1
Alkohol to zło, więc trzeba pić.
Jest dwudziesta pierwsza dwadzieścia siedem, a ty już leżysz w łóżku, gotowy do zasypiania? A mamusia już cię utuliła i dała buziaka na dobranoc?
Doprawdy, jesteś porażką, Anthony. Może tak wyjdziesz spod tej kołdry i się gdzieś przejdziesz? Przecież starzy już śpią, prawda? No nie wiem, sam wymyśl, gdzie. Do centrum, okej, czemu nie. Tam zawsze są imprezy, więc coś się już wymyśli, jak będziemy na miejscu.
Ale wiesz, że nie pójdziesz tam w tym swetrze, co nie? Gówno mnie może obchodzić, że to twój ulubiony, ubierz się czasem jak człowiek. No ta koszula w połączeniu z jeansową kurtką może wyglądać już lepiej. Ale i tak powinieneś wydać setki dolarów na mniej babskie ciuchy.
Gotowy? Nie wiem, co masz wziąć. Portfel i pieniądze najlepiej zostaw, po co ci one w klubie. Nie zostawiaj tego, idioto! Ciężki z ciebie przypadek, naprawdę. Jak wszystko masz, to już chodźmy. Uchyl okno i wyłaź stąd. Mamy szczęście, że mieszkasz w parterowym domu, bo nie wiem, czy dałbyś radę z chodzeniem po dachu, trochę z ciebie niedorajda.
Przymknij trochę to okno, ale nie zatrzaskuj go. Cholera, nie zatrzaskuj! Cóż, jak wejdziemy znowu do środka, to nie wiem. Ale to TY pomartwisz się tym później. A teraz już chodź.
Bardzo mi przykro, że nie jest tak ciepło, jak się spodziewałeś, ale nie wiem, czego mogłeś się spodziewać po październiku. Chociaż, gdybyś trochę przyspieszył, mógłbyś się rozgrzać. Jeśli kiedyś uda ci się dotrzeć do bardziej zabudowanej części miasta, to będzie mniej wiało.
Jednak grzeczny z ciebie chłopczyk aż do szpiku kości. Nic nie odpyskujesz, tylko posłusznie wypełniasz polecenia. Zastanów się czasem nad swoim postępowaniem, kolego.
To gdzie zamierzasz iść? Wejdziesz sobie tak po prostu to pierwszego lepszego klubu? Cóż, to też nie jest najgorszy plan. Lepsze to od tego, co robiłeś piętnaście minut temu. Nie wierzę, że tak szybko nam idą te zmiany! Też się cieszysz? Jest z czego, o tak. Będziesz lepszym człowiekiem; każdy będzie chciał mieć takiego kumpla jak ty, uwierz mi. Tylko musimy jeszcze trochę nad tobą popracować. Żebyś nie był już taki nudny.
Idziesz tam? Czy jeszcze chwilkę postoimy na tym pizgającym zimnie i pozbieramy się w sobie? Jak tam chcesz, mnie tam zimno nie jest i nie będzie.
Uspokój się, raczej cię wpuszczą, to nie wygląda jak jakiś prestiżowy klub. Bardziej możnaby powiedzieć, że to marna dyskoteka dla biedoty. Ale po co marnować kasę, co nie? Tu też możesz się dobrze bawić, przecież na pewno mają bar. Jak to nie wiedziałeś, że zamierzamy pić? Tony, otrząśnij się! Po co normalny osiemnastolatek może iść na imprezę? Ty nie masz ani znajomych, ani dziewczyny, więc możesz się nachlać i liczyć, że poznasz kogoś w miarę fajnego. Tylko nie szukaj nikogo w swoim typie! Twój typ jest... uh...
Po prostu znajdź kogoś, kto wygląda lepiej od ciebie i ma ci coś do zaoferowania w tej znajomości. Wiesz, że nawet jeśli mi powiesz, że mam się zamknąć, to się nie zamknę? Ale miło, że próbujesz się stawiać, przynajmniej robisz jakieś postępy.
Dobra, ruszaj się. Nawet nie ma kolejki, wszyscy już bawią się w środku. Nie chcesz do nich dołączyć? Po prostu podejdź do tego osiłka w czarnym T-shircie i zapłać mu za wejściówkę. I po bólu. Nie jest tak strasznie być zbuntowanym i chodzić na imprezy, co nie? Tak myślałem.
A jak fajnie będzie, gdy się napijemy! Bo, wnioskując z twojej wcześniejszej reakcji, ty jeszcze nie piłeś. Ale to normalne, kiedy jesteś nudny. Za to kiedy jesteś fajny, to już jest przewidywalne, że wychodzisz na imprezy i pijesz, dużo pijesz.
Twoi starzy mówią, że alkohol jest zły, co nie? Ale zła też trzeba doświadczać, więc się nie przejmuj. Każdy się uczy na własnych błędach, a ty pamiętaj, że jeśli chcesz się porządnie czegoś nauczyć, to musisz to często i systematycznie powtarzać. To zaprowadzi cię do sukcesu, Tony.
Ale teraz, skoro już jesteśmy w środku... Zaraz, zapłaciłeś 30$ za wejście? Ile ci tam zostało tych pieniędzy? 70$, dobra, jakoś sobie poradzimy.
No więc można się rozejrzeć. Nie ma tragedii. Powiem ci, że sądziłem, że będzie gorzej. Mamy bar (co z tego, że wygląda, jakby zaraz miał się rozpaść) i barmana, który nawet zajmuje się swoją robotą. Mamy kilka stolików i kanap, oczywiście oblężonych (przez ludzi, kurz i brud, ma się rozumieć), więc sobie nie klapniesz. Trzeba było przyjść wcześniej. Parkiet też jest pełny. No ale dobra, wciągaj brzuch i spróbuj dostać się może do baru.
Nie mów wiecznie przepraszam i nie czekaj, aż cię przepuszczą, bo to nie nastąpi. Halo, to właśnie przyszedł król tej imprezy, zacznij rozpychać się łokciami! A jak ktoś nie będzie chciał cię przepuścić, to zawsze możesz mu podbić oko.
Jak to cię przerażam? Nie przesadzaj. Nie moja wina, że się zgadzałeś. Teraz możesz sobie wciskać ten kit, że nie wiedziałeś, na co się godzisz, ale nie przestawaj się pchać do baru. Chce mi się pić i tobie też zaraz się zachce.
Oho, kolego! Masz duży wybór! Czego pragnie twoja dusza? Może piwko? Czy też wolisz zacząć od wódki albo whisky? Żadnych drinków, one są dla bab. Poproś o shota whisky. Albo od razu o dwa.
Nie wiesz nawet, o czym myśleć? Pij, myśli same się nawiną. Słowa i ruchy też. Zapłać barmanowi za jeszcze kilka kolejek, czego się masz bać. Przecież chyba masz mocną głowę?
Czujesz, jak to wszystko przyjemnie wiruje? Mam wrażenie, że jak tak dalej pójdzie, to stoczysz się szybko z tego stołka. Może czas poszukać jakiegoś miejsca na kanapie? Wypij jeszcze trochę, no nie daj się prosić! Dobra, czas ruszać. Uważaj, trzymaj równowagę! Nie sądziłem, że jesteś aż takim słabeuszem, Tony. Trochę mnie zawodzisz. Ale jeszcze nad tym popracujemy.
Chcesz się dosiąść do tamtych dziewczyn? Nie, ja ci nie bronię, to przecież dobry pomysł! Wypiłeś na odwagę i możesz ruszać na podbój tych pustaków. A, że ja mówiłem, że szukać kogoś, kto ma coś do zaoferowania? No tak, a one nie mają? Przyprawiasz mnie o rozbawienie – musisz się jeszcze mnóstwo nauczyć.
Hej, hej! Co cię tak zniosło na lewo?! Panuj nad swoimi kończynami, to jeszcze nie czas tarzać się po podłodze. Uważaj! No masz. Dlaczego nie patrzysz przed siebie, nie wpadaj na ludzi, bo się pogrążasz. Dobra, dźwigaj się z tej ziemi i pomóż tej dziewczynie wstać.
Całkiem niezła jest, co nie? Brunetka, ale równie... seksowna. Urzekająca? Dobra, jak chcesz. Dla mnie jest po prostu niezłą dupą. Nie jest takim pustakiem czy też dziwką, to raczej typ metalowca. Widać po ciuchach. Czy ma ci coś do zaoferowania? Nie wiem, ale jestem chętny, żeby się przekonać.
Ruszaj się i pomóż jej wstać! Ale nie tak, żeby ona musiała cię podtrzymywać przed kolejnym upadkiem. Idiota... Oh, i jeszcze „przepraszam"? Jakże to do ciebie podobne...
— Wszystko z tobą okej? — Jaka normalna laska pyta o to faceta, który przed chwilą ją wywalił na podłogę? Ale przyznam, że całkiem mnie to intryguje. Brnij w to dalej, Tony.
— Um, ja... — Człowieku, przecież piłeś! Powinieneś mieć leciutki język i gadać jak najęty. — Wszystko dobrze, p-przepraszam... — I jeszcze się jąkasz?! Okej, teraz to już na bank spierdoliłeś sprawę. Tylko czekać, aż obróci się na pięcie i ucieknie gdzie pieprz rośnie.
— Brałeś coś? — A może jak pokiwasz głową na „tak", to jej zaimponujesz? Dlaczego mnie ignorujesz, Anthony? Kolego, mieliśmy jakąś umowę, prawda? — Więc piłeś? Okej, dobra, rozumiem. Trudny dzień. Chodź ze mną, może jakoś przetrwasz resztę wieczoru na kanapie, okej?
Dobra, Tony, myliłem się. Jest coś na rzeczy, laska bierze sprawy w swoje ręce. Tylko błagam, nie spierdol swojego pierwszego razu. Nie daj jej się wlec, jak pies na smyczy. Idź normalnie i udawaj, że wcale tak dużo nie wypiłeś. Mam nadzieję, że chociaż będziesz cokolwiek pamiętał z tego wieczoru.
Wow, widzę, że ona jednak nie jest sama w tym klubie. Całkiem niezła ekipa punków tu się zebrała. Może chcą cię zrekrutować w swoje szeregi? Powiem ci, że może byś się nawet nadawał. Chociaż tych trzech facetów, którzy tam już siedzą... Nie powiem, nie spoglądają na ciebie zbyt przychylnie. Zwłaszcza ten jeden mięśniak z wydzieranym ramieniem. Rzekłbym, że już rozerwał cię na strzępki spojrzeniem. Za to tamtych dwóch wygląda na bliźniaków. Bladzi jak trupy, z długimi czarnymi włosami i w czarnych ciuchach. Patrzą na ciebie bardziej sceptycznie, może nawet z pogardą. Ale na pewno bardziej przychylnie, niż ten osiłek.
Aż mnie dziwi, że ona cię tu przyprowadziła. Ty z twoją kraciastą koszulą i blond grzywką niezbyt tu pasujesz. Ale przecież ona cały czas trzyma cię tak fajnie pod ramię, że aż szkoda się wymigać. Może sobie jakoś zaplusujesz.
— Chłopaki, to jest... — Nawet jej się nie przedstawiłeś! To bardzo niemiło z twojej strony, Tony. A może tak dla własnego bezpieczeństwa powiedz, że jesteś Steven? Albo Michael?
— Anthony. — Nie no, zamiast trochę pokłamać wolisz pozostać sobą w oficjalnym stylu. Nie mogłeś tego zdrobnić, żeby wyszło tak jakoś bardziej normalnie? Widzisz, oni się z ciebie śmieją! No może oprócz naszej cudnej brunetki, która jakoś pokrzepia cię uśmiechem. Wdzięcznymi jesteśmy, panienko!
— To są Alex i Chuck, nasi wspaniali metalowi bracia. A to mój chłopak, Bruce. Ja jestem Bee. — Całkiem miła jest, co nie? Ciekawe, czy taka grzeczna jest też w innych kwestiach... Jak to: przestań? Zbyt stresujesz się tym oficjalnym zapoznawaniem nowych znajomych? Widzę, że musimy wrócić do baru i łyknąć jeszcze dwie kolejeczki, może będzie ci łatwiej.
— Po co przyprowadziłaś tu tego dzieciaka? — O tak, ja wiedziałem, że ten napompowany sterydami prostak cię nienawidzi. Jest zazdrosny o swoją lalunię. I w sumie może ma o co, bo ona wygląda, jakby na ciebie leciała. Chociaż jakbym miał porównywać ciebie i tego Bruce'a, to wybrałbym jego. Taka gorzka prawda, Tony.
— Wydawał się zagubiony. Zahaczyliśmy się przypadkiem i przewróciliśmy. Stwierdziłam, że miło mu będzie, jak nie będzie musiał siedzieć sam przy barze i tylko pić.
Zaszalała, nie powiem. Czuję tu hormony i uczucia, Tony, jebie nimi na kilometr. I co, będziemy tak stać? Nie powiem, drętwe to towarzystwo. Że niby przez nas tacy są? No nie, wcale się tego nie domyślałem. Wiesz co, nie przerywaj im. Tamte dziewczyny były jednak bardziej interesującą opcją towarzystwa. A ta brunetka... Walić, żenić się od razu z nią nie będziesz. Jak coś chce, to cię jeszcze znajdzie. To co, jeszcze po shocie?
— Wiecie co, j-ja nie będę wam przeszkadzał i pójdę sobie znowu d-do barku. — Ale z ciebie ciota, Anthony. Nie ma co gadać, przed tymi facetami już jesteś na spalonej linii. To teraz zaserwuj im swój pełny równowagi i gracji taktyczny odwrót. Gazu, kolego.
— No to może my cię odprowadzimy, panie Anthony. — Słyszysz, jak chichoczą pod nosem? Zapamiętaj sobie raz na zawsze, że jak masz takie nudne imię, to zdrabniaj je, jeśli chcesz poznać fajnych ludzi. Boże, jacy oni wysocy. Dwa metry jak nic. A ty jesteś przy nich takim knypkiem. Ile ty masz, 175 centymetrów? To i tak jakoś niewiele, jak na faceta. Pierwsza lepsza laska ubierze szpilki i już może być od ciebie wyższa.
Wycofujemy się, kolego. Nie wiem, czy chcesz mieć taką eskortę. Mamy jeszcze trochę kasy, można się bezproblemowo napić i wrócić do domu. A która to w ogóle godzina? Pierwsza? Aj, robi się późno! Na co ty zmarnowałeś tyle czasu? Ale nie martwmy się czasem. Do pełni szczęścia brakuje ci jeszcze tylko trochę alkoholu, a potem to już wszystko będzie z górki, zobaczysz.
Jesteśmy przy barze, nie wyrżnąłeś się ani razu, więc zajebiście. Tylko szkoda, że ta dwójka wciąż depcze ci po piętach. Postaw im kolejkę, dla świętego spokoju. Chłopcze, jeśli chcesz nie mieć wybitych zębów, to postaw im i sobie tą kolejkę.
— O, jak nam miło, że stawiasz, panie Anthony. Ale na więcej już nie masz kasy, co nie? Pieprzony, nawalony dzieciak. — Tak, idźcie sobie. Przeklinajcie sobie do woli, ale odpierdolcie się wreszcie. No to może jeszcze troszeczkę? Z tego, co pamiętam, płaciłeś barmanowi na zapas. Pij i baw się dobrze! Wow, jak cudownie miękki i falujący staje się nagle świat! Uważaj, spadasz! Coś słabo widzę, przetrzyj oczy, czekaj...
Ej, gdzie my jesteśmy, Tony? Uh, zarzygałeś cały kibel. Dobra, zbieraj się stary. Trochę się chyba film urwał, co? Ale było fajnie, chyba. Zawsze możesz kogoś zapytać. Czekaj, czekaj. Już jest czwarta rano?! No nie powiem, nieźle zabalowałeś. Ale cóż, wstajemy.
Ojoj, nogi nadal ci się plączą, kolego. Ja nie wiem, jak ty trafisz sam do domu. Nie chcesz zapytać jakiejś szacownej damy, żeby pomogła ci dojść? Obmyj się trochę, może to ci coś da. Ale i tak śmierdzisz. Pierwsze, co robisz w domu, to mycie się.
Dobra, kto tu jeszcze został? O, są te dziewczyny, do których mogliśmy zarywać wieczorem. Ale chyba śpią, tylko jedna coś tam popija, ale jest trochę szpetna, nieprawdaż? Ale zaraz, zobacz! Jest tu ta brunetka! I nawet idzie w twoją stronę. Jak ona miała..?
— Bee... — No nie powiem, chyba długo nie używałeś strun głosowych. Brzmisz jak nienastrojone pianino. Ale jej to chyba nie przeszkadza. Może to ona załatwi ci jakiś transport na chatę? Zaraz, zaraz. Ona wcale nie idzie do ciebie. Po prostu cię minęła i poszła w kierunku baru do... tego osiłka. No nie stój tak jak kołek! Nie masz tutaj już co robić, czas zwijać się do domu. Przed tobą mozolna droga, kolego.
Szkoda, że nie wziąłeś dodatkowej kasy na taksówkę, byłoby prościej. Chociaż i tak byśmy podjęli decyzję, że za to wypijemy... Ale przynajmniej byłoby co pić! A teraz się tak wleczesz i patrzysz na te smętne osiedla, bo zaczyna się rozjaśniać i nawet widzisz cokolwiek na trzy metry przed sobą. O, teraz skręcamy tutaj. Ulica domków jednorodzinnych. Szkoda tylko, że do ciebie jeszcze dwa zakręty, a i tak mieszkasz przy końcu drogi.
A może sobie klapnij na ławeczce? Albo wiem, mam super pomysł! Co ty na to, żeby popływać w basenie twoich sąsiadów? Na pewno nie będą mieli nic przeciwko. Nie chcesz? Szkoda, mogło być fajnie. Rozumiem, jesteś zmęczony. Ale jeszcze tylko kilka kroków. Zobacz, już widać stąd twój podjazd.
Teraz musimy zająć się bardzo ważnym problemem. Mianowicie, nie wiem, czy pamiętasz, ale zatrzasnąłeś okno, którym mieliśmy wrócić do domu. Więc co teraz? Garaż też jest zamknięty. A ty nawet nie wziąłeś jakichkolwiek kluczy. Cóż, pozostaje nam kimać na trawniku. Twoje ciuchy i tak już są brudne i śmierdzą, więc nic więcej im się stać nie może.
Tony, czy ty oszalałeś? Dlaczego zadzwoniłeś tym dzwonkiem? Uciekaj. Uciekaj, idioto! Przecież jak oni cię tak zobaczą, to...
— Anthony? A co ty tutaj robisz? I dlaczego śmierdzisz tak... — O nie, już zwęszyła. To twoja ostatnia szansa. Teraz albo uciekniesz, albo marnie skończysz.
— Frank, nasz syn jest pijany! — Boże, jak ta kobieta krzyczy. Też zatkałeś sobie uszy? Nie dziwię się. Brzmi jeszcze gorzej niż ty.
— Chodź tu, gówniarzu.
Ojoj! No nie powiem, silna ta twoja mamuśka! Ale broń się, nie pozwalaj sobą tak targać za szmaty! Idioto, zrób cokolwiek!
— Nie wiem, jak mogłeś przynieść mi taki wstyd! — Auć, to bolało, stara prukwo! Pozwolisz się jej tak bezkarnie policzkować?!! I zaraz, czemu światła jest coraz mniej? Gdzie ona nas zamyka?!! Tony, kurwa, rusz się i coś zrób!
No świetnie! Przez twoje wariackie posłuszeństwo względem rodziców będziesz teraz kimał w schowku na szczotki! Większej wygody nie mogłeś sobie wymarzyć... Przynajmniej te detergenty pachną trochę lepiej od ciebie.
Tony?
Ona zamykała cię już tu wcześniej?
Przykro mi. Ale nie płacz, ja ci jakoś pomogę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro