Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Seventeen

Zmęczony po przyjemnym wysiłku, opadam na jej również spocone ciało. Leżąc na jej piersiach, wsłuchuję się w szybkie bicie jej serca. Uwielbiam to, że to ja do tego doprowadziłem. Podnoszę głowę i zerkam na jej twarz. Posyła mi delikatny uśmiech, który dla mnie jest zniewalający i to właśnie on mnie urzekł przy pierwszym naszym spotkaniu. Już chyba wtedy się w niej zakochałem.
-Zmęczona?
-Nie tak bardzo jak ty. Tracisz formę, Styles- chichocze.
-Udowodnić ci, że się mylisz?
-Oj nie pochlebiaj sobie- śmieje się i przeczesuje palcami moje loki.
Wpatrujemy się w siebie z widocznym uśmiechem na twarzy i rozkoszujemy się swoim widokiem.
-Co my robimy?- szepcze, prawdopodobnie sama do siebie.
-Nie mam pojęcia, kochanie- odpowiadam jednocześnie zakładając pojedyncze kosmyki włosów za jej ucho.
-Dlaczego?
-Tacy już po prostu jesteśmy i tego nie zmienimy.
Na chwilę zapada między nami cisza. Obserwujemy siebie nawzajem. Jednak moją uwagę przykuwają jej zaszklone oczy. Niepokoi mnie to. Czy ja zrobiłem coś nie tak?
-Tęsknię za tobą i za tym co było kiedyś- odwraca swój wzrok w przeciwnym kierunku. Z jej pięknych oczu uciekają pojedyncze łzy. Nie znoszę tego widoku, ale najgorsze jest to, że mnie zaskoczyła swym wyznaniem i nie wiem co mam odpowiedzieć. Nie chcę, aby czuła się niekomfortowo.
-Ja za tobą też- ocieram kciukiem jej twarz.
-I to bardzo mocno- dodaję.
Ponownie spogląda na mnie.
-Pocałuj mnie- szepcze.
Nie musi powtarzać. Od razu z wielką przyjemnością spełnię jej pragnienie. Głód naszej bliskości sprawia, że niewinne pieszczoty ponownie przeobrażają się w coś więcej. I kolejny raz zatracam się w tej niesamowitej kobiecie, którą kocham ponad wszystko.
...
-Otwórz buzię i nie otwieraj oczu!- mówię przez śmiech.
Leżymy nadzy w barłogu i delektujemy się wolnością. Jest bardzo romantycznie. Po straceniu energii, na nowo ją uzupełniamy.
-A jak mnie otrujesz?
Włosy Lucy są w całkowitym nieładzie, co tylko dodaje jej seksapilu.
-Fakt, przeszło mi to przez myśl.
Chichocze.
-I kto cię wtedy będzie tak dobrze zaspokajał jak nie ja?
Wybucham śmiechem i całuję ją przelotnie w usta.
-Nie pomyślałem o tym. Przecież tylko po to się z tobą zadaję.
-Ey!- szturcha mnie.
-Oj no weź! Nie obrażaj się, skarbie. Masz też wiele innych zalet.
-Na przykład jakie?
-Hmmm... potrafisz mnie bardzo szybko wkurzyć.
Prychnęła.
-I to ma być zaletą?
-Tak, dla mnie jest.
-Ale to zalicza się do wad, a nie do zalet.
-Uwielbiam to, że mnie tak irytujesz. Dzięki temu czuję adrenalinę.
-Adrenalinę?- uśmiecha się.
-Tak.
-Ty jednak głupi jesteś Styles.
-Ey! Gdybym był głupi, nie potrafiłbym wielu rzeczy. A teraz dzięki mojej wrodzonej inteligencji jesteś zadowolona i rozluźniona.
-Powtórzę się: nie pochlebiaj sobie.
-Dobra, nie odwracaj mojej uwagi. Otwórz buzię.
Rozchyla swoje kuszące usta, a ja powstrzymuję moją bujną wyobraźnię na temat grzesznych scen naszej dwójki.
Karmię ją soczystymi truskawkami polanych czekoladą w bitej śmietanie.
-Mmmm jakie dobre- mówi z pełną buzią.
Śmieję się cicho.
-Słyszę cię, a nie pozwoliłam ci się ze mnie śmiać!- ostrzega.
-Zadziorna- drażnię się.
-Uważaj!
-Póki co, to ja mam większą władzę biorąc pod uwagę nas dwoje.
-Doprawdy?
Po chwili czuję jak jej dłoń zaciska się na mnie.
Ja pierdole.
Zamykam oczy i wstrzymuję powietrze.
_______________________________________
Wróciłam :)
Połowa wakacji za nami :c
Do następnego xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro