Rozdział 3
Luna
19 lat
7 dni do ślubu
Tydzień temu obchodziłam swoje dziewiętnaste urodziny. Liczyłam na spotkanie z Cassianem, ale nie był zainteresowany, jego obietnica nic nie znaczyła. Przez swojego żołnierza wysłał dla mnie prezent, ale nawet go nie otworzyłam.
Za każdym razem jak o nim myślałam ogarniała mnie przerażająca wściekłość. Cały rok czekałam na jakikolwiek znak od niego, ale się go nie doczekałam. Na samym początku myślałam, że naprawdę jest zajęty i nie ma czasu się ze mną spotkać. Jednak kilka miesięcy później doznałam oświecenia – a raczej zostałam uświadomiona.
A to tylko za sprawą zdjęcia w gazecie na którym był z oszałamiająco piękną kobietą. Nie ruszyłoby mnie to w ogóle, gdyby nie stali na tym zdjęciu obok siebie i nie całowali się zawzięcie. Właśnie wtedy dotarło do mnie za kogo wychodzę. Za mężczyznę, który ma mnie gdzieś i w ogóle mnie nie szanuję.
- Niech się pani nie rusza – po raz kolejny zostaję upomniana przez krawcową nanoszącą ostatnie poprawki do sukni ślubnej.
Nic nie odpowiadam jednak przewracam niezadowolona oczami. W lustrze spogląda na mnie druga ja. Ta która wie co to znaczy obowiązek wobec rodziny i wie, że nic nie może zrobić. Za to prawdziwa ja ma ochotę zrzucić z siebie suknię, wybiec stąd i uciec tam, gdzie mnie nikt nie znajdzie.
- Pięknie wyglądasz – Amara pojawia się za mną z welonem. Zakłada mi go na głowę i patrzy na mnie w lustrze.
W odpowiedzi tylko się uśmiecham, ale ona wie. Wie, jak się czuję i jak bardzo chcę uciec, ale tak samo jak ja zdaje sobie sprawę, że nie mamy wpływu na nasze życie. Jest nauczona posłuszeństwa tak samo, ale przynajmniej ma innych rodziców. Kochających i wspierających ją w jej wyborach.
- Amara ma rację wyglądasz prześlicznie – z kieliszkiem w ręce pojawia się za mną jej mama. – Suknia jest wprost stworzona dla ciebie, To niesamowite jak idealnie jest do ciebie dopasowana i jak sprawia, że błyszczysz.
- Dziękuję pani – posyłam jej nikły uśmiech.
Kobieta marszczy czoła i zmruża oczy. Jest taka sama jak Amara i zna mnie na wylot. Gdy ojciec zamykał się w gabinecie a matka była tak pijana, że nie kojarzyła żądałam od mojej opiekunki, żeby zawiozła mnie do mojej przyjaciółki. W jej domu zaznałam co to znaczy mnie ciepły dom pełen miłości i szczęścia. Jej mama była dla mnie bardzo dobra i traktował mnie jak drugą córkę. Piekła dla nas ciasteczka, czytała nam na dobranoc, czesała nam włosy a także bawiła się z nami przez cały czas.
To w niej widziałam obraz prawdziwej mamy która kocha mnie bezgranicznie i ona to wiedziała. Każdym uściskiem i uśmiechem pokazywałam jej jak jest dla mnie ważna a ona o tym wiedziała i akceptowała to jakby wiedziała, że nie ma przy mnie nikogo kto chciałby tej miłości.
- Będzie dobrze – przytula nas obie spoglądając na lustro.
- Jak tylko będziesz przy mnie wszystko będzie dobrze. – mówię słabo w jej stronę. Na samą myśl mam ochotę wymiotować ze strachu. Cały ten szum związany ze ślubem sprawił tylko że chciałam to mieć za sobą.
Nie rozumiałam kobiet, które cieszyły się, kiedy przygotowywały i dbały o szczegóły związane z własnym ślubem. Ta cała otoczka była tak przesłodzona, że miało się ochotę wyrzucić ją za drzwi i powiedzieć spierdalaj. Zrzuciłam to wszystko na matkę, która wiedziała, że miałam gdzieś jak będzie wyglądała sala, jakie będzie jedzenie i jaka będzie muzyka.
- Będę kochanie. Zawsze będę. – zapewnia mnie.
Tymi słowami sprawia, że momentalnie się uspokajam. Tak jakby przełączyła jakiś przełącznik w moim ciele i sprawiła, że wszystkie troski zniknęły. Miałam tylko nadzieję, że naprawdę wszystko będzie dobrze.
Cassian
6 dni do ślubu
Im bliżej ślubu byłem tym bardziej chciałem go odwołać. Nie chciałem żenić się po raz kolejny, lubiłem swój wolny stan, w którym mogłem robić co chciałem niczym się nie przejmowałem. Po ślubie też mogłem, ale wtedy musiałbym bardziej się pilnować, bo niektórzy nasi ludzie cenili sobie wierność małżeńską. Dla mnie ona nic nie znaczyła, była tylko słowem, które któraś ze stron w końcu złamie.
Nie pomagała w tym nawet rozmowa z ojcem, który zażądał żebym stawił się na spotkanie. Kiedy usiadłem naprzeciwko wiedziałem co chcę powiedzieć.
- Musisz z tym skończyć – rzuca w moją stronę gazetę, na której widnieje ja z Andreą. W tamtej chwili straciłem czujność i wtedy ktoś zrobił nam zdjęcie. – To tylko pokazuję jaki stosunek masz do rodziny.
- Nie tylko ja mam kochankę. Co drugi człowiek w naszej rodzinie ją ma i nikt nie robi z tego problemu.
- Ale ty nie jesteś jakimś tam człowiekiem tylko Capo który wspiera swojego Dona, więc jesteś prawie jak on. Musisz dbać o pozycję a w ten sposób tylko ją niszczysz. – stuka palem w gazetę. - Ludzie przestaną nam ufać a to tylko jeden krok od tragedii.
- Następnym razem nikt nas nie nakryje już ja o to zadbam.
- Następnym razem – mówi lekko zawiedziony.
- Tak.
- A pomyślałeś chociaż o swojej przyszłej żonie.
- Zna swoje miejsce w rodzinie i wie jak się ma zachowywać. Nie obchodzą mnie jej uczucia. – mój głos jest taki sam jak uczucia jakie do niej żywię. Bezbarwny, opanowany i w szczególności wyprany ze wszelkich emocji.
- Nie pozwolę na to żebyś zniszczył tą młodą dziewczynę. To twoja przyszła żona i okażesz jej szacunek – podnosi głos. Tym tonem zwracał się zawsze do żołnierzy który spaprali sprawę i byli o krok od śmierci.
- Ojcze szanuję cię – podnoszę się z fotela nie przejmując się jego słowami. – Jednak to moje życie i będę robił co chcę.
Wychodzę z domu ojca i wsiadam do samochodu. Ruszając szybko z podjazdu kieruję się w jedyne miejsce, gdzie mogę się uspokoić. Andrea zawsze mi w tym pomaga a zwłaszcza jej ciało.
Luna
5 dni do ślubu
Spotkanie, które zorganizował dla nas Don Alessio miało być ostatnim przed ślubem. Chciał spędzić w ten sposób czas z moją rodziną a jego telefon bardzo mnie zdziwił. Do tej pory nie angażował się w moje życie a teraz nie mógł doczekać się spotkania.
Oczywiście ojciec powiedział, że nie mogę odmówić, ale miałam jechać sama, bo miał jakieś potkanie i nie mógł go odwołać. Matka za to była za bardzo pijana, żeby pokazać się ludziom na oczy, tak więc zostałam sama z rodziną Torrino.
Po wejściu do ich domu zostałam zaproszona do jadalni, gdzie czekała na mnie cała jego rodzina. Widać, że ściągnięto ich siłą i zapewne mieli lepsze rzeczy do roboty niż spędzanie czasu w moim towarzystwie.
Pojawił się nawet Don Christopher, który raczył się alkoholem ze szklanki. Sama mam ochotę coś chlapnąć, ale nie mam odwagi powiedzieć tego na głos. Mój narzeczony mierzy mnie wzrokiem, ale jak widać nie spodobał mu się widok, bo odwrócił głowę i pogrążył się w rozmowie ze swoim młodszym bratem. Został jeszcze Aiden który uśmiechał się do mnie jakby zobaczył coś zabawnego. No i jeszcze bliźniaki, którzy wyglądali jakby szli na ścięcie.
- Witaj Luno cieszę się, że zechciałaś zjeść z nami obiad – wita się ze mną pan Alessio i prowadzi na miejsce obok siebie.
- Nie mogłam odmówić – posyłam mu szczery uśmiech. Może i nie znam go za dobrze, ale w oczach ma jakąś taką łagodność, która ciągnie mnie do niego albo to pozory i potrafi dobrze udawać.
- A gdzie twój tata? – ciągnie rozmowę.
- Spóźni się jakiś czas, bo nie zdążył wrócić ze spotkania – macham niedbale ręką.
- Nie mógł sobie odpuścić w takim dniu? – pyta zaskoczony. Wiem co o nim myśli i nie musi tego mówić. Wyraz jego twarzy mówi wszystko – jest na niego wściekły, ale dobre wychowanie nie pozwala mu na okazanie tego publicznie.
- Praca ponad wszystko.
- Często to od niego słyszę i za każdym razem nie rozumiem, jak może woleć pracę od spędzania czasu z rodziną.
- Przyzwyczaiłyśmy się do tego z mamą.
- A właśnie – podchwytuje temat ożywiony. – Dlaczego nie ma jej z nami?
- Pochorowała się – kłamię jak z nut.
- Mam nadzieję, że szybko dojdzie do siebie.
- Na pewno – z trudem panuję nad spokojem.
Jak nie ojciec to matka. Każde z nich zajęte sobą nie zwraca uwagi na siebie i na ludzi. Ojciec to pracoholik. Całe dnie spędza poza domem jednak wiem, że nie zawsze wiąże się to z pracą. Nie przyzna się do tego, ale jakiś czas spędza z kochanką. Tak wiem o tym i matka też, ale udaję, że o tym nie wie. Jeśli chodzi zaś o nią to nie wiem, jak może funkcjonować pod wpływem alkoholu. Często urządza przyjęcia a to z kolei przyciąga tłumy ludzi. Jak mogą nie widzieć tego co ja. Kobiety, która stoczyła się i zniszczyła samą siebie. A może tak jest im wygodnie, bo mają o czym plotkować.
- Powiedz mi moja droga jak przygotowania do ślubu? – ciągnie dalej rozmowę nie przejmując się tym, że reszta rodziny krzywi się na jego słowa. Nic w tym dziwnego. Nie spotkałam żądnego faceta, który dobrze reagowałby na temat ślubu pozytywnie.
- Chyba dobrze. Za bardzo się na tym nie znam, dlatego wszystkim zajmuję się organizatorka. – staram się pokazać, że się tym interesuję, ale prawda jest taka, że wszystko zwaliłam na kobietę, która zajmuję się tym fachowo.
- Kobiety chyba lubią urządzać przyjęcia co nie? – odzywa się do mnie Lorenzo nastoletni syn mojego narzeczonego, który posyła mi bezczelny uśmiech. Liczy na to, że się przed nimi zbłaźnię, ale niech na to nie liczy. Może i jestem młoda, ale i wygadana.
- Co twoim zdaniem lubią jeszcze kobiety? – pytam z zainteresowaniem i podpieram głowę na ręce ciekawa co odpowie.
- Zakupy, pieniądze, biżuterię – wzrusza ramionami jakby to była normalna rzecz.
- Nie uważasz, że masz spaczony wizerunek kobiety? – śmieję się z niego.
Przyznam szczerze, że jest zabawny. To jak stara się udawać dorosłego, ale nie wychodzi mu to zadając takie pytania. Siedzi naprzeciwko rozluźniony, ale kiedy słyszy moje słowa marszczy czoło nie rozumiejąc ich i poprawiając się na krześle. Reszta obecnych osób przysłuchuję się naszej wymianie zdań.
- Co?
- A to, że na pierwszy rzut oka widać, że nic o nas nie wiesz. Jesteś jeszcze za młody, żeby to wiedzieć, ale kobiety potrzebują uwagi, czułości, tego, że jest ważna i co najważniejsze szczerości.
- Więc czysto teoretycznie jak powiem dziewczynie, że dam jej wszystko czego chce, bo mam kasę to co wtedy? – widać, że lekko stresuję się moja odpowiedzią.
Ktoś tu się chyba zakochał. Mogę mu trochę pomóc w tym jego teoretycznym problemie, do którego nie chcę się przyznać.
- Czysto teoretycznie... – poruszam palcami jakbym brała coś w cudzysłów. - ..., kiedy powiesz coś takiego dziewczynie są dwie opcję. Pierwsza to, kiedy dziewczyna się ucieszy i od razu zechce być z tobą, ale zrobi to tylko dlatego że zależy jej nie na tobie, ale na pieniądzach i moim zdaniem lepiej takich kobiet unikać.
- A druga? – głos zabiera jego brat Luciano.
- A druga jest taka, że dziewczyna da ci w twarz i nazwie cię dupkiem. Wtedy nie masz już żadnych szans na spotkanie z nią. Jednak o taką dziewczynę warto powalczyć.
- A ty jakim typem jesteś? – przypatruje mi się intensywnie.
Zrozumiałam, że w całej tej rozmowie chodziło o wypytanie mnie, ale tak żeby nie wyszło to zbyt nachalnie. Przyznam, że pomysł był dobry, ale są za młodzi, żeby potrafić zrobić to tak żebym się nie zorientowała.
- Luciano – krzyczy na niego Cassian. Posyła mu wymowne spojrzenie przez co chłopak spuszcza ze mnie wzrok.
- Chyba jestem tym drugim typem. – pomimo spojrzenia narzeczonego odpowiadam na pytanie. – Pieniądze nie mają znaczenia, kiedy nie można cieszyć się z życia.
- Oczywiście, ale lubisz je wydawać córeczko – na dźwięk głosu ojca prawie upuszczam widelec. – Masz to po matce.
Pochyla się nade mną i całuje w policzek a ja mam ochotę odsunąć się z obrzydzeniem. Coś jednak musi po mnie widać, bo Cassian patrzy na mnie przenikliwie.
Ojciec wita się z mężczyznami i siada obok mnie posyłając mi ostrzegawcze spojrzenie. Mam grać dobrą i posłuszną córkę a on kochającego ojca, który zrobi dla córki wszystko. Tracę cały apetyt i mieszam widelcem w talerzu chcąc jak najszybciej zakończyć to spotkanie.
Zawsze starłam się mnie zniszczyć w oczach innych ludzie, ale robił to na tyle subtelnie, że nikt nie zauważał. Z tym wydawaniem pieniędzy też przesadzał, bo chociaż lubiłam zakupy rzadko kiedy je robiłam. Nie chciałem, żeby miał o to do mnie pretensje.
W trakcie kolacji jeszcze kilka razy mnie subtelnie upomniał. Po raz drugi, kiedy stwierdził, że nie powinnam jeść tego makaronu, bo nie zmieszczę się w suknie ślubną, potem zaznaczył, że nie powinnam pić tyle alkoholu, ale to on pomagał mi jakoś przetrwać. Na koniec powiedział Cassianowi, żeby pilnował mnie z wydatkami, bo będę traciła pieniądze na głupoty.
Wtedy właśnie nie wytrzymałam i przeprosiłam ich twierdząc, że muszę na chwilę do toalety. Zamknęłam się w niej, siadłam na sedesie i pozwoliłam łzą płynąć. Cały czas w myślach miałam to, że zostało pięć dni. Pięć dni, po których już nie będę musiała go oglądać.
Starałam się być dobrą córką. Robiłam wszystko co mi kazał, zachowywałam się tak jak kazał i to było dla niego za mało. Każdy moje dobre zachowanie było analizowane i pokazywane, gdzie popełniłam błąd. Zazwyczaj były to nic nie znaczące rzeczy, bo jak można kogoś zrównać z ziemią za przekrzywiony naszyjnik albo za pomarszczoną suknię po jeździe samochodem.
Pukanie w drzwiach sprawia, że serce zaczyna mi szybciej bić, ręce się trzęsą a łzy przestają płyną.
- Już wychodzę – krzywię się na mój zachrypnięty głos.
W lustrze widzę swoje szkliste oczy, po których od razu widać, że płakałam. Na szczęście mam w torebce kosmetyczkę, która zawsze ratuje mi życie. Poprawiam makijaż wokół oczu ukrywając wszystkie niedoskonałości. Na szczęście zabrałam ze sobą podkład, który zamaskował zaczerwienienia pod oczami.
Chwytam za klamkę i biorąc ostatni uspokajający oddech otwieram drzwi. Jestem zaskoczona, kiedy po ich otwarciu zastaję za nimi Lorenzo, który spogląda na mnie zmartwiony.
- Dobrze się czujesz? – pyta niepewnie jakby jedno jego słowo mogło sprawić, że rozpadnę się na kawałki.
- Oczywiście – przekładam torebkę w ręce i ruszam w stronę jadalni. Po zaledwie kilku krokach zatrzymuję mnie jego ręka na moim nadgarstku. – O co chodzi?
Patrzymy na siebie, błądzi oczami po mojej twarzy zatrzymując się na policzkach które najwyraźniej są zaczerwienione po płaczu pomimo nałożenia podkładu. Widzę jak jego postawa zmienia się diametralnie od miłego chłopca do dorosłego który jest wściekły.
- Czemu kłamiesz?
- Słucham?
- Czemu kłamiesz, że dobrze się czujesz jak przed chwilą płakałaś tak jakbyś chciała zniknąć z powierzchni ziemi raz na zawsze. – jego słowa uderzają we mnie z każdej strony. – Czemu nie powiesz prawdy przecież mój ojciec cię obroni.
- Jesteś chłopcem i może nawet już mężczyzną, ale nie wiesz co kobiety w naszym świecie muszą wytrzymywać. Nie wiesz jak wielki ciężar musimy nosić, żeby przetrwać choć dzień więcej. Może i wy zabijacie, ale niektóre z nas właśnie by tego chciały, żeby ktoś nas zabił i oszczędził nam tego bólu. – cedzę przez zaciśnięte zęby.
- Lorenzo zostaw nas – głęboki baryton za mną podnosi wszystkie włoski na moim karku.
- Ale...
- Idź – posyłam mu uspokajający uśmiech. Po kilku chwilach chłopka znika w jadalni a ja zostaję w korytarzu sama z Cassianem. Odwracam się do niego przodem nie chcą pokazać mu, że się boję.
Kiedy wyciąga w moją stronę rękę wzdrygam się przyzwyczajona do tego, że ojciec zawsze ściskał moją szczękę, gdy był z czegoś niezadowolony. To wspomnienie utrwaliło się w mojej świadomości i nic nie poradzę na to, że tak reaguję.
- Nic ci nie zrobię – mówi cichym i spokojnym głosem muskając kciukiem mój policzek. – Powiedz mi co ci robił?
- Nie wiem o czym mówisz.
- Nie kłam, bo mnie nie oszukasz – mruży ostrzegawczo oczy.
- Po co chcesz to wiedzieć? – pytam opryskliwie. – Aż tak ci nie zależy sądząc po zdjęciach w gazecie.
- Widziałaś je.
- Najwyraźniej świetnie się bawisz, kiedy ja siedzę w domu i czekam na dzień naszego ślubu a mogłabym spędzić go w lepszy sposób. – mówię prowokująco.
- Niby w jaki sposób. Szlajając się po klubach i podrywając obcych facetów?
- Niezły pomysł – mówię wesoło na jego pomysł. - Sama bym na niego nie wpadła, ale dzięki tobie mam fajniejsze zajęcie niż siedzenie w domu.
- Nie zapominaj, że należysz do mnie – mówi ostrzegawczo.
- Ja nie zapomniałam – podchodzę do niego i dotykam jego ust. Są takie miękkie i jednocześnie twarde w dotyku. – A ty? – mruczę tuż przy jego wargach.
Nie odpowiada mi, dlatego odsuwam się od niego z wielkim bólem. Jego bliskość działa na mnie pobudzająco a to jak stara się mnie nie dotknąć jeszcze bardziej mnie podnieca. Zachowuję się przyzwoicie i nie robi nic co mogłoby narazić moją reputację. Posyłam mu cierpki uśmiech i chcę wrócić na dół.
- Powiesz mi, dlaczego płakałaś? – pyta po raz kolejny.
- Czasami lepiej żyć w nieświadomości – odchodzę nie oglądając się za siebie. Może i jest moim narzeczonym i za kilka dni będzie moim mężem, ale nic o mnie nie wiem.
4 dni do ślubu
Jak tylko wróciliśmy do domu ojciec był wściekły jak nigdy. Wtedy po raz pierwszy uderzył mnie w twarz i chociaż bolało niemiłosiernie nie spuszczałam wzroku z jego twarzy, kiedy pochylał się nade mną i szarpał mnie za włosy.
Coś musiało się wydarzyć podczas mojej nieobecności, bo jak wróciłam atmosfera stała się wręcz trująca. Rozmowy prowadzone były byle tylko mówić i szybko się kończyły. Czułam na sobie spojrzenia mężczyzn, ale nawet na nie zwracałam na nie uwagi. Może wiedzieli co się działo w naszym domu albo po prostu coś podejrzewali. Wiedziałam jednak, że ojciec wszystkiego by się wyparł, chyba że zostałby przyłapany na gorącym uczynku.
Do holu wbiegła mama i rzuciła się na ojca. Ją też uderzył tylko o wiele mocniej i wiele razy. Patrzyłam na to nie wierząc w to jak może nas tak traktować i zachowywać się potem jakby się nic nie stało.
Kiedy skończył ją katować pomogłam jej wstać i zaprowadziłam ją pod prysznic. Pomogłam się umyć, opatrzyłam i położyłam do łóżka. Miałam wyjść, ale chwyciła mnie za rękę. Była wątłą i słaba kobietą a to za sprawą swojego męża i alkoholu.
W jej oczach widziałam tak wiele bólu, że nie mogłam na nią patrzeć. Była piękna, ale przez życie z moim ojcem nabawiła się zmarszczek i siwych włosów. Jak byłam mała była kochana i dużo się uśmiechała. Jednak z czasem przestała a zaczęła pić. Momentami nienawidziłam jej za to, że pozwala na to, żeby ją tak traktował jednak z czasem zrozumiałam, że nic nie może zrobić.
- Obiecaj mi, że będziesz szczęśliwa i że nie skończysz jak ja – mówi do mnie a łzy płyną z jej oczu mocząc poduszkę.
- Mamo – szepczę zaskoczona jej słowami.
- Obiecaj mi. – trzyma mnie mocno nie chcą puścić. - Nie mogę znieść tego, że będziesz przechodzić przez to co ja. Chciałam żebyś była szczęśliwa a tylko cię zraniłam.
- Obiecuję a teraz śpij – układam jej rękę na pościeli i wychodzę zamykając za sobą cicho drzwi. Osuwam się na podłogę nie mogąc ustać na nogach. Jej słowa otworzyły mi oczy. Kochała mnie i chociaż nie mogła tego powiedzieć ja to wiedziałam. Miłość do ojca sprawiła, że stała się wrakiem człowieka dlatego obiecałam jej i sobie, że zrobię wszystko, żeby być szczęśliwa.
To był pierwszy raz od dłuższego czasu, kiedy nazwałam ją mamą i to słowo sprawiło że chciałam go używać częściej.
Cassian
3 dni do ślubu
- Co myślisz o jej zachowaniu? – pytam Christophera, bo od dwóch dni nie daje mi to spokoju a także jej słowa, które skierowała do mojego syna.
Podczas spotkania była miła i poświęcała uwagę moim dzieciom, ale kiedy do jadalni wkroczył jej ojciec wszystko się zmieniło. Zamknęła się w sobie i przestała rozmawiać, nawet nie słuchała co było widać na pierwszy rzut oka.
- Że nienawidzi ojca. Jednak, kiedy wzdrygnęła się, jak się do niej zbliżył mogę powiedzieć ci tylko tyle że nie jest dobrym człowiekiem. – mój brat wzdycha, bo znowu wynikły jakieś problemy.
- Myślisz, że ją bije? – to pytanie ledwo przechodzi mi przez gardło.
Nasza rodzina nienawidzi znęcania się nad kobietami, dziećmi i starszymi osobami. Na początku po przejęciu władzy przez mojego brata, który jasno zaznaczył, że nie będzie tolerował takich sytuacji czasami zdarzało się, że docierały do nas informację o znęcaniu się nad członkiem rodziny. Wtedy wkraczał Aiden który jasno pokazywał co sądzi o tym Don.
- Na pewno, ale nie mamy na to dowodów. Tacy jak oni potrafią się z tym kryć i wiedzą, gdzie uderzyć, żeby nie było ślubu albo tak żeby zakryły je ubrania.
- Więc co robimy? – bezradnie rozkładam ręce.
- Nic, bo za kilka dni zostaję twoją żoną a musi wyglądać jakoś na weselu swojej córki. Po nim możemy mu przekazać co o tym sądzimy.
- Co, jeśli coś jej zrobi?
- Nic nie zrobi, bo siniaki by nie znikły a podczas nocy poślubnej na pewno byś je zauważył – wzrusza ramionami.
Moje myśli biegną do niej i tego jak przeciwstawiła się mi i nie chciała zdradzić co robi jej ojciec. Może nie była taka słaba na jaką wyglądała i tylko z pozoru sprawiała takie wrażenie. Jednak myśl o tym co teraz dzieje się w jej domu nie chciała wylecieć mi z głowy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro