Rozdział 9: Tajemnicza nieznajoma
- Dalton, idź pierwszy – powiedział Hunter. – Ty jesteś od tego niebezpiecznego wchodzenia i w ogóle.
- A jak tam będzie jakiś psychol albo coś? Gerard, idziesz za mną. W razie czego wytłumacz mu, że jesteśmy przyjaciółmi.
- Nie jestem psycholem – mruknął młodszy z braci, ale poszedł za Daltonem.
Chłopak z przodu powoli otworzył drzwi i wszedł do środka. Zastał tam leżącą w rogu dziewczynę. Obok niej znajdowała się kurtka, a niej pewnie kaseta. Dalton powoli do niej podszedł i zmierzył puls.
- Żyje – oznajmił i wziął ją na ręce. – Gerard weź jej przeciwwiatrówkę.
Wyniósł nieznajomą na zewnątrz i położył na trawie.
- Czemu się nie obudziła? – spytała Jean.
- Nie wiem – odparł Dalton. – Ma bardzo słaby puls – ledwie wyczułem, ale jest. Jest w naszej drużynie, więc nie możemy jej zostawić.
- Odsłuchajmy jej kasetę – zaproponował Gerard. – Wtedy dowiemy się, czy naprawdę jest z nami. Nie wygląda na niebezpieczną, ale nigdy nic nie wiadomo.
Chłopak wyciągnął urządzenie i włączył, zanim reszta zdążyła zaoponować. Odsłuchali nagranie w ciszy. Po piknięciu, nikt nawet nie zauważył, że dziewczyna ma otwarte oczy i przypatruje się im wszystkim ze zdziw ieniem.
- Przepraszam? – odezwała się, siadając, na co reszta odsunęła się.
- Jezu, ale się przestraszyłam – powiedziała Jean.
- Hej Zoe, jestem Hunter – odezwał się niedawno wybrany przywódca grupy. – Nie musisz się bać. Wszyscy widzimy wszystko jako czarno – białe. I nikt z nas nic nie pamięta. My obudziliśmy się wczoraj w takich samych chatkach jak ty. Tylko z kurtką i kasetą. Dzisiaj rano pojawiła się ta drewniana z jedzeniem. Zapakowaliśmy plecak kanapkami, bo pewnie długo tu nie zabawimy. Mamy też dla ciebie bidon z wodą, nóż na wszelki wypadek i zegarek. Ten głupek, który włączył twoją kasetę to mój brat, Gerard, obok stoi mały, piegowaty Riley, obok niego jego pani ochroniarz Jean, a ten loczek, który cię wyniósł z budynku to Dalton – Pan Plan Awaryjny.
- Aha – mruknęła Zoe i zamrugała. – Nic nie zrozumiałam z tego, co powiedziałeś.
Gerard zrobił krok w przód i podał dziewczynie rzeczy, które wzięli dla niej z drewnianej chatki.
- Trzymaj – powiedział tylko. Dziewczyna pośpiesznie założyła zegarek i przyczepiła pełny bidon do pasa. Popatrzyła na nóż i zmarszczyła brwi.
- Nie chcę go – oznajmiła, oddając przedmiot. Na zdziwione miny pozostałych dodała: - Nie przepadam za krzywdzeniem innych i nie zamierzam robić z niego użytku. Lepiej się przyda komuś z was.
Nikt nie zdążył skomentować tej wypowiedzi, bo na jednej ze ścian, otaczających ich polanę pojawił się obraz. Z początku był dosyć niewyraźny, ale po kilku sekundach można już było dostrzec, co się na nim znajduje.
- Witajcie, kochani! – odezwał się głos, co potwierdziło teorię Jean, że to film, a nie zdjęcie. – Cieszę się, że w tak szybkim tempie się zebraliście – zaoszczędzi to nam czasu.
- Kim jesteś? – zawołał Dalton. – Dlaczego my tu jesteśmy? Czego od nas chcesz?
- Za dużo zadajesz pytań – odparł głos. – Jestem jedną z osób, która prowadzi ten eksperyment. Nie mogę wam zdradzić więcej.
- A co nam możesz powiedzieć? – spytał Gerard. – Bo jeśli jesteś tu, żeby nas podręczyć to lepiej spadaj. Nie mam ochoty na ciebie patrzeć.
Głos na chwilę zamilkł, ale nastolatkowie byli pewni, że jeszcze usłyszą tajemniczą kobietę. Obraz już był na tyle ostry, że można było dostrzec jej twarz. Była bardzo blada, a włosy czarne jak noc i rozpuszczone. W pewnym momencie na dole obraz się urywał, więc nie można było stwierdzić jakiej długości są.
- Spróbujmy jeszcze raz – kobieta odezwała się w końcu. – Jestem tu, żeby przekazać wam instrukcje dotyczące eksperymentu. Jeśli nie chcecie zginąć – radzę posłuchać. Za kilka minut rozpocznie się etap pierwszy. Otworzą się wrota do labiryntu. Waszym zadaniem jest znalezienie kryształów, które są ukryte w środku. Każdy kto dotknie kryształu – zostaje bezpiecznie przeniesiony do następnego etapu. Ale, jest pewien haczyk, naszych drogocennych kamieni jest tylko pięć. Was, natomiast, sześć. Któreś będzie musiało się poświęcić i zostać w labiryncie. I tak będzie w każdym etapie, aż nie zostanie ten najlepszy i najodważniejszy z was. Jest oczywiście opcja, że zginiecie wszyscy – trzeba będzie znaleźć nowych kandydatów. Nie zawiedźcie nas i spróbujcie przeżyć. Zapomniałam jeszcze dodać, że na znalezienie kryształów macie dwanaście godzin. Wasze zegarki będą odliczać czas i wydawać piknięcie, po każdej godzinie. Czy to jest zrozumiałe?
Hunter popatrzył po twarzach reszty. Zobaczył, że Riley przysunął się nieznacznie do Jean. Reszta stałą niepewnie i gapiła się na swoje buty. Każdy z tych dzieciaków mógł być teraz jego potencjalnym wrogiem.
- Zrozumiałe – odparł i westchnął.
- To dobrze. Pierwszy etap rozpoczyna się... TERAZ.
C.D.N.
------------------
No i tak... WIELKI COME BACK! Mam jeszcze dwa rozdziały napisane, więc coś może się pojawi do końca tygodnia... Jak nie zapomnę XD
Ktoś tu jeszcze został? Macie jakieś teorie dotyczące tego, co się stanie?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro