Rozdział 10
Adisa
- Naprawdę ich tak zostawimy? – zapytałam nie mogąc wytrzymać napięcia.
Mika w tym czasie zamknęła za nami drzwi domu nic nie robiąc sobie z tego co tam zastałyśmy. Byłam zaskoczona, że ludzie mogą upić się do takiego stanu, ale i widziałam Ryana, który zachowywał się rozkosznie. W przepływie chwili wyciągnęłam telefon i zrobiłam im wszystkim zdjęcia. Oczywiście wyłączyłam dźwięki i lampę, dlatego przyjaciółka nawet się nie zorientowała.
- My mamy babski wieczór a co oni robią to już nie mój problem. – mówiąc to przekręciła zamek w drzwiach. – To tak na wszelki wypadek jakby przyszło im do głowy tutaj przyjść. – mrugnęła do mnie.
- Jesteś diabłem wcielonym. – zaśmiałam się zajmując miejsce na kanapie.
Rozejrzałam się wokół jakbym była tu po raz pierwszy, ale prawda była taka, że spędzałam czas w nim już kilka razy. Najbardziej zachwycił mnie cały obiekt, który miał w sobie coś swojskiego, ale i naturalnego. W ten sposób miało się wrażenie jakby było się w domu a nie na restrykcyjnych szkoleniach wojskowych, gdzie każdy wykrzykuje rozkazy. Nie dziwiłam się, że było wielu chętnych, aby dostać się do ich jednostki.
Mika weszła do kuchni zapewne przygotować coś dla nas do jedzenia i picia a ja jak zwykle nie wtrącałam się do tego. Raz próbowałam pomóc, ale moja przyjaciółka miała to do siebie, że musiała mieć kontrolę nad sytuacją wiec odpuściłam.
Podeszłam więc do okna i wyjrzałam na zewnątrz. Poznawałam coraz to więcej miejsc w Caddo Mills i każda z nich wywoływała u mnie zachwyt. Nawet to miejsce, które mogło niektórych przerazić w nocy miało w sobie coś niesamowitego.
Na jednym z wielkich słupów zauważyłam wiszącą flagę powiewającą na wietrze na co zmarszczyłam brwi. Gdzieś słyszałam, że podnoszono ją tylko w ciągu dnia, ale w nocy opuszczano na dół. Ciekawe czy tutaj było inaczej. A może to wina alkoholu, którym upili się mężczyźni i zupełnie o tym zapomnieli.
- Gotowa? – usłyszałam na co odwróciłam się.
W jej dłoniach znalazły się poduszki i koce które rzuciła na łóżku. Na jej twarzy widniał szeroki uśmiech jakby nie mogła się doczekać tej nocy na co udzielił mi się ten entuzjazm.
- Pierwszy raz w życiu robię nocowanie.
- Nigdy go nie miałaś? – zdziwiłam się.
- Wychowałam się w domu, gdzie pierwsze miejsce zajmowało wojsko. – powiedziała z nikłym uśmiechem. Zapewne do tej pory nie miała wielu okazji, aby zapraszać do siebie przyjaciółki. – Jedyną bliska mi osobą jest Nisa, ale wiesz jaka ona jest.
- Znam ja krótko, ale mogę się tylko domyślić o czym mówisz. – podeszłam i zaczęłam rozkładać na podłodze koce a na nie rzuciłam poduszki, byleby tylko zająć czymś ręce.
- Kiedy powiedziałam jej, że ją lubię i jest moją najlepsza przyjaciółką dostałam od niej poduszką w twarz. – zaśmiała się.
- Nisa jest może trochę sztywna, ale ma naprawdę wielkie serce. – opowiedziałam łagodnie.
- Wiele przeszła w życiu więc na pewno byście się dogadały. – rzuciła do niechcenia.
Rozumiałam to jednak jak coś więcej. Może chciała w ten sposób powiedzieć, że i w niej mogłabym mieć przyjaciółkę jednak do tego potrzeba jej obecności. Tak, byłam jej bardzo wdzięczna za ratunek i pewnie nie raz jeszcze jej za to podziękuję.
- Może będę miała okazję ją jeszcze spotkać. – rzuciłam.
- Kto ją tam wie. – krzyknęła do mnie wchodząc po schodach. – Zaraz wracam ze wszystkim co przygotowałam. Będzie niezła zabawa.
Byłam niezwykle ciekawa co też ona tam robiła, a kiedy dorzuciła jeszcze żebym przebrała się w piżamę tak też postanowiłam zrobić czekając z niecierpliwością. Wyciągnęłam z torby dwuczęściowy dres, który od niej dostałam i korzystając z okazji, że byłam sama w pomieszczeniu zaczęłam się przebierać. Stanęłam też tak że nawet jeśli ktoś wystawałby przy oknie nie mógłby mnie zobaczyć.
Zielony welurowy dres idealnie na mnie pasował więc zastanawiałam się jak ona trafiła z rozmiarem. Wtedy dotarło do mnie, że przecież byłyśmy razem na zakupach. Pogładziłam miły w dotyku materiał i nawet nie musiałam długo czekać, kiedy z powrotem pojawiła się Mika.
Niosła w rękach reklamówki wypełnione po brzegi, ale przez kolorowy wzór nie mogłam rozszyfrować co ona tam trzymała. Kiedy do mnie zeszła zauważyłam, że ma taki sam dres tylko że w różowym kolorze.
- Nie wiedziałam co dokładnie wybrać więc kupiłam maseczki, zestaw do manicure, zestaw do robienia loków a nawet kilka innych rzeczy, które chciałam wypróbować.
Jej zaangażowanie było tak zaraźliwe, że już po chwili popijałyśmy wino z kieliszków zastanawiając się co wybrać. W końcu zdecydowałyśmy się na zrobienie w pierwszej kolejności maseczek.
Wieczór zapowiadał się niesamowicie i aż nie mogłam się doczekać jego dalszego ciągu. Zapomniałam nawet o tym, że w budynku zaledwie kilkanaście metrów dalej wszyscy już leżeli całkowicie upici.
***
Siedziałam na podłodze a za sobą miałam Mikę, która zakładała mi wałki na głowie. W telewizorze leciał film „Rodzina od zaraz" o parze który nie mogła mieć dzieci więc postanowiła je adoptować. Zostało zaledwie pół godziny do końca a mnie naszła pewna myśl, która nie mogła wyjść z mojej głowy nieważne jak bardzo bym się starała.
- Myślisz, że jestem złym człowiekiem, bo nie chciałam zabrać ze sobą dzieci? – zapytałam wiedząc, że to zepsuje chwilę.
Przez długie miesiące zastanawiałam się czy jest ze mną coś nie tak. Powinnam bać się tłumów, powinnam pogrążyć się w rozpaczy i myśleć, że moje życie się skończyło. Jednak czułam wolę walki jaka we mnie drzemała i dałam jej przejąć kontrolę. Nie pozwoliłam, aby moja przeszłość wpłynęła na wszystko co udało mi się zbudować przez ten krótki okres czasu.
- Chyba tak nie myślisz? – przerwała zakładanie wałków i spojrzała mi przez ramię. – Ani trochę nie mam cię za taką osobę. Jesteś niesamowicie miłą i dobrą kobietą i tylko to się dla mnie liczy.
- Ale zostawiłam swoje dzieci.
- Powinnaś sobie zadać pytanie czy chciałaś zostać mamą z własnej woli. – zsunęła się na podłogę obracając się w moją stronę. Przez cały ten czas trzymała dłoń na moim ramieniu. – Nie spotkało mnie to co ciebie i nigdy nie będę w stanie postawić się w twojej sytuacji jednak wiem to, że nie można na siłę próbować kogoś pokochać. Nawet jeśli to nasze własne dzieci.
- Wiem, ale...
- Żadne, ale. – ścisnęła mocniej moje ramię. – Nie jesteś złym człowiekiem tylko dlatego że ich nie chciałaś. Nie dokonałaś tego wyboru a zrobił to za ciebie ktoś inny. Nie możesz myśleć w ten sposób nigdy więcej. Zdecydowałaś i zawalczyłaś o siebie więc zrób to teraz. Czy chciałaś tych dzieci?
- Nie. – taka była prawda.
Na samo wspomnienie tego, kiedy zorientowałam się, że nie mam miesiączki chciałam się zabić, bo wiedziałam co to oznacza. Byłam w ciąży z człowiekiem, którego szczerze nienawidziłam. Potem musiałam znosić to, że ta istota rosła w moim brzuchu, czułam nawet jej ruchy, ale nie mogłam się zmusić, aby je pokochać. Po prostu nie mogłam. W końcu był poród, po którym odsunęłam się od dziecka. Mojego syna.
- Kiedyś myślałam, że spotkam na swojej drodze mężczyznę, z którym będę chciała mieć dzieci. – wyszeptałam cicho.
- Nadal może tak być. – zapewniła mnie. – Wiem, że nadal będziesz myśleć o swoich dzieciach, ale nie znaczy to że masz przestać żyć. Masz szansę na zupełnie inne życie. Nowe życie, więc korzystaj z niego.
- A co, jeśli on mnie znajdzie? – ta obawa towarzyszyła mi za każdym razem jak tylko otwierałam oczy. Wiedziałam do czego Ibrahim jest zdolny i jak bardzo miał na moim punkcie obsesję.
Dlatego bardzo często, kiedy ze mną wychodził byłam ubierana w burkę, która zasłaniała mnie od stóp do głów. Nawet moje oczy były zasłonięte przez co nikt nie zauważał jak przerażona i wykończona psychicznie jestem. Tylko kilka razy miałam odsłoniętą twarz, ale tylko przez krótki okres czasu. Dobrze wiedział co robi a jego służba trzymała usta na kłódkę chociaż wiedzieli, że nie jestem tam z własnej woli.
Nienawidziłam ich.
Nienawidziłam tego kraju.
Nienawidziłam Ibrahima.
I nawet zaczęłam nienawidzić własne dzieci.
- Nie pozwolę na to. – z każdym jej słowem czułam bijącą od niej obietnicę. – Na razie dopytam się taty jak to wygląda a potem, jeśli będzie trzeba pomyślimy, jak to rozegrać. – w jej oczach stanęły łzy co było dla mnie bardzo poruszające. Przejmowała się mną od samego początku. – Jesteś moją przyjaciółką więc prędzej wezmę pistolet taty i zastrzelę tego sukinsyn niż pozwolę cię zabrać. Zrozumiałaś!
Pokiwałam głowy, bo tylko na tyle było mnie stać. Nie mogłam się odezwać jakby ktoś odebrał mi głos ze wzruszenia. To, że byłaby w stanie tak bardzo się dla mnie narazić sprawiło, że zaczęłam płakać. Wpadłam w jej ramiona i zalewałam się łzami myśląc o wszystkim przez co przeszłam.
Mika tuliła mnie do siebie wiedząc, że właśnie tego potrzebuję. I w końcu zaczęłam mówić jakby jakaś tama pękła. Opowiedziałam jej o tym jak okłamałam ją w sprawie listu do rodziców. Mówiłam o odnalezieniu mojego brata jak i wiadomości do niego. A na koniec powiedziałam, że nadal się do mnie nie odezwał i czułam się z tego powodu zawiedziona.
A ona słuchała i ani razu mi nie przerwała aż łkanie ustało a opowieść dobiegła końca. Wtedy dopiero poczułam jak ogromny ciężar znika z moich barków jak za sprawą czarodziejskiej różdżki.
- Dużo tego jak na jedną osobę. – stwierdziła po długiej ciszy. – Ale jesteś silna i to przetrwasz.
- Skąd wiesz?
- Bo wygooglowałam twoje imię i dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy. W kulturze afrykańskiej twoje imię jest symbolem siły i odwagi więc dlatego wiem, że dasz radę. Jesteś o wiele silniejsza niż ci się wydaję.
- Dlaczego ty musisz być taka mądra. – spojrzałam na nią spod mokrych od łez rzęs.
Przyjęłam od niej chusteczkę, którą mi podała i ogarnęłam twarz na tyle na ile się dało. Czułam, że oczy pieką mnie, ale z czasem i to przejdzie. Gorzej z moim sercem, które tłukło się wściekle w piersi jakby chciało wyskoczyć na zewnątrz.
- Ktoś musi nakopać ci do tyłka i cię naprostować. – na jej słowa mogłam tylko się zaśmiać.
- Dziękuję a teraz przestańmy już rozmawiać na dołujące tematy. – odchrząknęłam. – Muszę ci zrobić loki. – dotknęłam jej włosów.
To, że miałam chwilę załamania nie znaczy, że ten wieczór miał się tak skończyć. Nie po to tyle czasu Mika się do niego przygotowywała, abym go zniszczyła. Wzięłam się w garść i pozwoliłam jej dokończyć moje włosy a potem ja zabrałam się za jej.
Postanowiłam, że nie pozwolę, aby przeszłość wzięła nade mną górę tylko wyjdę jej naprzeciw. Jeśli Ibrahim mnie znajdzie będę z nim walczyć, ale nie pozwolę, aby znowu zniszczył moje życie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro