Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dzień czwarty

Paulina rozczesywała włosy przed lustrem, kiedy ktoś zaczął pukać do drzwi. Zerknęła w tamtą stronę, od razu do nich podchodząc. Oczekiwała, że po drugiej stronie mogą stać jej bliscy i wcale daleko od tego nie odbiegała. Tylko zamiast cioci, wujka, czy kuzyna, dostrzegła niewiele starszego od siebie chłopaka, uśmiechniętego od ucha do ucha. Machinalnie i ona się uśmiechnęła, ciesząc się, że znów się widzieli. Uwielbiała go całą sobą.

- Ciao amico. - przywitała się, opierając o framugę drzwi.

- Benvenuto mio caro.  Pronto ad andare? - spytał z uśmiechem, doskonale wiedząc, że nie znała włoskiego. Zdziwił się więc, kiedy jak gdyby nigdy nic mu odpowiedziała.

- Czekam na wujostwo, Fab. Zaraz mieliśmy iść na śniadanie.

- To napisz im, że idziesz tam ze mną. Najwyżej dołączą. - powiedział od razu, wzruszając ramionami. Nie widział żadnych przeciwwskazań, żeby ją stamtąd zabrać. - Nie daj się prosić, Paola...

Dziewczyna pokręciła tylko głową sama do siebie, uśmiechając się jednak przy tym. Nie potrafiła odmówić Fabio, był przekonywujący, a ona zawsze miała do niego dziwną słabość. Dlatego też sięgnęła po swój telefon, który ładował się wtedy na krześle i wystukała wiadomość do cioci, że idzie już na śniadanie, po czym wzięła kluczyki do pokoju i wyszła razem z chłopakiem, chowając swój telefon do kieszeni.

Fabio zaoferował jej swoje ramię, które od razu przyjęła. Ludzie patrzyli na nich dziwnie, gdy podeszli do wciąż zamkniętych drzwi na kantynę. Prędko rozpoznali chłopaka - miał przecież na sobie zieloną koszulkę z logiem hotelu, podobnie jak jego koledzy i koleżanki z pracy, którzy sami już tam stali. Nikt jednak nie raczył tego skomentować w żaden sposób.

Nikt, poza Pauliną.

- Ludzie cię rozpoznają i dziwnie na nas patrzą, Fabio. - powiedziała cicho, rozglądając się ukradkiem wokoło. Nie lubiła być w centrum uwagi.

- Nie powiesz mi chyba, że przejmujesz się innymi? - odparł, przyglądając się jej z bliska. Musiał przyznać, że była naprawdę ładna.

- Nie, ale...

- Patrz na mnie, nie na innych. Jestem tu tylko ja i ty, nikt więcej, jasne? - powiedział Fabio, niespodziewanie łapiąc jej twarz w swoje dłonie. Mocno to ją wtedy zdziwiło. - Sorridi, sole.

- Nienawidzę cię. - mruknęła, wpatrując się w jego niebieskie tęczówki, które mimo wszystko uwielbiała.

- Kochasz mnie.

Paulina przegryzła wargę, odpychając od siebie chłopaka. Ten tylko się zaśmiał, nie zwracając uwagi na to, że otworzono już drzwi na stołówkę. Zauważyła to jednak ona i, nie przejmując się obecnością przyjaciela, weszła do środka. Pokręciła głową sama do siebie, kierując się wraz z innymi w odpowiednie miejsce. Nie szła jednak długo sama, bo poczuła nagle oplatające ją w pasie ramię, które należało tylko do jednej osoby.

- Powiedział ci ktoś, że jesteś wariatem?

Fabio w odpowiedzi tylko się zaśmiał.

Niedługo później do Pauliny dołączyli jej bliscy, a Fabio musiał wrócić do swoich obowiązków i zostawił ich samych. Dziewczyna zajęła się jedzeniem swoich płatków, bez mleka, bo jakby inaczej, gdy ktoś niespodziewanie położył dłonie na jej ramionach i ścisnął lekko. Kompletnie zdezorientowana, spojrzała przez ramię na ów osobę i odruchowo się uśmiechnęła, dostrzegając blond czuprynę i brązowe oczy, które należały tylko do jednego osobnika.

- Jak się podoba w hotelu? Brakuje czegoś? - zagadnął chłopak, patrząc na całą czwórkę osób siedzących przy stole.

- Jest świetnie.

- Cieszę się bardzo. - powiedział z uśmiechem, szczerze się ciesząc. - A ogółem się podoba? Miasto? Plaża?

Wujek dziewczyny, który sam rozpoznał chłopaka, szturchnął dziewczynę niezauważalnie w bok, zwracając tym na siebie jej uwagę. Paulina zerknęła na niego, a on wskazał głową na Lukę, który wciąż trzymał dłonie na jej ramionach. Nie zdążyła jednak odpowiedzieć, bo poczuła niespodziewanie oddech na policzku, co oznaczało tylko jedno - Luka był zdecydowanie za blisko niej, przyprawiając ją o szybsze bicie serca.

- Jak mogę ci wynagrodzić to, że na ciebie wpadłem dwa razy? - spytał cicho, przyglądając się jej z naprawdę bliska. Było to w jakimś stopniu niekomfortowe.

- Zdradzić mi swoje imię. - wyszeptała, dezorientując go tym. Od razu się od niej odsunął, dopiero po chwili orientując się, że wystawiła do niego dłoń. - Jestem Paulina. Ale jak wolisz Paula bądź Paola.

- Miło mi poznać, Paola. Jestem Luka.

Wujostwo Pauliny nie wiedziało, co się działo, kiedy dziewczyna patrzyła na Lukę z delikatnym uśmiechem. Chłopak pożegnał się po chwili i odszedł, zostawiając ich samych. Wtedy też Paula zerknęła na swoją ciotkę, która uśmiechała się w dwuznaczny sposób.

- Co? - spytała, marszcząc brwi i poprawiając się na swoim siedzeniu.

- Nic, nic.

Dziewczyna patrzyła jeszcze przez chwilę na kobietę przed sobą, ale nie skomentowała jej zachowania.

~*~

- Dzień dobry.

- Dobry.

Do Pauliny dopiero po chwili dotarł fakt, że jej pokojowi sąsiedzi również byli Polakami. Odwróciła się ostrożnie w ich stronę, dostrzegając szeroki uśmiech mężczyzny, który przyglądał się jej poczynaniom. Speszyła się niemalże od razu i zamiast wejść do swojego pokoju, podeszła do niego bliżej. Nie była w stanie ich wtedy zignorować, szczególnie że wydawali się dość sympatyczni.

- Nie wiedziałem, że za ścianą mieszka taka ładna dziewczyna. - powiedział mężczyzna, patrząc na twarz Pauli z uśmiechem. Kojarzył ją chociażby z autobusu, ale nie spodziewał się, że będzie mieszkać tuż obok.

- Dziękuję. - wymamrotała Paulina, wyraźnie speszona tamtymi słowami.

- Na jak długo żeście przyjechali?

- Dwa tygodnie. A państwo? - zagadnęła, ciekawa, na ile oni tam przyjechali. Spodziewała się tygodnia, góra dwóch, ale...

- Tym razem na trzy.

- Oo. - westchnęła, zdziwiona, jednak prędko oprzytomniała, wskazując na drzwi od swojego pokoju. - Przepraszam, ale idę się jeszcze ogarnąć, bo zaraz spotkanie z rezydentem i...

- My też się wybieramy.

Paulina już więcej nie odpowiedziała, tylko posłała mężczyźnie uśmiech i ostatecznie weszła do swojego pokoju. Wzięła swój plecaczek, rozczesała włosy, które i tak związała zaraz w koka, po czym wyszła z pokoju. Szybko zeszła ze schodków i skierowała się do pokoju wujostwa, które znajdowało się kawałek dalej. Nie musiała wcale pukać, bo drzwi otworzyły się gwałtownie, przez co odruchowo się cofnęła.

- Miłe powitanie. Idziemy? - spytała, posyłając wujkowi uśmiech, bo to właśnie on przed nią stanął.

- Już, już, chwileczkę. Henio trochę marudzi... - mruknęła Hanna, próbując uspokoić swojego syna, który nie chciał wyjść z pokoju. Nie wiedziała już, co robić.

- Hej, młody. Chodź, pójdziemy się przejść.

Kiedy Henryk ochoczo przystał na tamtą propozycję kuzynki, małżeństwo spojrzało na siebie porozumiewawczo. Wiedzieli, że Paulina potrafiła zdziałać cuda i zająć czymś ich syna, kiedy oni nie mieli już na to żadnych pomysłów. To dlatego też była idealną kandydatką na opiekunkę, nawet jeśli wielokrotnie upierała się, że nie lubiła dzieci. To właśnie w takich momentach udowadniała, jak bardzo odbiegało to od prawdy.

W końcu też całą czwórką skierowali się w odpowiednie miejsce spotkania z rezydentem. Nie było to jednak takie łatwe, jak się z początku wydawało, ale na szczęście nie byli sami. Poza nimi, problem ze znalezieniem ów mężczyzny, miało jeszcze kilka rodzin i ostatecznie - po przejściu niemalże całego terenu hotelu - wszyscy weszli do wielkiego pomieszczenia kilka minut po wyznaczonym czasie. Wszyscy, prócz Pauliny, Henryka i kilku innych dzieciaków, których dostała pod opiekę.

Odpowiedzialność, jaka spadła na jej barki, była przytłaczająca. Bo co innego opiekowanie się kimś z rodziny, a co innego zajęcie się zupełnie obcym dzieckiem, które widziało się pierwszy raz w życiu. Mimo wszystko, Paulina dawała sobie świetnie radę i wymyśliła grę, w której uczestniczyły niemalże wszystkie dzieci.

Obserwujący to z odległości pracownicy hotelu - ci, którzy zawsze występowali wieczorami na scenie - nie mogli wyjść z podziwu, jak świetnie jej szło. Żadne z nich się nawet nie odezwało, ale wystarczyły ukradkowe spojrzenia...

Nawet jeśli nic nie znaczyły w tamtym momencie.

~*~

Słońce pomału zachodziło za horyzont, zaczynało się ochładzać, w tle grała przyjemna dla ucha muzyczka... Było idealnie.

Odgłos postawionego na stole kubka, wyrwał Paulinę z zamyślenia. Zerknęła na swojego wujka, który usiadł naprzeciwko niej, uśmiechając się delikatnie, co od razu odwzajemniła. Zaraz sięgnęła po kubek z colą z lodem i upiła z niego łyk, czując jak napój zaczął ochładzać ją przyjemnie od środka. Choć lubiła ciepło, tak przebywanie w ciepłych krajach na dłuższą metę nie wchodziło w grę.

- Można przeszkodzić? - odezwał się ktoś nagle, zjawiając przy ich stoliku. Trójka dorosłych zwróciła się ku chłopakowi.

- Oo, hej. Coś się stało?

- Nie mówiłaś nic, że widziałaś nasze występy, więc pomyślałem, że może czas najwyższy was oficjalnie zaprosić. - odparł Fabio, śmiejąc się pod nosem. Rozłożył zaraz szeroko ramiona. - Więc zapraszam.

- Z przyjemnością przyjdziemy. - oznajmiła Hanna natychmiast. Choć nie znała go zbyt dobrze, wiedziała, że był bliski jej siostrzenicy.

- Miło mi to słyszeć. - powiedział chłopak ze szczerym uśmiechem, zerkając na kobietę. - To jeszcze jedna sprawa... Mogę ją na chwilę porwać?

- Tylko oddaj ją w całości.

Fabio zaśmiał się w odpowiedzi, po czym wyciągnął do Pauliny dłoń. Ta zerknęła jeszcze na swoje wujostwo, po czym wstała z pomocą przyjaciela. Chłopak prędko odciągnął ją na bok... A bardziej w stronę baru, gdzie można było wziąć dla siebie coś na ochłodę, czy osłodę. Fabio podszedł do lady, powiedział coś do znajdującego się tam chłopaka, po czym wrócił do przyjaciółki z ręcznie robionym sokiem. Paulina zmarszczyła brwi, kiedy podał jej kubek z jasnoróżowym płynem.

- Provalo.

Zrobiła to, o co ją poprosił, nawet jeśli do końca nie wiedziała, co do niej powiedział. Pomimo talentu do języka angielskiego, czy nawet hiszpańskiego, który całkiem dobrze znała, nie mogła nauczyć się porządnie włoskiego. Wielokrotnie próbowała, ale jej próby kończyły się niechęcią. Nie znaczyło to wtedy jednak zbyt wiele, bo sok, który wtedy próbowała, okazał się wyjątkowo dobry, pomimo początkowej obawy o jego smak.

- Pyszne to! - zawołała, szczerze zaskoczona smakiem ów soku. Nie spodziewała się, że będzie aż tak dobry.

- Cieszy mnie to bardzo. - powiedział Fabio, przyglądając się jej z radością. - Słyszałem, że poznałaś już Lukę. I jak wrażenia?

- Do trzech razy sztuka. - zaśmiała się, co udzieliło się również jemu. - Jest miły, sympatyczny... Podobnie do ciebie. Uroki bycia Włochem.

- Jestem ze Sardynii.

- To wciąż Włochy, nie wypieraj się. - oznajmiła, na co uniósł dłonie w geście poddania. - Co mogę ci o nim powiedzieć? Próbuje odkupić swoje winy za oblanie i dwukrotnie wpadnięcie na mnie. Mówiłam mu, że nie potrzebuję rekompensaty, ale...

- Luka potrafi być uparty, to fakt. Ty z resztą też jesteś zupełnie inna, niż uważasz. Tego nie widać na pierwszy rzut oka, ale potrafisz dać z siebie wszystko, jeśli uznasz, że możesz komuś zaufać. Poznałem tą drugą stronę ciebie i muszę przyznać, że wolę ją bardziej, niż tą pesymistyczną wersję ciebie, którą często pokazujesz. - powiedział Fabio zgodnie z prawdą. Paulina uderzyła go jednak w tył głowy, na co jęknął, zdezorientowany. - Ej! Za co?

- Idiota. - skwitowała, śmiejąc się pod nosem. Nie przejmowała się nawet tym, że go uderzyła. - Nie macie przypadkiem zaraz występu?

- Dobrze, że przypominasz. - stwierdził, przypominając sobie, że przecież wciąż był w pracy, że miał swoje obowiązki. - Widzisz? Kiedy jesteś wesoła, to czas z tobą mija zdecydowanie za szybko. - dodał, unosząc dłonie po raz kolejny, gdy dostrzegł, że uniosła rękę, by znów go uderzyć. - Dobra, ja spadam. Widzimy się za chwilę. Kocham cię! Pa!

Cichy śmiech wydobył się z jej ust, kiedy Fabio ruszył w odpowiednią stronę, nie chcąc się spóźnić na swój własny występ. Patrzyła za nim przez chwilę, wracając po chwili do swoich bliskich, którzy cały czas na nią czekali, ciekawi, o czym właściwie rozmawiała ze swoim przyjacielem. Nie mieli jednak okazji spytać, bo Paulina stanęła tuż przy nich z uśmiechem na twarzy, który tylko dodawał jej uroku.

- Skoro już nas zaprosił, to chyba pójdziemy obejrzeć ten cały występ, co? Nie da mi żyć, kiedy się dowie, że nie poszłam. Mam wielką ochotę zobaczyć go na scenie.

- On ci się podoba. - stwierdziła Hanna, jak gdyby nigdy nic, na co Paulina prychnęła głośno.

- Nawet tego nie skomentuję. - powiedziała, kręcąc głową sama do siebie. Nie miała siły się o to sprzeczać. - Chodźcie, bo chcę zobaczyć, jak zabawia dzieciaki. - dodała od razu, pomagając wstać swojemu kuzynowi. - Mam wrażenie, że sam jest jeszcze dużym dzieckiem.

Małżeństwo zaśmiało się ze słów dziewczyny, która nawet nie zwracała na to uwagi. Ruszyła z Henrykiem w odpowiednim kierunku, dostrzegając, że zaczynało się zbierać już trochę osób. Dlatego też bez oporów zajęła jedno z wyższych miejsc, skąd doskonale wszystko widzieli z góry.

A później przedstawienie się zaczęło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro