal nie mogłem znaleźć na nie odpowiedzi. Czemu nie zauważyłem w jakiej bieliźnie chodzi moja żona. Na samą myśl o koronce nawet niezakrywającej tego co powinna czułem jak mózg mi się roztapia.

Wzrokiem wodziłem po jej ciele aż zniknęła za zamkniętymi drzwiami. Pomimo tego, że zawsze była nienagannie ubrania w długie jedwabne koszule z rękawami do nadgarstków a do tego spódnice za kolano i tak była śliczna. Pokazywała szyk i klasę zapominając jednak o tym, że jest młoda i powinna ubierać się bardziej swobodnie. Miałem kilka dni na to, żeby to zmienić.

Zaplanowałem z Sarą jutrzejszy wyjazd na zakupy do małego centrum handlowego. Trochę mnie to zdziwiło, że na takim odludziu jakieś się znajdzie, ale najwyraźniej przyciągało turystów.

Skończyłem wypakowywać nasze walizki i włożyłem je pod łóżko. Chciałem to dla niej zrobić, bo dla mnie byliśmy sobie równi. Podział obowiązków w związku traktowałem bardzo poważnie, odkąd chcieliśmy, żeby to funkcjonowało. Nie miałem pomysłu jak nazwać relację jaka nas łączyła. Wiedziałem tylko że odkąd zaczęliśmy ze sobą normalnie rozmawiać potrafiliśmy się dogadać. Jej towarzystwo sprawiało, że ciągle było mi mało więc wracałem wcześniej z pracy i spędzałem czas po prostu rozmawiając z nią.

Szum prysznica sprawił, że spojrzałem na zegarek. Dochodziła godzina piąta wieczorem a co za tym idzie przez cały dzień nie zjedliśmy niczego porządnego. Całe godziny jechaliśmy i zatrzymywaliśmy się, żeby zatankować i coś wypić na szybko tak żeby zdążyć przez zmrokiem.

- Mayu – zapukałem do drzwi łazienki.

- Tak? – usłyszałem jej chce zapytanie.

- Musisz się pośpieszyć, bo za kilka minut musisz wziąć leki – oznajmiłem jej.

- Już kończę.

- Przygotuję tabletki.

- Okej. – usłyszałem jeszcze.

Po chwili szum prysznica ustał a zabrzmiały mokre kroki na podłodze wnętrza. Postanowiłem przygotować apteczkę, którą zabrałem ze sobą z domu a o której Maya zapomniała. Wyciągnąłem z niej buteleczkę z lekiem, który miała brać jeszcze przez kilka tygodni.

Przyjrzałem się białej tabletce, od której zależał stan zdrowia mojej żony. Fascynujące jak coś tak małego sprawiało, że organizm funkcjonował prawidłowo. Jedna mała tabletka.

- Co ja bym bez ciebie zrobiła? – stanęła przede mną nawet nie wiem, kiedy.

Zlustrowałem wzrokiem jej ciało zakryte jedynie białym ręcznikiem. Włosy splątane i mokre od wody zaczesała na tył głowy. Przyglądała mi się niepewnie wahając się czy wziąć ode mnie tabletkę.

- Poradziłabyś sobie – chrząknąłem zażenowany tym, że tak się w nią wgapiam. – To nic trudnego. Otwórz buzię – zażądałem ochrypłym głosem.

Spojrzała na mnie zaciekawiona, ale posłusznie otworzyła usta. Wkładając jej tabletkę do ust chciałem, żeby zupełnie coś innego się w nich znalazło. Poczułem jak moje spodnie zaczynają robić się coraz ciaśniejsze. A wtedy ona zamknęła usta na moich palcach. Fala pożądania przebiegła wprost do mojego członka, który podskoczył czując na palcach jej język.

- Anthony, kiedy... - odwróciliśmy się w kierunku drzwi, w których stał Richard.

Najpierw go zmroziło, ale w następnej chwili na jego twarzy pojawił się cwaniacki uśmiech. Czułem jak trybiki w jego głowie zaczynają pracować.

- Zamilcz – zacząłem wiedząc do czego zmierza.

- Wiedziałem, że jesteś fetyszystą – rzucił po czym spojrzał na Mayę. – Ale po grzecznej i cichej Mayi się tego nie spodziewałem.

- Dawał mi tabletkę – wymamrotała zawstydzona.

- I dlatego wpychał ci palce do ust – zapytał kpiąco z rękami w kieszeniach. – Widzę, że dobrze się bawicie a nawet nie ma jeszcze nocy.

- Weź się uspokój – rzuciłem ledwo panując nad sobą.

O mnie mógł mówić co tylko chciał, ale Mayi powinien okazać szacunek godny kobiecie. Przenoszenie swoich problemów na innych nie rozwiąże ich a jeszcze bardziej zniszczy atmosferę.

- Okej przepraszam – wzruszył ramionami. Przyjrzałem mu się bliżej i to co zobaczyłem nie spodobało mi się.

- Piłeś?

- Jak inaczej wytrzymałbym z tą wariatką – prychnął i ruszył w kierunku wyjścia na taras.

Richard rzadko kiedy pił i robił to tylko wtedy, kiedy naprawdę tego potrzebował. Ostatnim razem upił się tak na ślubie Tobiasa mówiąc nam o tym jak poznał Samanthę. Męczyło go to jak go traktowała, ale miał swoją dumę i nie chciał jej zranić, dlatego ciągle znosił jej narzekania.

- Przepraszam za to co powiedział. – nie chciałem, żeby to usłyszała.

- Nie musisz. Wiem jaka jest Sam – wyczułem w jej głosie urazę do siostry, ale nie wnikałem.

- Poczekam na tarasie – chcąc uniknąć niezręczności jak najszybciej uciekłem z sypialni.

Musiałem ochłonąć, a gdy byłem blisko niej wyobraźnia podsuwała mi wiele obrazów, o których nie powinien nawet myśleć. Nie moja wina, że myślałem tylko o tym jakby to było zdjąć z niej ręcznik.

Maya

Siedząc obok niego myślami wracałam do sytuacji sprzed godziny. Stałam tak z jego palcami w ustami i myślałam o rzeczach, które wprawiały moje ciało w stan podgorączkowy. Wyobrażałam sobie, jak gdyby to było móc poczuć coś więcej niż tylko jego palce. Chciałam o wiele więcej.

Pragnęłam poczuć na sobie jego dłonie sunące po moim ciele. To było moje marzenie dnia, odkąd tylko zaczęłam czuć się przy nim inaczej. Miałam poczucie, że przy nim jestem bezpieczna i ważna. Jeśli to nie było zauroczenie to nie wiedziałam co.

Potrzeba bycia przy nim była tak silna, że momentami miałam ochotę poprosić go, żeby nie wychodził do pracy. Co z kolei wywoływało wyrzuty sumienia, bo z tego żył a równocześnie sprawiał, że firma taty bardzo dobrze funkcjonowała.

Siedzieliśmy sobie spokojnie jedząc kolację, kiedy Anthony zadał nieoczekiwane pytanie, które wywołało niemałe zamieszanie.

- Czy twoja żona też nosi koronkową bieliznę? – zapytał Tobiasa poważnym tonem.

- Anthony – uderzyłam go w bok nie mogąc uwierzyć, że zadało to pytanie.

- No co?

- Przestań pytać o takie rzeczy.

- Czemu? – jak mógł nie wiedzieć, że o takie rzeczy się nie pyta. Zero wyczucia taktu.

- Czy ja się ciebie pytam w jakich majtkach chodzisz?

- Nie musisz. Przecież wiesz. – mrugnął do mnie.

Tak wiedziałam, bo lubił paradować po domu w samych bokserkach. Wykorzystywał sytuację jaką była wycieczka Edwarda by ten nie patrzył na niego zdegustowanym i oceniającym wzrokiem.

- Tony – jęknęłam zażenowana tonem w jakim to powiedział.

- Robi się całkiem zabawnie – stwierdziła Sara przypatrując się naszej dwójce. – Ale zaspokoję twoją ciekawość - zwróciła się w kierunku Anthonego.

- Sara – zabrzmiał ostrzegawczy ton Tobiasa.

- Bielizna Mayi to jeszcze nic w porównaniu z moją – mrugnęła do mnie przekornie.



Anthony

Spojrzałem na przyjaciela szukając u niego zaprzeczenie. Chciałem, żeby powiedział, że to niemożliwe. Że nic skąpszego nie może istnieć, ale jego mina mówiła sama za siebie.

- Chciałeś wiedzieć – wyburczał niezadowolony.

Miałem sojusznika, żeby to zmienić. Nie pozwolę, żeby moja żona – prawdziwy czy nie – chodziła w tak skąpych ubraniach przy innych. I co z tego, że nosiła te fatałaszki pod ubraniem, skoro i tak moja wyobraźnia działała na szybkich obrotach.

- Idziemy jutro na zakupy – zarządziłem.

- Nie ma mowy – warknęła. – Będę chodzić w tym czym chcę.

- Możesz je nosić w domu, ale nie na mieście.

- Dlaczego? – pochyliła się w moją stronę. – Nie lubisz mojej bielizny.

- Nie bo za dużo odsłania.

- Niby gdzie? – spojrzała po sobie. – Wszystko mam zakryte.

- Ale ja wiem co masz pod spodem i nie podoba mi się to co wiem.

- To musiałbyś pozbyć się mojej całej bielizny, bo innej nie mam – rzuciła prowokująco.

- To jest pomysł – rzuciłem i podniosłem się od stołu.

Może to nie było dobre wyjście, ale na samą myśl, że będzie chodzić w takiej bieliźnie wśród ludzi napawała mnie zazdrością. Było tylko jedyne wyjście, żeby przekonać ją do zmiany zdania.

Otworzyłem szuflady, w której schowałem ten koronkowy badziew i zgarnąłem go w dłonie. Przez chwilę wahałem się czy to zrobić, ale przekonałem samego siebie, że tak trzeba.

Z naręczem bielizny ruszyłem w stronę wyjścia na taras.

- Co ty robisz? – krzyknęła oburzona Maya.

- Spalę to dziadostwo – mruknąłem przechodząc obok niej.

- Nie odważysz się – warknęła podnosząc się z miejsca.

Patrząc jej prosto w oczy rzuciłem je na piasek u moich stóp. Przyglądała się temu zszokowana, ale wiedziałem, że za chwilę dojdzie do siebie i będzie chciała je odzyskać. Wyciągnąłem więc rękę w stronę świecy na stole i bezceremonialnie rzuciłem ją na stos bielizny, która szybko się zapaliła.

- Ten wyjazd robi się coraz ciekawszy – Richard zaśmiał się szczerze po raz pierwszy od naszego przyjazdu.

- Spadamy – rzuciła w jego stronę Samantha.

- A to, dlaczego? – zapytał oburzony.

- Bo zaraz zrobi się tutaj gorąco – wysyczała podpatrując na swoją siostrę.

Richard najwyraźniej zrozumiał aluzję, bo szybko podniósł się z miejsca i uciekł z tarasu razem z Samanthą. Rzucił coś jeszcze o tym, że nie bawi się w takie gówno.

Nikt z nas nie zauważył, że Tobias zniknął aż do momentu, kiedy w ogniu wylądował kolejny stos bielizny tym samym należący do jego żony.

- Tobi – krzyknęła Sara podnosząc się z miejsca. – Zwariowałeś to były moje najwygodniejsze majtki.

- Ta jasne. – prychnął. – Bo i tak jakbyś je miała nie sprawiłoby to różnicy. Wszystko było przez nie widać.

- Pożałujesz tego – rzuciła znikając w środku.

- Ty też się pilnuj – ostrzegła moja żona i zniknęła zaraz za swoją siostrą.

Kiedy spojrzała nam mnie z nienawiścią zrozumiałem, że przesadziłem, ale co miałem zrobić. Chciałem tylko żeby ubierała się bardziej... bardziej... no w ogóle, żeby nie ubierała takich rzeczy.

- Chyba czeka nas noc na dworze – rzucił słabo Tobias.

- Może ciebie, ale ja zamierzam spać w łóżku. Obok żony – zaznaczyłem z naciskiem.

Przecież nie będzie się gniewać za zwykłe ubrania, które mogę jej jutro kupić nowe i o wiele lepsze.

Przekonałem się, że nie miałem racji.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro