Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3: Zemsta jest jak krwawa akcja

W Las Vegas jesteśmy dwa miesiące. Byłam tu kilka lat temu z Aidenem i Ethanem. Wtedy też szukaliśmy jednego stada...już nieistniejącego.

Ciekawe, jak tam u bliźniaków.

Znalezienie wilkołaków trwało wiele dłużej niż przypuszczałam. Amaryll mówiła, że jedno z kasyn należy do nich. Właśnie, jedno z, a ich tu jest kilkadziesiąt. W końcu odszukałam je. Wyróżniało się już od zewnątrz. Ogromne okna przyciemnianiane. Drzwi masywne w kolorze fiołkowym. Najbardziej przyciągający był świecący szyld.

- Kasyno "Figa". Jakże przyciągająca nazwa.

- Co w nim jest takiego? - spytał Josh.

- To inaczej dziwka - odparłam i wzięłam łyk wody.

Wynajęliśmy pokój w jakimś motelu na przeciwko kasyna, aby mieć blisko cel.

Usiadłam na łóżku i zajrzałam do laptopa. Nie patrzyłam nic związanego z tą sprawą. Były to najróżniejsze testy z każdego szkolnego przedmiotu.

- Jaki sprawdzian masz teraz do rozwiązania?

- Ugh...matma - odpowiedziałam Joshowi. - Został mi jeszcze z historii.

Jadąc do Vegas, chłopak namawiał mnie, abym zrobiła testy do klasy maturalnej. W końcu się zgodziłam. Nie pytałam, dlaczego sam ich nie robi, to była jego sprawą. Jeśli zaliczę większość, będę tegoroczną maturzystką.

- A ten z rozszerzonej biologii, jak ci poszedł? - spytał Kanadyjczyk.

- Wydaje mi się, że dobrze - zamknęłam urządzenie i stanęłam przed oknem. - Głupio zrobili, ponieważ dali chromosom i chromatynę, co jest banalnie proste. Uczą się tego w pierwszej klasie.

- Nie dla każdego to takie oczywiste.

Wyjrzałam przez okno, mając nadzieję, że coś zobaczę.

- Potrzebujemy pomocy, sami nie damy radę - zmieniłam temat. - Ich może być z trzydziestka, jak nie więcej. Nas jest tylko dwójka.

- Co masz na myśli?

- Znam miejscowych łowców.

- Um, Clare, łowcy?

- Tak i idę się z nimi spotkać.

Wzięłam podręczną torbę. Bez słowa pożegnania opuściłam motel.

~~~~~~

To było banalne. Nie zmienili kryjówki od trzech lat. Na spokojnie weszłam do starej restauracji. Grupka, która siedziała przy jednym stoliku, patrzyła na mnie z szokiem.

- Ej laska, nie zgubiłaś się?

Zagadnął jeden z mężczyzn. Był wysoki i dobrze zbudowany. Miał ponad czterdziestkę.

- Nie wyglądasz na zachwyconego moim widokiem, Ian - prychnęłam w odpowiedzi.

Jego szare oczy otworzyły się szeroko, a usta ułożyły się w dziwnym grymasie, który miał niby przypominać uśmiech.

- Chłopaki, odwiedziła nas stara znajoma - facet wstał i stanął obok mnie. - Mała Clare wróciła!

- Nie sądziliśmy, że kiedykolwiek cię jeszcze zobaczymy - odezwał się drugi, czarnoskóry mężczyzna, Sam. - Jesteś z Deucalionem? Chętnie go rozszarpię.

Może jest to dziwne, iż dogaduję się z łowcami. Jednak kiedy dowiedzieli się, jak stałam się wilkołakiem, zrozumieli mnie i polubili. Ja, Ethan i Aiden po skończeniu naszych misji przesiadywaliśmy tu sporo czasu. Oni opowiadali o swoich łowach, a my o życiu w stadzie.

- Um, nie jestesm już zwolenniczką tego ślepca - odpowiedziałam na pytanie.

- Woah...Usamodzielniłaś się, nieźle - skomentował Sam.

- Czego potrzebujesz? - zapytał Ian.

- Chcę zemsty na stadzie, które zabiło mi rodzinę - odrzekłam. - Znajduje się ono w kasynie "Figa". Nie dam rady sama i proszę was o pomoc.

Sam dopił swoje piwo. Spojrzał na Iana i pozostałych. Widziałam, że prosić dwa razy ich nie muszę.
Ustaliliśmy, iż następnej nocy, zaatakujemy. Podałam im pomysły ataku, które wpletli w plan. Następnie wróciłam do motelu, gdzie zastałam śpiącego Josha na fotelu.

~~~~~~~

Nadeszła ta noc. Denerwowałam się. Co jeśli plan nie wyjdzie? Narażam tych ludzi i Josha tylko po to, żeby się zemścić. Może i nie namawiałam nikogo, lecz po prostu się bałam.

Kurwa, zmiękłam.

Stałam z Joshem na dachu. Pod moimi nogami znajdował się otwór, którym mieliśmy dostać się do środka, kiedy jeden z łowców da mi znak. Ian i jego gromada ma wkroczyć wtedy, co my.

- Clare... - wypowiedział moje imię kojotołak.

- Hm?

- Ja...jeszcze nikogo nie zabiłem i nie wiem, czy potrafię...

Podobne słowa wypowiedziałam dawno temu do Kali. Byłam bachorem i sądziłam, że jestem niezdolna do tego czynu. A tu patrz! Jestem cholernym zabójcą.

- Jesteś drapieżnikiem. Masz we krwi zabijanie i tego nic nie zmieni - czy to miała być pociecha? Nie mam pojęcia, chociaż go uspokoiłam tym.

Nagle w oknie naszego pokoju coś się zaświeciło. To był znak. Zdjęłam przykrywę z dziury i od razu wskoczyłam, a za mną Kanadyjczyk. Wylądowaliśmy idealnie na środku pomieszczenia. Po mojej lewej na dużej kanapie i fotelach siedziały wilkołaki.

- Kim, do kurwy, jesteście?! - warknął jeden z nich.

Rozpoznałam go.

On zabił Jackiego.

Miał czarne włosy i przykuwające uwagę tunele w uszach. Nic się nie zmienił, oprócz kilku zmarszczek na jego twarzy.

- Słabą pamięć masz - prychnęłam.

Do pokoju weszli łowcy uzbrojeni w swoją broń, a także kilka noży Amaryll mieli przy sobie. Otoczyli każdego z watahy.

Alfa stada przyjrzał mi się dokładnie.

- Wyglądasz znajomo... - rzekł do mnie.

- Jesteś jebanym debilem, jeśli nie rozpoznajesz siostry Strażnika Nemetonu - syknęłam.

Koleś otworzył szeroko oczy, następnie uśmiechnął się złośliwie.

- Clarissa Namestake - roześmiał się. - Edward cię zranił. Nie wierzę, że był tak słaby, aby zabić takie dziecko. Słyszałem o młodej wilkołaczce, która zmiotła z tego miasta stado, bo zabiło ono niewinnych ludzi. Nie sądziłem, iż to córka Ellie - dlaczego wspomniał moją matkę? Czego nie wiem? - Jesteś omegą? Betą?

- Mylisz się.

Od razu moje oczy zmieniły się na czerwone.

- Nick, ona... - zaczęła jedna z nich.

- Cholera, widzę, co ten idiota z niej zrobił! - warknął.

- Nie, - zaprzeczyłam - ty zabiłeś mojego braciszka. Ty przekazałeś jego moc strażnika mi.

Dotknęłam ramienia Josha, który zrozumiał mój gest. Wysunął pazury i był gotowy do ataku. Moi przeciwnicy zrobili pierwszy krok. Rzucili się na łowców, którzy nie oszczędzali na nich pocisków ze srebra. Kobieta towarzysząca Nickowi ruszyła w stronę Josha. Chłopak odbierał jej każdy atak.
Alfa dalej siedział wygodnie na sofie.

- Co wiesz o mojej matce, czego ja nie wiem? - spytałam.

- Wiele rzeczy - odparł, biorąc do dłoni kieliszek z winem. - Atrakcyjna kobieta, pewna swojej urody. Nie myślałaś chyba, że twoje wilkołactwo wzięło się z małego zadrapnięcia?

Słucham? To jest pochrzanione.

- Może i zdobyłaś moce, dzięki mojej inicjatywie i stałaś się ważniejszym wilkiem - kontynuował swoją wypowiedź. - Tak pewnie byłabyś zwykłą betą lub omegą. Ed przyśpieszył tylko twój proces przemiany.

- O czym ty mówisz?!

Roześmiał się, prawie zagłuszając krzyki walki.

- Nie jesteś córką Adama... Twoja matka była niewierna.

Cholera. Nie możliwe. On próbuje mnie złamać. Nie ma mowy...

Podeszłam do niego. Złapałam go za szyję.

- Nie opóźnisz swojej śmierci - mówiłam te słowa z nienawiścią. - Twoje ostatnie wilczki umierają i możesz jedynie posłuchać ich rozpaczliwych jęków.

- Nie chcesz wiedzieć, kto jest twoim ojcem? Wiesz, tym prawdziwym?

Nie wytrzymałam. Zamachnęłam się i rozścięłam mu twarz. Ten czyn powtórzyłam jeszcze z pięć razy. Potem wbiłam mu szpony w miejsce, gdzie znajduje się serce.
Nie zauważyłam, iż inne wilki już nie żyły. Byłam zajęta robieniem krwawych ran na ciele tego okropnego faceta.

- Hej, Clare, on już nie oddycha - zwrócił mi uwagę Ian.

Wytarłam krew o koszulkę. Spojrzałam na moje dzieło.

Nie dotrzymałaś obietnicy, suko.

- Możemy iść - oznajmiłam.

Ominęłam ciała wilkołaków i wszyscy wyszliśmy z kasyna.

~~~~~~

- Wracam do Beacon Hills - obwieściłam Joshowi. - Jedź ze mną.

Pakowaliśmy rzeczy do auta, kiedy poruszyłam ten temat.

- Nie mów, że chcesz wracać do tej małej wioski.

- Ugh, właśnie chcę, ale chętnie z tobą pojadę.

- Świetnie! - z radości go przytuliłam.

- Jednak będę musiał wrócić do seniority.

- Rozumiem.

Przywiązał się do Amaryll, a ja muszę to uszanować. Usiadłam na przednim siedzeniu, a chłopak za kierownicą.

- Japierdziele, wracam do Beacon Hills.

Wracam do domu.

1171 słów

Wreszcie skończyłam! Kurde nawet nie uczyłam się przez ten rozdział historii XD Mam nadzieję, że się podoba. Piszcie w komentarzach!!

Co sądzicie o Clare i jej rodzinie?

Co o Joshu?

Może jeszcze za mało go znamy?

Chcę znać wasze zdanie!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro