Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

h̶o̶w̶ ̶w̶a̶s̶ ̶y̶o̶u̶r̶ ̶d̶a̶y̶?

Leżał na miękkim, białym materacu wpatrując się w tak samo jasny sufit. Nie chciał zaburzać idealnej ciszy, przerywanej jedynie odgłosami nocnego życia za oknem, dlatego milczał napawając się chwilą spokoju.
Czuł jak w jego mięśniach promienieje ból, doskwierający mu przy najmniejszym geście, jednak ignorował to, wyczekując chwili, w której zanurzy się w upragnionym śnie.

—Kacchan? —usłyszał głos dawnego przyjaciela, czując jak rytm jego serca przyspiesza.
Słyszał równomierny oddech ukochanego, co od teraz stanowiło oprawę tego momentu, a zapach jaki ze sobą przyniósł przypominał mu o ulotnym poczuciu bezpieczeństwa.
Pachniał deszczem i odległymi wspomnieniami wypraw do lasu, w którym to unosiła się woń czystego powietrza.
—Jak ci minął dzień? —Izuku spytał łagodnym, tak typowym, dla siebie tonem.
Przymknął powieki pogrążając się w wewnętrznym bólu, czując bijące od chłopaka ciepło. W jego umyśle, krótkimi urywkami przewijały się chwile, w których chłopak leżał spokojnie przy nim, zamierając na kilka minut jakby chciał ukryć przed światem swoją obecność.
—Jesteś zmęczony swoją rolą bohatera? —kontynuował, w odpowiedzi dostając on niego wymowną ciszę.
Tkwił wyczekująco w milczeniu na swoim miejscu,
walcząc ze słonymi łzami, które to zebrały się w kącikach jego oczu.
W nagromadzonych emocjach nie było nic erotycznego, niemoralnego, czy przesiąkniętego niezdrowym pragnieniem.
Czysty obraz ludzkiego zmęczenia i jeszcze bardziej człowieczej potrzeby przebywania z ukochaną osobą nasilił się z chwilą, w której to wydawało mu się, iż poczuł dotyk chłopaka.
—Dlaczego nie odpowiadasz? —dopytywał, barwą głosu nie zdradzając zniecierpliwienia, bądź innych negatywnych emocji.
Bezsilność, a także kiełkująca w nim nadzieja, iż przed jego twarzą ponownie znajdzie się piękne, niewinne oblicze jego Deku była na tyle silna, iż odwrócił głowę, w stronę głosu, spostrzegając puste miejsce tuż przy nim.

—Bo poza mną nikogo tutaj nie ma —odparł w końcu, czując jak po jego policzkach spływają gorące, słone łzy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro