Rozdział 34
Adisa
Zakupy z Miką były katorgą patrząc na to jak w siódmym sklepie nie wybrała ani jednej sukni, która by się jej spodobała. Siedziałam na krześle wzdychając i co chwilę spoglądając na zegarek zastanawiając się, ile to jeszcze potrwa. Myślałam, że to ja jestem ta marudna jednak patrząc na moją przyjaciółkę stwierdziłam, że to ono jest gorsza.
- Proszę cię powiedz, że w końcu to znalazłaś. - wyjęczałam widząc przez szparę w przymierzalni jak zakłada kolejną suknię.
- Nie wiem. – westchnęła. - Chyba się do tego nie nadaję, bo jakoś żadna z nich nie podoba mi się na tyle aby ją kupić.
Wiedziałam, że było to bardzo dla niej ważne, aby ten dzień był niezapomniany i jedyny w swoim rodzaju. Mogła udawać, że ją to nie obeszło, ale zdrada narzeczonego i ślub, który de facto się nie odbył sprawił, że straciła poczucie własnej wartości. Chciałam jej pomóc i sprawić, że na nowo ją odzyska, dlatego podniosłam się z miejsca i nie czekając aż wyjdzie w kolejnej propozycji od ekspedientki sama zaczęłam się rozglądać.
Zastanawiałam się co takiego może pasować do mojej przyjaciółki idealnie oddawać jej charakter. Mika była stanowcza w swoich działaniach a praca lekarza sprawiała, że musiała być pod tym kątem bezbłędna i dokładna. Na dodatek była też niezwykle przemiła i często się uśmiechała więc zaczynając poszukiwania myślałam właśnie o tym, aby suknia ślubną oddawała w pełni jej charakter.
To musiało być coś jednocześnie spektakularnego, ale prostego. Wybrałam dla niej kilka propozycji, które mogłyby jej się spodobać jednak tą która przyciągała wzrok ustawiłam na pierwszym miejscu, bo coś mnie tknęło, że to będzie właśnie to. Po tym jak stwierdziłam, że chyba już więcej niczego lepszego nie znajdę odwróciłam się na pięcie i podeszłam do przymierzalni, w której znajdowała się moja przyjaciółka. Mamrotała coś do siebie zawzięcie jednak robiła to na tyle cicho, że nawet nie mogłam zrozumieć co ona tam mówi.
- Zostaw tą suknię i od razu ją odwieś. - oświadczyłam wyciągając dłoń i składając ją do środka pokazując jej trzy różne kreacje. - Przymierz te które ci dałam.
- Ja się chyba poddaję. - stwierdziła z rezygnacją.
- Nawet tak nie mów i przymierzaj. - wepchałam się w połowie do pomieszczenia i odwiesiła na wieszaki. – Wiem, że jesteś już zrezygnowana jednak proszę cię przymierz te które ci dałam a może coś ci się spodoba. - namawiałam ją.
Mimochodem spojrzałam na to co akurat miała na sobie i aż się skrzywiłam z odrazą co jej nie umknęło. Może i suknia była ładna jednak nie była ona dla niej, tym bardziej że zamiast podkreślać jej kształty to je maskowała. Wygląda w niej jakby zamiast piersi miała jeden dziwny kształt, który sprawił, że wyglądała jak monstrum. Tak wiem, że nie powinnam tak myśleć jednak to nie zmieniało faktu, że tak właśnie było.
- Proszę cię zrób coś dla mnie i ściągnij ją. - skrzywiłam się po raz kolejny.
- Aż tak źle?
- Nawet nie zmuszaj mnie do tego abym odpowiedziała. - poprosiłam ją. - Powinni ją od razu spalić. - wymamrotałam do siebie wychodząc z przymierzalni.
Nie musiałam długo czekać, aby usłyszeć szelest materiału a po chwili ściągnęła z wieszaka kolejną kreację. Usiadłam podekscytowana, że wybrała w pierwszej kolejności tą która najbardziej mi się podobała i tą która najbardziej mi ją przypominało.
W całym szale zakupów zupełnie zapomniałam o zbliżającej się randce jednak, kiedy teraz o niej myślałam czułam się o wiele spokojniejsza. Mika opowiedziała mi co nieco jak wygląda typowa randka i w dużej mierze odbiegało od tego co sobie wyobrażałam. W końcu poczułam podekscytowanie i pozwoliłam, aby ogarnęła mnie radość. Właśnie tak powinnam się czuć za każdym razem, kiedy gdzieś wychodzę czy się z kimś spotykam.
Poza sukienką, którą kupiłam udało nam się znaleźć idealnie pasujące do niej szpilki nie na tak dużym słupku abym się na nich nie wywróciła. Do tej pory moje buty w większości były na płaskiej podeszwie albo miały maksymalnie trzy centymetrowy obcas.
- Włożyłaś? – zapytałam, kiedy minęła dłuższa chwila a nawet się nie zająknęła, że jej się podoba a może nie jest tak ładna jak mi się na początku wydawało. – Mika żyjesz tam? – zapytałam ponownie.
Właśnie podniosłam się, aby do niej podejść jednak wtedy odsunęła się zasłona a ja z wrażenia aż musiałam z powrotem usiąść. Patrzyłam na przyjaciółkę, która wyszła niepewnie z pomieszczenia i okręciła się powoli pokazując mi każdy detal karnacji.
Suknia, którą dla niej wybrałam była w stylu boho w kolorze ecru. Z przodu i z tyłu miała wycięcie w kształcie litery v uwydatniając tym samym piersi i pokazując w dużej mierze plecy. Pięknie obszyty i prosty gorset sprawiał wrażenie idealnego dla niej a tym samym w pasie było coś w rodzaju odcięcia pomiędzy suknią a górą w postaci koronkowego pasa. Dół sukni oraz rękawy sięgające do nadgarstków zakończone także koronką uszyte były z szyfonu bawełnianego. Delikatność i elegancja w jednym wydaniu dokładnie były tym czego potrzebowała moja przyjaciółka.
- Wyglądasz prześlicznie. - nie mogłam oderwać od niej wzroku i podziwiać jak raz zarazem okręcała się przeglądając w lustrze.
- Jest idealna. - jej oczy zaświeciły się, kiedy wygładziła po kolei raz jeden rękaw raz z drugi.
- Jeszcze jak zepniesz włosy na czubku głowy będzie jeszcze lepiej. - zapewniłam kiwając głową skwapliwie. - Więc chyba ją weźmiesz? - zapytałam chociaż znałam już odpowiedź na to pytanie po tym jak jej oczy roziskrzyły się a na ustach majaczył uśmiech.
Pokiwała energicznie głową. W przepływie chwili podniosłam się ze swojego miejsca i po prostu ją przytuliłam. Po raz pierwszy to ja zainicjowałam kontakt jednak nie mogłam się oprzeć. To było tak jakbym po prostu chciała cieszyć się z nią tą chwilą.
Pół godziny później, kiedy Mika przebrała się w swoje ubrania i nawet nie spojrzała na pozostałe kreacje zabrałyśmy za sobą sukni i podeszłyśmy do kobiety przy kasie. Z wielkim pokrowcem wyszłyśmy ze sklepu i ostrożnie zapakowałyśmy ją do samochodu tak aby w żaden sposób się nie zniszczyła.
- Więc jak planujesz ukryć ją przed Manolo? - zapytałam wiedząc, że mężczyzna nie oprzeć się ani chwili i będzie chciał zobaczyć co kupiła.
- Przemyślałam to. - powiedziała wsiadając do samochodu więc nie pozostało mi nic innego jak zrobić to samo. Na szczęście już wcześniej odłożyłam swoje zakupy do samochodu więc nie musiałam teraz się nimi przejmować. Dopiero kiedy włożyła kluczyk do stacyjki spojrzała w moim kierunku. - Tata obiecał, że ją dla mnie przechowa.
- Skąd wiesz, że mu się uda? - zapytałam z podniesioną brwią. - Chyba wiesz do czego twój narzeczony jest zdolny i włamanie do czyjegoś domu nie będzie sprawiało mu większych problemów.
- Może i nie, ale kiedy wpadnie na strzelbę mojego ojca to już nie będzie takie łatwe prawda. - powiedziała z szerokim uśmiechem.
Gdybym jej nie znała pomyślałabym, że robi sobie ze mnie żarty jednak poznałam jej tatę i wiedziałam, że dla swojego dziecka zrobi wszystko. Tym bardziej więc gdyby Manolo jednak wpadł na pomysł wejścia do jego domu mogłoby się to źle skończyć.
- Czasami się ciebie boję. – wymamrotałam, kiedy ruszyliśmy w drogę powrotną.
- Dziękuję. – wyszczerzyła się jakbym powiedziała jej najprawdziwszy komplement. Parsknęłam krótkim uśmiechem wiedząc, że takiej drugiej jak ona nie da rady spotkać.
***
Zostało nam zaledwie dwadzieścia minut drogi, aby dotrzeć z powrotem, do miejsca którego nazywałam domem i w końcu zebrałam się na odwagę. Przez dłuższy czas biłam się z myślami czy mogę po tak dobrym dniu po raz kolejny ją zarzucać swoimi problemami jednak ona już poznała mnie na tyle że wiedziała, kiedy coś się w nim działo. Kiedy pierwszy raz zapytała co się dzieje odpowiedziałam, że nic, ale kiedy zapytała o to po raz kolejny ponownie wiedziałem, że prędzej czy później i tak jej o tym powiem.
- Przeprowadziłam bardzo trudną rozmowę z bratem albo raczej dostałam od niego taką wiadomość. - westchnęłam zmęczona ciągłymi rozmyślaniami.
- Co ci napisał? - zapytała powoli ważąc każde słowo.
To co napisał to było jedno i rozumiałam go w pełni, że bardzo ciążyła mu ta tajemnica. Zrzuciłam to na niego i nie pozwalam nikomu o tym powiedzieć, ale wiedziałam, że prędzej czy później to zacznie go przerastać. W jego wiadomościach wyczytałam pomiędzy wierszami, że z trudem mu się to udaje więc zastanawiałam się jaka relacja łączy go teraz z naszymi rodzicami. Może to co powiedział było prawdą jednak wiedziałam, że kiedyś nadejdzie ta chwila, że chciałabym się o tym przekonać sama czy faktycznie się zmienili jak o tym mówił.
- Chciałby powiedzieć rodzicom, że żyje. - wydusiłam to w końcu z siebie.
- A ty nie chcesz. – dodała.
- Nie to, że nie chcę, ale nie widzę w tym sensu. - gestykulowałam rękami jakby to miało w czymś pomóc. - Przez całe życie mieli nas gdzieś więc teraz po co im to mówić, skoro i tak nie liczę na to, że ich to obejdzie.
Wylało się ze mnie to co od dłuższego czasu chodziło mi po głowie chociaż tak bardzo chciałam to ukryć. Może dla mojego brata byli oni ważni jednak dla mnie po tylu latach czułam jakby to byli obcy ludzie. Nawet w mojej głowie nie mogłam sobie przypomnieć, jak wyglądają za to pojawiał się tylko niewielki zarys twarzy czy kolor włosów.
Wymieniając wiadomości z nim czułam się jakby nasza więź powoli wracała i tylko z nim chciałam rozmawiać. Nie z nimi, ponieważ czas na rozmowy już dawno minął. Kiedy mówiłam mamie, że pewnego dnia będzie już za późno nie spodziewałam się jednak jak prawdziwe będą to słowa.
Kiedy porównywałam moje dzieciństwo z tym jak żyłam teraz była to ogromna przepaść. Gdybym mogła wybierać i istniało coś takiego jak przeznaczenie chciałabym urodzić się właśnie tutaj wśród tych dobrych ludzi, dla których rodzina była najważniejsza. Posiadać takich rodziców jakich miał Ryan to jak marzyć o spotkaniu jednorożca chodząc jednocześnie po tęczy; niemożliwe a piękne.
- Mój tata nie zawsze był idealny. - zaczęła mówić, kiedy cisza zaczęła się przeciągać. Nie odrywała wzroku od drogi jakby to co mi teraz wyznawała było dla niej niezwykle ważne. - Przez wiele lat miałam do niego żal, że bardziej niż mną przejmował się pracą. Nieważne, że robił wiele rzeczy dla kraju i chronił ludzi ja po prostu chciałam mieć ojca. Mama zostawiła nas, kiedy byłam mała więc rozumiałam, że nie potrafił się mną zająć i zrzucił to na opiekunki. Wraz z biegiem lat dotarło do mnie, że mogę liczyć tylko na siebie i trudno mi było przyznać się do tego jak bardzo za nim tęskniłam.
Nie przypuszczałabym, że taka historia kryje się za przeszłością Miki, zwłaszcza że widziałam jak oboje się traktują tak jakby poza sobą świata nie widzieli. Kiedy spotkałam jej tatę po raz pierwszy wystraszyłam się tego postawnego i sztywnego mężczyzny jednak z czasem zobaczyłam jak bardzo przejmuje się wszystkim co dotyczy jego córki.
- Ale teraz wydajecie się bardzo zżyci. – zauważyłam.
- Pewnego dnia dotarło do mnie, że po prostu za nim tęsknię i chciałabym tak zwyczajnie z nim porozmawiać. Nie będę tutaj tłumaczyć twoich rodziców jednak strata dziecka potrafi zmienić człowieka. Kto wie może faktycznie się zmienili a strata ciebie w końcu otworzyła im oczy. - spojrzała na mnie przez chwilę. - Nie chciałabyś się dowiedzieć jak by to mogło być, gdyby w końcu postawili ciebie na pierwszym miejscu?
Każdy z jej słów wbiło się w głęboko w moje serce jednak rana była o wiele głębsza niż mi się na początku wydawało. Czy chciałabym wiedzieć, jak to jest? Oczywiście że tak jednak nie wiedziałam, czy miałabym na tyle odwagi, aby stanąć z nimi twarzą w twarz nie dlatego że się wstydziłam a po prostu, że zbyt wiele się pomiędzy nami wydarzyło. Zbyt wiele słów zostało wypowiedzianych a pozostały bez odpowiedzi.
- Zaszłaś zbyt daleko, aby teraz się wahać. - złapała moją dłoń w pokrzepiający geście. - Chcesz się teraz wycofać?
Zdawałam sobie sprawę z tego co muszę zrobić jednak nie wiedziałam czy będę miała na tyle odwagi. Wystarczyło napisać tylko kilka słów do brata, kiedy ułożyły się w mojej głowie poczułam jakby było to dla mnie za wiele. Nie odpowiedziała nic na jej słowa, bo po prostu nie wiedziałam co.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro