Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8: Kremówki

- LUDZIE! – wrzasnął Riley, idąc do lasku, żeby się załatwić. – Tu jest jedzenie!

Dalton zerwał się na równe nogi i popędził w stronę głosu chłopca. Gerard poszedł w jego ślady i chwilę potem był już tylko kilka kroków za głodnym Daltonem. Naraz wpadli do drewnianej chatki i wywalili się na jedzenie leżące dookoła.

- O, chłopie – wyszeptał Dalton, wpychając w siebie bułkę. – Jakie to jest dobre.

- Warzywa jedz lepiej! – krzyknął do niego Gerard z drugiego końca pomieszczenia, dobierając się do części ze słodyczami.

Po kilku minutach dołączyli do nich Hunter, Jean i Riley, ale oni kulturalnie zabrali się do jedzenia.

- Zaraz zwymiotuję – mruknął Dalton po jakimś czasie. – To chyba jedenasta kremówka.

- Ja nie wiem jak ty możesz być taki chudy i tyle w sobie mieścić – powiedziała Jean, uśmiechając się. – Ja po trzech kanapkach już jestem pełna!

- Dwunasta – wymamrotał nastolatek z buzią pełną budyniu. – Ja mogę jeść i jeść. Jeszcze tamtego rogu nie sprawdzałem – popatrzył w najodleglejszy kąt pomieszczenia. – Może będą krówki... Tego jeszcze nie jadłem!

Podczołgał się kilka metrów przed siebie.

- Tu są zegarki! – Zawołał. – I buty! Co to? A no tak, to przecież pasek... Mam nóż! Gdybym wcześniej to widział to pokroiłbym tamtą pomarańczę...

Pozostałe osoby podeszły do miejsca, z którego dobiegał jego głos.

- Po co te rzeczy? – spytała Jean.

- Bierzemy zegarki – zdecydował Hunter. – Po coś one tu są w końcu. Niech każdy założy po jednym.

- Ale ich jest sześć – mruknął Riley, próbując założyć zegarek jedną ręką. – A nas pięć.

- Jeszcze ta osoba w chatce – przypomniała Jean. – Weźmy też dla niej trochę jedzenia i rzeczy z tego rogu. Patrzcie, mamy plecak!

- I liny – dodał Dalton. – Chętnie się nimi zajmę. Plecak możemy obładować jedzeniem, bo coś czuję, że długo tu nie zostaniemy. Kto się zgłasza na ochotnika, żeby go nieść?

- Ja mogę – Hunter wzruszył ramionami. – Ale dam tam pożywniejsze jedzenie, niż kremówki. Coś, czym się najemy.

- Skoro mamy nóż to mogę zrobić kanapki – zaproponowała Jean, oddalając się w stronę bułek. – Wezmę też jakieś warzywa.

- To dobrze – mruknął Riley.

- Nie dobrze, tylko majonez – poprawił Dalton. – Lepiej pasuje.

- Nadal uważam, że jesteś dziwny – westchnął Gerard, podnosząc jeden z noży. – Biorę jeden. Tam leży więcej takich narzędzi. Proponuję, żeby każdy sobie coś wziął – na wszelki wypadek.

- Ktoś musi nieść wodę – stwierdził Hunter. – Mamy takie bidony. Niech każdy napełni sobie jeden i przypnie do pasa to nie będzie problemu.

- O, bracie! – krzyknął Dalton. – Zaklepuję łuk!

Chłopak stał wpatrzony w zwyczajny, drewniany łuk, stojący w rogu budynku. Obok leżały trzy kołczany ze strzałami – każdy miał po dwanaście. Obok leżała niewielka kusza, a zaraz obok niej włócznia.

- Skoro to dali to znaczy, że trzeba będzie się bronić – stwierdziła Jean, wracając z siatką kanapek. – Wezmę kuszę. Nie powinno być tak trudno z niej strzelać. Zrobiłam nam osiemnaście kanapek. Przepraszam, jeśli ktoś nie je mięsa, bo wszystkie są z sałatą, szynką i serem. Podaj mi plecak, Hunter. Pójdę jeszcze po jakieś warzywa.

- Ale dobra organizacja – mruknął Riley. – W sensie, naprawdę to robi wrażenie.

- Kończmy pakowanie i idziemy – oznajmił Hunter. – Póki co, niech jedzenie z plecaka tam zostanie. Weźmy na zewnątrz jeszcze trochę. I rzeczy dla tego tajemniczego gościa w zamkniętej chatce.

Tak więc zrobili, ale kiedy podeszli do chatki, okazało się, że drzwi były uchylone.

C.D.N.

---------------

No to tak. Nie wiem, co mam Wam powiedzieć.

Ktoś ma jakieś pytania czy coś?

Jakie fajne TEORIE SPISKOWE?

Lubię teorie spiskowe....

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro