Rozdział 26
Ryan
Nie miałem zamiaru się stąd ruszać ani na moment. Siedziałem więc w samochodzie przez cały ten czas, kiedy Adisa zniknęła w środku wiedząc, że w każdej chwili może wyjść. Ile trwały takie sesje nie miałem pojęcia, dlatego tym bardziej chciałem być na miejscu w razie gdybym mnie potrzebowała.
Cieszyłem się, że poprosiła o pomoc i potrafiła o tym mówić cokolwiek to było. Spojrzałem na zegarek i dotarło do mnie, że minęły prawie dwie godziny od czasu, kiedy zniknęła w środku, ale nie martwiłem się tym zbytnio. W tym czasie mogłem przyjrzeć się bliżej osobie, która przyjmowała swoich pacjentów w tym miejscu. Zrobiłem więc jedną rzecz, skoro miałam bardzo dużo wolnego czasu. Odnalazłem w sieci adres terapeutki i zobaczyłem jakie ma opinie. Im dłużej czytałem tym bardziej przekonywałem się, że Adisa dostała jedną z najlepszych w tym stanie form pomocy dla kobiet.
Bezwiednie zauważyłem, że terapeutka zajmuje się pomocą osobom, w szczególności tym które doznały przemocy fizycznej, ale i psychicznej od mężczyzn. Już się tego domyśliłem, że Adisa była ofiarą przemocy domowej jednak, kiedy zacząłem o tym czytać poczułem się jakbym praktycznie nic nie wiedział. To był tak trudny temat i niewiele kobiet dawało sobie pomóc tym samym pozostając w rękach swojego oprawcy.
Dowiedziałem się o istnieniu wielu mechanizmów przemocy domowej takich jak syndrom sztokholmski, pranie mózgu, PTSD, syndrom wyuczonej bezradności czy mechanizm psychologicznej pułapki. Nie zdawałem sobie sprawy o istnieniu większości z nich jednak teraz bardziej rozumiałem kobiety, które tkwiły w takich związkach, bo po prostu nie wiedziały jak z niego wyjść czy też nie miały na tyle siły.
Odłożyłem z westchnieniem telefon wiedząc, że im dłużej będę o tym czytał tym bardziej będę chciał dowiedzieć się prawdy o przeszłości Adisy. To był ciężki temat, który zżerał ją od środka jednak ona w przeciwieństwie do innych ofiar zdawała sobie z tego sprawę i szukała pomocy.
Nie minęło wiele czasu zanim rozdzwonił się mój telefon. Odebrałem go wiedząc, że jeśli Manolo do mnie dzwoni musi być to coś poważnego.
- Co się stało?
- Skąd wiesz, że coś jest nie tak. - powiedział na wstępie. - Może tak dzwonię zapytać co u ciebie słychać.
- Jakbym cię nie znał to bym w to uwierzył. – parsknąłem. – Miałeś dokładne instrukcje jak wszystko przygotować więc chyba coś spieprzyłeś.
Zaplanowałem ten wieczór idealnie przygotowując go z myślą o Adisie. Po tak ciężkim dniu potrzebowała chwili oddechu więc miałem dla niej niesamowitą niespodziankę, która na pewno jej się spodoba. Nie było takiej możliwości, że odpuściłaby sobie to co dla niej przygotowałem.
- Mamy niewielki problem z ogniskiem. - rzucił niepewnie.
- A dokładnie?
- Chciałem się przekonać, że nasza miejscówka jest w takim stanie jak ją zostawiliśmy jednak nie przewidziałem, że po tylu latach może wyglądać nieco inaczej.
- Mów o co ci chodzi a nie robisz jakieś dziwne podchody. - aż zazgrzytałem zębami. Chciałem tylko żeby zrobił jedną głupią rzecz a nawet tego nie potrafił. Co było trudnego w uprzątnięciu kilku gałęzi i liści z naszej starej miejscówki za domem rodziców.
Wystarczyło iść kilka minut w stronę lasu, aby dotrzeć do niewielkiej polany na terenach należących do mojego taty. Praktycznie nikt tam nie przychodził za wyjątkiem imprez, które urządzaliśmy, ale mieliśmy na to jego pozwolenie więc stało się to naszą stałą miejscówką. Nawet zachęcił nas do tego abyśmy to tam urządzali wszystkie spotkania, bo wtedy wiedział, że jesteśmy bezpieczni a nie szlajamy się nie wiadomo, gdzie.
Nie było tam jakichś wielkich luksusów tylko sama polana no i wielkie ognisko na jej środku. Kto chciał to przychodził, rozkładał koc i po prostu odpoczywał jednak z biegiem czasu jak dorastaliśmy i zaczynaliśmy zajmować się swoimi sprawami przestaliśmy ją odwiedzać. Nie znaczy to że zapomniałem o niej i o wspomnieniach jakie się z nią wiązały.
- Stary tego się nie da ogarnąć przez cały dzień. - powiedział bezradnie.
- Nie może być tak źle jak mówisz. - przekonywałem go. – Po prostu zgarnij co się da na ognisko, powyrzucaj coś za krzaki, żeby nie było widać i gotowe.
- Skoro jesteś taki mądry to sam to ogarnij. - zaczął mnie przedrzeźniać i mówić tonem podobnym do mojego.
- Jesteś mi coś winien chyba o tym nie zapomniałeś? - niby zapytałem, ale bardziej stwierdzałem fakt.
- Od dzisiaj pamiętaj, że to ty masz wobec mnie dług. – powiedział. - Następnym razem sam ogarnij sobie miejscówkę i nie mieszaj mnie w to.
- Przecież też przychodzisz z Miką więc lepiej pokaż jej się od tej dobrej strony. Nie pamiętasz co tam wyprawialiśmy jak byliśmy nastolatkami. - na samo wspomnienie aż się zaśmiałem.
To tam sprowadzaliśmy dziewczyny, kiedy chcieliśmy robić z nimi coś więcej niż tylko pocałunki. Działy się tam takie rzeczy, że czasami na samo wspomnienie na moich ustach pojawia się nostalgiczny uśmiech. Przeżyliśmy tam wiele ciekawych chwil, ale i takich o których lepiej nigdy nie opowiadać. Tak jak o tej, kiedy chciałem zabawić się z jedną z dziewczyn ze szkoły i zaprosiłem ją właśnie w tamto miejsce. Kto by się spodziewał, że będąc trochę podpity pomylę drogę i zamiast do przygotowanej wcześniej miejscówki zaprowadzę ją w inne miejsce i wejdziemy w krzaki pełne pokrzyw. Wrzask tej dziewczyny pamiętam do dziś i po tamtym incydencie unikała mnie jak tylko mogła.
- Powiedz mi po co my jesteśmy ci tam w ogóle potrzebni? – zapytał.
- Bo dziwnie by to wyglądało jakbyśmy byli tam we dwoje a poza tym nie chcę, żeby się dowiedziała, że ja wiem. – powiedziałem mając na myśli jej listę marzeń do spełnienia.
- Czyli o czym wiesz?
- Nie bądź taki ciekawski i zrób ten porządek tylko o to cię proszę. - kątem oka wychwyciłem, że Adisa wychodziła właśnie z domu terapeutki.
Zakończyłem szybko połączenie nie czekając nawet aż przyjaciel mi odpowie, bo wiedziałem, że i tak mnie nie zawiedzie. Nigdy do tej pory tego nie zrobił więc i tym razem stanie na wysokości zadania, ponieważ dobrze wiedział jak ważne to dla mnie było, żeby wszystko poszło dobrze.
Spojrzałem w kierunku Adisy która pożegnała się ze starszą od niej kobietą uściskiem dłoni po czym ruszyła w moim kierunku. Wiatr rozwiewał jej sukienkę i włosy sprawiając, że nie mogłem oderwać od niej wzroku. Wydawało mi się, że zanim tam weszła ogarnęło ją coś w rodzaju przygnębienia, ale teraz na jej twarzy majaczył niewielki uśmiech.
Otworzyła drzwi i wsiadła do samochodu. Ktoś mógłby powiedzieć, że byłem w stosunku do niej niekulturalny jednak miałem w tym swój określony cel. Adisa nie potrzebowała kolejnego rycerza w śniącej zbroi a kogoś kto da jej wybór. Robiłem więc wszystko tak aby sama mogła podjąć decyzję. Czy to, kiedy tyczyło się otwierania drzwi samochodu, czy naszego spotkania, czy jej pracy czy nawet rozmowy. Dawałem jej okazję do tego, aby zdecydowała o każdej rzeczy jaka wydarzy się w jej życiu, bo wiedziałem, że to zostało jej odebrane i nie chciałem być kolejną osobą, która jej to robi.
- Znowu się uśmiechasz. - powiedziałem odpalając samochód. - Podoba mi się on i chciałbym widzieć go częściej.
- Uśmiech jak uśmiech. - rzuciła zapinając pas. - Powiedz mi lepiej czy nie miałeś czegoś lepszego do roboty niż siedzieć tutaj i czekać na mnie.
- Nic nie jest ważniejszego od ciebie. - kiedy to powiedziałbym dotarło do mnie jak poważnie to zabrzmiało.
Adisa spojrzała w moim kierunku jakby i ona to poczuła a świat na chwilę przestał istnieć. Wiedziałem, że nie jest to odpowiednia pora jednak, skoro powiedziałem to co powiedziałem mogłem pociągnąć to dalej. Chciałem, aby wiedziała, że jest kimś szczególnym w moim życiu i chociaż nie znaliśmy się zbyt długo powiedzenie jej tego było dla mnie ważne.
- Jedziemy? - zapytała sprawiając, że straciłem odwagę. Wystarczyło jedno spojrzenie jej pięknych błękitnych oczu i nie wiedziałem, jak się zachować. Miałem trzydzieści dwa lata jednak przy niej to jakby przestawało mieć znaczenie, ponieważ czułem się jak nastolatek na pierwszej randce.
- Jedziemy. - odpowiedziałem ruszają z miejsca. - Mam dla ciebie niespodziankę, ale nie wiem czy będzie ci się podobać. - ścisnąłem mocniej kierownice.
- To coś zwyczajnego czy raczej wyjątkowego?
- Raczej coś co zapamiętasz na bardzo długo. - spojrzałem na nią przez chwilę po czym ponownie odwróciłem się w kierunku drogi. Nie chciałem na nią patrzeć, kiedy będę to mówił, bo jej odmowa mogłaby mnie zaboleć jeszcze bardziej. - Chciałabyś spędzić wieczór ze mną, Manolo i Miką? – zapytałem.
- Z chęcią spędzę z wami wieczór. - oznajmiła na co odetchnąłem z ulgą. Nie zdawałem sobie sprawy, że wstrzymywałem powietrze do czasu aż poczułem ukłucie w piersi. - Powiesz mi chociaż gdzie pojedziemy?
- Może to być niespodzianka?
- W takim razie prowadź. - powiedziała lekkim tonem.
Uśmiechnąłem się nieznacznie wiedząc, że niespodzianka się jej spodoba. Może nie potrafiłem rozmawiać otwarcie o swoich uczuciach jednak mogłem jej to pokazać najlepiej jak potrafiłem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro