Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15: Kochasz czy nie kochasz?

Uniosłam powoli powieki. Ręka Scotta przygniatała mnie w talii.

Co.

Leżałam oparta o tors chłopaka. Był bardzo wygodny i cieplutki. Zastanawiałam się, czy nie podnieść się, a zarazem obudzić go. Jednak on uprzedził mnie. Podniósł dłoń do twarzy, przecierając oczy. Ponownie mnie objął i mocniej przytulił.

— Scott wstawaj.

— Nie ma opcji, kochana.

Ej, hamuj swoje uczucia.

Sama się podniosłam. Poprawiłam koszulę nocną, która podwinęła się podczas spania. Czułam na sobie jego wzrok. Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki. Miałam nadzieję, że nikt nie wejdzie do mojego pokoju i nie zobaczy Scotta.

Gdy wróciłam, on siedział przy biurku. Bez koszulki, cholera.

— W co ty pogrywasz, McCall? — stanęłam tuż nad nim.

Podniósł się. Był blisko.

— Nic nie robię.

— Bawisz się we mnie — prychnęłam, stając na palcach, żeby być prawie na równi z nim.

Zaśmiał się, złapał mnie w talii jak trzymał w nocy. Widziałam jego pożądanie w oczach.

— Nie ma już Kiry — wyszeptał. — Musiała odejść, aby uporać się ze swoimi problemami.

— Nie kochałeś jej.

Potwierdził skinieniem.

— Zawsze byłaś tylko ty.

~~~~~~~~~~

Cholera jasna, jaki okropny ból. Głowa pękała mi niemiłosiernie. Siedziałam w fotelu.

— Clare!

Parrish krzyczał potrząsając moim ciałem.

— Co jest?

— Musisz jechać do szpitala.

Jak to? Czemu nic nie pamiętam? Policjant ubrał kurtkę, zrobiłam to samo. Jechaliśmy w ciszy. Nie chciał nic mi powiedzieć, byłam totalnie zmieszana.

Dosłownie wpadłam do środka budynku i pobiegłam tam, gdzie wyczułam Scotta i Stilesa. Bili się przed salą operacyjną.

— Co wy robicie?! — warknęłam.

Przestali, patrząc na mnie z szokiem w oczach. Znowu głowa mnie rozbolała.

Nie powinnaś tu być... On ciebie nie chce...

Podparłem się o ścianę. Lydia, to jej głos słyszałam. Teraz ja patrzyłam na nich z przerażeniem.

— Lydia...

Stilinsky tylko pomógł wstać McCallowi i ruszył do banshee.

Scott patrzył na mnie z wyrzutem. Nic nie rozumiałam. Nie pamiętałam poprzedniego dnia.

— Nas skrzywdził, a tobie wyczyścił pamięć — prychnął. — Twój chłopak prawie zabił mnie i szeryfa.

— Theo to nie mój...

— Kurwa, ale od początku wiesz kim jest!

— Myślisz, że to takie łatwe?! Nienawidzę go całym sercem i powstrzymywałam go długo.

Alfą złapał mnie za rękę i pociągnął do schowka. Po chwili byliśmy całą grupą. Przekrzykiwaliśmy się, a jedyne co z tego zrozumiałam to, że Stiles chce spotkać się z Theo.

Ja udałam się z Parrishem do pani Martin. Podpisywała coś, co nie wróżyło nic dobrego.

— Clare...

— Psychiatryk? Niebezpieczny ruch proszę pani — prychnęłam. — Odzyskam ją, nawet jak będzie to skutkowało wyrzuceniem mnie z waszego domu.

Odeszliśmy. Policjant miał zostać z Lydią, a ja miałam dołączyć do Scotta. Wychodząc zostałam złapana przez kogoś za rękę. Pociągnął mnie i złączył nasze usta. Odsunęłam się i pazurami przejechałam po jego twarzy. Syknął z bólu.

— Co ty sobie wyobrażasz?! Niszczysz powoli wszystko i teraz robisz coś takiego!

Reaken zaśmiał się w odpowiedzi.

— Rozmawiałem ze Stilesem — zignorował moją wypowiedź.

— Oby był cały, bo inaczej wydzióbie ci oczy — syknęłam, odsuwając się od niego.

— Kochasz Scotta?

Co kurwa. Czemu on o to pyta?

— Odpowiedz mi!

Stałam niewzruszona. Podszedł bliżej i złapał mnie za kark.

— Mów!

— Wiesz doskonale — uniosłam jeden kącik ustne w chamskim uśmiechu.

Puścił mnie i odszedł. Musiałam znaleźć moją Alfę. Nagle przede mną pojawił się samochód, byłam w szoku, kto go prowadził.

— Dobrze cię widzieć, Hale.

— Pana również, panie Argent.

~~~~~

Jako jedyny wytłumaczył mi, co się stało. Pełnia, cholerna pełnia. Reaken ukarał mnie wymazaniem pamięci, ale to i tak nic mu nie dało.

Weszliśmy do tunelu. Pobiegliśmy tam, gdzie wyczuwałam Malie i Scotta. Zauważyłam ich od razu, a Argent od razu zaczął strzelać. Do kogo? Do doktorów.

Jak ja tych skurwysynów nie trawię.

— Uciekajcie! — mężczyzna krzyknął do Stilesa i jakiegoś chłopaka.

O, pewnie chimerka.

Zaatakowałam razem z Alfą i kojotołakiem. Nie walczyłam od bitwy w klubie. Wszystko działo się bardzo szybko. W następnym momencie byliśmy już w szpitalu. Melisa powitała nas z delikatnym uśmiechem. To wystarczyło, aby wiedzieć, że ojciec Stilesa jest cały. Odetchnęłam z ulgą. Potrzebowałam jakiejś jasnej wiadomości. Nie obchodziło mnie, co z tamtą chimerą. Nie obchodził mnie Theo. Spojrzałam na McCalla. Patrzył przez szybę na Stilinskych. Stanęłam obok niego.

— Nie pamiętasz nic, prawda?

Jego wzrok skierował się na mnie, ja od początku patrzyłam na niego.

— Nic, moje ostatnie wspomnienie to ty.

— Kochasz mnie?

Oczekujecie jakieś wrednej odpowiedzi? O nie tym razem drodzy czytelnicy.

— Tak, Scott. Jednak poczekajmy, proszę.

On jedynie się uśmiechnął. Złapał delikatnie moją dłoń i przyciągnął mnie do uścisku.

Dlaczego tak uwielbiam tego wilczka?

717 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro