Nine
Kurwa.
W tej akurat właśnie chwili?!
Kiedy tak nie dużo brakowało?!
Nasze usta dzieliło tak niewiele. Brakowało mi jej bliskości.
-Lucy! Harry!
Odwróciliśmy w stronę biegnących Chloe i Zayna.
Już nie czułem ciepła jej ciała. Odsunęła się. Przecież już nic dla niej nie znaczę.
-Co się stało?- pyta Zayn.
Chcę już odpowiedzieć, ale przerażona Chloe mi przeszkadza.
-O mój Boże, Lucy! Nic ci nie jest?- przytula przyjaciółkę.
-Chloe, uspokój się. Jest już wszystko okay. Dzięki Harremu, do niczego nie doszło. Obronił mnie- wyjaśnia brunetka, kątem oka posyłając mi ciepły uśmiech, który sprawia, że moje serce rośnie.
Co się z tobą do cholery dzieje, Harry?! Ty jej nie kochasz, ona cię nie kocha! Więc skąd ta czułość? Pocałunek?!
Chloe i Zayn patrzą się na mnie, przez co czuję się niezręcznie.
-Możecie w końcu wyjaśnić, co takiego się wydarzyło?- pyta po raz kolejny mulat.
-Cóż... to wszystko przez głupotę Lucy.
Wzrok dziewczyny momentalnie staje się zimny i teraz gromi mnie wzrokiem.
No i dupa.
Wszystko spieprzyłem.
-To nieprawda!- broni się.
-Jak to nie?! A kto obmacywał się na środku klubu z jakimś zboczeńcem?! No ja na pewno nie!
Wojna.
Wojna charakterów.
-Masz rację! To na pewno nie byłeś ty, bo byłeś zajęty jakąś dziwką!- krzyczy.
Ja pierdole. Ale ona jest głośna!
Kurwa! I nie tylko w tej sytuacji, ale też w łóżku.
Cholera! Czuję jak zaczynam być twardy.
Jestem popierdolony! Ta sytuacja mnie podnieca, a raczej ona, gdy tak na mnie krzyczy.
-Dobra, spokój!- przerywa Zayn.
-Nadal nie wiemy, co się stało, więc mówcie konkretnie, a kłótnie zostawcie na potem.
Słyszę prychnięcie ze strony Lucy. Przewracam oczami na jej dziecinne zachowanie.
-Co tu dużo mówić. Facet chciał ją przelecieć, ona nie chciała, więc ja przybyłem jej z pomocą, bo gdyby nie ja, dzisiejsza noc skończyłaby się gwałtem twojej bezmyślnej przyjaciółeczki- odpowiadam od niechcenia.
-Harry...- warczy Zayn.
-A twojej żony!- pyskuje Chloe.
-Byłej żony- zaznacza Lucy.
-I całe kurwa szczęście!- burknąłem.
-Ja też jestem z tego powodu przeszczęśliwa- odpowiada brunetka.
-Jesteś dupkiem- mówi Chloe.
WOW! Odkryłaś Amerykę, dziewczyno.
-Chodźmy już stąd Chloe, bo głupota tego debila, może być zaraźliwa.
Mam ochotę jej odpyskować, ale gryzę się w język.
I to jest powód dlaczego nie możemy być razem! Jest cholernie irytująca. Po prostu nikt mnie tak nie denerwuje jak ona. Powinna dostać za to Nobla. Za największą wredotę.
-My też w sumie się zbieramy. Co tam będziemy jeszcze robić?
-Mów za siebie. Ja jeszcze mam ochotę się z kimś zabawić.
Jestem jednocześnie napalony i wściekły. I to wszystko z powodu jednej osoby. Lucy. Mojej byłej żony. Ja pierdole.
-Daj spokój, Harry. Będziesz miał czas na zabawę innym razem- przekonuje mnie przyjaciel.
-Odpuść sobie, Zayn. Nie widzisz, że ten idiota, nie przeżyje dnia bez ruchania?- odzywa się Lucy.
To nie prawda.
Ale tym razem serio muszę, bo nie mogę wytrzymać z moją ogromną erekcją.
-Zabawne- uśmiecham się fałszywie.
-Dobra, nieważne. Jak chcesz- odwracają się ode mnie i idą w przeciwnym kierunku.
Ja natomiast zmierzam w stronę klubu, gdzie muzyka nieustannie gra.
Przedzieram się przez tańczący tłum do baru i zamiawam wódkę.
Potrzebuję się dziś porządnie upić.
Muszę zapomnieć o niej.
Po jakimś czasie przysiada się do mnie ognistowłosa, której stawiam drinka. Jej dłoń ląduje na moim kolanie i sunie w stronę krocza. Gdy tam dociera, ściska mojego "przyjaciela".
Wciągam mocno powietrze do płuc na to doznanie. Pośpiesznie odstawiam kubki z naszych rąk i przywieram do jej ust.
_______________________________________
Przepraszam za opóźnienie z rozdziałem, ale miałam wczoraj nagły wypad do Krakowa ^^
Do jutra misie xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro