Rozdział 27
Adisa
Wyglądałam przez okno, kiedy pędziliśmy główną drogą w kierunku jego domu jednak ani razu nie spytałam co to za niespodzianka, którą dla mnie przygotował. Ani trochę się tego nie spodziewałam jednak to jakim tonem o tym powiedział sugerowało, że było to dla niego niezwykle ważne więc jak mogłam mu odmówić. Zwłaszcza że był dla mnie tak dobry jak nikt inny do tej pory.
Dzień chylił się ku zachodowi jednak pomimo tego nadal było widno na dworze. Kiedy zatrzymaliśmy się pod domem jego rodziców poczułam ekscytację, ale i też podenerwowanie wiedząc, że nie będziemy sami. Coraz łatwiej szło mi rozmawianie z innymi ludźmi jednak i tak obawiałam się, że powiem coś co może im się nie spodobać. Uczyłam się na nowo tego, że nie wszystkim musi się podobać to co myślę na określony temat czy to co robię.
- Czy teraz możesz powiedzieć mi co takiego przygotowałeś, że nie chciałeś mi o tym powiedzieć? - odezwałam się, kiedy opuściliśmy samochód i stanęliśmy przed jego domem.
- Poczekasz jeszcze chwilę. - stwierdził a na jego twarzy pojawiło się coś na kształt uśmiechu połączonego z rozbawieniem. - Skoro i tak już wytrzymałaś tyle.
- Ale to nie znaczy, że nie jestem ciekawa. - udawałam oburzenie jednak, kiedy wziął mnie za dłoń wszystko przestało mieć znaczenie i ruszyłam w ślad za nim.
Trzymał mnie mocno za dłoń a ja myślałam tylko tym jak dobrze się przy nim czuję. W dodatku odganiał moje demony i zdawało się jakby w ogóle ich nie było tym samym w końcu zaczynałam czuć coś co do tej pory wydawało mi się niemożliwe. Całe moje ciało zaczęło mrowić a niesamowita siła zaczęła kumulować się u zbiegu moich ud. Wiedziałam, że to oznacza podniecenie jednak zdawać sobie z tego sprawę a czuć to, to dwie różne rzeczy. Tym bardziej że wydawało mi się, że nie jestem do tego zdolna.
Kiedy poprowadził mnie za dom w kierunku lasu ogarnęła mnie jeszcze większa ciekawość więc żeby jakoś poprawić sobie humor zagadnęłam go.
- Nie jesteś jakimś seryjnym mordercą, który teraz zaciągnie mnie do lasu, wykorzysta a potem zakopie? - nie wiem co mnie naszło, żeby to powiedzieć jednak sama taka myśl wydawała mi się teraz głupia, zwłaszcza kiedy powiedziałam ją na głos.
- A nawet jeśli? - rzucił rozbawiony.
- Nie spodziewałam się po tobie takiej kreatywności. - ścisnęłam mocniej jego dłoń. - Ale to ciekawe, że poznałam kolejną rzecz o tobie tak niezmiernie intrygującą.
Kiedy weszliśmy pomiędzy pierwsze drzewa poczułam niesamowity zapach lasu w połączeniu z wieloma niesamowitymi aromatami, których nie mogłam opisać ani sobie wyobrazić. Nie wiem jak inaczej mogłabym to powiedzieć jednak czułam się w nim magicznie, jakbym stąpała po krainie, w której istnieje tylko cisza i spokój.
- Jestem ciekawym człowiekiem i może jeszcze niejeden raz cię zaskoczę. – powiedział.
- Już teraz mam wrażenie, że poznałam tylko niewiele rzeczy z twojego życia. Opowiadałeś mi o sobie jednak całkowicie inaczej cię odbieram. Wydajesz się niezwykle ułożony i w dodatku miły. - mówiłam nie mogąc przestać. To była taka pierwsza nasza poważna rozmowa, w trakcie której czułam się niezwykle swobodnie.
- Ja miły? - zdziwił się.
- Wiesz dobrze, że tak jest. – szturchnęła go delikatnie w ramię na co się zaśmiał. Miał piękny śmiech jednak tego wolałam mu już nie mówić, żeby za bardzo nie połechtać jego ego. - Naprawdę nie wiem, dlaczego ciągle jesteś sam.
- A co jesteś chętna, żeby zostać potencjalną panią McKey? - zapytał żartobliwie jednak wyczułam w jego głosie coś na kształt powagi.
Nigdy nie zastanawiałam się nad tym, żeby zostać czyjąś żoną wiedząc jaki mam za sobą bagaż doświadczeń. Pomimo tego, że moim marzeniem było założyć rodzinę, mieć męża i dzieci jakoś nie mogłam sobie tego wyobrazić. Na razie skupiłam się na tym, aby dojść do ładu i składu ze swoim życiem a potem dopiero myśleć o przyszłości.
- Może jeśli bardzo się postarasz kto wie. - postanowiłam obrócić to wszystko w żart.
- W takim razie mam nadzieję, że moja niespodzianka ci się spodoba. Kiedyś za dzieciaka często tak robiliśmy więc poznasz mnie jeszcze lepiej.
- Już nie mogę się doczekać. – czułam, jak ogarnia nie mnie niesamowite szczęście na to co przygotował.
W końcu wyszliśmy na mieszczącą się w samym środku lasu polanę, na której ktoś już rozpalił ognisko. W oddali zauważyłam dwie niewyraźne sylwetki jednak, skoro wiedziałam z kim będziemy spędzać wieczór od razu się domyśliłam kim są. Było to niezwykłe to co dla mnie zrobił więc spojrzałam na niego mówiąc.
- To najlepsza niespodzianka jaką mogłabym dostać. - odparłam przeszczęśliwa.
Podeszliśmy do rozłożonych tuż przy ognisku wielkich kłodach i usiedliśmy obok Miki i Manolo. Zapatrzyłam się w ogień czując jak jego ciepło muska moje ramiona i odkryte nogi. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz spędziłam czas właśnie w ten sposób w gronie bliskich mi osób.
- Wiedziałaś chce to dla mnie zrobić? – zagadnęłam szeptem siedzącą obok mnie kobietę.
W tym samym czasie Ryan odszedł z Manolo od ogniska twierdzą, że muszą coś załatwić. Ich przyciszone głosy nie ułatwiały mi zrozumienie tego co mówili jednak już po chwili wdałam się rozmowę z Miką.
- Może wiedziałam a może nie czy to ważne? - spojrzała na mnie z uśmiechem i odgarnęła włosy za uszy przez co miałam dobry widok na jej aparat słuchowy.
W dalszym ciągu nie mogłam zrozumieć, dlaczego postanowiła wymierzyć sprawiedliwość samodzielnie jednak po części w głębi duszy wiedziałam, dlaczego to zrobiła. Nie mogła stać i patrzeć na czyjąś krzywdę co pokazywało mi jak dobrą była osobą nawet pomimo tego jak wielki koszt musiała ponieść.
- Po prostu jestem zaskoczona.
- Coś jest między wami? - wskazała głową w kierunku stojących nieopodal mężczyzn i grzebiących coś zawzięcie na pace samochodu Manolo. Ciekawe jak udało mu się wjechać do lasu, skoro nie widziałam żadnej drogi, z której mógłby przejechać jednak nie zapytałam jej o to wiedząc, że czeka na moją odpowiedź.
- Nie wiem co to jest jednak przy nim czuję się inaczej.
- Czyli jak? - dopytywała szczerze ciekawa.
Przez chwilę zamyśliłam się, aby dobrze ubrać w słowa to co akurat czułam. Wyciągnęłam palce i pozwoliłam, aby ogień rozgrzał je tak bardzo, że wręcz to bolało. Dopiero wtedy ułożyłam sobie dłonie na kolanach i spojrzałam na przyjaciółkę, która cierpliwie czekała aż zbiorę się na odwagę.
- To co jest między nami wydaje mi się bardzo dziwne, bo niby każde z nas ma swoje życie to z jakiegoś powodu ciągnie nas do siebie. Dobrze czujemy się w swoim towarzystwie i potrafimy rozmawiać na tematy, o których nawet z tobą nie rozmawiam. W dodatku jest tak dobrą osobą, na którą zawsze mogę liczyć nie przejmując się tym, że będzie chciał coś w zamian. Któryś raz z kolei wziął mnie za dłoń i samo to wystarczyło abym czuła się szczęśliwa. Jakbym była... - przerwałam nie wiedząc jak mam to określić.
- Jakbyś odnalazła w końcu osobę, z którą możesz być szczęśliwa. - dokończyła za mnie trafiając dokładnie w te słowa, które chciałam jej przekazać.
- Tak.
- Jednak z jakiegoś powodu się przed tym wzbraniasz prawda? Bo boisz się, że to uczucie za bardzo tobą zawładnie. - nie spuszczała za mnie wzroku.
- Nawet nie chodzi o to. - pokręciłam głowę skubiąc paznokciem korę drzewa na której siedzieliśmy. - Zastanawiam się czy nawet jeśli coś by się pomiędzy nami poważnego zrodziło, czy on potrafiłby patrzeć na mnie tak jak teraz o nie przez pryzmat mojej przeszłości.
- Powiedziałaś mu o niej?
- Nie. – zaprzeczyłam.
- Więc jeśli nie spróbujesz nie będziesz tego wiedzieć. - pchnęła mnie ramieniem. - A może to jest właśnie ta osoba, która wysłucha cię i która pomoże. Ta jedna jedyna na którą tak bardzo czekasz.
Spojrzałam w kierunku Ryana, który w dalszym ciągu był tak zagadany, że nawet nie wyczuł, że o nim rozmawiamy. Skanowałam wzrokiem całą jego sylwetkę począwszy od białego t-shirtu a skończywszy na dżinsowych spodniach które opierały się na jego ciele jak druga skóra. Wiedziałam, że pod spodem ma same mięśnie na co moje ciało bezwiednie zareagowało.
Chciałabym poczuć jak to jest być z kimś, bo się tego chce a nie dlatego że musi tylko czy miałam na tyle odwagi, aby powiedzieć mu o tym czego pragnę. Nie wiedziałam czy przez to moje życie jeszcze bardziej się skomplikuje i zniszczę przyjacielską relację jaka mogłaby się między nami narodzić jednak z jakiegoś powodu chciałam zaryzykować.
- Chyba masz już swoją odpowiedź. Twoje oczy mówią wszystko. - wyszeptała mi do ucha przyjaciółka.
Miała rację. Przy najbliższej okazji postanowiłam, że z nim porozmawiam i postawię sprawę jasno. Jeśli nie czuje tego samego co ja najwyżej stracę przyjaciela, ale jeśli nie na zaryzykuję nigdy się nie dowiem co mogłoby z tego być.
Siedziałyśmy w ciszy przy ognisku czekając aż mężczyźni wrócą. Rozkoszowałam się niesamowitym widokiem, który miałam przed sobą, ale i też gwiazdami nad swoją głową. To wszystko tak pięknie się ze sobą komponowało i sprawiało wrażenie jakby siedziało się w środku całej galaktyki. Niebo usłane było tysiącami gwiazd rozciągającymi się tak daleko, że nawet nie umiałam sobie tego wyobrazić.
Spotkanie drugiego takiego miejsca było wręcz niemożliwe i może przez długi czas nie będę miała takiej okazji, dlatego chłonęłam wszystko i zapamiętywałam na najbliższe miesiące. Liczyłam też na to, że będę miała jeszcze okazję, aby zobaczyć ten widok jeszcze nie jeden raz. Tylko tym razem w towarzystwie samego Ryana.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro