Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18: Uczucia nie są niczym złym

— Clars...

Siedzieliśmy z Theo w moim pokoju. Odkąd Deucalion wiedział, nie miałam oporów, aby go nie przyprowadzać. Przywódca nie był przeciwny. Trochę nie podobało się to Aidenowi i Ethanowi, lecz pogodzili się z moim szczęściem. Kali podchodziła obojętnie do naszej relacji. Czuła, że i tak to się w końcu skończy.

Chłopak całował mnie po szyi, miałam głowę odchyloną do tyłu. Wiedziałam, że darzy mnie dużym uczuciem, ale czy...

— Kocham cię.

...miłością, nie byłam pewna.

Spojrzałam w jego oczy. Był całkiem poważny. Chwyciłam go za koszulkę i złączyłam nasze usta, przez co zawarczał. Powtarzał mi, iż nie ma rodziny, nie wypytywałam. Wtedy miał mnie. Byłam dla niego.

On był dla mnie.

Jechałam ze Stilesem i Scottem do szpitala. Ojciec tego pierwszego zadzwonił, aby przybyć jak najszybciej. Nie byłam w humorze. Całą noc śnił mi się Reaken, a raczej wspomnienia z nim. Zastanawiałam się, co by było, gdybym nie zostawiła go samego. Jakbym nie odeszła z Deucalionem. Już wtedy wiedziałam, że jest chimerą. Chimerą wilkołaka i kojotołaka. Theo nigdy nie próbował mnie skrzywdzić, ale zrobił to moim przyjaciołom. Przez niego Lydia leżała w psychiatryku. Przez niego Liam i Scott się nie odzywają. Z jego winy Stiles nie powiedział nikomu o Donovanie...

Kiedy dotarliśmy pod budynek, czułam coś okropnego, nie do opisania. Wchodząc minął nas jeden pracownik, wiózł martwe ciało. Rozejrzałam się dookoła. Wszędzie była masa ciał.

— Co się dzieje? — młody Stilinsky denerwował się.

— Myślałem, że ty mi powiesz — westchnął jego ojciec. — Dzisiaj rano nas zawiadomiono. Ciała w tunelach.

Tunele, powoli było jasne.

— Ustalono, że zostały one tam przeniesione.

— Chore — warknęłam.

Potworni doktorzy pozwalali sobie na zdecydowanie za dużo. Chętnie rozerwę ich na strzępy. Przynajmniej nie mam koszmarów związanych z moją rodziną. Za to bym ich znalazła i samymi rękami zabiła.

— Gdzie moja mama?

— W kostnicy — odparł ojciec Stilesa Scottowi. — Padają ciała wszystkich...

— Nie dobrze mi się robi na myśl o tej Bestii — jęknęłam, opierając się o ramie McCalla. — Musimy jechać do szkoły, za trzydzieści minut zaczyna się biologia.

W murowało całą trójkę. Co poradzę, chce zdać w tym roku. Mam jakąś szanse na yyy... normalne życie. Oczywiście, potwory, nadprzyrodzone stworzenia będą towarzyszyć mi do końca życia.

Znowu byliśmy w drodze. Chłopcy wyczuli, iż nie jestem rada do rozmów, tym bardziej do żartów. Co raz czułam, że człowiek chciał spytać mnie o coś, ale chyba jednak bał się mojej reakcji. Przed szkołą zastała nas niespodzianka. Kręciło się pełno policjantów.

— Kocham psy — prychnęłam, gdy weszłam do środka, kierując się do swojej szafki.

Scott i Stiles rozmawiali z jednym z policji, aby dowiedzieć się, o co chodzi. Miałam wielką nadzieję, że Reaken dzisiaj nie zjawi się w szkole. Oh błędne me myślenie. Stał pod salą od biologii. Wyglądał jakby czekał.

Na mnie.

— Cześć, skarbie.

— Cześć, chuju.

Zaśmiał się na moje powitanie.

— Ostra jak zawsze — dotknął mojego policzka, a ja skrzywiłam się. — Chociaż będąc ze mną byłaś słodka.

— Było to dawno i ty nie byłeś jebanym psychopatą.

— Było by ci lepiej ze mną niż ze Scottem.

Zmienia temat, żałosne.

— Po pierwsze nie jestem z nim — byłam coraz bardziej wkurzona. — Po drugie musiałbyś być przy zmysłach, a ty polujesz na Deucaliona!

— Nie cieszysz się na powrót tatulka?

Chwyciłam go za ramię i mocno wbiłam pazury.

— Kiedyś pożałujesz tego wszystkiego.

Po tym weszłam do sali.

~~~~~~

— Powinieneś pilnować Liama — rzekłam do Scotta.

Była przerwa obiadowa. Oboje patrzyliśmy na zdenerwowanego betę. Stilinsky pożerał swoją kanapkę z serem. Dumbar zachowywał się jeszcze dziwniej niż zwykle. Rozglądał się w każdą stronę, a potem spuszczał głowę i jadł dalej. Sama nie miałam apetytu. Podsunęłam swoją porcje sałatki Stilesowi.

— Chyba powinienem też się tobą zająć — złapał mnie za rękę, którą zabrałam szybko. — Clare, co się dzieje?

— Nie potrzebuję, żeby się żalić. Mi minie, ale blondaska gryzie sprawa z tobą i coś jeszcze. Malia mi mignęła w szkole, po czym zniknęła. Nie widziałam jej i Josha od wyjścia z motelu — wzięłam łyka kawy z automatu. — Trzeba go śledzić.

Alfa westchnął.

— Skoro tego chcesz, dobrze.

~~~~~~

Młody wilczek zaprowadził nas do tych samych tuneli, w których był więziony z Hayden. Wtedy Theo zachowywał się w porządku. Wiedziałam, że coś kombinuje, lecz był dalej po naszej stronie. Nie, stop, był po mojej.

Teraz szwędą się z tą ożywioną chimerą, Tracy.

Woah, o czym ja myślę.

Stiles nas zostawił i postanowił iść do Lydii. Jest w niej okropnie zakochany. Robi mi się do szkoda, kiedy widzę jego starania. Chociaż pani Martin nie jest temu przychylna...

Któryś raz Liam chodził w kółko, przez te same zakręty, omijając jeden z nich. Za którymś razem w końcu wszedł w ten korytarz, gdzie czekaliśmy na niego.

— Wyczuwam was.

— Zabawne, że dopiero teraz! — klasnęłam w ręce niczym prawie rozbawiona. — Co ty wyprawiasz?

— Chyba masz nam coś do powiedzenia — odezwał się McCall.

Blondasowi zrzedła mina. To chyba pora na ich poważną rozmowę. Nie chcąc przysłuchiwać się im, zwłaszcza wiedziałam co powiedzą, podeszłam do wyrzeźbionego koła w ścianie. Czekałam, aż będę mogła zobaczyć, co to takiego. Zaczęłam tym kręcić.

— O coś łatwo idzie.

Chłopcy przestali rozmawiać, gdy w ścianie nagle pojawiły się drzwi. Scott spojrzał na mnie po czym ostrożnie, ale szybko popchnął je. Był gotowy do ataku, lecz naszym oczom ukazał się Argent.

— Mogliśmy w sumie zapukać...

Dumbarowi chyba się poprawiło.

Niespodziewanie obok mężczyzny stanął starszy facet.

— Żart? — warknął Scott. Jego tęczówki przybrały kolor czerwony.

Ktoś tu z kimś ma na pieńku...

— Powiedzmy, że jestem złem koniecznym — rzekł staruszek. — Miło cię poznać, Clare Hale. Piękna, jak matka, ale z tego co słyszałem charakterek po ojcu.

— Oj koleś, widzę cię pierwszy raz, a ty mi takie gadki strzelasz — prychnęłam, lecz wypytam go potem o ojca.

Krótka wymiana zdań się zakończyła, a Argent i... Argent poprowadzili nas do pomieszczenia gdzie było ogromne malowidło.

— Piekielny ogar i Bestia — oznajmił młodszy Argent.

— Czyli, że Parrish odgra tu ważną rolę — powiązałam fakty.

— Co? — Liam oraz Scott nie nadążali.

Pf, amatorzy.

— Gerrard zna historię? — ciągnął Alfa.

— I pewnie wie, jak powstrzymać Bestię.

— Zgadza się, Clare — starzec rozkręcał się. — Gdyby piekielny ogar nie przybył, dalej byłabyś Strażniczką Nemetonu i to ty walczyłabyś z tym potworem — miło, że Jordan mnie wyręczy. — Musimy go powstrzymać zanim stanie się z nami to.

Łowca wskazał na dolną część obrazu.

— Co to? — spytał Liam.

— My — mężczyzna mówił dalej. — Tyle zostanie z nas. Masa martwych ciał.

Po małym wywodzie łowców mieliśmy się zbierać. Do Scotta zadzwoniła Malia z ważną wiadomością. Czekali na nas u Deatona.

— Kto jest moim ojcem?

Gerrard spojrzał na mnie ze złowieszczym uśmiechem.

— Hale, to nazwisko powinnaś nosi od początku.

Zmarszczyłam brwi. Męża Talii Hale nie poznałam, niemożliwe, żeby zdradził ją. Nie...

— Peter...

— Brawo, że do tego dotarłaś, panienko Hale.

~~~~~~

Pod kliniką poczułam, iż jest ktoś tam, kogo dawno nie widziałam. Wybiegłam z auta i jak struś pędziwiatr wtargnęłam do środka. Stał tam. Zdrowy, a przede wszystkim żywy.

— Alan...

Zauważył mnie. Ja nie zwracałam uwagi na osoby znajdujące się dookoła. Rzuciłam mu się na szyję.

— Clare... także tęskniłem.

Druida traktuję jak rodzinę, bliższy niż kto inny.

Spojrzałam na Malię, Josha i... Breaden. Rozpoznała mnie.

— Witaj — odezwała się pierwsza. — Derek przesyła uściski.

Derek... mój brat prawdziwa rodzina, niezastępcza. Nabrałam ochoty na spotkanie się z nimi, poczułam jak bardzo tęsknię.
Wszystko jest zagmatwane. Tyle informacji, nowych zdarzeń, a tyle jeszcze przed nami...

1185 słów

Może tak jakieś komentarze? Zobaczcie, idziemy szybko, a motywacja się kończy!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro