Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17

Adisa

Zajęcia skończyły się dokładnie o piętnastej i parę minut po tej godzinie wyszłam ze szkoły. Spodziewałam się zastać Ryana w tym samym miejscu, gdzie mnie podrzucił jednak zauważyłam inny samochód. Od razu dotarło do mnie, że się nie pojawi a zamiast niego zauważyłam machając są do mnie Mikę.

Lawirując pomiędzy ludźmi, którzy opuszczali budynek kierowałam się w jej stronę. Czułam unoszący się w powietrzu przepiękny zapach kwiatów z ulicy naprzeciwko. Wzięłam głęboki oddech czując jak moje mięśnie rozluźniają się po wielu godzinach siedzenia w tej samej pozycji. Tak prozaiczna rzecz jak kwiaty przekonała mnie do tego, aby wybrać właśnie tą szkołę, bo wydawały mi się one piękne i nieskalane brzydotą tego świata. Podziwiałam je za każdym razem, kiedy tylko wchodziłam i wychodziłam ze szkoły a one dawały mi pewnego rodzaju poczucie szczęścia.

- Nie wiedziałam, że po mnie przyjedziesz. – odezwałam się, kiedy tylko wsiadłam do jej samochodu. Przyznaję, że mnie zaskoczyła jednak była to miła niespodzianka po naszej porannej rozmowie, podczas której wylałam wszystkie swoje żale. Co dziwne od tamtej pory moje podejście do życia znowu się zmieniało jak w kalejdoskopie co tylko pokazywało, że wymagałam natychmiastowej pomocy, bez której sama sobie nie poradzę. Wahania nastrojów były tak nagłe i przychodziły w nieodpowiednim momencie przez co mogłam stać się niebezpieczna nie tylko dla samej siebie, ale także dla kogoś.

- Bo pewnie byś stchórzyła gdybym ci powiedziała o tym w domu więc wolałam cię wyprzedzić. – odpowiedziała tajemniczo.

- Czyli to coś poważnego?

- Za godzinę zaczynasz pierwsze zajęcia z terapeutą. - spojrzała na mnie z powagą. - Uruchomiłam swoje kontakty i udało mi się umówić cię na spotkanie a wiem, że im dłużej będziesz zwlekać tym będzie ci trudniej.

Byłam w pełni świadoma tego, że to nie będzie łatwe. Przerażenie opanowało moje ciało, kiedy zdałam sobie sprawę z tego jak z wielką traumą będę musiała się zmierzyć. Mówienie o tym co mnie spotkało kolejnej osobie i to w dodatku nieznajomej będzie dla mnie niezwykle trudne. W dodatku zmierzenie się z emocjami, które wtedy czułam było dla mnie jak przepłynięcie dużego jeziora wzdłuż a w pływaniu byłam beznadziejna. Wątpliwości pojawiły się niespodziewanie uderzając we mnie raz za razem przez co bezwiednie zacisnęłam dłonie na kolanach w pięści do tego stopnia, że poczułam paznokcie wbijający się w wewnętrzną stronę dłoni.

- Nie wiem czy jestem gotowa. – powiedziałam, kiedy cisza zaczęła się przeciągać. Rozluźniłam dłonie i pozwoliłam im opaść swobodnie.

- I właśnie dlatego robimy to dzisiaj i zaraz żebyś nie miała czasu, aby dłużej się nad tym zastanawiać. – odrzekła, kiedy wjeżdżaliśmy na jedną z głównych ulic.

W ciszy pokonywałyśmy kolejne kilometry, podczas których cały czas wyglądałam przez okno. Nie potrafiłem spojrzeć przyjaciółce w oczy, bo dobrze wiedziałam, że jestem słaba. Pomogła mi, kiedy najbardziej tego potrzebowałam i nie wahając się ani na chwilę zrobiła dla mnie coś cudownego. Presja związana z tym, że chciałam sprostać jej oczekiwaniom była bardzo wielka.

- Myślisz, że to spotkanie pomoże? - odważyłam się zapytać, kiedy już prawie byliśmy na miejscu. Ulica, na której się zatrzymaliśmy to ciągnące się po dwóch stronach domy jednorodzinne więc to mnie jeszcze bardziej zaskoczyło. Spodziewałam się, że moje spotkanie z terapeutką odbędzie się w jednym z gabinetów jakie prowadzi a nie w zwyczajnym domu.

- Jeśli nie będziesz tego chciała to się nie uda. - obróciła się w moją stronę. - Musisz zrobić ten krok, jeśli nie dla siebie to dla swojej przyszłości.

Wiedziałam, że ma rację, ale to było bardzo trudne i wymagało ode mnie otworzenia drzwi i opuszczenia samochodu. W każdej z tych czynności wykonywałam spokojne oddechy wiedząc, że tak trzeba. Już za długo wzbraniałam się przed skorzystaniem z fachowej pomocy, ale teraz miałam okazję, aby naprawdę móc ruszyć do przodu.

Ryan

Nie spodziewałem się, że moje plany zostaną całkowicie zmienione a to za sprawą Miki która stwierdziła, że sama odbierze Adisę ze szkoły. Chciałem zaprotestować, bo już jej to obiecałem jednak widząc jej minę odpuściłem. Kobieta coś planowała, ale pomimo tego postanowiła milczeć.

Usiadłem więc u nich w kuchni czekając na Manolo i nasze spotkanie, które od razu po moim wyjściu ze szkoły odwołał. Nie wiedziałem co się działo z nimi obojga, ale wydawało mi się to bardzo dziwne, zwłaszcza kiedy kilka godzin później zadzwoniła Mika i poprosiła abym do nich przyjechał.

Siedziałem więc sam w ich domu zastanawiając się co oni do cholery oboje planują. Specjalnie wykorzystywali okazję, żeby rozdzielić mnie i Adisą a z jakiego powodu tego nie mogłem rozgryźć. Skorzystałem z okazji i zacząłem rozglądać się po całym ich domu. Kto by pomyślał, że mój przyjaciel pozwoli na to, aby w jego domu a zwłaszcza w salonie leżały pomarańczowe poduszki z wizerunkiem sam nie wiem. Jakiegoś kota czy psa albo cholera wie czego.

- Długo musiałeś czekać? - zapytał wchodzący do środka przyjaciel jakby wygrał milion dolarów.

- Nie, ale może od ciebie się dowiem o co tu w końcu chodzi. Miałem jechać do szkoły po Adisę a wtedy twoja narzeczona ściągnęła mnie do was i nie chciała powiedzieć o co chodzi. A na koniec po prostu sobie wyszła i powiedziała żebym na ciebie poczekał. Powiesz mi o co chodzi? - zaczynało mnie to trochę denerwować, że patrzą na mnie jakby coś wiedział, ale nie chciał mi o tym powiedzieć. Byliśmy chyba w końcu najlepszymi przyjaciółmi. No chyba że coś się w tej kwestii zmieniło.

Założyłem dłonie na piersi i spojrzeniem pokazywałem mu, że cała ta sytuacja mi się nie podoba. Straciłem praktycznie cały dzień, w ciągu którego mogłem zająć się ogarnianiem spraw baru a tym samym jedyne co udało mi się zrobić to posprzątanie w domu i ogarnięcie wszystkiego po imprezie.

- Dziewczyny miały coś do załatwienia na mieście, ale na pewno jak wrócą wszystko ci opowiedzą. - rzucił od niechcenia.

- Lepiej, żeby tak było, bo mam dość tych waszych tajemnic. - powiedziałem zirytowany nie przejmując się tym samym co on poczuje. Kłótnia wisiała w powietrzu i tylko wystarczyło jedno jego słowo abym wybuchnął na dobre.

- Zdradzę ci jedną. – wyszczerzył się. – W końcu ustaliliśmy datę chociaż było ciężko.

- Mogę się tylko domyślić w jaki sposób ją przekonałeś. - zaśmiałem się i szybko do niego podszedłem gratulując mu mocnym uściskiem. - Zasługujecie na to oboje.

- Nie wiesz jak bardzo na to czekałem, ale wiedziałem, że ona nie jest gotowa. W końcu za trzecim razem jak jej się oświadczyłem przyjęła pierścionek, ale nigdy nie poruszaliśmy tematu daty ślubu aż do dzisiaj.

- No i kiedy jest ten szczęśliwy dzień? - zapytałem wiedząc, dlaczego pozmieniał nasze dzisiejsze plany.

Cieszyłem się szczęściem przyjaciela, który od małego był psem na baby i rzadko widywałem go z jakąś na dłuższą metę. W końcu jednak spotkał tę odpowiednią kobietę, z którą chce spędzić resztę życia. Jego rodzice na pewno chcieliby tutaj być.

- Za cztery miesiące od dzisiaj.

- Czyli taki bardziej zimowy ślub. – przyznam, że byłem zaskoczony wyborem daty jednak oboje byli zakręceni więc wszystkiego można było się po nich spodziewać.

- Przecież wiesz jacy jesteśmy a tym bardziej skoro moja narzeczona rzuciła takim terminem byłbym głupkiem gdybym odmówił.

- Rozumiem, że inny termin nie wchodził w grę? - zaśmiałem się. - Czy po prostu bałeś się, że jak odmówisz to może czekać cię kolejny rok czy dwa zanim wybierzecie jakiś termin?

- Raczej to drugie. - powiedział powagą. - Ale może zmieńmy temat na najważniejszy. Chciałbym żebyś został moim drużbą a tym samym dowiedział się o naszym ślubie jako pierwszy.

- Stary no pewnie, że zostanę twoim drużbą. Nie przypuściłbym takiej okazji, aby się z ciebie pośmiać. – wyszczerzyłem się.

Jego mina świadczyła o tym, że nie było mu do śmiechu jednak ja miałem z tego niezły ubaw. Żartowanie z niego było niezwykle proste tym bardziej nie dziwiłem się, żeby wybrał taką a nie inną kobietę na żonę, z którą chciał spędzić resztę swojego życia. Słyszałam o niej co nieco i musiałem przyznać, że potrafiła ustawić do pionu mojego przyjaciela jak nikt inny.

- Ciekawe co powiesz jak sam znajdziesz kobietę, z którą będziesz chciał spędzić resztę swojego życia. Wtedy inaczej pogadamy.

- Weź przestań gadać głupotę i w końcu polej nam po jednym. – rzuciłem. - Tak wiem, że nie pijesz, ale ta okazja tego wymaga i nie możesz się wymigać.

- Ale tylko jeden. – zapewnił, nie wiedziałem tylko czy mnie, czy siebie.

Kiedy odwrócił się w stronę kuchni uśmiechnąłem się pod nosem wiedząc, że mam kolejną okazję, aby go upić. Na samo wspomnienie tego jak ostatnim razem kajał się przed swoją narzeczoną humor mi się poprawił więc usiadłem na kanapie i czekałem a już przyniesie jakiś bimber czy coś innego tak samo mocniejszego.

- Tak jak powiedziałem pijemy po jednym i ani jednego więcej. - ostrzegł mnie wchodząc do salonu z dwoma kieliszkami w rękach. Nie miał przy sobie żadnej butelki więc jebaniutki wiedział co planuję i zawczasu się przygotował. Nie znaczyło to jednak, że nie mogłem go namówić na kolejnego.

- Dawaj co tam przygotowałeś. - wyciągnąłem rękę w kierunku kieliszka z przeźroczystym alkoholem zastanawiając się co w nim znajdowało. - To na zdrowie. - wyciągnąłem w jego stronę rękę stukając się kieliszkami w geście toastu.

Przełknąłem całą zawartość patrząc na przyjaciela spod łba. Nie spodziewają się, że on może zrobić mi coś takiego.

- Dałeś mi kurwa wodę! – krzyknąłem, kiedy dotarło do mnie, że nie czułem palenia w przełyku a to za sprawą kawału, który postanowił odwalić mi Manolo.

- Przecież chciałeś się napić jednego. - wzruszył beztrosko ramionami.

- Ale nie wodę. – mlasnąłem. – I to w dodatku z kranu.

- Nic innego nie dostaniesz. - zapewnił mnie z takim przekonaniem, że mu uwierzyłem. Co jak co, ale nie spodziewałem się tego, że tak bardzo będzie obstawał przy nie piciu alkoholu. Jak widać nasza ostatnia akcja musiała go wiele kosztować, że tak bardzo się teraz wzbraniał.

- Nie będę twoim drużbą. - powiedziałem bardzo poważnym tonem chcąc zobaczyć jaka będzie jego reakcja.

- Spoko. – udawał, że się tym nie przejmuje. - Finn się na pewno zgodzi.

- No dobra będę. - nie dam się wysiudać jakiemuś lekarzynie.

Manolo jeszcze zobaczy, że będę zajebistym drużbą, który przygotuje mu taki wieczór panieński, że do końca życia go nie zapomni. Oczywiście nie mówię tu o panienkach, bo pewnie by mi się za to oberwało jeszcze bardziej nie od niego a jego przyszłej żony. A na kobiecy gniew to nie chciałbym się narażać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro