Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 30

Adisa

W jednej chwili czyściłam szklankę a w następnej poczułam jak mocno zaciskam na niej dłoń przez co po prostu pękła. Szklane odłamki wbiły się w moją dłoń a ja stałam jak zamurowana zapatrzona w spływającą krew. To wszystko wina tej przeklętej pary, która tiutała do siebie jakby nie mogła przestać.

Myślałam, że jestem ponad to jednak najwyraźniej się przeliczyła i kiedy po raz kolejny ona pochyliła się w jego stronę ukazując mu się w całej krasie zacisnęłam za mocno dłoń na szklance przez co ją zmiażdżyła i roztrzaskała. Nie sądziłam, że stać mnie na taką siłę jednak, kiedy człowiek jest zazdrosny i dochodzi do tego adrenalina można coś nieświadomie rozwalić.

Pomimo bólu nie mogłam się ruszyć a mój wzrok utkwiłam w rozciętej dłoni. Kropla za kroplą krew spadała na blat brudząc go jednak byłam w takim szoku, że nie mogłam nawet opatrzyć mojej dłoni.

- Adisa! - usłyszałam jego głos a w kolejnej chwili zostałam posadzona przy najbliższym stoliku. – Trzeba to szybko obejrzeć.

Dopiero wtedy do moich uszu dotarły przyciszone rozmowie ich brzdęk naczyń. Kilka osób nawet podniosło się ze swoich miejsc jakby chciało mi pomóc jednak Ryan od razu zapewnił, że wszystkim się zajmie. To jednak nie zwolniło ich z tego, aby w dalszym ciągu mi się przypatrywać. Jednak zamiast ciekawości jak u większości ludzi oni po prostu się martwili co było wypisane na ich twarzach.

- Muszę to obejrzeć, ale i tak zadzwoniłem do Miki, żeby przyszła. – oznajmił, kiedy wrócił z kuchni z apteczką w rękach.

Przykucnął obok mnie i zaczął oglądać moją dłoń. Kiedy tylko zobaczyłam w jakim jest stanie bezwiednie syknęła. Nie wyglądało to tak źle jak na początku mi się wydawało, bo szkło poraniło moją dłoń w kilku miejscach jednak nie na tyle głęboko, aby trzeba było to szyć.

- Wystarczy jak tylko okręcisz mi rękę bandażem a samo przejdzie. – wyszeptałam.

- Chyba sobie żartujesz. - spojrzał na mnie oburzony. - To trzeba jak najszybciej opatrzyć i to przez fachowca a nie byle jak.

Nie chciałam się z nim kłócić dlatego pozwoliłam mu na to, aby obejrzał moją dłoń z każdej strony pomimo tego, że każdy ruch wywoływał w moim ciele nową falę bólu.

- To wszystko twoja wina. - powiedziałam nie mogąc wytrzymać.

- A co ja ci takiego niby zrobiłem? - spojrzał na mnie zaskoczony.

Na końcu języka miałam mu powiedzieć, że nie podobało mi się to jak rozmawiał z Vanessą jednak to byłoby głupie. Moja zazdrość była głupia i sama sobie tym tylko zaszkodziłam, jak widać na załączonym obrazku.

- Nieważne. - wymamrotałam pocierając skroń drugą dłonią. Chciałam, aby to wszystko się już skończyło i ten dzień. Jedyne o czym teraz myślałam to wrócić do domu i odczytać kolejną wiadomość od brata, bo tylko ona potrafiła podnieść mnie na duchu.

- Nie możesz teraz przerwać w takim momencie. Powiedz mi, dlaczego to moja wina co? - nie odpuszczał.

Westchnęłam patrząc prosto w jego oczy wiedzą, że jeśli czegoś nie powiem to on wyciągnie ze mnie całą prawdę.

- Ktoś tu został ranny?! - na całe szczęście wchodzący do baru Finn wybawił mnie z kłopotów. Poczułam ulgę, kiedy tylko go zobaczyłam wiedząc, że nasza rozmowa zejdzie na dalszy plan a może nawet wcale jej go nie będzie, jeśli tylko dobrze to pokieruję.

- Najwyraźniej chyba ja. - powiedziałam do niego.

Finn był w wieku Ryana, ale miał w sobie coś z niegrzecznego chłopca ze swoimi ciemnymi blond włosami i zielonymi oczami. W dodatku założył swój lekarski kitel co tylko dodawało mu uroku. Niejedna kobieta się za nim oglądała jednak on z jakiegoś powodu uparcie ich unikał więc musiała kryć się za tym jakaś historia.

- Zobaczmy co tu się zadziało. - powiedział po czym spojrzał na kucającego przede mną Ryana. – Może byś się tak odsunął, żeby zobaczył to specjalista?

Przez chwilę toczyli walkę na spojrzenia i poczułam się jakbym była w tej chwili zbędna. Wodziłam wzrokiem pomiędzy jednym a drugim zastanawiając się o co tutaj chodzi. W końcu, kiedy ból nasilił się na tyle że poczułam pulsowanie ręki pstryknęłam palcami, aby w końcu przestali tak na siebie patrzeć.

- Ja tu potrzebuję pomocy. - przypomniałam im.

- A mówiłaś, że wystarczy tylko odwinąć rękę i gotowe? – wytknął mi Ryan.

- Zmieniłam zdanie. - spojrzałam na niego przeciągle. - Odsuń się w końcu, żeby Finn mógł mnie opatrzyć.

Spoglądał na mnie jeszcze przez chwilę jednak w końcu westchnął po czym odwrócił się do mnie plecami i po prostu odszedł. Nie powiem przez chwilę czułam satysfakcję, że może być zazdrosny o lekarza jednak po chwili poczułam się z tym źle. Nie byłam osobą mściwą jednak czułam dokładnie to samo, kiedy on rozmawiał z Vanessą.

Finn w tym czasie postawił torbę lekarską na stoliku i otworzył ją wyciągając na samym początku lateksowe rękawiczki. Jak nic pełny profesjonalizm - pomyślałam podziwiając to jak sprawnie wyciągał z niej kolejne rzeczy, które potem ułożył na niewielkim skrawku jakiegoś dziwnego papieru. Przypominał mi on taki sam jaki stosowano na salach operacyjnych i na których rozkradano narzędzia chirurgiczne.

- No pokaż to tutaj się zadziało. – powiedział, kiedy w końcu skończył wyciąganie bandaży. Przyjrzał się uważnie ranach na dłoni oglądając je z każdej strony a zmarszczone czoło wydawało mi się w tej chwili najbardziej fascynujące. Co mogłam poradzić na to, że za każdym razem, kiedy dotykał ran palcami starałam się nie wzdrygać chociaż było to niezwykle trudne.

- No i co? - zapytałam zniecierpliwiona. Moja noga bezwiednie podrygiwała jak z siebie. Stresowałam się, bo dobrze zdawałam sobie sprawę z tego, że jeśli to będzie coś poważnego nie będę mogła pracować a tym samym odłożenie pieniędzy na wymarzony samochód mogło się przeciągnąć w czasie.

Przez własną głupotę i zazdrość rozcięłam sobie dłoń i wiedziałam, że teraz będę sobie przez bardzo długi czas to wyrzucać. Powinnam ich zignorować jednak moje uczucia wyszły przed szereg i doprowadziły do tej sytuacji. Nieważne jakbym się starała nie mogłam wymyślić sposobu na to, aby przestać Ryana coś więcej niż tylko przyjaźń.

- Nie jest tak źle jak to wygląda. - posłał mi spokojny uśmiech jakby wiedział co kotłuje się w mojej głowie. - Rozcięcia nie są na tyle głębokie, aby potrzebowały zszycia więc wystarczy zwykły tradycyjny opatrunek. Założę ci kompres z gazy potem owinę go bandażem, żeby nie doszło do zakażenia.

- Będę mogła pracować? – zapytałam.

- Na pewno nie będziesz mogła za bardzo nią poruszać, aby nie doprowadzić do ponownego otwarcia się ran więc najlepiej jakby przez najbliższe kilka dni ktoś mógł cię zastąpić.

- Tak myślałam. - zaśmiałam się cicho.

Finn zajął się opatrywanie mojej dłoni a ja rozmyślałam jak to wszystko ze sobą pogodzić. Nie planowałam tymczasowej niedyspozycji w pracy i pomimo tego, że miałam odłożone pieniądze na kilka najbliższych tygodni nie czułam się z tym dobrze. Miałam określony plan jak to wszystko zorganizować a teraz musiałam od nowa wszystko przemyśleć.

Poczucie panowania nad swoim życiem zostało właśnie zaburzone za sprawą głupiego wypadku. Jedna niepozorna rzecz, która potrafiła tak wyprowadzić mnie z równowagi a co dopiero przyjdzie, kiedy będę musiała stawić czoło większym wyzwaniem. Opanowałam się wiedząc, że to jeszcze nie koniec świata.

- Więc? – zaczęłam niepewnie spoglądając dla niego, kiedy owijał bandażem moją dłoń. - Masz dziewczyny?

Co nieco wiedziałam, że odkąd pojawił się w miasteczku ani razu nie widziano go z żadną kobietą. Wydawało mi się to niezwykle dziwne, bo był megaprzystojny - tak zdawałam sobie z tego sprawę, pomimo że i tak bardziej podobał mi się Ryan. Skoro miałam częściej wychodzić do ludzi może powinnam zrobić kolejny szalony krok.

- Nie. - odpowiedział na co poczułam ulgę. Słyszeć o tym a dowiedzieć się od niego samego to dwie różne rzeczy.

- A może spotykasz się z kimś? – dopytałam chcąc być całkowicie pewna.

- Nie. - zaśmiał się.

- To może chciałbyś zjeść ze mną kiedyś kolację? – zapytałam zanim straciłabym odwagę.

Kątem oka wyłapałam jakiś ruch i kiedy szybko spojrzałam w tamtym kierunku zauważyłam Ryana, który zawzięcie unikał nas obu jednak wiedziałam, że usłyszał to co powiedziałam. Jego plecy jakby zesztywniały, ale poza tym nie dawał znaku, że jakoś to go obchodzi, dlatego to przekonało mnie do tego, aby nie odpuszczać tego spotkania. Otrzymałam swoją odpowiedź czy jestem dla niego kimś więcej niż przyjaciółką.

- Zapraszasz mnie na randkę! - zdziwił się przerywając na chwilę swoją pracę. - Chyba jeszcze nigdy żadna kobieta nie złożyła mi takiej propozycji.

- Bo może ja jestem inna. – zasugerowałam.

- Przyjeżdżając tutaj obiecałem sobie, że nigdy więcej nie będę z nikim w związku i nie spotkam się z żadną kobietą. - powiedział nie pozostawiając mi złudzeń. - Jednak twoja propozycja jest tak kusząca, że nie mógłbym przejść obok niej obojętnie. Z chęcią zjem z tobą kolację.

- Cieszą się. - posłałam mu niewielki uśmiech.

- Pasuje ci w najbliższą sobotę? – zapytał kończąc swoją pracę.

Poruszyłam delikatnie dłonią czując się o wiele lepiej, ale i tak widok obandażowanej dłoni wywoływał w moim żołądku fikołki. No nic, nie zawsze życie układa się tak żebyśmy mogli sobie wszystko zaplanować, ale i tak humor mi się poprawił po tym, kiedy Finn zgodził się ze mną spotkać. Kto wie może to będzie całkiem miły wieczór.

- Niestety, ale wtedy Adisa pracuję. - odpowiedział za mnie Ryan dziwnym tonem, że musiałam na niego spojrzeć. Nie zdawałam sobie sprawę, że tak bardzo się do nas zbliżył po tym jak myślałam, że w końcu zostawił nas samych.

- Z tego co pamiętam mam wolne. - oznajmiłam tonem nie znoszącym sprzeciwu. - Jeśli ci się to nie podoba to po prostu powiedz. – zasugerowałam mu.

Po cichu liczyłam na to, że jednak sprzeciwi się mojej randce i powie, że on chciałby gdzieś ze mną wyjść. W jego oczach widziałam zazdrość, ale jakiegoś powodu tylko odwrócił się na pięcie i zostawił nas samych. Miałe deju vu i to po raz kolejny w ciągu godziny. Zachowywał się jak rozkapryszony dzieciak, któremu gdy coś nie idzie po jego myśli od razu strzela focha.

Drzwi do kuchni zatrzasnęły się za nim z głuchym trzaskiem sprawiając, że nie pozostawia mi złudzeń. Nie przeczę zabolało mnie to jednak rozumiałam, że nie czuł tego co ja więc zmuszanie go do jakichkolwiek uczuć byłoby nie w porządku.

- To co? Sobota ci odpowiada? – Finn odwrócił moją uwagę od niechcianych myśli.

- Oczywiście. Będę czekać. - zapewniłam go oplatając palcami nadgarstek zranionej ręki.

To dziwne, że tak dobrze czułam się w towarzystwie coraz większej liczby osób. Do tej pory nie pomyślałabym, że mogłabym wyjść z kimś poza Ryanem i Miką jednak, kiedy opatrywał moją dłoń a ja nie czułam strachu wiedziałam, że zaczynam sobie radzić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro