prolog
Był ciepły, lipcowy wieczór, kiedy Artur wrócił do swojego domu po odprowadzeniu swojego syna na urodziny kolegi. Odłożył kluczyki do auta w przedpokoju na szafce i wszedł w głąb budynku, wiedząc, że jego córka gdzieś się tam znajdowała. Zdziwił się jednak, gdy dostrzegł skuloną na kanapie dziewiętnastolatkę, która nawet nie zwróciła uwagi na to, że już wrócił.
- Co się stało, Paula? Źle się czujesz? - zagadnął, podchodząc do niej ostrożnie. Obawiał się, że coś się jej stało. Martwił się, bo była jedną z najważniejszych dla niego osób.
- Nic mi nie jest. - mruknęła Paulina zgodnie z prawdą, wzdychając cicho. Zerknęła na mężczyznę ukradkiem, obserwując, jak zaczął do niej podchodzić.
- To o co chodzi? Jesteś spakowana?
Paulina podniosła się do siadu i spojrzała na swojego ojca z wyraźną obawą. Żałowała, że w ogóle dała się namówić na tamten wyjazd, ale nie było już odwrotu. Wszystko było załatwione i opłacone, a do samego wyjazdu zostało zaledwie kilka dni. Nie mogła wtedy zrezygnować, bo się bała. To nawet nie wchodziło w grę.
- Możemy to jeszcze odwołać? - spytała z nadzieją, świadoma, że wiedział, o co jej chodziło. W ostatnim czasie temat i tak ciągle krążył wokół tamtego wyjazdu.
- Kochanie... - westchnął mężczyzna, siadając tuż koło niej. Objął ją ramieniem, przyglądając się jej z bliska. - Przecież cieszyłaś się na ten wyjazd. Nie możemy teraz zrezygnować, ciocia i wujek na pewno byliby źli, gdybyś teraz odmówiła. Tak się cieszyli, że z nimi jedziesz.
- Tak, ale... Trochę się boję. Nigdy nie jeździłam bez was tak daleko. Ba! Ja nawet nigdy nie leciałam samolotem. A jeśli już nigdy nie wrócę?
Mężczyzna westchnął cicho. Nie był zdziwiony jej obawami, sam takowe miał, ale tamte wakacje były jej bardzo potrzebne. Siedząc w domu coraz bardziej zatracała się w sobie, przestała wychodzić do ludzi, spotykać się ze znajomymi, z którymi zawsze miała tak świetny kontakt. Nie wiedział, co robić, by to się zmieniło. Zdawał sobie sprawę, że wyjazd na dwa tygodnie do innego państwa był odpowiedni. Dla nich wszystkich.
- Ciocia, wujek, nawet Henio latają samolotem i nigdy nic im się nie stało. Z resztą... - zaczął, drapiąc się drugą dłonią po czole. Wzruszył ramionami, przypominając sobie imię przyjaciela córki. - Chcesz wystawić teraz Fabiana? Przecież...
- Ma na imię Fabio, tato. - przerwała mu od razu, uśmiechając się pod nosem. Zdawała sobie sprawę, że często lubił spolszczać imiona i inne zagraniczne rzeczy. - Wiem, że mi pomoże, jest mi to winny.
- Mieliście taki świetny kontakt, kiedy tu był... To dobry chłopak i mam nadzieję, że się tobą zajmie, jeśli będziesz tego potrzebować. Jest chyba odpowiedzialny, prawda?
- No wiesz, w tym roku kończy dwadzieścia trzy lata, to może jest odpowiedzialny. - stwierdziła, na co mężczyzna zaśmiał się cicho. Widok uśmiechniętej córki był jego ulubionym momentem. - No dobra, niech ci będzie. Ciocia by mi nigdy nie wybaczyła, gdybym ich teraz wystawiła. To dla niej głównie lecę na te wakacje.
- I takie nastawienie to ja lubię. - powiedział ze śmiechem, podnosząc się na równe nogi. Strzykło mu coś w kolanie, ale starał się nie zwracać na to uwagi, mimo że jego córka zachichotała cicho. - Chodź, zrobimy coś na kolację. Jestem strasznie głodny.
Paulina w odpowiedzi jedynie się zaśmiała, a Artur uśmiechnął, ciesząc, że jego córka w końcu wróciła.
Oboje skierowali się do kuchni, po czym zaczęli przygotowywać dla siebie jakieś danie. Krzątali się po pomieszczeniu, wygłupiając i śmiejąc się, co chwilę. Po Paulinie sprzed pół godziny nie było śladu i Artur wyjątkowo się z tego cieszył. Na tym mu zależało - by wróciła jego dawna, ukochana, radosna córka. Kochał ją w każdej możliwej odsłonie, ale ta była zdecydowanie najlepsza.
- Jedziesz ze mną po Bruna?
- Czemu nie? - odparła od razu, nakładając na talerz trochę makaronu z sosem bolognese. - O której go odbierasz?
- Uzgodniliśmy z Jolą, że przyjadę około dwudziestej drugiej. Może niekoniecznie o tej godzinie go odbierzemy, ale sama rozumiesz... - odparł, odbierając od niej talerz z jedzeniem.
- Czyli skazujesz mnie na towarzystwo ich starszych dzieciaków. - skwitowała Paulina, nakładając również dla siebie trochę makaronu.
- Chodziłaś z Dawidem do jednej klasy. - stwierdził Artur, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Paulina uniosła brew, patrząc na niego, jak na idiotę.
- W podstawówce.
- Był u ciebie na osiemnastce. A ty u niego, chciałbym przypomnieć. Widziałem, jak się całowaliście.
- A co to ma do rzeczy? - spytała, ignorując wspomnienie swojej osiemnastki, gdzie rzeczywiście całowała się z kolegą z podstawówki. Wolała raczej o tym nie pamiętać. - Nie ważne. Smacznego.
- Smacznego, złośnico.
Paulina pokręciła głową sama do siebie, ale zajęła się jedzeniem. Artur też więcej nie wracał do tamtego tematu.
Zjedli kolację we względnej ciszy, a o omówionej wcześniej godzinie znaleźli się pod drzwiami od mieszkania swoich znajomych. Jolanta wpuściła ich do środka, witając się z nimi krótko. Zaraz całą trójką weszli do przestronnego salonu, zastając tam męża kobiety.
- Cześć, Rafał. - przywitał się Artur, przybijając z mężczyzna męską piątkę.
- Dobry. - dodała nastolatka, uśmiechając się na widok mężczyzny. Lubiła go.
- Cześć, Paulina. Wsiadajcie.
Paula czuła się dziwnie, siadając w znanym sobie salonie, tuż obok swojego ojca. Starała się jednak tego nie okazywać, tylko spojrzała na telewizor, na którym leciał wtedy jakiś film, którego tytułu nawet nie znała. Trójka dorosłych zajęła się rozmową między sobą, a ona siedziała tam w ciszy, nie zwracając na siebie zbędnej uwagi. Trochę żałowała, że w ogóle zgodziła się tam przyjechać, ale jej słabość do jazdy była silniejsza, niż świadomość, że mogła zająć się swoją książką i w końcu porządnie z nią ruszyć.
Wzdrygnęła się, kiedy ktoś nagle położył dłonie na jej ramionach. Uniosła wzrok, odchylając głowę do tyłu, by spojrzeć na znajomego ktosia i prędko zorientowała się, kim w ogóle był. Serce zabiło jej mocniej, ale sama nie wiedziała, czy z radości, czy z przerażenia. Lubiła Dawida, to fakt, jednak on chciał od niej czegoś więcej, niż tylko przyjaźni. Z początku nawet chciała się zgodzić, ale zdawała sobie sprawę, że traktowała go bardziej, jak brata, niż potencjalnego chłopaka, nawet jeśli kilka razy się całowali i raz, czy dwa przespali ze sobą.
- Nie wiedziałem, że też przyjedziesz po Bruna. Ale to miła niespodzianka. - odezwał się jako pierwszy, posyłając jej szeroki uśmiech. Cieszył się, że tam była.
- Taak, ja też nie sądziłam, że tutaj przyjadę. - mruknęła, nie wiedząc, jak się zachować w tamtej sytuacji. Czuła się niezręcznie. - Miło cię widzieć, Dawid.
- Ciebie również, nawet nie wiesz jak bardzo.
Chłopak chciał zacząć temat utraty ich znajomości, ale nie zdążył, gdy trójka chłopaków wpadła do salonu, śmiejąc się głośno. Oboje spojrzeli w ich stronę, a brat dziewczyny prędko do niej podbiegł i się przytulił. Ona sama oddała jego uścisk, obserwując po chwili jak znów stanął obok swoich przyjaciół.
- Mamo, Oliwier i Bruno mogą zostać u nas na noc? Proszę.
Jolanta spojrzała na Artura, jakby pytając go niemo o zgodę. Nie miała nic przeciwko temu, by obaj chłopcy przenocowali w ich mieszkaniu. Były wakacje, a oni wcale nie musieli wstawać następnego dnia, więc nie widziała żadnego problemu.
- Jeśli to nie problem... - zaczął Artur, wzruszając ramionami. Nie widział żadnych przeciwwskazań, żeby jego syn tam został, nawet jeśli nie chciał narzucać się przyjaciołom.
- Ja się go chętnie pozbędę z domu na jakiś czas.
- Paula! - zawołał Bruno, patrząc z bólem na siostrę. Doskonale ją znał, ale nie sądził, że będzie chciała pozbyć się go z domu.
- Wiesz, że cię kocham, młody. - powiedziała od razu Paula, cmokając w powietrzu do brata.
Ostatecznie Bruno został w domu przyjaciela, a Paulina i Artur wsiedli do samochodu, by wrócić do domu. Dziewczyna zerknęła na swojego ojca, który siedział na miejscu pasażera i spoglądał w jej stronę z uśmiechem. Znała tamten wzrok i nie podobało się jej to.
- Między tobą a Dawidem...
- Nie. Stanowcze nie. Definitywne nie. Ja z nim nawet nie rozmawiam, nie piszę, nic kompletnie. Straciliśmy kontakt po mojej osiemnastce.
- Dlaczego? - dopytywał mężczyzna, naprawdę ciekawy relacji między swoją córką, a jej dawnym kolegom. Nie rozumiał, dlaczego stracili kontakt.
- Dlatego, że się do mnie przystawiał. Znaczy, chciał ze mną być, a ja nie chciałam. Proszę, skończ temat. - poprosiła Paulina, wyraźnie zażenowana. Nie chciała o tym rozmawiać. - Chcę się wyspać przed tymi wakacjami.
- Masz jeszcze trzy noce w domu, wyśpisz się.
- Tak, ale później będzie wstawać wcześnie rano przez dwa tygodnie, gdzie mogłabym się lepiej wyspać. - stwierdziła, patrząc na ojca w taki sposób, że nieświadomie uniósł dłonie w geście poddania się. - Jedźmy już.
- To czemu nie ruszasz? Ty jesteś kierowcą.
Paula w odpowiedzi westchnęła głośno, wywracając oczami. Lubiła droczyć się z ojcem, ale zdecydowanie nie wtedy, kiedy była zmęczona. A tak wtedy było.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro