Dzień dziewiąty
Paulina była wciąż na wpół przytomna, kiedy siedziała na stołówce na śniadaniu. Była sama, bo jej wujostwo pojechało z rana na wycieczkę, na którą ona sama nie chciała jechać. Nie wiedziała, jak znaleźli w sobie siły po poprzednim dniu, bo ona sama czuła się wykończona. Noga nie krwawiła, ale nie wyglądała też najlepiej. Nie była spuchnięta, ale pocharatana i zdawała sobie sprawę, że blizna z całą pewnością zostanie na dłużej. Wielokrotnie przechodziła przez coś takiego w dzieciństwie.
Przeżuwając po raz kolejny suchą bułkę i popijając ją zwykłą wodą, nie zwracała uwagi na otaczających ją ludzi. Niewiele osób też się nią interesowało... Były jednak takowe, które postanowiły jej wtedy potowarzyszyć.
Paula uniosła wzrok dopiero wtedy, gdy ktoś się do niej dosiadł. Początkowo myślała, że mógł to być po prostu Fabio bądź też Luka... I tak było! Tylko że wraz z nimi był również inny chłopak, którego kojarzyła z występów - Leonardo.
- Cześć. Co tu robicie? - spytała, unosząc na nich swój wzrok. Odchrząknęła też, by pozbyć się chrypy.
- Zobaczyliśmy, że siedzisz sama, więc postanowiliśmy dołączyć.
- Miło. - skwitowała, upijając łyk swojego napoju. Zaraz wystawiła dłoń w stronę okularnika. - Paola.
- Leonardo, ale to pewnie wiesz. - zaśmiał się cicho, ściskając jej drobną dłoń. Zdziwił się, kiedy dotarło do niego, że była zimna.
- Jesteś jedną z nielicznych osób, które rozpoznaję na tych występach. To ostatnio... Nie mogłam z was po prostu.
Leonardo zawstydził się wyraźnie, spuszczając głowę i drapiąc się po karku, zakłopotany. Każdy z nich doskonale wiedział, o co jej chodziło, a on dopiero wtedy zrozumiał, że widziała go bez koszulki... Podobnie jak pozostali goście hotelu. Choć jej nie znał, czuł się z tym wyjątkowo dziwnie, zważywszy na fakt, że teraz siedział przed nią z jej przyjacielem i chłopakiem, który wyraźnie się jej podobał.
- Nie wiem, czy wiesz... - zaczął nagle, chcąc odwrócić od siebie uwagę całej trójki. Uniósł głowę i spojrzał na Paolę. - Widzieliśmy, jak zajmowałaś się dzieciakami, kiedy było to spotkanie z waszym rezydentem. Byliśmy pod wrażeniem, że tak świetnie się z nimi dogadywałaś i że w ogóle cię słuchali.
- Ah, to. Zdążyłam o tym zapomnieć. - odparła, machając lekceważąco ręką. Dopiero po chwili dotarł do niej sens jego słów. - Czekaj, co? Podglądywaliście mnie? To, że ten blond łeb to robi, to wiem, ale że reszta też?
Wtedy to już cała trójka spuściła wzrok, byleby na nią nie patrzeć. Paulina westchnęła ciężko, opadając na oparcie swojego krzesła i krzyżując ręce na piersi. Pokręciła głową sama do siebie, po czym zaczęła się pomału podnosić. Trzy pary oczu zatrzymały się na niej w lekkim zdezorientowaniu.
- Co robisz? - spytał Luka, marszcząc brwi. Paulina skupiła na nim całą swoją uwagę.
- Wracam do pokoju. Nie mam na dzisiaj żadnych planów, moje wujostwo pojechało na jakąś wycieczkę, a ja zostałam tu sama.
- To masz już plany. Idziesz ze mną. - oznajmił blondyn, wskazując z dumą na samego siebie. Dziewczyna uniosła brew, zaintrygowana jego słowami.
- Gdzie niby? - spytała, ciekawa jego planów. Podejrzewała, że mógł to powiedzieć zupełnie nieprzemyślanie.
- Zobaczysz. - odparł jedynie, puszczając jej oczko. Zaraz po tym odwrócił się przodem do Fabio. - Porwę ją na jakiś czas. Pozwolisz, co?
- Sprawdzę później, czy wróciła cała. - oznajmił Fabio, mimo wszystko się uśmiechając. Niby miał obawy, ale ufał Luce, a przede wszystkim Paoli. - Uważaj na niego, dzwoń w razie czego, odbiję cię, jeśli trzeba będzie.
Cichy śmiech Pauliny był niesamowicie uroczy. Luka i Leo spojrzeli na siebie, uśmiechając się delikatnie, podczas gdy pozostała dwójka przytuliła się do siebie, jakby nigdy więcej mieli się nie zobaczyć. Zaraz po tym Paula odsunęła się od Fabio i zerknęła na Lukę, dźgając go między żebra.
- Uważaj na nią, dzwoń w razie czego, odbiję cię, jeśli trzeba będzie. - oznajmił Leonardo, nachylając się nad blondynem. Patrzył jednak cały czas na Paulinę.
- Leo!
Cała trójka zaczęła się śmiać, niezbyt zwracając uwagę na otaczających ich ludzi. Paulina pokręciła głową sama do siebie, po czym jak gdyby nigdy nic ruszyła do swojego pokoju, nie przejmując się faktem, że praktycznie nic nie ustaliła z Luką. Prędko wyszła ze stołówki i skierowała się w odpowiednią stronę, gdy nagle poczuła oplatające ją w pasie ramię. Zerknęła ukradkiem na idącego obok niej blondyna i znów pokręciła głową sama do siebie, śmiejąc się pod nosem.
Kilkanaście minut później oboje znaleźli się koło budynku recepcji, gotowi do drogi. Paula była nieco zdziwiona, że w ogóle tam się znaleźli, ale prędko przekonała się dlaczego. Jej usta otworzyły się mimowolnie, gdy dostrzegła Lukę przy jakimś czerwonym skuterze, a także mężczyznę, którego kojarzyła przecież z występów. Ten spojrzał niespodziewanie w jej stronę i uśmiechnął się, co strasznie ją speszyło.
- No podejdź, przecież nie gryzę. - zaśmiał się Luka, kiedy mężczyzna zostawił ich w końcu samych.
Nie ruszyła się nawet o milimetr.
- Ty sobie żartujesz, prawda? Przecież ja na to nie wsiądę. Zapomnij.
Luka westchnął. Podszedł do niej i położył dłonie na jej ramionach. Ona sama uniosła nieznacznie wzrok, by spojrzeć na jego twarz. Coś w jego wyglądzie ją uspokajało, ale sama nie wiedziała, co dokładnie. Miał w sobie coś, przez co każdy mu ufał. W tym ona.
- Obiecuje, że nic ci się nie stanie. - powiedział spokojnie, chcąc ją jakoś przekonać. Zależało mu na tym.
- Też myślałam, że nic mi się nie stanie, a kto wczoraj zdarł sobie połowę nogi, przechodząc przez skały? Ja, bo kto by inny?
- Czemu o tym nie wiedziałem? - spytał od razu, odsuwając się od niej nieznacznie. Nie oderwał jednak wzroku od jej twarzy.
- A dlaczego miałbyś wiedzieć? Żyję, to chyba najważniejsze. - odparła Paula, krzyżując ręce na piersi. Wzruszyła ramionami, kręcąc głową sama do siebie.
- Która to noga? - zapytał jedynie, chcąc po prostu wiedzieć. Zmartwił się i doskonale to widziała.
- Prawa.
Ku jej zaskoczeniu, Luka kucnął i spojrzał na jej nogę. Nie wyglądała najlepiej, ale na szczęście nie krwawiła, plus Paulina smarowała ją maścią, którą zdążyli kupić s wujostwem poprzedniego dnia. Nie szczypało już, choć momentami odczuwała wciąż ból. Na szczęście, nie tak duży, jak na początku.
- Nie skomentuję tego. Wstań, proszę. - poprosiła po chwili, kiedy jego dłonie dotknęły jej nogi. Było to wtedy wyjątkowo krępujące. - Gdzie ty mnie chcesz zabrać tym skuterem? Wywieźć gdzieś?
- Pojedziemy do mojego domu, przedstawię cię rodzicom, oświadczę ci się, a jutro weźmiemy skromny ślub w pobliskim kościele.
- Wow! Całe życie już nam zaplanowałeś? Mam coś do powiedzenia w sprawie potencjalnych dzieci? A chociaż psa mieć możemy? Takiego uroczego buldoga francuskiego?
- Pomyślimy jeszcze nad tym. - zaśmiał się cicho, posyłając jej szczery uśmiech. Jego oczy lśniły. - Mam dla ciebie kask. Jest mój, ja wezmę ten Luigiego.
- Kogo? - spytała, marszcząc brwi. Mimo to odebrała od niego kask, nie chcąc robić problemów.
- Tego faceta, którego przed chwilą widziałaś. Jest też prowadzącym.
- Warto wiedzieć.
Paulina ostatecznie wsiadła na tamten skuter, choć nie była, co do niego zbytnio przekonana. Nie wiedziała też, jak się zachować w tamtej sytuacji. Luka widział, że miała lekkie obawy i wymacał jej ręce, by ją jakoś naprowadzić. Objął się nimi, podczas gdy ona zrozumiała, że najzwyczajniej w świecie miała się do niego przytulić, by nie spaść. Kiedy odpalił silnik i ruszył ostrożnie, jej uścisk się wzmocnił, co doskonale wtedy czuł. Uśmiechnął się na tamten drobny gest i skierował się w tylko sobie znaną stronę.
A tak właściwie kilka minut później znaleźli się nieopodal plaży, na tym samym parkingu, gdzie zawsze zatrzymywała się kolejka z hotelu.
Kiedy zeszli ze skutera, Paulina parsknęła śmiechem, oddając kask Luce. Rozejrzała się wokoło, mimo że znała już tamto miejsce dość dobrze. Nie była jednak w stanie dłużej się nim zachwycać, bo poczuła nagle uścisk w talii i mocne szarpnięcie. Chwilę zajęło jej zorientowanie się, co się stało, a kiedy uniosła wzrok, natrafiła na ciemne tęczówki, które patrzyły na nią z troską. Jej policzki zaczerwieniły się nagle, gdy uświadomiła sobie, jak blisko siebie się znajdowali.
- Tak, to było... Właśnie o tym mówiłam. Mnie zawsze się coś przydarzy. - wymamrotała, uświadamiając sobie, że ktoś mógł ją wtedy tam potrącić i to z jej winy.
- Dlatego jestem tu, by ratować cię z operacji, młoda damo. - odparł Luka, śmiejąc się pod nosem. Mówił też jednak wyjątkowo poważnie.
- O, właśnie. Ile masz właściwie lat? - zagadnęła Paulina, szczęśliwa, że znalazła nieco inny temat ich rozmowy.
- Czy to ważne?
- Chciałabym wiedzieć.
- 21 września skończę dwadzieścia cztery. - wyjaśnił pokrótce, widząc, że ona raczej nie odpuści, jeśli się nie dowie. To było widać.
- Czyli rocznik 99'. - powiedziała bardziej do siebie, niż do niego. Uśmiechnęła się przy tym tak tajemniczo, że nie wiedział, jak to zinterpretować.
- A ty? - spytał, ciekawy, ile ona miała lat. Nie wyglądała na niewiadomo jak młodą, a tym bardziej na starą.
- A to nie wiesz, że kobiet nie pyta się o wiek?
Uśmiechnęła się tak dumnie, że aż zaniemówił. Przez chwilę przyglądał się jej w ciszy, aż w końcu dostrzegł, że zaczęła się od niego oddalać. Natychmiast ją dogonił i już chciał złapać za dłoń, gdy dotarło do niego, że mógł ją tym wystraszyć. Była, jaka była i lubił się z nią sprzeczać, ale doskonale też widział, jak reagowała na wszelki dotyk z nim... Dlatego tylko zrównał z nią kroku, prowadząc na plażę, na której zbierało się już sporo osób.
- Jeśli masz w planach mnie rozebrać, to sobie daruj. Nie mam ochoty na pływanie. - oznajmiła, nawet na niego nie patrząc. Rozłożyła tylko koc i położyła na nim swoje rzeczy.
- A jednak założyłaś strój. - zauważył, ukazując swoje śnieżnobiałe zęby w uśmiechu.
- Bo mnie zmusiłeś! - zawołała, patrząc na niego oburzona. Uderzyła go też w ramię, na co tylko się zaśmiał.
- Gdybyś nie chciała, to byś go nie założyła. Najwyraźniej mój urok osobisty zadziałał.
- Jesteś idiotą, mówił ci to ktoś? - spytała, mierząc go wzrokiem. On się tym jednak nie przejął.
- Taka jedna wredota, która właśnie przede mną stoi. - odparł z szelmowskim uśmiechem, nachylając się w jej stronę specjalnie. Lubił ją wkurzać.
Paulina w odpowiedzi tylko popchnęła go do tyłu, na co zaczął się śmiać.
Luka miał jednak rację, mówiąc, że jego urok osobisty zadziałał. Wciąż lekko nie dowierzał, kiedy Paola szła za nim do wody, trzymając go za rękę. Nie sądził, że w tak drobnym ciele, było tak dużo siły... Bardziej interesował go fakt, że w ogóle trzymała jego dłoń, ściskając ją za każdym razem, gdy delikatne fale chlapały ją coraz wyżej i wyżej, przyprawiając o gęsią skórkę.
- Nienawidzę cię. - warknęła, po raz kolejny ściskając jego dłoń. Nienawidziła wchodzić do zimnej wody.
- Umiesz pływać? - zagadnął, kompletnie ignorując jej słowa.
- Nie.
Sama nie wiedziała, dlaczego o to pytał. Nie miała też szans, by sama zapytać, bo puścił nagle jej dłoń i wskoczył cały do wody, odpływając od niej nieznacznie. Niedługo później wynurzył się na powierzchnię i wrócił do niej, choć woda w tamtym miejscu sięgała im zaledwie do pasa. Spojrzała na niego, trzęsąc się trochę z zimna, mimo że było tam wyjątkowo ciepło.
- Zimno ci? Wejdź do wody, będzie cieplej.
- Daj mi chwilę. - mruknęła, zdając sobie sprawę, że potrzebowała chwili, by się przyzwyczaić. - Ej!
Głośny pisk - tylko tyle usłyszał Luka, kiedy ją ochlapał. Widział wściekłość na jej twarzy, ale to nie przeszkadzało mu, by znów chlapnąć w nią wodą. Paulina zakrywała się, by nie dostać po twarzy, ale sama też zaczęła mu oddawać. Przez chwilę oboje zapomnieli o tym wszystkim, co działo się wokół...
Paula zachłysnęła się wodą, kiedy Luka pociągnął ją za sobą w dół. Natychmiast wypłynęła na powietrze, odgarniając włosy z twarzy i zaczynając kasłać, przy okazji wypluwając wodę z ust. Luka prędko zrozumiał, co zrobił i zrobiło mu się głupio. Nieświadomie złapał jej twarz w swoje dłonie, przyglądając się jej ze zmartwieniem. Czuł się winny.
- Nic ci nie jest? - spytał z troską, czując, jak mocno waliło mu wtedy serce. Chciał mieć pewność, że nic się jej nie stało.
- Chciałeś mnie utopić. - powiedziała cicho, patrząc w jego błyszczące, brązowe tęczówki, które tak szybko polubiła. - Ja mam pecha jakiegoś ewidentnie dzisiaj.
- Przepraszam.
Jego ciepłe dłonie, które znajdowały się na jej policzkach i szyi, odwracały jej uwagę od tego, co się wydarzyło. Patrzyła na jego zatroskaną i pełną skruchy twarz... Nie potrafiła się gniewać, kiedy te cholerne, brązowe tęczówki tak się jej przyglądały. Westchnęła cicho, spuszczając wzrok, ale on nie odrywał od niej swojego spojrzenia, chcąc po prostu wiedzieć, czy na pewno było wszystko w porządku.
- Jest mi strasznie głupio teraz. Na pewno nic ci nie jest?
Pokręciła głową, ale widziała, że niezbyt go usatysfakcjonowała ta odpowiedź. Bez zastanowienia przytuliła się do niego, co tak go zaskoczyło, że nie wiedział, co zrobić. Już chciała się odsunąć i sama zacząć przepraszać, gdy poczuła, że jego ciepłe, ale wciąż mokre ramiona, objęły jej drobne ciało, a głowa wylądowała w zagłębieniu jej szyi. To wtedy tak bardzo pokochał zapach truskawek, którymi pachniała.
- To chyba będzie moje ulubione zajęcie. - mruknął w jej włosy. Choć jego głos był nieco stłumiony, zrozumiała, co powiedział.
- Próbowanie mnie zabić? - spytała prowokacyjnie, najzwyczajniej w świecie lubiąc się z nim droczyć. To była chyba jej ulubiona część znajomości z nim.
- Nie. Przytulanie cię. - wyjaśnił pokrótce, odsuwając się od niej nieznacznie. Wciąż jednak trzymał ją w ramionach.
- Aa, czyli mówisz, że teraz mam się z tobą głównie przytulać? A może ja wolę się z tobą sprzeczać?
Luka zaśmiał się cicho, odsuwając się od niej ostatecznie. Zanurkował nagle, a ona zaczęła się oglądać wokoło, aż poczuła, że znalazł się tuż pod nią. Nie zdążyła jednak zareagować, gdy jego dłonie dotknęły jej nóg, a ona sama nagle znalazła się całkowicie nad powierzchnią wody, siedząc na jego barkach. Wplotła dłonie w jego mokre, jasne włosy, by się czegoś złapać, ale nie było to najlepszą opcją.
Dlatego też wyciągnął do niej dłonie, za które natychmiast złapała.
- Jesteś głodna? - zagadnął, kierując się w stronę brzegu. Trzymał ją przy tym mocno, by nie spadła.
- Chyba jestem gotowa na udławienie się czymś. - powiedziała nad wyraz poważnym tonem, co od razu podłapał. Skoro zaczęła tamtą grę słowną...
- To będę cię karmił, jak dziecko. Poproszę o jakąś papkę dla niemowląt.
- A ty wiesz, że te w słoiczkach niektóre są naprawdę dobre? Wiem, bo próbowałam. - zaśmiała się, przypominając sobie smak niektórych potraw dla dzieci ze słoiczków. - No co? Podbierałam mojemu bratu, gdy był młodszy. - dodała w ramach wyjaśnienia, widząc zdziwiony i rozbawiony jednocześnie wzrok chłopaka.
- Masz jeszcze jakieś rodzeństwo? - spytał zaintrygowany Luka, ostatecznie zatrzymując się przy ich rzeczach. Nikt na szczęście nic nie zabrał.
- Nie, tylko młodszego brata, Bruno. Po za nim mam tylko tatę, no i wujostwo, dziadków, kuzynostwo... Ale mieszkam tylko z tatą i bratem.
- Ja mam dwie młodsze siostry. Od ciebie w sumie młodsze, jedna ma szesnaście, druga dwanaście. Felicia i Giulia.
- Kochasz je, prawda? - zagadnęła Paulina, słysząc w jego głosie wyraźną dumę i radość. Musiała więc o to zapytać.
- To moje siostry. - odpowiedział, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. - No dobra, wyschniemy trochę i zabiorę cię w pewne miejsce.
- Do domu, gdzie przedstawisz mnie swojej rodzinie, oświadczysz w ich towarzystwie, a jutro weźmiemy skromny ślub w pobliskim kościele.
- Ja widzę, że ty bardzo chcesz, żeby tak było. Można to załatwić.
Paulina zaśmiała się, nie biorąc tamtych słów na poważnie. Pomimo tych drobnych "wypadków", czuła się dość dobrze, a i atmosfera między nią, a Luką była jakaś przyjemniejsza. Wciąż też trzymała jego dłonie, tak duże w porównaniu z tymi jej... Choć dopiero się poznawali, zaczynała czuć się w jego towarzystwie swobodniej i bezpieczniej. Uratował ją już przecież, więc mogła mu zaufać.
A tak przynajmniej uważała do momentu, gdy przechylił się nagle w bok, przez co poleciała w dół, nawet tego nie kontrolując. Pisknęła głośno, lądując jednak w jego ramionach, na co tylko się zaśmiał. Natychmiast go też uderzyła w pierś, obejmując jedną ręką jego kark, by nie spaść. Lubiła go równie mocno, co nienawidziła w tamtym momencie.
- Zanim wrócimy do hotelu, to chyba przejdę jeszcze kilka zawałów. Przez ciebie, idioto. - skwitowała, wbijając palec w jego nagą klatkę piersiową. Nie przejmowała się tym w tamtym momencie.
- Dramatyzujesz, Paola.
- Dla ciebie Paulina. - mruknęła od razu, odwracając wzrok, by na niego nie patrzeć. Nieświadomie przygryzła dolną wargę.
- Paola. - powiedział Luka, by ją powkurzać. Uśmiechał się przy tym nieustannie, co mocno ją drażniło.
- Paulina.
- Paola. - oznajmił stanowczo, w końcu odstawiając ją na ziemię. Nie dał jej też znów zaprotestować. - Ubieraj się, idziemy.
- Nawet żeśmy nie wyschli. Spodnie przejdą, bo są czarne i nie będzie aż tak widać, ale koszulka będzie cała mokra przez stanik. Nie pójdę tak w miasto, zapomnij.
- To załóż tylko spodnie, co za problem? - spytał, nie widząc żadnych przeciwwskazań do tamtych czynów. Dla niego wszystko było jasne i przejrzyste.
- I wszyscy będą oglądać moje cycki. Nie, dzięki. - mruknęła, krzyżując ręce na piersi. Nie widziało się jej paradowanie po ulicach w samym staniku, który więcej odkrywał, niż zasłaniał.
- Jesteś strasznie problematyczna. - skomentował ostatecznie, kręcąc głową sam do siebie. - Nie wzięłaś nic na przebranie?
- A kazałeś? - odparła pytaniem na pytanie. Luka spojrzał na nią z uniesioną brwią. - No dobra, niech ci będzie. Pójdę w staniku, ale jeśli ktoś będzie się mi gapił na dekolt, to ty będziesz to załatwiał. Niech tylko jedna osoba spojrzy w moją stronę, to dostaniesz w jaja.
- A ja mogę?
- Wrócę do hotelu tą waszą kolejką. Albo lepiej, z buta.
Paulina nie zdążyła nawet dobrze odejść, gdy złapał ją za nadgarstek, odwracając z powrotem w swoją stronę. Lubił ją coraz bardziej, jej zachowanie było co najmniej nietypowe, a przynajmniej dla niego. W dodatku, w tamtym czerwonym staniku od stroju kąpielowego... Wyglądała obłędnie, szczególnie że pojedyncze, wciąż mokre kosmyki włosów opadały jej na twarz.
- Już nie będę, tylko zostań. Nie pozwolę wrócić ci w takim stanie do hotelu. Fabio by mnie zabił, gdyby po drodze coś ci się stało. - powiedział, chcąc ją tam zatrzymać za wszelką cenę. Trochę też obawiał się, co mogło się jej po drodze stać.
- Zostanę z tobą tylko ze względu na niego. - oznajmiła, wskazując na niego palcem. On tylko uśmiechnął się triumfalnie.
- Gdzieś tam w twoim serduszku masz też mnie, czuję to.
- Nie skomentuję. - skwitowała, kręcąc głową sama do siebie, choć z delikatnym uśmiechem na twarzy. - Chodźmy do tego miejsca, gdzie miałeś mnie zabrać, bo jestem już głodna. Ta bułka to tak niezbyt syta była.
Luka zaśmiał się cicho, po czym zebrał ich rzeczy, zabrał od niej jej plecak i sam go założył. Zaraz po tym wystawił w jej stronę dłoń, za którą po chwili złapała, dając się mu ciągnąć w odpowiednią stronę. Wrócili do tego cholernego skutera, założyli kaski i ruszyli w stronę portu. Paulina oparła głowę o plecy Luki i obserwowała okolicę, aż wreszcie chłopak się zatrzymał, spoglądając na nią przez ramię. Cieszył się, że tam z nim była i dzięki temu mógł ją lepiej poznać.
- Mam nadzieję, że lubisz pizzę.
- Tak nie do końca. Ogółem, jestem niejadkiem, więc... - wyjaśniła, zerkając na niego ukradkiem z niewinnym uśmiechem.
- Ty sobie żartujesz ze mnie w tym momencie. - powiedział, nie chcąc jej wtedy wierzyć. Kto nie lubił pizzy?
- Mówię jak najbardziej poważnie. Zjeść pizzę zjem, ale ja ściągam z niej zawsze te dodatki i jem samo ciasto z sosem. Musi się zdarzyć, że w ogóle mam na nią ochotę, a nie jest to zbyt często.
- Zaskakujesz mnie, dziewczyno. - zaśmiał się, kręcąc głową z niedowierzaniem. Naprawdę był zdziwiony tamtym wyznaniem.
- Jeśli chcesz, to możemy pójść. Nie chcę psuć twoich planów, bo jeśli masz ochotę...
Nie dokończyła, bo Luka znów złapał ją za dłoń i pociągnął do jakiejś restauracji. Znaleźli dla siebie wolny stolik i zanim się obejrzeli, stała koło nich uśmiechnięta kobieta po pięćdziesiątce. Przywitała się z nimi i rozdała karty dań, znikając po chwili.
- Urocza. - skomentowała Paulina, spoglądając jeszcze za nieznajomą. Prędko wróciła wzrokiem do swojego towarzysza.
- Wybierz, co tylko chcesz. Ja płacę. - zadeklarował, kładąc dłoń na piersi.
- Lu, ja nie mogę...
- Jak ty mnie nazwałaś?
Paulina, nie chcąc odpowiadać, zakryła twarz kartą, wywołując tym samym jego śmiech.
Kiedy kobieta do nich wróciła, złożyli swoje zamówienie i oddali jej karty dań. Paula spuszczała jednak wzrok, nie patrząc na swojego towarzysza, dlatego postanowił to zmienić. Podłożył dwa palce pod jej brodę i uniósł jej głowę tak, by spotkali się wzrokiem. Posłał jej wtedy tak uroczy uśmiech, że jej policzki zaróżowiły się niespodziewanie, nad czym nie potrafiła panować. I zarzucała sobie, że tak na niego reagowała.
- Lubię cię i tak cholernie nienawidzę, wiesz?
Ku uciesze Pauliny, przyniesiono dla nich dania - dla niej piersi z grilla, plus frytki do tego, dla niego małą Margheritę. Oba dania wyglądały wyśmienicie i aż trudno było oderwać od nich wzrok. W dodatku tak cudownie pachniały...
- Paola? - zagadnął Luka w pewnym momencie, trzymając w dłoni jeden z mniejszych kawałków pizzy.
- Hmm?
- Chcesz kawałek?
- Nie wiem, czy to zjem, a ty chcesz żebym brała też od ciebie? - odparła od razu, unosząc brew ku górze. Nie zraziła go jednak ta odpowiedź.
- Nie daj się prosić, nooo. Nie bądź taka. - jęknął, machając jej pizzą przed twarzą. Wiedział, że prędzej, czy później się złamie. - Otwórz usta, Paola.
Paula spojrzała na niego, jak na idiotę, ale był z tym kawałkiem pizzy tak blisko niej, że rzeczywiście ugryzła kawałek dla świętego spokoju. Luka uśmiechnął się szeroko, ukazując dołeczki w policzkach, kiedy zabrała od niego pizzę. On sam skubnął od niej frytki, których praktycznie nie tknęła. Wtedy też uzmysłowił sobie, że mówiła prawdę, twierdząc, że była niejadkiem.
- Zabiorę cię jeszcze na lody, jeśli masz ochotę.
- Lodami nie pogardzę, ale tego już nie zjem. Było pyszne, ale zdecydowanie za dużo, jak dla mnie. - wyjaśniła, kładąc dłonie na brzuchu i opierając się wygodnie o oparcie krzesła, na którym siedziała. - Już nawet nie wnikam, żeś zjadł prawie całą pizzę, plus moje frytki i kawałek kurczaka. Jesteś maszyną do jedzenia.
- Zapłacę i zaraz do siebie wracam, tesoro.
Cmoknął do niej, na co parsknęła śmiechem, rozglądając się wokoło. Wrócił do niej chwilę później, znów złapał za dłoń i zaczął prowadzić w tylko sobie znaną stronę. Paulina dała się mu ciągnąć, nie mając żadnego innego wyjścia. Czuła się z nim bezpiecznie i nie mogła temu zaprzeczyć w żaden sposób.
Niedługo później dotarli do jakiejś budki z lodami, a Luka przywitał się ze sprzedawcą, zaczynając rozmawiać z nim po włosku, czego Paulina kompletnie nie rozumiała. Nie zareagowała też, kiedy Luka objął ją ramieniem, przylegając do jej pleców swoją wciąż gołą klatką schodową. Prędko się jednak zorientował, że jego ręka znajdowała się wyjątkowo blisko jej piersi, gdyż nadal pozostawała jedynie w staniku. Przeprosił na chwilę swojego kolegę, wyciągnął z plecaka Pauliny swoją koszulkę i kazał jej ją założyć.
Paulina nie protestowała - sama czuła się niezręcznie, paradując jedynie w staniku i krótkich spodenkach, które nawet nie sięgały jej połowy uda. Jego koszulka natomiast zakrywała również jej spodenki, ale narzekać nie zamierzała. Tak samo, jak w momencie, gdy znów ją objął, w ten sam sposób, co chwilę wcześniej. Było to przyjemne i dość nowe dla niej doświadczenie.
- Na jakie masz ochotę? - spytał Luka, nachylając się nad nią nieznacznie. Zapach jego perfum dotarł do jej nozdrzy, choć nie był tak intensywny, jak z rana.
- A ile mogę? - odezwała się tak niewinnie, że aż nie mógł uwierzyć, że to wciąż była ona. Błysk w jej oczach sugerował, że była w środku tylko dzieckiem.
- Ile chcesz, sole.
- To cytrynowe i wiśniowe. - powiedziała, odwracając się do sprzedawcy, który uśmiechnął się szeroko, gotowy wykonać ich zamówienie.
- Dla mnie śmietanka i... Guma balonowa. - dodał Luka, na szybko sprawdzając, jakie były tam smaki.
- Wszystko z tobą w porządku?
- Już cię lubię. - zaśmiała się Paulina, przyglądając się poczynaniom sprzedawcy. Po tym zerknęła na stojącego obok blondyna. - Kto normalny o zdrowych zmysłach bierze śmietankę? Znaczy, bez obrazy, ale nie lubię ani śmietankowych, ani waniliowych. I ty, nieznajomy, jak widzę też.
- Ja się z nią zgadzam, stary. - stwierdził chłopak o ciemnobrązowych włosach i zielonych oczach, puszczając do Pauliny oczko. - Proszę, to dla ciebie.
- Grazie amico.
- Umiesz w włoski?
- Niekoniecznie. - zaśmiała się, co udzieliło się również jemu. Chwilę później wraz z Luką zaczęli odchodzić, kiedy ten zapłacił. - Miło było poznać!
- Ciebie też, nieznajoma! - zawołał chłopak zza lady, machając im jeszcze na pożegnanie.
Trudno było zaprzeczyć, że lody, które jedli, były jednymi z lepszych w całej karierze Paoli. Szła powolnym krokiem obok Luki, w jego koszulce, pałaszując się ulubionymi smakami lodów. Żyć, nie umierać!
Zanim oboje wrócili do pozostawionego w poprzednim miejscu skutera, telefon Pauliny zaczął nagle wibrować. Sięgnęła po niego, dopiero wtedy zauważając, która była godzina i że właściwie nie dała znać swojemu wujostwu, jak spędzała dzień. Dlatego też od razu odebrała od swojej cioci, włączając głośnomówiący. Luka przecież i tak nie był w stanie jej zrozumieć, kiedy zaczęła mówić po polsku.
- Cześć, Paula. Już się martwiłam, że coś ci się stało. Nie dawałaś znaku życia przez cały dzień. - odezwała się Hanna, ciesząc się, że dziewczyna w końcu odebrała. Przynajmniej miała pewność, że żyła.
- Tak, wiem, przepraszam. Po prostu miałam świetne towarzystwo i trochę się mi zapomniało. - wyjaśniła pokrótce, przenosząc swój wzrok na zdezorientowanego blondyna obok siebie. - Ale co tam w ogóle u was? Kiedy wracacie?
- Właściwie to zostało nam kilka kilometrów do hotelu. Za kilka, kilkanaście minut powinniśmy być. - powiedziała kobieta, a Paulinie zatrzymało się na chwilę serce na tamtą wiadomość.
- Oo, to świetnie. Poczekam na was. Jestem ciekawa, jak tam było w ogóle.
- My to w sumie ciekawi jesteśmy, co ty robiłaś przez cały dzień. - oznajmiła Hanna, uśmiechając się znacząco, czego dziewczyna jednak nie widziała.
- Nic szczególnego właściwie. - odparła Paulina od razu, machając lekceważąco ręką, czego tym razem jej rozmówczyni nie była w stanie zobaczyć. - Dobra, kończę. Poczekam gdzieś na was. Dajcie znać, jak przyjedziecie, to gdzieś się spotkamy. Paaaa!
Nie dając ciotce dojść do słowa, rozłączyła się, chowając telefon z powrotem do kieszeni. Cieszyła się, kiedy znaleźli się przy skuterze, gotowi, by wrócić do hotelu. Luka, choć nie zrozumiał ani słowa, co powiedziała, zdawał sobie sprawę, że to był najwyższy czas na powrót.
I trochę było mu smutno z tego powodu, bo chciał z nią spędzić o wiele więcej czasu.
- Musimy wrócić. Moje wujostwo zaraz przyjedzie, a nie wiedzą, że spędziłam z tobą cały dzień na mieście. Nie chcę dawać im powodów do odgadywania mnie, a wiem, że to zrobią, bo już niejednokrotnie mnie z tobą widzieli.
- Paola, spokojnie. Rozumiem całą sytuację. Wsiadaj, bo przyjedziemy jeszcze po nich, a tego chyba nie chcesz.
Pokiwała głową na znak zgody, po czym założyła natychmiast kask i wsiadła za nim na ten czerwony skuter, który był ich transportem tamtego dnia. Objęła mocno Lukę w pasie, na co znów się uśmiechnął...
Kilka minut później oboje znaleźli się już na terenie hotelu i Paulina chciała natychmiast biec w odpowiednią stronę, jednak nie pozwolono jej na to. Mocny uścisk na nadgarstku nie pozwolił się jej ruszyć ani na krok. Zmusił ją jedynie do spojrzenia na chłopaka.
- Luka, puść mnie, proszę. - mruknęła, odwracając się do niego przodem. Miała nadzieję, że od razu ją puści, czego jednak nie zrobił.
- Dwie sprawy. - powiedział, unosząc palec ku górze, na co jęknęła cicho. - Jak ci się podobał dzisiejszy dzień?
- Był świetny, dziękuję, że mnie stąd wyciągnąłeś.
- Ujdzie ta odpowiedź. - zaśmiał się, puszczając ją w końcu. - A kiedy spotkamy się kolejny raz?
- Dzisiaj odpada, ale jeśli los nam pozwoli, to na pewno spotkamy się jutro. - wyjaśniła pokrótce, nieświadomie się uśmiechając. Już chciała, żeby było jutro. - Mogę już iść?
Luka nie odpowiedział. Przyciągnął ją tylko do siebie, złapał jej twarz w swoje dłonie i złożył pocałunek na jej czole.
A ona zaraz ruszyła w stronę swojego pokoju z wyraźnie zaczerwienionymi policzkami, uśmiechem na twarzy i motylkami w brzuchu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro