Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

d̶i̶d̶ ̶y̶o̶u̶ ̶g̶e̶t̶ ̶e̶n̶o̶u̶g̶h̶ ̶l̶o̶v̶e̶?

Wbijał wzrok w trzymaną w dłoni szklankę, którą wypełniała zimna woda.
Pod wpływem różnicy temperatur, na zewnętrznej stronie, tuż pod jego palcami zbierały się pojedyncze krople, które powolnie spływały po tafli bezbarwnego szkła, by swoją wędrówkę zakończyć na ciemnym drewnianym blacie.
Ciszę w pomieszczeniu zakłócał odgłos poruszających się wskazówek zegara, które nieubłaganie odliczały kolejne minuty jego samotności.

Katsuki zmarszczył brwi, z intensywnością próbując oczyścić umysł z rozgrzewającej go od środka wściekłości skierowanej w swoją stronę. Wyrzuty sumienia, a także bezsilność wzniecały w nim nasilający się ból, którego nie był w stanie złagodzić.
Żałował słów, czynów i decyzji, których nie mógł cofnąć.

Gardło paliło go od krzyku, a łzy nie przestawały płynąć z jego oczu, gdy jego umysł pustoszyły wspomnienia o ukochanym.
Obraz w pamięci po raz kolejny rozrywał mu serce, gdy przypomniał sobie ostatnie chwile z Deku.
Nim po raz ostatni go zobaczył, personel szpitala spytał, czy mają zawinąć ciało w płótno. Zanim jednak to nastąpiło, podszedł do sinej twarzy, otoczonej niczym aureolą, czarnymi włosami, ułożonymi na białym materiale.
Suche, nieruchome wargi po raz ostatni zetknęły się z rozżarzonymi od cierpienia ustami w pożegnalnym pocałunku.
Choć Deku nie mógł tego zobaczyć na własne oczy to światło w życiu Bakugou zgasło, a wsparcie zwiędło, z chwilą w której odsunął się od metalowych noszy. Katsuki również odszedł, pozostając na świecie z ciałem bez duszy.

Chciałby zatracić się w przeszłości lub dołączyć do Izuku, a jedyne co powstrzymywało go przed podjęciem drastycznej decyzji, było życzenie chłopaka, który chciał, by jego życie toczyło się dalej.
W noce, takie jak te, otoczony ciemnością i własnymi myślami, czuwał mając nadzieję, że przyjaciel odpowie na jego liczne prośby zjawiając się w opustoszałym mieszkaniu.

Jego żarliwym, przepełnionych rozpaczą modlitwom towarzyszył szloch, który narastał, by po chwili ustąpić ciężkim, głębokim oddechom. Czuł jak na jego twarzy pojawiają się piekące go rumieńce, a głowa zaczyna ciążyć od ilości nagromadzonych emocji.

Zamknął powieki, wspomnieniami wracając do wyjątkowego wieczoru, w którym wpatrywali się w księżyc. W tamtej chwili czuł na nagiej skórze powiew letniego wiatru, który rozwiewał pojedyncze pasma włosów. Mimo, iż mieli oglądać rozciągające się ponad ich głowami niebo, nie mógł skupić się na niczym innym, a widoku jasnej twarzy, którą okalały ciemne loki. Jedynym źródłem światła był dla nich srebrny olbrzym towarzyszący milczącym gwiazdom, który swoim blaskiem zmienił kolor oczu Izuku na niemal czarne.
Bakugou doskonale pamiętał swoje odczucia, a także wstyd jaki mu towarzyszył, ponieważ zbyt dumny, by wypowiedzieć na głos cisnące się na usta pytanie, nigdy nie otrzymał na nie odpowiedzi.

Opadł na oparcie krzesła, odrywając ręce od trzymanej w dłoniach szklanki. Przeniósł palce pod opuchnięte oczy, śledząc opuszkami drogę słonych łez.

Nie wiedział jakie słowa wymówić, by ukochana osoba zmartwychwstała, jednak po raz ostatni spróbował, by złudzenie postaci pojawiło się przy nim, tak jak ostatnim razem.

—Czy kochałem cię jak należy? —spytał, drżącym od uczuć szeptem, powolnie unosząc ociężałe powieki.

W przełyku utkwił ogromny ciężar, a wzrok ponownie stał się mglisty, gdy spojrzenie zatrzymało się na koślawych literach, napisanych na tafli zaparowanej szyby w ich jadalni.

                                                               
Najdroższy,
Przepraszam, że odszedłem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro