Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 38

Adisa

Ryan wziął z niewielkiej szopki dwa składane krzesła po czym wskazał mi ręką drogę. Chciałam mu pomóc jednak on pokręcił tylko głową i powiedział, że sobie poradzi. Westchnęłam wiedząc, że jest tak samo uparty jak ja, ale nie chciałam tego przedłużać jeszcze bardziej więc po prostu się zgodziłam.

Zauważyłam, że ruszyliśmy w przeciwną stronę niż poprzednim razem do lasu. Tak jak myślałam z odległości w jakiej położony był ogród nie dało się wypatrzeć jeziorka, ale dopiero po jakiś pięciu minutach marszu zaczęło się ono pojawiać.

Roztaczał się przede mną widok pięknej toni wodnej która na pewno była naturalna a nie wykonana przez kogokolwiek. Pomimo tego, że zapadał zmrok wiedziałam, że jeszcze za jakąś maksymalnie godzinę nie będziemy mogli nic już zrobić pomimo tego, że w kilku miejscach zauważyłam latarnie solarne które odganiały mrok. Komuś musiało bardzo zależeć na tym, aby to miejsce przez cały czas było zadbane.

- W pierwszej chwili, kiedy pomyślałam o jeziorku myślałam, że po prostu sobie wykopaliście jakąś sadzawkę, ale patrząc na to chyba było tu od zawsze. - odezwałam się, kiedy zatrzymaliśmy się przy niewielkim podeście, na którym zmieściłoby się kilkanaście osób.

- Ta ziemia należy do naszej rodziny od pięciu pokoleń a zbiornik wodny był tu o wiele wcześniej z tego co opowiadał mi tata. - odpowiedział i zaczął rozkładać najpierw krzesła a potem cały sprzęt.

Rozglądałam się wokół i nawet zajęłam pierwsze z brzegu miejsce chcąc nacieszyć się tym widokiem w pełni. Niewielki mostek, na którym byliśmy w całości został wykonany z drewna o szerokości i długości ponad trzech metrów. W dodatku, kiedy się przyjrzałam zauważyłam, że ktoś zamontował kilka uchwytów przystosowanych właśnie do wędek, które Ryan zaczął w nich umieszczać.

Schowałam dłonie do kieszeni bluzy przypatrując mu się jak sprawnie to robił. Wyciągnął z niewielkiej walizki jakieś dziwne haczyki i zaczepił je na samym końcu. Miło się na to patrzyło nawet jeśli nie miałam najmniejszego pojęcia jak to wszystko wygląda.

- Jesteś gotowa? - zapytał odwracając się w moją stronę.

- No pewnie. - zapewniłam skwapliwie i podniosłam się, aby do niego podejść. Stanęłam w niewielkie odległości, ale na tyle daleko abyśmy mieli swobodę ruchów.

W pierwszej kolejności przesłuchiwałam się jak prawidłowo mam ustawiać wędkę. A więc. Dokładnie w pozycji pionowej zwracając jej koniec w kierunku, w którym chcielibyśmy rzucić. Do tego momentu było wszystko zrozumiałe więc spoko.

Następnie włożył mi do rąk wędkę i pokazał, jak mam przytrzymywać żyłkę, aby przy okazji się w nią nie zaplątać. Palcem wskazującym pokazał mi jak mam ją przytrzymać i otworzyć kołowrotek. Podpatrując na niego kątem oka wykonywałam dokładnie wszystko tak jak mi powiedział i jak pokazywał.

No i w końcu nadszedł ten wielki moment, kiedy zaczęliśmy. Moje serce biło tak szybko, że czułam to nawet w uszach, ale ogromnie się cieszyłam, że w końcu tego spróbuję.

- Musisz wiedzieć jak prawidłowo zrobić wymach, bo możesz przy okazji zrobić sobie krzywdę haczykiem. Odchylasz wędkę bokiem do tyłu i wykonujesz wymach a tym samym puszczasz żyłkę. - jego spokojny głos uspokajał mnie i pozwolił odetchnąć zanim wykonałam ten pierwszy wymach.

Ryan odsunął się jeszcze kilka kroków do tyłu jakby wiedząc, że początki mogą nie być takie łatwe. I miał rację, bo przez pierwsze kilkanaście minut nie potrafiłam zrobić wymachu tak jak powinnam albo puszczałam za późno żyłkę. Pomimo tego, że ogarniała mnie frustracja i odczułam ból w rękach nie poddawałam się.

Nie wiedziałam, ile tak pracowałam rękami, ale w końcu, kiedy udało mi się zrobić to poprawnie wyciągnęłam do góry jedną dłoń w geście zwycięstwa.

- Tak! – krzyknęłam i aż przebierałam nogami z podekscytowania. Odwróciłam się w kierunku Ryana, który spoglądał na mnie z niewielkim uśmiechem na ustach. – Widziałeś?

- Widziałem wszystko. - w jego głosie pojawiła się jakaś ciężka nuta jednak była w tak dobrym humorze nie zwróciłam na niej początkowo uwagi. Skupiłam się w pełni na trzymającej w dłoni wędce i chociaż początkowo nic się nie działo nie zniechęcałam się.

Odhaczyłam kolejny punkt z mojej listy i dotarło do mnie, że nie zrobiłabym tego, gdyby nie on. Przez chwilę pomyślałam, że może w jakiś dziwny sposób widział jednak miałam ją cały czas schowaną w książce więc to byłoby niemożliwe. Postanowiłam nie roztrząsać tego zbytnio i po prostu dalej wpatrywałam się w ciemniejącą z każdą chwilą wodę.

- Ile to potrwa? – zapytałam, kiedy dalszym ciągu nic się nie działo. Niewielkie fale i spokojny nurt sprawia wrażenie jakby nie było w nim ani jednej ryby.

- Czasami bardzo długo. - zaśmiał się widząc jak niecierpliwa jestem.

- A tak dokładnie?

- Naprawdę chcesz wiedzieć. - westchnął odstawiając swoją wędkę w uchwyt. Podszedł do mnie i zrobił to samo zachęcając mnie kiwnięciem głowy, aby usiadła na krześle.

- No mów. – ponagliłam go, kiedy odstawiłam narzędzie w wyznaczone miejsce.

- Możemy nic dzisiaj nie złowić, ale czasami jest tak że po prostu wpadają ryba za rybą. Musisz po prostu być cierpliwa. - dodał na koniec widząc moją zawiedzioną minę.

Inaczej sobie wyobrażałam wędkowanie. Przecież na filmach wygląda to zupełnie inaczej i kiedy mężczyzna zarzuca wędkę od razu po kilku sekundach wyławia z wody rybę. I to właśnie jest idealny przykład tego jak telewizja przekłamuje rzeczywistość. A kiedy powiedział, że nic może z tego dzisiaj nie być zdałam sobie sprawę, że nie byłam do tego stworzona, ponieważ moja cierpliwość dłużej by tego nie zniosła.

- Lipa. - twierdziłam opierając się na krześle po czym przekręciłam się także móc swobodnie na niego spoglądać. - Chyba jednak randka była o wiele ciekawsza. – rzuciłam beztrosko.

Zauważyłam, że po raz kolejny na moje słowa mocno zacisnął szczękę, a jego dłonie spoczęły na oparciach krzesła. Nie powiedziałam tego, aby znowu go podjudzać tylko po prostu tak porównywał te dwie rzeczy i zrobiłam to bezwiednie.

- Możemy przestać rozmawiać o twojej randce? - wycedził przez zaciśnięte zęby a do mnie dotarło, że w końcu dotarł do granicy wytrzymałości.

- Dlaczego? - zamrugałam jakbym nie była tego świadoma. - Przecież jesteś moim przyjacielem i chciałabym ci o tym opowiedzieć.

- Już opowiedziałaś.

- Ale nie wszystko.

- Więc wydarzyło się coś o czym nie wiem? - z każdym jego słowem czułam, że jest coraz bardziej wściekły.

- Może. - odpowiedziałam wymijająco, aby jeszcze bardziej podkręcić atmosferę. Wiedziałam, że igram z ogniem jednak musiałam jakoś wywołać w nim określoną reakcję takiej której się spodziewałam.

- No więc co się wydarzyło? - zapytał jednak ja nie miałam zamiaru na nie odpowiadać.

Odwróciłam się w kierunku wędek mając nadzieję, że one w jakiś sposób pomogą mi przedłużyć tą niepewność jednak jak na złość nic się nie wydarzyło. Poczułam silny podmuch wiatru, który rozwiał moje włosy, kiedy odgarnęłam za uszy i dotarło do mnie, że po raz kolejny nie założyłam swojej czapki.

Poczułam mocny uścisk jego dłoni na moim nadgarstku, którego nie mogłam zignorować. Odwróciłam się w jego stronę i zauważyłam, że pochylał się w moją stronę także dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów. Jego oczy wpatrywały się w moje jakby chciał prześwietlić bez słów to co się wydarzyło.

- Odpowiesz na moje pytanie?

- Wiele rzeczy się wydarzyło, ale wolałabym zostawić je dla siebie. – westchnęłam.

- A ja wolałbym wiedzieć. - muskał kciukiem mój nadgarstek wywołując dreszcze w całym ciele. Tego odruchu nie dało się ukryć i on dobrze o tym wiedział.

- Jesteś bardzo upierdliwy. Co cię tak nagle wzięło, aby tak mnie wypytywać. – wyburczałam.

- Sama zaczęłaś ten temat.

- Teraz go kończę. - kiwnęłam nieznacznie głową.

- Pocałował cię? - pochylił się jeszcze bardziej w moją stronę na co moje serce fiknęło koziołka i jedyny o czym myślałam, to aby też pochylić się w jego stronę. Ostatkiem sił udało mi się powstrzymać jednak nie wiedziałam, ile jeszcze dam radę. – Powiedz.

Miałam przeogromną ochotę, aby ciągnąć dalej tą swoją grę i powiedzieć, że tak. Że całowałam się z Finnem i bardzo mi się to podobało jednak wiedziałam, że nie byłabym do tego zdolna, ponieważ to co czułam do siedzącego obok mężczyzny było dla mnie zbyt ważne, aby to teraz zniszczyć. Moje jedno słowo mogło sprawić, że to co się teraz działo nigdy więcej byśmy nie powtórzyło.

- Nie. - oznajmiłam szeptem.

- Skąd mogę wiedzieć, że mówisz prawdę? - wyciągnął dłoń, aby pogładzić mnie po policzku. - Nie wiem, dlaczego mnie tak torturujesz i mówisz o innym mężczyźnie.

- Ja tylko...

- Wiem, że widzisz we mnie przyjaciela jednak dłużej nie mogę. Nie mogę udawać, że to tylko przyjaźń. - mówił coraz ciszej w dalszym ciągu nie poruszając się, dlatego ja wykonałam kolejny krok.

Położyłam dłoń no jego piersi i patrząc mu prosto w oczy złączyłam nasze wargi w delikatnym pocałunku. Było to zaledwie muśnięcie jednak poczułam, jak prąd przeszywa całe moje ciało i już wiedziałam, że to właśnie na niego czekałam. Jakby tym jednym gestem przypieczętowałam swoją przyszłość.

Poczułam, jak oddaję pocałunek, więc pogłębiłam go rozkoszując się tym niesamowitym uczuciem. Euforia mieszała się z ekscytacją i sprawiała, że racjonalne myślenie odchodziło w niebyt. Miękkość jego warg obezwładniła mnie jednak wiedziałam, że to nie zastąpi rozmowy, którą musieliśmy w końcu przeprowadzić.

- Pocałowałaś mnie. – oznajmił to w taki sposób jakby był w szoku. Odsunęłam się od niego, ale tylko na kilkanaście centymetrów by móc w dalszym ciągu patrzeć w jego oczy.

- Bo ty ciągle się wahałeś a już dłużej nie mogłam czekać. Jesteś chyba pierwszym mężczyzną, którego tak trudno było wyprowadzić z równowagi.

- Czyli mówiłaś to wszystko specjalnie? - zapytał zaskoczony.

- A co miałam zrobić, kiedy ty ciągle mówiłeś, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. Jakoś musiałam wywołać w tobie zazdrość. - wzruszyłam ramionami.

- A miałem cię za taką miłą i grzeczną. - zaśmiał się opierając swoje czoło o moje.

Nie spodziewałam się, że moje działania coś wskórają jednak najwidoczniej czuł do mnie coś więcej niż tylko przyjaźń a tak szedł w zaparte. Nie wiedziałam co przyniesie przyszłość i jak potoczy się nasza relacja jednak wiedziałam, że chcę spróbować.

- Dlaczego nie chciałeś powiedzieć mi o tym wcześniej? - zapytałam nawiązując do jednej z naszych rozmów podczas których powiedział, że traktuje mnie tylko jak przyjaciółkę.

Wiedziałam, że skoro mówi mi o swoich uczuciach to w tamtej chwili też to czuł więc było to dla mnie niezrozumiałe. Gdybym wiedziała jak wiele wysiłku kosztuje go ukrywanie swoich uczuć może jakoś wcześniej bym na to zareagowała. A może po prostu dopiero teraz była odpowiednia chwila i czas na szczerość. Może musiałam się przekonać czy z innym mężczyzną byłabym tak samo szczęśliwa jak z nim w tej chwili.

- Bo wiedziałem, że masz wiele rzeczy do przepracowania i nie chciałem być kolejnym problemem. – wyznał.

- Nie jesteś problemem. - pokręciłam głową. - Jesteś sensem mojego życia.

- I tymi czterema słowami rozwaliłaś mnie doszczętnie. - zgarnął mnie w swoje ramiona i zanim miałam okazje się obejrzeć już siedziałam na jego kolanach. Wtulił głowę w moją szyję.

Nie przeszkadzało mi to, że byliśmy tak blisko siebie a nawet pogodziłam jego włosy palcami czując ich miękkość. Podczas naszego pierwszego spotkania były krótkie, ale zaczynały rosnąć i podobały mi się coraz bardziej. Jakby na to nie patrząc wszystko w nim mi się podobało chociaż czasami mnie irytował.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro