Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dzień jedenasty

Paulina nie miała ochoty wstawać następnego dnia rano, po nieprzespanej nocy i dniu pełnym wrażeń. Właściwie, nie miała ochoty w ogóle wstawać z łóżka. Budzik jednak tarabanił jej nad uchem, więc sięgnęła po swój telefon i wyłączyła go, wzdychając cicho. Zaraz po tym dotarło do niej, co działo się w nocy i natychmiast odwróciła głowę w swoje prawo...

Ale Luki nie było.

W całym pomieszczeniu panowała cisza i spokój, co znaczyło, że nie było go nawet w łazience. Uśmiech zniknął z jej twarzy, którą zaraz zakryła, czując się cholernie źle. W jej głowie zaczęły naradzać się różne myśli, ale najgorszą z nich był fakt, że Łuka po prostu się nią zabawił, wykorzystał i porzucił. Nie chciała w to wierzyć, ale im dłużej nad tym myślała, tym bardziej prawdopodobne się to wydawało. Wyrzuty sumienia wręcz zaczęły zżerać ją od środka.

Nie chcąc się bardziej dołować, podniosła się na równe nogi, wzdychając cicho. Poprawiła łóżko, na którym spali, po czym położyła na nim swoją walizkę, by wyciągnąć z niej jedne z ostatnich świeżych ubrań. Wybór padł na białą sukienkę do połowu uda, z długimi rękawami, ale ukazującą brzuch i plecy. Była zwiewna, nie przylegała do ciała, ale Paulina wyglądała w niej niesamowicie dobrze.

Wujostwo nie pytało, co jej jest, kiedy szli całą czwórką na kantynę na śniadanie. Dziewczyna uparcie milczała, starając poukładać sobie wszystko w głowie, przez co nie zauważyła stojącego przed wejściem Leonardo. Chłopak rozpoznał ją i uśmiechnął się szeroko, jednak ona nawet na niego nie spojrzała. Sam nie wiedział, co go w ogóle tchnęło, ale złapał ją za nadgarstek, kiedy przechodziła obok, i zatrzymał, chcąc chwilę porozmawiać.

- Hej, co się dzieje?

- Oo, cześć. Nie zauważyłam cię. - powiedziała Paulina, dopiero po chwili go rozpoznając. Od razu ją też puścił. - A co ma się dziać? Nie spałam w nocy najlepiej, wczoraj też się trochę działo... Jestem po prostu zmęczona.

- Odpocznij trochę. Zdrzemnij się, zjedz coś porządnego. Albo posiedz z rodziną na tarasie, niewiele osób tam siedzi w dzień. - zaproponował, uśmiechając się delikatnie. Chciał poprawić jej humor, ale sam nie wiedział jak.

- Dzięki za rady, Leo. - wyszeptała, wysilając się na uśmiech. Było jej cholernie miło, że się martwił.

- Gdyby coś się działo, to wal do mnie śmiało. Pomogę.

- Dziękuję.

Choć tamta krótka rozmowa poprawiła jej trochę humor, w głowie wciąż miała obawy. Właściwie, na co liczyła? Na to, że ktoś taki jak Luka się w niej zakocha? Że nie zostawi jej po nocy z nią spędzonej? Że następnego dnia się jej oświadczy i będzie przyrzekał dozgonną miłość? Zaczynała żałować, że tak łatwo dała się rozkochać, ale nie mogła cofnąć czasu. Już nic nie dało się zrobić, by zapobiec temu, co wydarzyło się minionej nocy. Zarzucała sobie tylko, że do tego dopuściła.

Kiedy godzinę później siedziała już ze swoimi bliskimi na tarasie, tak jak polecił im Leonardo, czuła się nieco lepiej. Popijając swój schłodzony napój - ten sok, który pokazał jej Fabio - rozglądała się wokoło, próbując skupić się na czymkolwiek innym, niż na swoich myślach i obawach. Słysząc jakieś głosy, zerknęła w dół, w miejsce, gdzie odbyło się spotkanie kilka dni temu z rezydentem. W jej oczy od razu rzucił się ktoś przebrany za Minionki oraz Leonardo. Przyglądała się im przez chwilę, nieświadomie się uśmiechając.

I wtedy coś do jej dotarło.

Doskonale znała ruchy swojego przyjaciela i ów Minionek poruszał się właśnie w ten sam sposób. Pokręciła głową sama do siebie, biorąc do ręki swój telefon, by napisać do chłopaka.

- Do kogo piszesz? - spytała Hanna, marszcząc brwi, kiedy dostrzegła, jak dziewczyna szukała czegoś w swoim telefonie.

- Do Fabio. O ile dobrze ogarnęłam, to ten Minionek na dole, to on. - odparła Paula, wskazując głową w odpowiednią stronę. Nie uniosła nawet na nich wzroku.

- Jaki minionek?

Paulina nie zwracała uwagi na małżeństwo oraz kuzyna, którzy spojrzeli w dół. Weszła w swoją konwersację z Fabio i szybko wystukała do niego wiadomość.

Paola: Minionku! To ty?

Zaraz po tych wychyliła się nieznacznie i zrobiła zdjęcie, od razu wysyłając je chłopakowi. Wpatrywała się przez chwilę w telefon, uśmiechając się na widok zdjęcia - Leonardo obejmował Minionkowego Fabio, który oddawał jego uścisk. Było to wyjątkowo urocze, zważywszy na fakt, że Leo był o wiele wyższy od Minionka. Chłopak jej jednak nie odpisał, a i zniknął wraz z przyjacielem chwilę później, przez co Paula znów westchnęła.

Tamten dzień zapowiadał się nudno.

- Będziemy tu siedzieć cały dzień? Trochę stypa. - odezwała się, niemal zjeżdżając na swoim siedzeniu. Nie podniosła się jednak.

- To może basen? - spytał Daniel, patrząc z jakąś nadzieją na swoje towarzyszki.

- Mam okres. - stwierdziła Hanna, a jego zapał zniknął tak szybko, jak się pojawił. - Może plaża?

- Na to samo by wyszło. - skwitowała Paulina, zastanawiając się chwilę. - Zostaje nam tylko miasto. Nie zwiedziliśmy jeszcze niektórych miejsc. Zajdziemy do sklepu po jakiś prowiant, może kupimy stąd w końcu jakieś pamiątki, bo nie mamy stąd jeszcze wszystkiego... Ostatnio odkryłam też świetną lodziarnię.

- Nie głupi pomysł. - powiedział Daniel, kiwając głową sam do siebie. Zaraz po tym podniósł się na równe nogi. - To chodźcie. Weźmiemy tylko potrzebne rzeczy i pójdziemy na kolejkę.

- Tylko musimy się pospieszyć, bo niedługo chyba będzie miał przerwę.

Na styk - właśnie tak dotarli do ów kolejki, dosłownie w ostatnim momencie, kiedy ostatnie osoby wchodziły do środka. Paulina zerknęła po swoich towarzyszach, posyłając im szeroki uśmiech. Po tamtej nagłej decyzji jazdy na miasto, czuła się o niebo lepiej. Mogła choć na jakiś czas zostawić to, co się tam działo i pomyśleć o czymś innym.

Choć bardzo chciała zapomnieć o Luce i o tym, co między nimi zaszło... Nie potrafiła. To zbyt wiele dla niej znaczyło, by zapomniała.

- Gdzie idziemy najpierw?

- Poszukać pamiątek. Tu jest masa sklepów, sklepików, gdzie można coś kupić. - odpowiedziała Paula, wzruszając ramionami. Uśmiechnęła się tak uroczo... - Muszę ogarnąć coś dla dziewczyn.

- Dla kogo? - spytała kobieta, ciekawa, dla kogo dziewczyna chciała coś kupić. Niby coś wspominała, ale żeby ona to pamiętała...

- Dla Zosi, obiecałam też Julicie. I zastanawiam się też nad Blanką. Ona też obiecała mi coś przywieźć ze Szczecina. Z resztą, tacie i Bruno też coś mogę ogarnąć. Zostają mi też Pola i Alicja.

- Blanka jest w Szczecinie? - zagadnęła zdezorientowana Hanna, marszcząc brwi i przy okazji też nos.

- Ma być. Miała się tam przeprowadzić z Sonią, ale nie mam pojęcia, czy idzie na jakieś studia, czy do pracy. Jak się z nią spotkam, to się dowiem.

- A co tam u Julity?

- Nie pisałam z nią za wiele, odkąd wróciliśmy z Zakopanego. Ale z nią mogę nie pisać miesiącami, a Vibe wciąż będzie ten sam. - wyjaśniła Paulina, śmiejąc się pod nosem. Uwielbiała Julitę i jej szalone pomysły.

- W końcu jakieś porządne koleżanki, a nie jak ta... - zacząłem Hanna, wzdrygając się na samą myśl o dawnej koleżance Pauliny z dzieciństwa, która wyjątkowo się stoczyła przez ostatnie lata.

- Bez komentarza. Nie wiem, jak kiedykolwiek mogłam się kolegować z tymi ludźmi. - mruknęła dziewczyna, zakrywając twarz rękoma z zażenowania. - Najgorsze, że Kamila teraz mieszka z nami drzwi w drzwi. Nie widuję jej za często, ale sam fakt, że jest za ścianą. - dodała, sama się wzdrygając. Rozejrzała się po chwili, a jej oczy zaświeciły nagle. - Piesek!

Hanna zaśmiała się, widząc, jak dziewczyna podbiegła do barierki, by lepiej zobaczyć pływającego we wodzie czarnego psa. Psiak krążył wokoło, ale nie wchodził głębiej, gdzie jego łapy nie dotykały podłoża. Był jednak w znacznej części zanurzony, ale i tak wyglądał świetnie - przynajmniej w oczach Pauliny, która kochała psy całą sobą.

Choć wyjątkowo niechętnie, dziewczyna w końcu zgodziła się ruszyć dalej, ale i tak jej galeria była zapełniona zdjęciami nieznanego, ale wyjątkowo uroczego psiaka.

Po kupieniu pamiątek i kilku drobiazgów w sklepie nieopodal głównej drogi, cała czwórka zgłodniała. Znaleźli jakąś małą restaurację i usadowili się na zewnątrz. Kelner podał im karty dań i zostawił na chwilę, by zastanowili się, co zamówić. Paulina, która w końcu była niejadkiem, ostatecznie nie wzięła dla siebie nic i tylko przyglądała się swojemu wujostwu oraz kuzynowi, którzy dostali swoje dania. Ona sama za to popijała colę, którą dla niej przyniesiono.

Uśmiech wstąpił na jej twarz, kiedy w odległości kilku metrów dostrzegła tego samego psa, którego widziała w morzu godzinę wcześniej. Cichy pisk wydobył się z jej ust, na co małżeństwo spojrzało po sobie zdziwione. Paulina zerknęła na nich tylko, na co zaśmiali się cicho z jej reakcji. Trudno było ukryć, że uwielbiała psy.

- Ktoś tu lubi psiaki, widzę.

Cała czwórka odwróciła się nagle do nieznajomego chłopaka, który stanął tuż za Pauliną, opierając dłonie o oparcie jej krzesła. Ona sama odchyliła nieznacznie głowę, by na niego spojrzeć. I prędko go też rozpoznała. Nie była w stanie zapomnieć tamtego szerokiego uśmiechu.

- Mój ulubiony nieznajomy z budki z lodami. - powiedziała, odwracając się do niego przodem na tyle, na ile tylko mogła.

- A już myślałem, że mnie nie pamiętasz, nieznajoma. - zaśmiał się, przyprawiając ją o przyjemne dreszcze. Już zaczynała lubić jego śmiech. - Federico jestem. Miło poznać. - dodał, wystawiając w jej stronę dłoń, którą od razu uścisnęła.

- Paulina, ale możesz mówić Paola. - przedstawiła się, po czym wskazała na swoje towarzystwo. - To moi bliscy, Hanna, Daniel i Henryk.

- Miło państwa poznać. Macie świetną córkę.

- To moje wujostwo. - poprawiła od razu, nieświadomie sprawiając, że uśmiech chłopaka zniknął. Wyraźnie zmieszany, położył dłoń na piersi.

- Oh, wybacz, nie wiedziałem. Strasznie mi głupio. - powiedział, czując się wyjątkowo źle, że się tak pomylił.

- Nie no, przestań, nic się nie dzieje przecież. - powiedziała Paulina, posyłając mu pocieszający uśmiech. Nie była na niego zła za tamten błąd, który mógł popełnić każdy. - Co tu właściwie robisz?

- Idę na swoją zmianę do pracy. Ale cię zauważyłem i postanowiłem zagadać. Zapraszam na lody do mnie, lepszych nigdy nie znajdziesz.

- Czyli przyszedłeś zrobić sobie reklamę, dobre. - zaśmiała się, pod wrażeniem, że tak to przemyślał. Nigdy by na to nie wpadła. - Na pewno wpadniemy, znany już mi nieznajomy.

- W takim razie zapraszam jeszcze raz, piękna, znana nieznajoma. - oznajmił, posyłając jej tak uroczy uśmiech, że jej serce drgnęło niebezpiecznie.

Oboje zaśmiali się jeszcze, aż w końcu Federico skierował się w tylko sobie znaną stronę. Paulina odwróciła się więc z powrotem do swoich towarzyszy, od razu zauważając ich zdziwione spojrzenia. Dopiero wtedy dotarło do niej, że cała tamta sytuacja mogła być dla nich niecodzienna, dziwna, czy jakakolwiek inna. Przecież tylko ona znała tamtego chłopaka.

- Kto to był? Paulina, zaskakujesz mnie. - powiedziała Hanna, kompletnie zdziwiona zaistniałą sytuacją. Spodziewała się wszystkiego po swojej siostrzenicy, ale zdecydowanie nie tego.

- Najpierw ten cały Luka, teraz on. Do tego Fabio, ale jego to akurat znamy. Kto jeszcze?

- To był Federico, jak żeśmy się dowiedzieli. Poznałam go ostatnio, gdy tutaj byłam, gdy wy byliście na wycieczce. - wyjaśniła pokrótce Paulina, niezbyt wzruszona tym, co się wydarzyło chwilę wcześniej. - I poza nim, Fabio i Luką, rozmawiałam jeszcze z Leonardo. Nawet dzisiaj zaczepił mnie, zanim weszłam na kantynę.

- Ja rozumiem, że jesteś ładna i w ogóle, ale żeby aż tylu chłopaków się koło ciebie kręciło podczas tego całego pobytu tutaj? To nieprawdopodobne.

- Co ja poradzę, że do mnie lgną? Nie moja wina, że tak na nich działam. - stwierdziła nastolatka, odrzucając swojego kucyka na plecy. Poprawiła go też przy okazji.

- Oh, ta skromność. - zaśmiał się Daniel, spoglądając na swoją żonę z rozbawieniem.

- Luka twierdzi, że jestem pesymistką z niską samooceną, a to ze sobą nie gra.

- Z całą pewnością nie gra, gdy my tu widzimy, jak rozmawiasz z jakimś chłopakiem, jakbyście znali się od lat. Plus, jeszcze ci dwaj z hotelu i Fabio do tego... - powiedziała Hanna, niezbyt popierając to, co robiła Paulina. Ufała jej, ale też się o nią martwiła. - Twoja matka byłaby dumna, że masz taki świetny kontakt ze wszystkimi. Ale z całą pewnością bałaby się, gdyby tylu chłopaków kręciło się koło ciebie.

- Sama miała przecież wielu wielbicieli. Z resztą, czy możemy o niej nie mówić?

Temat skończył się tak szybko, jak tylko się zaczął. I było to Paulinie na rękę, bo temat matki nieustannie był dla niej bolesny.

~*~

Po jeszcze krótkiej rozmowie z Federico, wymianie numeru telefonu, kupieniu u niego lodów, po powrocie do hotelu i kolacji na kantynie, przyszedł czas na przedstawienie. Rodzina Pauli przyszła tam jednak nieco później, niż zazwyczaj i brak miejsca, które zawsze zajmowali, zmusił ich do stania, bo nie chcieli siedzieć niżej, gdzie wciąż było wolne. Takim też sposobem, Paulina oparła się o murek plecami i zaczęła przeglądać swoje socjale, czekając, aż wszystko się zacznie. Pogrążyła się w tym na tyle, że nie dostrzegła zmierzającego w jej stronę Fabio, który wręcz biegł w jej stronę.

Wystarczyło złapać ją za rękę, by się otrząsnęła. Złapała mocniej telefon, dając się ciągnąć chłopakowi, który niespodziewanie złapał ją w talii, podniósł i okręcił wokół własnej osi, ostatecznie stawiając z powrotem na ziemi. Paulina zaśmiała się cicho, kiedy jej stopy znów zetknęły się z podłożem. Nieświadomie zarzuciła ręce na jego barki i przyjrzała się jego przystojnej, roześmianej twarzy, którą tak uwielbiała.

- Masz się więcej uśmiechać, rozumiesz? Leo powiedział mi, że byłaś rano przygnębiona. Nie kupił tego, że byłaś zmęczona.

- To akurat nie było żadne kłamstwo. Wciąż jestem zmęczona, tyle że funkcjonuję jakoś lepiej. - odparła, posyłając mu szczery uśmiech. Był świadomy tego, że nie kłamała, znał ją zbyt dobrze. - Co tu właściwie robisz? Myślałam, że zaraz zaczynacie.

- Bo tak jest. Tylko chciałem cię przed tym jeszcze zobaczyć. Trochę mi ciebie brakuje, a wiem, że niedługo wyjeżdżacie. - powiedział cicho, markotniejąc nieco. Paulę aż zabolało serce na tamto wyznanie.

- Fabio...

Paulina złapała twarz chłopaka w swoje dłonie i oparła czoło o to jego. Przymknęła powieki, po czym wtuliła się w niego, tak samo, jak on w nią. Wszystko inne nie miało wtedy znaczenia, byli tylko oni, tamta przyjaźń między nimi, tamten uścisk i nic więcej. Choć byli od siebie różni, wiedzieli, że raczej nic ani nikt nie był w stanie zniszczyć przyjaźni między ich dwójką. Tamta więź była zbyt silna.

- Przyjedź do mnie kiedyś na dłużej. Mój tata na pewno się ucieszy. Babcia też się o ciebie pytała przed naszym przyjazdem tutaj. - oznajmiła Paulina, odsuwając się od niego nieznacznie po chwili.

- O tak, pani babcia. - zaśmiał się cicho Fabio, przypominając sobie babcię dziewczyny. Uwielbiał ją. - Muszę już iść, Paola. Ale obiecuję, że jutro mój dzień zarezerwuje tylko dla ciebie.

- Trzymam za słowo. - stwierdziła, wskazując na niego palcem z rozbawieniem. - Idź już, Minionku.

Fabio pokręcił tylko głową, śmiejąc się pod nosem. Zanim jednak odszedł, złapał twarz Paoli w swoje dłonie i złożył delikatny pocałunek na jej czole. A ona patrzyła za nim jeszcze przez chwilę, aż w końcu zniknął jej z pola widzenia. Niedługo później dostała od niego wiadomość z informacją, żeby została po występie, co nieco ją zdziwiło. Nie kwestionowała jednak, bo po chwili przedstawienie trzeba było zacząć.

Paulina uwielbiała "Aladyna" głównie ze względu na zwierzaka głównej bohaterki - tygrysa. Fascynowały ją te zwierzęta i dlatego zawiodła się nieco, kiedy nikt nie ogarnął chociażby pluszowego, czy kartonowego tygrysa. Oglądanie tamtego przedstawienia, kiedy Luigi odgrywał rolę samego Aladyna, a jedna z dziewczyn była Jasmine, było dość nudne. A przynajmniej do czasu, gdy na scenę wkroczył Luka - pomalowany na niebiesko, ze sztucznym niebieskim brzuchem... Sama nie wiedziała w tamtym momencie, czy się jeszcze na niego gniewać, czy po prostu śmiać z jego wyglądu.

Z czasem też zaczęła podejrzewać, że to nie Fabio kazał jej zostać po całym występie, a właśnie Luka, choć to ten pierwszy do niej napisał. Choć z jednej strony chciała najzwyczajniej w świecie wrócić do swojego pokoju, tak nie potrafiła tego zrobić. Chciała się skonfrontować z chłopakiem, wyjaśnić jego zniknięcie po wspólnie spędzonej nocy... Chciała znać prawdę.

Dlatego została.

- Nie idziesz, Paula? Przecież się skończyło. - odezwała się Hanna, wskazując na scenę i widownię, która zaczęła pustoszeć.

- Fabio prosił, żebym na chwilę została. Później mnie odprowadzi. - oznajmiła Paulina, czując się głupio, że ich okłamała. Chociaż czy można było to uznać za kłamstwo?

- Mam nadzieję. - mruknęła kobieta, podchodząc do niej bliżej. Złożyła po chwili pocałunek na jej głowie. - Dobranoc, kochanie.

- Branoc.

Kiedy bliscy Pauliny zniknęli wraz z innymi gośćmi hotelu, poczuła się co najmniej dziwnie i bezbronnie. Starała się jednak o tym nie myśleć i z niecierpliwością czekała, aż ktoś w końcu się tam zjawi. Nerwowo wystukiwała jakiś rytm nogą, próbując się uspokoić, ale nie było to takie proste.

Serce zaczęło bić jej zdecydowanie mocniej, kiedy dostrzegła nagle kilkanaście metrów dalej niebieskiego Lukę. Sparaliżowało ją na moment, przez co zaczęła się w niego tępo wpatrywać, nie potrafiąc się ruszyć. Podszedł do niej ostrożnie i usiadł obok, stykając się z nią kolanami. Obojgu przyprawiło to o dreszcze.

- Więc... Możesz mi wytłumaczyć, gdzie zniknąłeś rano? Ja rozumiem, że nie jesteśmy razem i nic sobie nie obiecywaliśmy, ale mogłeś chociaż zostawić wiadomość, nie wiem, napisać do mnie albo zaczepić w dzień. Nie oczekuję za wiele, ale to po prostu zabolało.

- Paola... - westchnął Luka, spuszczając wzrok i splatając razem palce swoich dłoni. - Wiem, że źle zrobiłem i przepraszam cię za to. Nie chciałem cię zostawiać, bardzo chciałem się z tobą obudzić, poleżeć, odpocząć. Ale wiesz, że nie mogę.

- To wciąż nie jest odpowiedź na moje pytanie, Luka. - oznajmiła, wciąż na niego zła. Kiedy go jednak widziała w takim stanie, jej serce drgnęło.

- Obudziłem się grubo przed tobą. Wstajemy wszyscy szybciej, niż wy, w sensie goście. Musimy wszystko ogarnąć, przyszykować na dzień, przygotować się na kolejny występ... Tego jest dużo, czasami brakuje nam doby.

- O której zaczynacie? I kończycie?

- Ja na przykład wstaje o piątej rano i często kładę się spać o północy. Staramy się z chłopakami odciążyć trochę dziewczyny, ale potem za to padamy na twarz.

- Rozumiem. To miłe z waszej strony. - powiedziała zgodnie z prawdą, w jakimś stopniu dumna z nich wszystkich. - I jeśli ogląda się was z daleka, to tego nie widać. Ale dobrze wiem, że macie ciężko. Fabio wielokrotnie mi się żalił.

- Wybacz, że w ogóle to przez niego każę ci tutaj zostać. Pewnie jesteś zmęczona. - powiedział pospiesznie, dopiero wtedy dostrzegając jej podkrążone oczy.

- Aż tak widać? - zaśmiała się, choć była tego świadoma. - Chyba będę się już zwijać. - dodała, wskazując w jakimś kierunku dłonią.

- To nie będę przeszkadzać.

- Idziesz ze mną.

- Co? - spytał zdezorientowany, ożywiając się nieco. Kiedy dotarło do niego, co powiedziała, od razu zaczął kręcić głową. - Paola, ja nie...

Paulina niezbyt zwracała uwagę na to, co chciał jej powiedzieć. Położyła dłoń na jego karku i przyciągnęła go do siebie. Luka był tak zdezorientowany, że dopiero po chwili zaczął oddawać jej pocałunki, przyciągając jeszcze bliżej siebie, o ile było to możliwe. Tak cudownie było znów zasmakować jej ust.

- Chodźmy stąd. Może nie jesteś Fabio, ale odprowadzić mnie do pokoju chyba możesz.

Luka zaśmiał się cicho, wstając wraz z nią z zimnej ziemi. Oboje zaraz skierowali się w odpowiednią stronę, zerkając na siebie co chwilę. Paulina pisknęła cicho, kiedy podniósł ją nieznacznie do góry, kiedy tylko chciała stanąć na schodkach. Zaraz po tym zaśmiała się głośno, znów stawiając stopy na ziemi.

- Jesteś szalony. - skwitowała, zerkając na niego przez ramię. Om tylko wystawił w jej stronę dłoń.

- Wystarczy Luka.

Pokręciła głową sama do siebie, śmiejąc się pod nosem. Jej serce biło jednak mocniej, już szczególnie wtedy, kiedy pocałował ją czule w głowę.

W tamtej chwili nie liczyło się kompletnie nic.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro