Four
Promienie słońca przedostawały się przez zasłony do pokoju. Denerwowało mnie to, bo strasznie raziły mnie w oczy, a na dodatek miałam cholernego kaca po wczorajszej imprezie.
Leżałam naga w łóżku z jakimś mężczyzną u boku, ale jeszcze nie znałam jego twarzy. Wczoraj było ciemno, a na dodatek byłam pijana, więc nie mogłam jej ujrzeć. Oby nie okazał się jakimś obleśnym palantem.
Przekręciłam się na bok, wciąż z zamkniętymi oczami w stronę nieznajomego.
Poczułam, że zaczyna się budzić. Otworzyliśmy jednocześnie oczy i obydwoje oprzytomnieliśmy. Natychmiast tego pożałowałam.
Momentalnie wyskoczyliśmy z łóżka przerażeni.
-Co ty tu kurwa robisz?!- krzyknęłam.
Mężczyzna przewrócił oczami i prychnął.
-To samo co i ty.
Nie widziałam go pieprzone dwa lata i było mi z tą myślą bardzo dobrze, bo wreszcie zdążyłam o nim zapomnieć, a teraz pojawia się tak nagle z nikąd. Ugh. Ja to mam szczęście w życiu.
Brunet zaczął lustrować mnie z góry do dołu oblizując usta. Spojrzałam na siebie i dopiero teraz do mnie to dotarło, że jestem bez ubrań. Pokazałam mu środkowy palec i chwyciłam za prześcieradło, aby się zakryć. Chłopak zaśmiał się z moich poczynań.
-Nie musisz się zakrywać. Widziałem cię tysiąc razy nagą, a teraz tylko odświeżyłem sobie pamięć.
-Dupek- fuknęłam.
-Jak dobrze pamiętam, to zeszłej nocy wiłaś się pode mną z rozkoszy. A potem doszłaś z głośnym jękiem. Cały klub słyszał twoje krzyki, jak cię tu pieprzyłem- mówił drwiąco.
Ciśnienie mi się momentalnie podniosło. Zrobiłam się zapewne czerwona jak burak.
Idiota! Jak ja go nienawidzę.
-Byłam pijana-odpowiedziałam na swoją obronę.
-No i?- uniósł brew ciekawy mojej wypowiedzi.
-No i to, że gdybym była trzeźwa, nigdy nie poszłabym ponownie z tobą do łóżka.
Harry wybuchnął głośno śmiechem. Cholerny pewny siebie, zadufany w sobie dupek.
-Zdziwiłabyś się.
Postanowiłam zignorować jego wypowiedź i zaczęłam się ubierać.
Loczek po chwili zaczął robić to samo.
Gotowa, zaczęłam iść w stronę drzwi.
Odwróciłam się ostatni raz do niego.
-Mam nadzieję, że to było nasze ostatnie spotkanie w życiu.
...
Weszłam do naszego apartamentu, który dzieliłam z Chloe. Jak mogła mnie tak po prostu wczoraj zostawić?!
-Chloe! Gdzie jesteś?!
Po chwili w kuchni pojawia się zaspana Azjatka. Jej włosy są w całkowitym nieładzie. Widać od razu, że ma kaca.
-Ciszej, błagam. Głowa mi pęka- marudzi.
-Jakie ciszej?! Trzeba było wczoraj tyle nie pić!
-A ty?! To nie ja, nie wróciłam dzisiaj na noc, tylko ty!
-Taa... no właśnie- przestąpiłam z nogi na nogę jednocześnie bawiąc się nerwowo palcami.
-Co to ma znaczyć?!- podparła ręce na biodrach.
-Przespałam się z facetem.
-No i? Nie pierwszy raz to zrobiłaś, więc nie widzę problemu- prychnęła- Ale zaraz zaraz, chyba nie chcesz mi powiedzieć, że jesteś w ciąży?!
Czasami mam wrażenie, że Chloe to tak naprawdę przysłowiowa blondynka, która przefarbowała się na czarno. Przewróciłam na nią oczami zirytowana.
-Nie!
-Ufff- odetchnęła z ulgą- no więc o co chodzi?
-Tym facetem był Harry.
Natychmiastowo wytrzeźwiała.
-Nie no nie gadaj!
-Ja pierdole no przecież sobie tego nie ubzdurałam.
-Ale jesteś pewna w stu procentach, że to on?
-Chloe, ja z nim rozmawiałam.
-No i nadal jest taki przystojny jak był?- czułam nutkę ekscytacji w jej głosie. Podeszła do stolika i usiadła na krześle czekając na moją odpowiedź.
-Weź przestań.
-Odpowiedz mi- zażądała. Czy wspominałam już jaka potrafi być irytująca?
-Tak, jest. Zadowolona?
-Nawet nie wiesz jak bardzo- odparła z przekąsem- co u niego słychać?
-Nie wiem- odpowiedziałam obojętnie.
-Przecież rozmawialiście- mówi z wyrzutem.
-Bardziej sprzeczaliśmy się.
Przewraca oczami.
-No cóż. Było minęło. Zapomnij o nim.
-Ale Chloe, ty nie rozumiesz.
-Doskonale rozumiem, Lucy. A teraz idź się odśwież, bo idziemy zaraz na plażę poszukać jakiś przystojniaczków- mrugnęła.
Zaśmiałam się. Ona zawsze potrafi poprawić mi humor. Dlatego ją kocham.
_______________________________________
Miłej niedzieli xx
Do jutra ♡
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro