Dzień trzeci
Paulina nie widziała z rana ani Fabio, ani chłopaka, który na nią wpadł poprzedniego dnia. Przywitała się jednak z innymi, którzy tamtego dnia stali przed drzwiami na kantynę. Spokojnie ruszyła między stolikami i innymi ludźmi, kierując się w odpowiednią stronę. Wzięła dla siebie płatki, zjadła je w towarzystwie swoich bliskich, po czym wróciła do swojego pokoju. Wciąż było wcześnie, ale to jej nie przeszkadzało. Spakowała najpotrzebniejsze rzeczy do niewielkiego plecaka, który miała ze sobą, po czym znów wyszła na zewnątrz, by to tam poczekać na swoje wujostwo.
I wcale długo czekać nie musiała, bo przyszli chwilę później.
- Co się stało z moją pesymistyczną chrześnicą? - zagadnęła Hanna, dostrzegając na twarzy dziewczyny dziwnie szeroki uśmiech.
- Podmienili ją w nocy. - stwierdziła Paulina, wywracając oczami, ale mimo to wciąż się uśmiechając. - Po prostu mam dobry humor, proszę tego nie zepsuć.
Hanna objęła nastolatkę ramieniem, po czym całą czwórką skierowali się w odpowiednią stronę. W planach mieli trochę pozwiedzać miasteczko, w którym byli, kupić jakieś pierwsze pamiątki i najzwyczajniej w świecie zorientować się, gdzie co było. Wyszli więc poza teren hotelu, nieopodal recepcji, dostrzegając kawałek dalej niebieską kolejkę. Nie musieli wcale nic mówić, tylko skierowali się w jej stronę - i pod górę - chcąc sprawdzić, gdzie jechała.
- Nigdzie nie pisze, gdzie i o której jedzie. - stwierdził Daniel, oglądając kolejkę z każdej możliwej strony.
- Zaraz powinien przyjść konduktor. Wozi codziennie z hotelu do plaży od dziewiątej do trzynastej i od piętnastej do dziewiętnastej. - odezwał się jakiś mężczyzna, podchodząc do nich bliżej wraz ze swoją rodziną.
- Dziękujemy panu bardzo.
Mężczyzna, który okazał się również Polakiem, uśmiechnął się w ich stronę, wracając do swoich towarzyszy, którzy stali tuż obok. Hanna i Daniel zaczęli z nimi rozmawiać, podczas gdy Paulina pogrążyła się w swoich myślach. W głowie krążyły jej sytuacje związane z pisaną przez nią wtedy książką, przez co nie zwróciła uwagi na to, że konduktor w końcu przyszedł, a ludzie zaczęli wychodzić do wagonów. Wyrwał ją z transu dopiero jej wujek.
- Wsiadasz, Paula? - spytał, szturchając ją w bok, by zwrócić na siebie jej uwagę.
- A tak, już, już. Zamyśliłam się, przepraszam.
- Nie masz za co. - odparł od razu, na co wywróciła oczami. - O kim tak myślisz? O tym twoim znajomym? Czy o tym nowym, z którym cię wczoraj widziałem?
Policzki Pauliny zaczerwieniły się od razu, gdy dotarł do niej sens słów mężczyzny. Natychmiast odwróciła wzrok, nie zauważając nawet, że jej ciotka uderzyła swojego męża w ramię, posyłając mu takie spojrzenie, że od razu zamilkł. Nikt więcej nie ciągnął tamtego tematu, Paula nawet nie odpowiedziała, wpatrując się w mijany krajobraz, który dopiero wtedy widziała tak naprawdę. W dzień, kiedy tam przyjechali, niezbyt było coś widać przez ciemności i dopiero teraz mogli podziwiać naturę panującą na Sardynii.
Która tak bardzo różniła się od tej w Polsce.
Znalezienie się na tamtej kolejce było świetnym pomysłem, bo im dłużej jechali, tym coraz bardziej odechciewało im się wracać do hotelu na piechotę. Niby plaża nie znajdowała się wcale tak daleko, ale mimo wszystko trochę drogi do przejechania mieli. Już po niespełna dziesięciu minutach znaleźli się na parkingu kilka metrów od plaży, gdzie każdy zaczął wychodzić i iść w swoją stronę. Paulina rozejrzała się wokoło, najzwyczajniej w świecie zafascynowana tym wszystkim, co ją otaczało. Otrząsnęła się nagle, gdy mała dłoń wyślizgnęła się w tą jej.
- O.
Henryk posłał jej wtedy tak uroczy i niewinny uśmiech, że jej serce zmiękło. Uwielbiała tamtego malucha, kochała go na swój własny sposób i doskonale wiedziała, że jako jeden z nielicznych potrafił poprawić jej humor jednym uśmiechem. Niewielu to wychodziło, chociaż wielu próbowało.
- Idziemy się przejść, co? Mamy czas. - odezwała się Hanna, spoglądając zarówno na męża, jak i na chrześnicę.
- Przyjechaliśmy pozwiedzać, więc... - stwierdziła Paula, wzruszając ramionami.
Ruszyli po chwili w tylko sobie znaną stronę, a bardziej w stronę plaży. Wciąż było wcześnie, ale i tak sporo osób zajmowało leżaki, dzieci bawiły się przy brzegu bądź na piasku... Panował jednak względny spokój w porównaniu do polskiego morza, gdzie zawsze było mnóstwo osób ocierających się o siebie nawzajem. To dlatego Paulina nie przepadała jeździć w tamte strony swojego kraju, choć samą plażę lubiła. Tam nie było takiego tłoku, nie chodzili sprzedawcy, nie krzyczeli - był względny spokój, który bardzo sobie ceniła.
Szła za rękę z Henrykiem, rozglądając się wokoło i podziwiając. Choć nie było tego widać na pierwszy rzut oka, była osobą, która uwielbiała poznawać nową kulturę, oglądać różnego rodzaju rośliny występujące często w niektórych krajach, a także poznawać historię danego miejsca. Była humanistką, cholernie dobrą humanistką z wielkim sercem do historii.
- Idziemy na lody?
- Ale że tak już? Jest jeszcze wcześnie. - stwierdziła Paula, marszcząc brwi. Zerknęła na małżeństwo obok siebie w lekkim zdziwieniu.
- I co z tego? - odparła Hanna, wzruszając ramionami.
Paulina pokręciła głową sama do siebie, śmiejąc się pod nosem. Uwielbiała swoją ciotkę, tak inną od niej samej. Choć widziała wiele podobieństw między sobą a kobietą, tak zdawała sobie sprawę, że należały raczej do dwóch różnych światów, które mimo wszystko idealnie ze sobą współgrały. Były różne, ale świetnie się dogadywały.
Nie miała też zbyt wiele do gadania, dlatego skierowała się za małżeństwem do pobliskiego stanowiska z różnego rodzaju lodami i napojami. Kupili dla siebie po jednym lodzie, czy to na patyku, czy w rożku, po czym skierowali się w stronę miasta. Mieli jeszcze sporo czasu, by chociażby znaleźć jakiś sklep, dlatego ruszyli przed siebie spokojnym krokiem.
- Tak se teraz myślę... - zaczął Daniel w pewnym momencie, zwracając tym uwagę swoich towarzyszek.
- O wow! Nieprawdopodobne. - odezwała się Paulina, łapiąc się za policzki i patrząc na niego wielkimi oczami.
- Włączyła się. - zaśmiała się cicho Hanna.
- Mogę dokończyć? - spytał mężczyzna, nie spodziewając się, że obie nagle będą przeciwko niemu. - Tak se myślę, że ty, Paula, jesteś flegmatykiem.
- Skąd ten wniosek?
- Jesteś introwertykiem. - oznajmił, czemu nie mogła zaprzeczyć.
- Ciężko ukryć.
- Cechuje się niezwykły spokój i zrównoważenie, jesteś cierpliwa.
- Też fakt.
- Doskonały z ciebie słuchacz. Potrafisz obserwować i analizować. - ciągnął dalej, na co tym razem Paulina tylko kiwnęła głową, również się z tym zgadzając. - Mam wrażenie, że nie lubisz zmian i przepadasz za rutyną.
- Gdyby tak się nad tym zastanowić... - stwierdziła Paula, wzruszając ramionami.
- Lubisz, kiedy wszystko jest na swoim miejscu.
- Oj, zdecydowanie! Nie od dziś to wiadomo. - odezwała się Hanna, ale nikt nawet nie skomentował jej słów.
- Nie mogę powiedzieć, że nie wychodzisz z inicjatywą, bo to zrobiłaś kilka razy. Tak samo podjęłaś decyzję w wielu kwestiach. - powiedział Daniel, próbując sobie jeszcze przypomnieć różne ciekawostki o flegmatykach. - Nie lubisz być w centrum uwagi.
- Przytłacza mnie, kiedy ktoś się na mnie gapi.
- Dlatego rzadko okazujesz emocje, które się w tobie kłębią.
- No dobra, muszę przyznać, że masz rację i jestem flegmatykiem. Ale dlaczego o tym rozmawiamy? Ma to jakieś podłoże, czy coś? - spytała Paulina, marszcząc brwi. Nie wiedziała, dlaczego wujek o tym mówił.
- To nie mogę już ci powiedzieć, że jesteś flegmatykiem? - spytał, patrząc na nią w znaczący sposób. Paula zmierzyła go wzrokiem od góry do dołu.
- Niee? Nie możesz.
Hanna zaczęła się śmiać z przekomarzanek swojego męża i siostrzenicy, pilnując, by Henryk nie oddalał się zbyt daleko. Słuchanie ich wtedy było wyjątkowo przyjemne, a wzajemne dokuczanie sobie urocze.
Przestali jednak chwilę później, kiedy Henrykowi zachciało się do toalety. Małżeństwo od razu zaczęło szukać jakiejś otwartej knajpy, restauracji, czy czegokolwiek, gdzie mógłby skorzystać. Prędko weszli do jakiegoś lokalu i spytali, czy dałoby się coś zrobić. Paulina obserwowała to z pewnej odległości, obserwując całe widowisko z daleka.
Wszystko to, co wiedziała o Włochach, sprawdzało się. Mężczyzna, który był właścicielem tamtego lokalu, zabrał ze sobą Daniela i Henryka, próbując zagadać chłopczyka - świadczyło to o tym, jak emocjonalne miał podejście do wielu rzeczy. Wyglądał też nienagannie, idealnie do tamtego miejsca, co potwierdzało stwierdzenie, że Włosi mieli poczucie stylu i mody.
Natomiast żona właściciela, sprawiała wrażenie niezwykle pewnej siebie, a do tego niezależnej. Widać było, że była w jakimś stopniu rozpieszczona przez swojego męża, ale to nie znaczyło, że nie lubiła radzić sobie ze wszystkim sama. Poczucie własnej wartości - Paulina widziała to na jej twarzy, w jej zachowaniu, kiedy rozmawiała z jej ciotką.
Z zamyślenia wyrwał ją głos wujka, który zdążył wrócić z synem i obcym sobie mężczyzną do reszty. Henryk natychmiast podbiegł do kuzynki i przytulił się do jej nóg, na co zaśmiała się cicho, obejmując go ręką. Zaraz całą czwórką skierowali się w stronę parkingu, na którym stawała kolejka, która ich tam przywiozła. Paulina uparcie milczała, rozglądając się wokoło. Dochodziła godzina czternasta, a słońce strasznie grzało ciała wszystkich znajdujących się na zewnątrz. Żadne z nich nie chciało się zjarać już w, tak naprawdę, drugi prawowity dzień na tamtych wakacjach. To było cholernie nierozsądne.
Henryk zaczął nagle krzyczeć, że kolejka się zbliżała i oczywiście miał rację. Jego kuzynka zerknęła na niego, kiedy wskazywał swojemu ojcu, skąd dochodził dźwięk, a ona już po chwili dostrzegła niebiesko białą kolejkę, która kierowała się w ich stronę. Wyprostowała się więc, łapiąc za ramiączka od swojego plecaka i czekała. Czekała, aż mężczyzna podjedzie, aż wszyscy ludzie wysiądą i oni będą mogli wejść.
Podróż do hotelu minęła jej o wiele szybciej, niż na plażę i zanim się obejrzała, już wysiadali i kierowali się w stronę wejścia. Nie spieszyła się jednak, idąc praktycznie na samym końcu całego zbiorowiska. Głowę miała spuszczoną, choć sama nie wiedziała dlaczego. Szło się jej tak o wiele lepiej, szczególnie że słońce świeciło jej prosto w oczy, a ona nie miała na sobie żadnych okularów przeciwsłonecznych. Nawet czapka z daszkiem wtedy nie pomagała.
Przez co też nie zauważyła idącego w jej stronę chłopaka.
- O mój Boże! Przepraszam bardzo, nie chciałem. Nic pani nie jest? - spytał od razu, nieco spanikowany, że znów na kogoś wpadł. Zaraz po tym zerknął na dziewczynę, którą od razu rozpoznał. - Oh, to ty. Przepraszam.
- Mam nadzieję, że to była zwykła woda. - powiedziała Paulina, spoglądając na swoją mokrą koszulkę. Miała szczęście, że pod spodem znajdował się biały, a nie czarny biustonosz.
- Tak strasznie mi głupio, wybacz. Nie zauważyłem cię. Znowu. - powiedział pospiesznie. Było mu niezmiernie głupio.
- Do trzech razy sztuka, co?
- Jak mogę ci się za to odwdzięczyć? - spytał, nie reagując na jej słowa. Czuł się winny.
- Wcale nie musisz, nie oczekuję tego. Każdemu się może zdarzyć, więc... - stwierdziła, wzruszając ramionami. Uniosła na niego wzrok, marszcząc nagle brwi, gdy dostrzegła, jak na nią wtedy patrzył. - Co?
- Mówił ci już ktoś, że twój głos uspokaja? - wypalił nagle, na co zaśmiała się cicho. Takiej odpowiedzi się nie spodziewała.
- Orginalny tekst na podryw, przyznaję.
- Paula, idziesz? - spytała nagle Hanna, orientując się, że Paulina za nią nie szła. Zdziwiła się też, kiedy dostrzegła, że ta stała w towarzystwie jakiegoś chłopaka.
- Muszę już iść, wołają mnie. - powiedziała Paula, wskazując w odpowiednim kierunku i uśmiechając się przy tym niewinnie. - To... Cześć.
Luka stał jeszcze przez chwilę w tamtym miejscu, obserwując oddalającą się sylwetkę Pauliny, przez którą po raz kolejny nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Choć jej nie znał - nie znał nawet jej imienia - to czuł, że mogli się dogadać. I zamierzał zrobić wszystko, by jakoś wynagrodzić jej to, że wpadł na nią. Dwukrotnie.
- Luka, idziesz? Zaraz zaczynamy próbę!
- Tak, tak, już idę!
Martina pokręciła głową sama do siebie i ruszyła w dalszą drogę, nie przejmując się już, czy blondyn za nią szedł. On sam spojrzał jeszcze w miejsce, gdzie zniknęła nieznajoma, po czym skierował się za koleżanką, nie chcąc się nikomu niepotrzebnie narażać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro