Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 25

Adisa

Siedziałam w tym samym miejscu co ostatnio, ale tym razem od razu przykryłam nogi kocem. Miętoliłam w dłoni jego koniec z frędzlami które splatałam i rozpętałam niczym warkocz. Martha dawała mi czas na to, abym zaczęła swoją opowieść od momentu, w którym skończyłam ostatnim razem.

- To trudniejsze niż sądziłam. - powiedziałam po dłuższej chwili.

- Zdaję sobie z tego sprawę jednak, jeśli nie zaczniesz będzie to o wiele trudniejsze i ciężej będzie ci o tym mówić. - mówiła łagodnie sprawiając, że naprawdę chciałam to powiedzieć.

- Jedenaście lat, dziewięć miesięcy i dwanaście dni temu zostałam porwana. – zaczęłam. - Początkowo myślałam, że ktoś porwał mnie dla okupu, bo rodzice byli majętni. W dodatku byli rozpoznawalni w gazetach, Internecie czy telewizji ze swojej pomocy dobroczynnej więc łudziłam się, że w końcu wrócę do domu. Tak jednak się nie stało i wtedy dowiedziałam się, że nie chodziło o żaden okup tylko o mnie. Mężczyzna, który mnie porwał chciał właśnie mnie i dlatego dopuścił się tego, że wywiózł mnie do swojego kraju, gdzie nie mogłam prosić o pomoc. Nawet gdybym to zrobiła nikt bym na moją prośbę nie odpowiedział.

Im dłużej mówiłam tym łatwiej mi to przychodziło. Opowiadałam kobiecie o pierwszych dniach w tamtym kraju, o uczuciach w moim sercu i o myślach które ciągle kotłowały się w mojej głowie.

Przez pierwszy miesiąc pobytu tam myślałam, że uda mi się jeszcze jakoś uciec jednak myliłam się. Spróbowałam tylko raz i poniosłam za to surową karę. Ibrahim sprawił, że już nigdy nie spróbowałam wymknąć się z jego domu czy nawet uciec, kiedy byliśmy wśród ludzi. To właśnie w tamtej chwili tuż po tym jak wymknęłam się za swojego z więzienia skrzywdził mnie po raz pierwszy.

Pamiętałam tą wściekłość na jego twarzy, kiedy dotarło do niego, że o mało co nie udało mi się uciec. Pamiętam to jak szarpał mnie i wrzucił niczym bezwładną lalkę do swojej sypialni. Była tam też jego żona, która jak tylko mnie zobaczyła wyszła nie reagując na moje słowa o pomoc. Po prostu zamknęła za sobą drzwi jakbym po prostu nie istniała.

Miałam prawie szesnaście lat, kiedy po raz pierwszy zostałam zgwałcona. Mężczyzna, który mi to zrobił był głuchy na moje krzyki i prośby. Rozrywał moje ubranie jak w amoku i dotykał mojego ciała naznaczając je siniakami. Byłam zbyt słaba na to, ale jego powstrzymać. Czułam ból rozprzestrzeniający się po całym moim ciele, kiedy wbijał się we mnie brutalnymi ruchami pozbawiając mnie tym samym niewinności. Kiedy nie przestawałam krzyczeć zatykał mi usta dłonią i robił z moim ciałem co tylko chciał. Godzinami przeżywałam katusze i tylko mogłam czekać aż przestanie.

Miesiąc później dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Poczułam wtedy jakby zawalił mi się cały świat, bo nie spodziewałam się, że jestem do tego zdolna. Przecież byłam jeszcze dzieckiem a już miałam poradzić sobie z brutalnym wejściem na zupełnie inny poziom dorosłości. Byłam dzieckiem, które miało mieć dziecko.

Ibrahim był szczęśliwy, że dam mu dziecko, którego nie mógł doczekać się ze swoją żoną. W tym całym jego szaleństwie znalazłam jedną rzecz, która jak na ironię losu mi się w nim podobała. Nigdy nie skrzywdził naszych dzieci i cały czas okazywał im czułość. Nie wiedziałam jednak, dlaczego potraktował mnie w ten sposób i skrzywdził na całe lata.

Zastanawiałam się, dlaczego, kiedy już je miał nie postanowił zwrócić mi wolności. Nie kochałam ich i były mi one obojętne. Tuż po urodzeniu pierwszego dziecka nawet nie chciałam go zobaczyć. Byłam zaledwie dzieckiem, kiedy sama zostałam matką. Matką, ale tylko z nazwy, bo nie żywiłam w stosunku do nich dobrych uczuć tylko obojętność.

Nieważne jak bardzo bym się starała w dalszym ciągu pamiętałam to co zrobił mi ich ojciec. A potem przyszedł czas na wielogodzinny poród, podczas którego ból rozrywał moje ciało raz za razem a jedyne o czym myślałam to jak zakończyć swoje męki. Nie mogłam tego jednak zrobić, ponieważ Ibrahim dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że będę chciała zrobić sobie krzywdę. Więc kiedy przychodził czas porodu przywiązywał mnie za nadgarstki sznurami do ramy łóżka.

Przerwałam nie wiedzą co dokładnie mogłabym teraz powiedzieć. Było wiele wspomnień, z którymi wiązał się ból i strach jednak starałam się je okiełznać na ile mogłam. Moje dłonie bezwiednie cały czas dotykały koca podziwiając jego faktury a serce zwolniło jakby właśnie tego potrzebowało. Powiedzenia tego co mnie spotkało na głos komuś kto mnie nie znał i nie oceni.

- Udało ci się jednak tu trafić. - powiedziała terapeutka odkładając notatnik na stolik i skupiając się w pełni na mnie. - Przeszłaś w życiu bardzo wiele jednak ja widzę przed sobą kobietę, która chce, aby jej przyszłość wyglądała o wiele inaczej. Widzę kobietę, która walczyła o swoją wolność i udało jej się nawet jeśli wspomnienia pozostaną.

- Nie byłoby mnie tutaj, gdyby nie pomoc kobiety, która zrobiła to całkowicie bezinteresownie. - spojrzałam na nią i dopiero wtedy dotarło do mnie, że mam w oczach łzy. Otarłam je wiedząc, że to ostatni raz, kiedy pozwoliłam sobie płakać przez Ibrahima. On już nie miał nade mną władzę. - Gdyby nie to, że po raz ostatni pozwoliłam sobie zaufać nawet nie wiem czy teraz bym żyła. Pewnie bym się poddała jednak ta jedna mała szansa dała mi o wiele więcej niż mogłabym sobie wymarzyć.

W tamtych chwilach wiele razy myślałam, jak zakończyć swoje życie. Wystarczyło tylko wychylić się zbytnio za balkon czy zabrać jakieś ostre ostrze, którym mogłabym przeciąć tętnicę. Wiele razy zastanawiałam się jak mam zakończyć swoje życie i kiedy już byłam prawie o krok wtedy pojawiła się Nisa.

- Chcesz mi o tym opowiedzieć? - zapytała delikatnie.

- Ale nasz czas prawie się kończy. – powiedziałam, kiedy zobaczyłam, że zostało nam zaledwie pięć minut do końca spotkania.

- Nieważne. - pokręciła głową. - Jestem tu dla ciebie tak długo jak będziesz tego potrzebowała.

- Kiedyś wyruszyliśmy na zakupy do centrum handlowego i wtedy to się stało... - zaczęłam.

Wychodząc z nim na miasto miałam zakryte całe ciało wraz z twarzą więc nie wiem w jaki sposób Nisa zobaczyła we mnie kogoś więcej niż tylko kolejną kobietę w burce. Za każdym razem, kiedy ją wkładałam czułam się jakby coś przygniatało mi pierś a ogromny gorąc nie pozwalał oddychać. Nienawidziłam tych ubrań jednak wiedziałam, że jeśli ich nie założę będzie tylko jeszcze gorzej więc po prostu robiłam to co mi kazał.

To był ten moment. Kiedy weszłam do sklepu i ją zobaczyłam. Stała zaledwie kilka metrów dalej i patrzyła tylko na mnie jakby chciała prześwietlić to co znajduje się pod ubraniami. Jakby zdawała sobie sprawę, że jestem osobą w nieodpowiednim miejscu i z nieodpowiednią człowiekiem. Wtedy poczułam coś dziwnego jakby jakaś więź między nami się narodziła jednak zaledwie kilka sekund później kobieta odwróciła się i odeszła.

Myślałam, że nigdy więcej jej nie spotkam, ale wtedy niespełna trzy tygodnie później pojawiła się ponownie. Tym razem podeszła do mnie i powiedziała słowa, które w dalszym ciągu mam w głowie.

„Jesteś w pułapce i nie możesz odnaleźć wyjścia. Nie powinno cię tu być jednak z jakiegoś powodu tu trafiłaś więc powiedz tylko słowo a ci pomogę".

Nie wiedziałam co wtedy ujrzałam w jej oczach, ale było w nich tyle cierpienia tak podobnego do mojego, że bezwiednie poruszyłam głową zgadzając się na wszystko, byleby tylko stąd uciec. Jej plan trwał tygodniami, gdzie wiele w tamtym czasie myślałam jednak i tak zrobiłabym dokładnie to samo. Nie zawahałam się, kiedy przyszedł czas na ucieczkę i nigdy nie oglądałam się za siebie.

- Ona była jedną z pierwszych osób która mi pomogła i wtedy uwierzyłam, że ludzie jednak nie są tacy źli jak mi się wydawało przez ostatnie lata. - odetchnęłam z ulgą.

Martha przyglądałam się w milczeniu jakby opowieść, którą jej przedstawiłam była nieprawdopodobna. Gdyby ktoś inny mi ją opowiedział pewnie pomyślałabym tak samo jednak, kiedy człowiek przeżywa ją na własnej skórze całkowicie zmienia myślenie o świecie. Traci tym samym zaufanie do każdego i szuka zagrożenia tam, gdzie go nie ma. To jest jak instynkt, którego trudno się wyzbyć po wielu latach wykorzystywania psychicznego i seksualnego.

Wyjrzałam przez okno wiedząc, że kolejna z osób, które były dla mnie dobre czeka na zewnątrz. Pomimo odległości pomiędzy nami wiedziałam, że robi to, bo chce a nie dlatego że musi. Z jakiegoś powodu chciałam mu powiedzieć o tym co mnie spotkało jednak bałam się tego co o mnie pomyśli.

- Ten mężczyzna, który cię przywiózł jest dla ciebie ważny? - zapytała jakby świadoma moich myśli.

- Nie wiem. - odwróciłam się w jej stronę. - Jest dla mnie niezwykle miły i kiedy potrzebuję pomocy zawsze mogę go o nią poprosić. - zaśmiałam się przez chwilę. - Nasze początki nie były dobre a mogę w wręcz powiedzieć, że traktowaliśmy się jak wrogowie jednak nie mogę sobie przypomnieć w którym momencie się to zmieniło.

- Czujesz coś do niego?

- Nie wiem. - powtórzyłam swoją odpowiedź po raz kolejny. - Traktuję go bardziej jak przyjaciela chociaż czasami widzę w jego oczach coś takiego co sprawia, że moje serce zaczyna bić szybciej. Nie byłam nigdy zakochana, ale w podstawówce zauroczyłam się jednym chłopcem. W tej chwili też coś takiego czuję jednak jestem już inna i nie wiem czy będę w stanie potrafiła zaufać mężczyźnie w pełni. Wie pani co mam na myśli? - spojrzałam na nią szukając mniej pomocy.

- To, że spotkała cię krzywda nie znaczy, że na zawsze masz pozostać sama. – zaczęła. - Nie mówią ci, że masz rzucić się związek teraz i już jednak daj sobie czas, aby poznać wszystkie uczucia jakie czujesz w sercu. Oswój się z nimi i nie mów, że nie jesteś ich warta.

W tym właśnie był problem, że nie czułam się godna się zakochać czy poczuć do jakiegokolwiek mężczyzny coś więcej. Blizny na moim sercu były o wiele głębsze niż jej się zdawało i nie wiem czy będę potrafiła zaznać w życiu czegoś tak niesamowitego jakim jest założenie z kimś rodzinny.

- To o wiele łatwiejsze, kiedy się tak o tym mówi. - westchnęłam przeciągle. - Muszę jeszcze uporać się z demonami w swojej duszy, żeby zrobić to o czym mówisz.

- Nie mogę ci w tym pomóc tylko jedynie wskazać ci dobry kierunek, ale co z nim zrobisz twoja decyzja.

- Dziękuję ci. - posłałam jej niewielki uśmiech. - Za to, że mnie wysłuchałaś tak naprawdę. I ani razu nie oceniłaś.

- Jesteś dobrą osobą tylko jeszcze nie zdajesz sobie z tego sprawy. - klasnęła dłońmi o kolana. - Czy teraz chcesz poznać kilka technik jak radzić sobie w sytuacjach stresowych? – zapytała.

Pokiwałam głową szczerze zaciekawiona, bo jeśli znała jakikolwiek sposób na to abym przestała tak się zadręczać z chęcią je poznam. Może i w końcu uda mi się uporać z dopadającym mnie czasu do czasu zniechęceniem do świata.

Odłożyłam koc na bok przy okazji go składając i wsłuchałam się w jej głos. Krok po kroku tłumaczyła mi jak mogę poradzić sobie z kryzysową sytuacją i nawet pokazała mi jak mam to robić. Byłam jej ogromnie wdzięczna, że chciała podzielić się ze mną czymś co pomoże mi przetrwać dzień.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro