Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Suma wszystkiego i niczego

Chciałoby się rzec dzień jak co dzień. Zadzwoniłam do Clair żeby upewnić się, że wszystko w porządku. Zaliczyłam kolejną sesję w Spa z Hannah i rundę po sklepach w miasteczku kiedy chłopaki oczywiście szaleli na stokach. W świecie dobrze sytuowanych każdy dzień przypominał święta z prezentami a ja czułam się jak jakiś pieprzony Kopciuszek, który wpadł tu na chwilę ze swojego koszmaru do ich bajki. Ślepa nie byłam zaczynałam dostrzegać rysy na tym szklanym zamku w którym żyli ale co ja mogłam? Żeby to posklejać sam klej nie wystarczy a wróżką też nie byłam. 

- Czy ze mną jest coś nie tak? Chyba mi się tylko wydawało, że coś z tego będzie – wyrzuciła z siebie zawiedziona dziewczyna. 

Leżałyśmy na jej łóżku po tym jak padłyśmy na nie po powrocie z miasteczka. 

- Matka ma rację jestem do niczego - kontynuowała.

- Przestań to nie prawda! Nie słuchaj jej! Jak może ci wmawiać takie rzeczy?! - oburzyłam się.

- No może nie mówi tego wprost ale ciągle słyszę, że nie jestem dostatecznie dobra, że mam się wyprostować, że może mi załatwić operację cycków, żebym nie jadła tyle bo będę za gruba. Te ciągłe uwagi... Mam już tego dość!

- To dla tego to robisz? – przerwałam jej.

- Co robię?

- Dla tego wymiotujesz kiedy zjesz więcej, kiedy masz doła albo się wściekniesz?

- Nie... - już chciała zaprzeczyć ale westchnęła. - Zauważyłaś. 

- Domyślałam się. Sporo czasu spędzamy razem i widzę, że zwłaszcza kiedy coś cię zdenerwuje to najpierw to zajadasz a potem znikasz na dłuższą chwilę w toalecie. Przestań to robić. Jestem ostatnią osobą, która powinna innym prawić morały ale... może powinnaś poszukać jakiejś pomocy? 

Hannah milczała chwilę. 

- Rozmawiałaś z kimś kiedyś o tym? Laura wie? - kontynuowałam.

- Laura?! Nie! Po co ona... ona i tak nie potrafi słuchać przecież ją poznałaś. Poza tym panuję nad tym. - Na chwilę zamilkła. - Moja matka... ona ma rację. Jestem beznadziejna!

- Przestań! – zaprzeczyłam.

- Naprawdę jestem, nie potrafię nawet wzbudzić jakiegoś zainteresowania sobą u chłopaka, którego lubię. Wczoraj spędziłam z nim miło wieczór, w ogóle sporo czasu spędzamy razem z Ethanem i nic! Nie zbliżyliśmy się nawet na krok. Cokolwiek robi czy mówi jest takie kurwa poprawne! Nie podobam mu się.

- To moja wina. Przepraszam, jeśli rozbudziłam w tobie jakieś nadzieje i nie miałam racji ale wyglądaliście oboje na takich zapatrzonych w siebie. Może się myliłam. Daj sobie spokój, Ethan to nie jedyny chłopak na świecie!

- Nie mogę. Czy ty byłaś kiedyś zakochana?

- Nie.

- A ja jestem.

- Skąd wiesz? – zaciekawiła mnie.

- Nie wiem jak ci mam to opisać – podrapała się w czoło z namysłem a oczy jej się zaszkliły. Nagle jakby doznała olśnienia i zaczęła tłumaczyć – bo to taka jakby suma drobiazgów, wszystkiego i niczego. Często o nim myślę, martwię się o niego. Jestem zazdrosna kiedy go widzę z innymi dziewczynami a ja sama nie widzę innych facetów oprócz niego. Jak idiotka cieszę się na każde spotkanie a nawet z jego spojrzenia w moim kierunku – mówiąc to cieszyła się a jej cała twarz promieniała radością, wyciskając też uśmiech ze mnie. Czułam jej zaraźliwe szczęście i czułam jakbym zaczynała rozumieć. - Kiedy mnie dotknie albo chociaż się zbliży całe moje ciało robi się naelektryzowane i te jebane motylki w brzuchu fruwają Monico, możesz się śmiać ale fruwają. Zwłaszcza kiedy jest blisko mnie, co ja mówię wystarczy, że o nim pomyślę.

*

Ten wieczór postanowiliśmy spędzić razem zrobiliśmy użytek z paleniska na tarasie i urządziliśmy sobie grilla, a że było oczywiście zimno trzeba było się dogrzewać alkoholem. Ku mojemu przerażeniu reszta postanowiła też wypróbować saunę i jacuzzi. Morsem nie byłam nie miałam też takich aspiracji ale po kliku łykach z procentami nie było mi już tak zimno jak powinno i dałam się namówić na owo szaleństwo. Wybiegłam na taras zrzuciłam szlafrok i szybko wskoczyłam do ciepłej wody. Spieszyłam się z zimna ale i unikałam pokazywania publicznie blizn.

- Wiecie co? Widziałam dzisiaj w miasteczku plakat i gdzieś tutaj, nie pamiętam w którym hotelu ale to sprawdzę,  będzie sylwestrowy bal maskowy może byśmy się wybrali? - zaproponowała Hannah.

- Żartujesz? To mi się kojarzy z tymi szkolnymi maskaradami dla dzieci – zaripostował Coleman – pójdziemy do największego klubu w tym mieście.

Dziewczyna wyglądała na zbitą z tropu. Coleman musiał jak zwykle pokazać kto tu rządzi a Ethan się nie odzywał, zawsze kiedy trzeba było sprzeciwić się przyjacielowi.

- Ja chętnie pójdę! – powiedziałam. – Zaraz naszykuję swoje prześcieradło, myślisz że mnie wpuszczą w przebraniu ducha?

- To nie Haloween i obawiam się, że obowiązują stroje wieczorowe kotku – zgasił mój zapał Coleman. 

- Aaa to chyba nie, zabiłabym się na trenie znając moje szczęście.

- Czyli klub, postanowione, załatwię wejściówki - zaklepał.

- Niech ci będzie – warknęła Hannah.

- Napijmy się, robi mi się zimno – zaproponowałam.

- Może w coś pogramy? – wymyślił Eth.

- Może w butelkę? – rzuciła z sarkazmem Hannah.

 - Odpada! – powiedzieliśmy równocześnie z Ethanem.

Ustaliliśmy, że będziemy kolejno odpowiadać na pytania bez zastanowienia, pierwsza myśl jaka nam przyjdzie do głowy. Takie pytanie albo wyzwanie ale w naszej wersji to będzie prawda albo karniak. Wszyscy byli zgodni. Zaczęliśmy od prostych pytań ale po kilku rundach Hannę zaczynało ponosić. Pozostałym zaczęło się udzielać.

- Ile razy uprawialiście seks? - wypaliła. - Zack ty się od razu napij no chyba, że prowadzisz statystyki.

- Ja nie wiem. Nie liczyłam, napiję się – mamrotałam speszona bo byłam pierwsza w kolejce, po mnie Coleman od razu się napił.

- Raz – przyznał Ethan.

- Jak to tylko raz? – zapytał szczerze zdziwiony Coleman. – Przecież byliśmy na tylu imprezach i widziałem cię z tyloma dziewczynami... 

Kopnęłam go pod wodą na co syknął i wytrzeszczył pytająco oczy a ja mrugnęłam wskazując Hannah zaciskającą usta w wąską linię.

- Ale zrobiłem to tylko raz. Upiłeś mnie i zamknąłeś w pokoju z tą... nie chcę o tym mówić i tak niewiele pamiętam i żałuję.

- Zero! – powiedziała kąśliwie dziewczyna.

- Czy jest ktoś kto wam się podoba, czy macie jakiś ideał? – zapytałam.

- Ty słoneczko - odpowiedział Coleman.

Prychnęłam.

- Inteligentna dziewczyna z którą można o czymś porozmawiać – rzucił Ethan.

- Odważni faceci, którzy podejmują inicjatywę – odgryzła się Hannah.

- Ja nie mam typów, więc po prostu się napiję - oznajmiłam.

- Ulubiona pozycja?

- Nie no Zack! Nic innego cię nie interesuje? – fuknęłam.

- No dobra to tatuaże, co macie i gdzie?

- "Numb" na boku, może to stare ale lubię tą piosenkę – powiedział Ethan.

- Ja nie mam ale chętnie sobie coś zrobię – przyznała Hannah. – Już nawet mam pomysł co.

Wypadła teraz moja kolej. Westchnęłam i zaczęłam uczciwie wyliczać:

- Róże, trzynastka, spadający Ikar – wskazałam na lewe ramię zjeżdżając w dół po tatuażu . -  Sypiące się za nim pióra, cytaty po francusku. Większość miała zakryć blizny na udzie i przedramieniu i chyba się udało. Czuję się z nimi trochę lepiej bo są mniej widoczne - wybrnęłam.

- A ja chciałem wkurzyć ojca a smok mi się po prostu podobał - oznajmił Coleman.

- W czym jesteście dobrzy? – to była kolej Ethana.

- W niczym – odburknęła Hannah i napiła się.

- Bzdury! - nie zgodziłam się. - Jesteś niezłą stylistką i moim osobistym relanium. 

- Czym? - zapytała dziewczyna.

- Moim lekiem na uspokojenie. Gdyby nie ty obiłabym już nie jedną mordę w naszym liceum i wyleciała z niego jak z poprzednich.

Hannah uśmiechnęła się lekko. Cel osiągnięty, udało mi się ją choć trochę rozweselić.

- Twoja kolej Vicat w czym jesteś dobra? - przypomniał Ethan.

- Kiedyś byłam dobra w tańcu a teraz... teraz chyba w pisaniu? - powiedziałam. 

- We wszystkim! – to oczywiście chełpił się Coleman.

- A ja w byciu dobrym chłopcem – uśmiechnął się półgębkiem Ethan.

Teraz była znów kolej dziewczyny, zastanowiła się chwilę.

- Czego się boicie? – brzmiało kolejne pytanie Hannah.

To proste, szybko znalazłam neutralną odpowiedź. 

- Wody bo nie umiem pływać – powiedziałam. 

Coleman prychnął, to już wiedzieli.

- Niczego się nie boję – odparował.

- Kłamiesz boisz się krwi – wtrąciłam zuchwale a Hannah z Ethanem spojrzeli na mnie podczas gdy Coleman się napił.

- Nie prawda - wycedził przez zaciśnięte zęby. - Nie boję się tylko nienawidzę jej widoku.

Zapadła dziwnie krępująca cisza. Przeniosłam wzrok na następną osobę szukając ratunku w kontynuacji wyznań i przerwaniu tej dziwnej atmosfery.

- Boję się  przyszłości – rzucił Ethan odczytując moją niemą prośbę.

- A ja odrzucenia – dodała od siebie Hannah.

Nie chciałam odpowiadać na swoje kolejne pytanie ale stwierdziłam, że powinnam je zadać jeśli chciałam pomóc Hannah się przełamać a skoro i tak zrobiło się już ponuro i niezręcznie było mi obojętne, wypaliłam więc:

- Moja największa tajemnica to...

- Moja matka się zabiła, podcięła sobie żyły – wyrzucił z siebie Coleman i się napił.

Przyznaję moja szczęka opadła na samo dno jacuzzi. Reszta zwiesiła głowy w ciszy, to co usłyszeli widać nie było dla nich nowością. Atmosfera już całkiem stężała i przez chwilę słychać było tylko szmer bąbelek w jacuzzi i nasze oddechy.

- Ojciec despota, który zaplanował już moją przyszłość a jeśli mam inne zdanie potrafi przyłożyć a jak przystało na emerytowanego wojskowego umiejętnie i rękę ma ciężką – przerwał w końcu ciszę szatyn. 

Coleman jak zwykle napił się bez kolejki.

- Dlaczego nigdy nic nie mówiłeś? Ethan? – zmartwiła się Hannah.

- Jakoś nie było okazji i nie ma się czym chwalić.

Ścisnęłam rękę Hannah pod wodą. Popatrzyła na mnie. 

- No dalej powiedz im – wyszeptałam.

- Ja chyba... ja mam bulimię.

- A co to? – zapytał Coleman.

- Wymiotuję kiedy zjem za dużo bo nie chcę być znów tą tłustą świnią, którą nienawidziłam być w dzieciństwie.

- Przestań! Hannah jesteś piękna. Dla mnie jesteś idealna zawsze! – prawie wykrzyczał jej Ethan.

- No kurwa stary wreszcie! Już myślałem, że jej tego nigdy nie powiesz! – wyrzucił z siebie mój udawany chłopak.

Nastała kolejna krępująca cisza i tylko pijany Coleman dalej paplał.

- No weźcie w końcu dajcie sobie buzi, macie moje błogosławieństwo...

- Zack! – próbowałam mu przerwać.

- Nie wyobrażam sobie stary kogoś innego przy niej...

- Zack! – powtórzyłam głośniej.

- A ty przestań sobie wmawiać jakieś bzdury! Jesteś najlepsza rozumiesz... – pokazywał na dziewczynę palcem.

- Coleman ty idioto!! Wystarczy! - przerwałam mu kolejny raz.

- Co?!

- Myślę, że już dość powiedziałeś. Chodź ze mną! – wciągnęłam go do najbliższego pokoju, jego pokoju.

- Zwariowałeś?! Mieliśmy się nie wtrącać a ty tak wypaliłeś z grubej rury! Mam nadzieję, że nie spieprzyłeś niczego. – Mówiąc to zasunęłam kotary żeby dać trochę prywatności gołąbkom w jacuzzi.

- Bo ile jeszcze można było?! Sami to nie zdecydowaliby się chyba nigdy żeby wyjść z inicjatywą a słyszałaś Hannah nabawiła się przez tego głupka kompleksów – powiedział Coleman w tym samym czasie uchylił zasłonę i zaczął podglądać.

- To nie przez Ethana i przestań ich podglądać! 

- Cicho bo nic nie słyszę. No dawaj stary no, no...

- Co tam się dzieje? Posuń się! – Ciekawość wygrała i wepchnęłam się przed chłopaka.

- Ciszej bo nas usłyszą, drzwi nie są domknięte – wyszeptał mi do ucha, przy okazji drażniąc ciepłym oddechem mój kark.

Nagle zdałam sobie sprawę z tego jak jest blisko i w jakiej dwuznacznej pozie się znajdujemy. Stoimy w tym ciemnym pokoju w strojach kąpielowych. Ja pochylona wciskam nos za zasłonę a za mną Coleman robi dokładnie to samo i czuję na plecach jego ciepłe, mokre, przyklejone do mnie ciało. Przeszył mnie dreszcz.

- No wreszcie! Brawo! - wrzasnął za moim uchem.

- Tak jest! – zawtórowałam.

Krzyknęliśmy równocześnie w momencie kiedy gołąbki się pocałowali. Kiedy się od siebie oderwali popatrzyli w naszym kierunku z wyrzutem.

- Przepraszamy! Już nie będziemy przeszkadzać! – obiecałam za nas dwoje i zasunęłam do końca drzwi i zasłonę.

- A jednak cieszysz się co? – zapytałam. 

 - Powiedzmy, że pogodziłem się już z tym. W sumie to dobrze się czuję w naszym towarzystwie a tak nikt nowy nie dołączy.

Dzisiejszy wieczór pełen był niezręcznych, zmilczanych chwil i teraz dopadła nas kolejna. Nagle zgubiły się nam słowa i staliśmy obserwując się i czekając na jakiś ruch po drugiej stronie. Poczułam się nagle skrępowana pod wpływem palącego czarnego wzroku Colemana, który taksował mnie całą. "Czy tak to robi? Tak rozmiękcza te wszystkie dziewczyny? Tym palącym spojrzeniem mówiącym, że w tym momencie nie liczy się nic i nikt prócz ciebie?" pomyślałam, bo mnie w tej chwili zmiękły kolana i tak właśnie się poczułam. Założyłam ręce żeby choć trochę się osłonić.

- Zimno ci?

Nie czekając na moją odpowiedź podał mi koc.

- Dzięki, to byłoby trochę krępujące wyjść tak na korytarz a nie chcę wracać po szlafrok na taras żeby im już nie przeszkadzać. Wygląda na to, że już spieprzyliśmy ich pierwszy pocałunek.

- Nie – zaprzeczył chłopak. – Całowali się już w przedszkolu.

Zaśmiałam się.

*

Stała przede mną w półmroku. Patrzyliśmy na siebie, starałem się ją poznać i zapamiętać jej kształt, smugi tuszu układające się we wzory zdobiące ciało tej dziewczyny, każdy szczegół na jej skórze. Może to dziwne ale było to dla mnie bardzo istotne jakbym pierwszy i ostatni raz karmił oczy jakimś niespotykanym widokiem. Na jej ciele lśniły jeszcze pojedyncze kropelki wody, zbierały się i spływały stróżką między piersiami, mówiła do mnie i próbowałem się na tym skupić bo jeśli nie zaraz będzie widać na zewnątrz to co zaczęło mnie palić w środku. Opatuliła się kocem, który jej podałem i już miała wychodzić coś musiałem szybko wymyślić żeby ją zatrzymać, żeby przedłużyć ten wieczór.

- Pooglądamy coś razem?

- Boję się tych twoich niejednoznacznych pytań, możesz sprecyzować co będziemy oglądać?

Prychnąłem.

- Naprawdę nie wiem kto tu jest bardziej zepsuty.

- No jasne, że ty, sam widzisz, że nie spodziewam się po tobie niczego bez podtekstów.

- Dobra już idź się ubierz! – powiedziałem stanowczo. - No patrz, nie myślałaś, że cię o to poproszę co? – Zaśmiała się. - Znajdzie się tu jeszcze jakieś piwo? – zacząłem się rozglądać po pokoju.

- Mam chipsy i czekoladę u siebie.

- No to dawaj, może nawet pozwolę ci za to wybrać film.

- Dobra, zaraz wracam - obiecała.

Pozbyłem się mokrych szortów i wskoczyłem w coś suchego i wygodnego. Vicat wróciła za chwilę ubrana i z prowiantem. Poklepałem miejsce obok mnie na łóżku.

- Wskakuj nie ugryzę cię – zapewniłem a po chwili dodałem: – no chyba, że poprosisz. – Tradycyjnie przewróciła oczami.

Przegadywaliśmy się jeszcze trochę aż wybraliśmy film. Położyłem laptopa na kolanach i zaczęliśmy oglądać. Zaliczyliśmy akcję później włączyłem komedię ale w ckliwszych chwilach zaczynały mi się już kleić oczy. 

- Śpisz? – zapytałem.

Vicat podniosła głowę, która jej opadła na moje ramię.

- Tylko na chwilę zamknęłam oczy, coś przegapiłam?

- Scenę dzikiego seksu. Żałuj może czegoś byś się nauczyła no ale mogę ci ewentualnie co nieco pokazać...

- Chrzanisz. 

- O! Jest jakiś postęp bo już automatycznie mnie nie zwymyślałaś, zauważyłaś? Mogę więc robić sobie nadzieję?

- Która godzina? – zignorowała mnie, usiadła i spojrzała w róg monitora. – Cholera już po pierwszej. Idę do siebie...

- Zostań jeszcze. – Pociągnąłem ją za rękę kiedy zaczynała się gramolić żeby wstać. Dziewczyna opadła obok na poduszkę. – Zostań nie chce mi się jeszcze spać, grzeczny jestem przecież.

- Ostatnio oprócz paru głupich wyskoków faktycznie idzie się z tobą dogadać. Kurde ale miałam się położyć wcześniej.

- No to leżysz.

- Oj głupi. Miałam iść wcześniej spać bo jutro będę miała ogromne sińce pod oczami.

- A odkąd to przejmujesz się takimi bzdetami?

- Ale one mi kazały.

- Kto?

- No Hannah i te jej maszyny tortur. Na masaż nie będę narzekać, przyznaję robią zajebisty ale te depilacje i inne eksperymenty, aż się boję co mi zrobią jak zauważą te sińce będą mnie okładać lodem do południa. 

 - A wydepilowały ci już tam wszystko?

- Nie no! Z tobą się nie da, czy wszystko musi schodzić na jeden temat. Bo sobie pójdę!

- No dobra, to o czym wolisz rozmawiać? O uczuciach?

- Trzeba jakieś mieć żeby wiedzieć o czym mowa – ucięła krótko a ja poczułem się urażony bo za kogo ona mnie ma? Niby wiem jaki mam wizerunek ale nie jestem raczej psychopatą, jakieś tam uczucia mam, jak każdy człowiek.

- A ty myślisz, że ja to ich nie mam? – zapytałem.

- A może mówiłam o sobie? 

W sumie to o tym nie pomyślałem.

- No to dawaj! Korzystaj i pytaj o co chcesz, odpowiem na wszystko – zadeklarowałem układając się wygodniej z rękami za głową.

- Po co, nie chcę nic wiedzieć – odparowała. – Czy ty masz na drugie egocentryk? 

Ta dziewczyna potrafiła mnie wdeptać w ziemię jednym zdaniem. Moja duma zabolała.

- W ogóle cię nie interesuję? Naprawdę nic nie chcesz o mnie wiedzieć? Nie jesteś nawet ciekawa co dokładnie stało się z moją matką? - Nie jest to temat, o którym chciałbym z nią rozmawiać ale pomyślałem, że będzie ciekawa jak wszyscy.

- To twoja prywatna sprawa. Gdybyś chciał o tym mówić... – zrobiła pauzę. - Nie potrzebuję takiej wiedzy a poza tym to jak miecz obusieczny, pytając też musisz czasem udzielać odpowiedzi. 

- A ty nie potrzebujesz się czasem po prostu komuś wygadać?

- Gdybym chciała zrobiłabym to na kozetce u psychiatry! – wybuchła. - Ale nie chciałam żeby ktoś mi grzebał w głowie i sprowadzał wszystko do nazw syndromów, objawów i klasycznych przypadków. Bo to co mi się przytrafiło nie jest dla mnie objawem i klasycznym przypadkiem a zakwalifikowanie mnie w ich statystyki nie zwróci życia moim bliskim, nie zmieni mojego życia i kurwa nie poprawi mi humoru!

- Zgadzam się z tobą – przytaknąłem. Jak ja to świetnie znałem z autopsji. - Ze mnie też chcieli zrobić wariata po tym jak uciekałem z domu, upijałem się do nieprzytomności i biłem z kim popadło. Zmusili mnie może do dwóch wizyt i usłyszałem między innymi, że jestem autodestruktywny, jakbym kurwa sam tego nie wiedział. Ale całe szczęście mam Hannę i Ethana im zawsze mogłem o wszystkim powiedzieć. Szkoda tylko, że w ich przypadku ten obusieczny miecz nie zadziałał. Jak mogłem nie zauważyć, że sami mają problemy, albo że się w sobie zakochali? 

- Może za bardzo się skupiłeś na swoich?

Zamilkliśmy na chwilę oboje. Widziałem jak bije się z myślami.

- No dobra może nie potrzebuję rozmawiać bo zamiast tego piszę wiersze a czasem jakieś artykuły do rożnych czasopism pod pseudonimem i tak wyrzucam z siebie to całe gówno kumulujące mi się pod czaszką – powiedziała Vicat. Westchnęła. - Zdecydowanie za dużo alkoholu przy was spożywam a to za bardzo mi rozwiązuje język. Tyle ile wam mówię o sobie to chyba przez całe swoje życie nikomu nie powiedziałam. Jeśli cokolwiek z tego komukolwiek wypaplasz to cię zabiję.

- Zaraz ty chyba też poznałaś moją tajemnicę. Nie uważasz więc, że jesteśmy kwita? 

- Masz rację. No to co Zack, chciałeś rozmawiać o uczuciach to powiedz mi czy ty byłeś kiedyś zakochany?

- Ej a musisz tak od razu z grubej rury? Nie, nie byłem. A ty?

- Jakbyś pytał ślepego czy go słońce razi albo głuchego czy lubi słuchać muzyki?

- Powiedziałbym, że dziwoląg z ciebie Vicat ale sam też tak mam. Normalnie jakbym miał brata bliźniaka tylko z cyckami.

- Socjopaci co? – mruknęła.

- Zaczynam się bać ale może to ty jesteś tą moją drugą połówką co?

- Nieeeeeeeeee! – Zaczęła się śmiać.

- Przestań rechotać! A czego mi niby brakuje? – Odwróciłem się na bok, przodem do dziewczyny, no może teraz w końcu uda mi się to z niej wyciągnąć.

- No... – spoważniała i zastanowiła się .– Fizycznie to nic.

- No to przyznasz, że partnerem do seksu jestem niezłym, mam niezłe warunki, na uczuciach mi nie zależy jak i tobie, mam spore doświadczenie może więc rozważysz moją kandydaturę?

- Żartujesz – znów zaczęła się śmiać. – Właśnie to twoje doświadczenie mi trochę przeszkadza kto wie co ty tam złapałeś po drodze?!

- Mam ci dostarczyć jakieś wyniki badań czy coś? Uprawiam bezpieczny seks, zawsze pamiętam o zabezpieczeniu!

- Zdążyłam się już o tym przekonać. Ale tak poważnie, co ci tak nagle zależy na zaciągnięciu mnie do łóżka? Chcesz takiego dziwoląga do swojej bogatej kolekcji? Do niedawna brzydziłeś się mnie dotknąć. Przydałby się chociaż jakiś fizyczny pociąg. Daj sobie spokój!

Obróciła się do mnie plecami. Chwyciłem ją w pasie i przyciągnąłem do siebie tak blisko jak tylko można było żeby wyraźnie poczuła moją odpowiedź odnośnie pożądania na swoim tyłku.

- Co do pożądania z mojej strony to już chyba sobie wyjaśniliśmy? – szepnąłem jej do ucha, czułem jak się spięła. Na chwilę prawie przestała oddychać - A tak poza tym... powiedzmy, że ciągle odkrywam w tobie coś interesującego. Do tej pory nie spotkałem nikogo kto by mnie tak wkurwiał, rozśmieszał swoją niewyparzoną gębą i jednocześnie miałby takie zajebiste ciało, które mnie rozprasza a mimo to potrafię przegadać z tobą pół nocy zamiast cię po prostu...

- Przestań! - wyrwała się i wyskoczyła z łóżka jak oparzona.

- ...pieprzyć – dokończyłem kiedy już zamykała za sobą drzwi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro