Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11:11

a/n; szczęśliwego Nowego Roku!

mam nadzieję, że to opowiadanie się Wam spodoba, hah

kochajcie Seungmina, Stray Kids i siebie ♡

(przepraszam, że dodaję tak późno, ale... przeprowadzka i te sprawy)

***

Seul, 30.12.2018

Jest jedenasta jedenaście. Powinnam już spać, prawda? Nie mogłam zasnąć.

Gdy spojrzałam na zegarek, od razu pomyślałam o Tobie. Czy to dziwne, że zawsze byłeś moim życzeniem o tej godzinie?

Tęsknię za Tobą i często wspominam nasze pierwsze prawdziwe spotkanie, kiedy rozmawialiśmy. Staram się o Tobie zapomnieć, ale zapomnienie o pierwszej miłości jest bardzo trudne.

Pamiętam, jak z początku uważałam Cię za zadufanego w sobie kujona. Niezbyt rozumiem, dlaczego tak myślałam. Przecież byłeś zupełnie innych. No, oprócz tego, że jesteś kujonem. Nie zaprzeczaj, Seungminnie.

Jako, że byłeś przewodniczącym klasy, trudno było, żeby ktoś Cię nie zauważył. Dużo się udzielałeś. Nauczyciele Cię lubili. Ale ludzie z klasy nie. Sądzili, że jesteś egoistą. Nie słyszałam nigdy większej głupoty.

Jesteś najbardziej empatyczną i wrażliwą osobą, jaką znam. Gdybym mogła, otuliłabym Cię kocem i otoczyła miłością, choć to bardziej Ty się mną opiekowałeś, niż ja Tobą. Jesteś tak opiekuńczym i dobrym człowiekiem, że nie jestem w stanie ubrać tego w słowa.

Kiedy przy całej klasie ogłaszałeś informacje o projekcie, o co poprosił Cię nauczyciel, byłeś taki opanowany, jakby wcale nie wpatrywało się w Ciebie kilkanaście par oczu. Choć wtedy jeszcze praktycznie Cię nie znałam, bardzo Cię podziwiałam. Byłeś taki spokojny i przyznam szczerze, że Ci zazdrościłam. Ja już dawno straciłabym całą odwagę i trzęsłabym się jak galareta.

Bałam się tamtego projektu. Nigdy nie byłam dobra z angielskiego. W dodatku wszystkie moje koleżanki już dobrały się w pary, a ja zostałam zupełnie sama. Jasne, mogłam zrobić to samodzielnie. Ale nie potrafiłam. Moje problemy z tym językiem i strach przed porażką były zbyt duże.

Nigdy nie zapomnę, jak miło mi było, gdy zapytałeś, czy nie chciałabym zrobić tego projektu z Tobą. Musiałeś zobaczyć tę moją przerażonę minę. Naprawdę dziękuję, wiesz? Poczułam się wtedy warta uwagi. Potrzebna, skoro najlepszy uczeń z klasy chciał zrobić ze mną prezentację. Niby nic takiego, ale dla mnie znaczyło to naprawdę wiele.

Uśmiechnąłeś się do mnie lekko. Pierwszy raz, odkąd byliśmy w klasie, uśmiechnąłeś się do mnie. I to był naprawdę uroczy i życzliwy uśmiech. Nikt nie posłał mi takiego uśmiechu. Chyba za dużo używam słowa „uśmiech", prawda? Ale Twój był szczególny.

Zdziwiłam się, kiedy do mnie podszedłeś. Widziałam, jak wcześniej stałeś ze swoimi przyjaciółmi. Ten wysoki miał chyba na imię Hyunjin, reszty nie kojarzyłam. Byłam przekonana, że to z którymś z nich zrobisz projekt. Ale Ty powiedziałeś im coś, odwróciłeś się na pięcie i skierowałeś się w moją stronę.

Głos mi się załamał, gdy miałam Ci odpowiedzieć. Ale dałam radę. Cudem. Wtedy posłałeś mi pokrzepiający uśmiech. Masz w sobie coś takiego, że Twój uśmiech potrafi dać nadzieję i nie mam pojęcia, dlaczego. Odpowiesz mi na to pytanie, Seungminnie?

Nie wiedziałam, jak później do Ciebie zagadać, żeby zapytać o projekt. Dlaczego nagle zaczęłam się tak stresować zwykłą czynnością? Chyba bałam się Twojej oceny. Zresztą, nie tylko Twojej; przecież wiesz, jaka jestem.

Potrzebowałam kilku dni, żeby się do tego zebrać, aż w końcu to Ty do mnie podszedłeś. Byłeś lekko... zakłopotany? Nie wiem, czy to dobre słowo.

Zaproponowałeś, żebyśmy spotkali się w kawiarni. Podobał mi się ten pomysł. Nie chciałam, żebyśmy siedzieli u mnie czy u Ciebie, zbyt zakłopotani, by wydusić choć jedno słowo. A ta kawiarnia była naprawdę przytulna. Zaraz po wejściu było czuć zapach świeżych wypieków, od razu otulało Cię to miłe ciepło. Pamiętam, jak byłam pod wrażeniem tego, jak rodzinna atmosfera tam panowała. W Seulu nie ma wiele takich miejsc.

Przepuściłeś mnie w drzwiach i z uśmiechem przywitałeś się z właścicielką. Przez chwilę myślałam, że to Twoja dziewczyna, bo od razu wyszła zza lady i Cię przytuliła. Ale potem zapytałeś, co u cioci; ta kobieta musiała być Twoją kuzynką. Jesteście nawet trochę podobni do siebie, wiesz? Miała podobny uśmiech. I była bardzo miła. Gdy pojawiłam się tam jeszcze kilka razy, widziałam, że była bliska przytuleniu mnie. Choć nigdy tego nie zrobiła, było mi miło.

Kazałeś mi zająć miejsce, sam poszedłeś coś zamówić. Kiedy wróciłeś, powiedziałeś mi, że wybrałam Twój ulubiony stolik. Znajdował się w rogu pomieszczenia, między dużym oknem a wielkim regałem z książkami. Później przyglądałam się przechodzącym za szybą ludziom. Byli tacy zamyśleni, spokojni, pewni swoich celów, tak samo, jak Ty teraz.

Okropnie za Tobą tęsknię, wiesz? Chciałabym, żebyś był teraz tutaj, obok mnie. Chciałabym Cię przytulić jeszcze raz, znowu powiedzieć, jak wiele dla mnie znaczysz. Ale nie mogę. Nie mogę i to boli tak bardzo, że właśnie teraz zamazuje mi się pole widzenia i muszę wytrzeć łzy rękawem bluzy.

Podziwiałam Cię za anielską cierpliwość, którą musiałeś mieć, żeby wytłumaczyć mi angielski. Przepraszam, że byłam tak beznadziejna... Ty za to byłeś powyżej przeciętnej.

Śmiałeś się z moich błędów, ale nie w taki sposób, że czułam się urażona — wręcz przeciwnie, dzięki temu się odprężałam i lepiej rozumiałam temat. Nie wiem, co sprawiło, że jesteś taki wyjątkowy, ale każdego dnia pokazywałeś mi kolejne zalety, aż w końcu nie jestem w stanie ich wszystkich wymienić.

Kawiarnia niedaleko szkoły stała się naszym stałym miejscem spotkań. Przychodziliśmy tam po zajęciach, co i raz rozpisując plan projektu lub szukając informacji, a czasem po prostu siedzieliśmy tam w ciszy, robiąc swoje prace domowe. Potem zawsze odprowadzałeś mnie do domu i moja mama wielokrotnie chwaliła Twoje wychowanie.

Dziwiło mnie to, że tak szybko się do siebie zbliżyliśmy. Ale Twoje towarzystwo mi nie przeszkadzało. Czułam się przy Tobie dobrze, nie musiałam uważać na wszystko, bojąc się, że ktoś może mnie źle ocenić, byłam po prostu sobą. Mogłam swobodnie kłaść głowę na stole, gdy nie umiałam czegoś zrobić, a Ty ani razu nie powiedziałeś, żebym przestała zachowywać się jak idiotka.

Według wielu osób byłeś po prostu zimną i upartą osobą. Upartą — owszem. Zimną — jesteście pewni, że rozmawiamy o tym samym Kimie Seungminie?

Do tej pory śmieszy mnie ta nasza mała sprzeczka o kolor tytułu prezentacji. Kłóciliśmy się jak małe dzieci, a przecież mieliśmy wtedy po szesnaście lat. Mam jednak wrażenie, że żadne z nas nie brało tego na poważnie, przynajmniej nie ja. Przepraszam, ale denerwowałam Cię specjalnie, żeby zobaczyć Twoją nadąsaną minę. Wyglądałeś tak słodko, gdy wydymałeś dolną wargę i spuszczałeś głowę w dół, zupełnie, jakbyś był sześcioletnim chłopcem, któremu mama nie chce kupić lizaka.

W dzień przedstawienia projektu bałam się jak cholera. Byłam blada i cała się trzęsłam. Dosłownie chwilę przed tym, jak mieliśmy zacząć naszą prezentację, złapałeś mnie za rękę i szepnąłeś do ucha, żebym się nie martwiła, bo pójdzie nam świetnie.

I poszło. Nie mogło być inaczej, w końcu jesteś Kimem Seungminem, najlpszym uczniem w klasie.

Z mojej twarzy odpłynęły wszystkie kolory podczas czytania tekstu ze slajdów i dopowiadania oraz ogólnego omawiania tematu. Zapytałeś potem, czy aby na pewno dobrze się czuję, bo wyglądam, jakbym miała zemdleć. Byłeś blisko, w pewnym momencie ze stresu miałam mroczki przed oczami i zakręciło mi się w głowie.

Po lekcjach zabrałeś mnie do kawiarni, żeby uczcić zaliczenie projektu. Wiesz, bałam się, że potem się do mnie nie odezwiesz. W końcu pracę już skończyliśmy, nic Cię przy mnie nie trzymało, mogłeś po prostu odejść. Dlatego też traktowałam tamten wieczór jako nasz ostatni, przy czym okazał się być jednym z wielu, które z Tobą spędziłam.

Za każdym razem, gdy do mnie podchodziłeś i zaczynałeś rozmowę, było mi tak bardzo miło. Jak to robiłeś, że zwykłą wiadomością potrafiłeś sprawić, że czułam się tak bardzo potrzebna? Oh, Seungmin, chyba nie zdawałeś sobie z tego sprawy.

Wtedy mogłam nazywać Cię moim kolegą, dobrym znajomym, może już nawet trochę przyjacielem. Z dnia na dzień wkradałeś się coraz bliżej mojego serca, a ja nie potrafiłam Cię przed tym powstrzymać. A może wcale nie chciałam tego robić?

Czasami byłeś wredny nawet dla mnie, ale przyzwyczaiłam się do tego. Wiedziałeś, kiedy skończyć, wiedziałeś, jakich linii nie powinieneś przekraczać. Zdawałeś sobie sprawę z tego, że zgryźliwe uwagi na temat mojej osoby były śmieszne tylko do pewnego momentu, bo później po prostu mnie raniły.

Przejmowałeś się mną. Interesowałeś. Niewiele osób oprócz Ciebie to robiło. Byłeś inny niż Ci wszyscy chłopcy w naszej klasie, jakkolwiek idiotycznie to brzmi. Naprawdę uważałam Cię za kogoś innego niż oni, bardziej opiekuńczego, delikatnego i mądrego.

Wiesz dobrze, że tylko nieliczni byli w stanie zyskać moje zaufanie. Byłam zamkniętą w sobie osobą, ale dzięki Tobie trochę bardziej otworzyłam się na świat — coraz częściej wychodziłam, głośniej się śmiałam, nie przejmowałam się aż tak bardzo. Nauczyłeś mnie żyć wśród innych, będąc sobą, a nie udając kogoś, kim nie jestem.

Ufałam Ci, bardzo Ci ufałam. Czasami wydawało mi się, że jesteś mi bliższy, niż któraś z moich przyjaciółek. A to było dziwne, bo to one zawsze znajdowały się na pierwszym miejscu w moim sercu.

Lubiłam, gdy wypowiadałeś moje imię. Trochę to głupie, ale taka jest prawda — zwykłe „Haeyeon" z Twoich ust było jak najpiękniejszy na świecie odgłos. W końcu miałeś, ba, wciąż masz głos niczym anioł. Piękny anioł o delikatnym głosie, którego mogłabym słuchać do końca życia.

Do moich ulubionych zajęć dołączyłam też z czasem siedzenie na trybunach i oglądanie, jak grasz w koszykówkę. Wcześniej w ogóle nie wiedziałam, że jesteś w drużynie. Byłeś świetnym graczem. Wydawało mi się, że podczas gry zapominasz o całym świecie. Byłeś taki zaangażowany, a ja tak bardzo się cieszyłam, gdy zdobywałeś kolejne punkty.

Nie mam pojęcia, kiedy się w Tobie zakochałam. Ale jestem prawie pewna, że stało się to nagle i na pewno nie podejrzewałam, że tak się stanie. Myślałam, że zostaniemy przyjaciółmi i odpowiadało mi to, ale — jak się okazało — tylko do czasu.

Bałam się, że zniszczę naszą znajomość, więc nic nie mówiłam. Nie byłam też pewna, że jestem w Tobie zakochana, a nie chciałam ryzykować. To byłoby zbyt duże ryzyko. Nie mogłam Cię stracić, Seungmin.

Częściowo bałam się, że odrzucisz mnie tak samo, jak odrzucane zostały moje koleżanki — że zamiast zwykłego powiedzenia „przepraszam, ale nie czuję tego samego", zaśmiejesz mi się w twarz. To złamałoby mi serce dużo bardziej, niż odmowa.

Ale Ty zareagowałeś inaczej. Gdy w końcu zebrałam się w sobie i wyznałam Ci swoje uczucia, poprosiłeś, żebym dała Ci trochę czasu, bo musisz to wszystko przemyśleć. Bałam się, że przez to skończy się nasza przyjaźń, ale dałam Ci to, czego potrzebowałeś.

Chyba nigdy nie zapomnę tego stresu, który mi towarzyszył, kiedy poprosiłeś o spotkanie. Tak bardzo bałam się Ciebie stracić.

Byłeś taki cichy. Obcy. Bałam się, że już Cię straciłam.

A wtedy powiedziałeś, że chcesz spróbować.

Nigdy nie byłam szczęśliwsza.

Jednym zdaniem sprawiłeś, że moje serce zrobiło kilka rundek po całej klatce piersiowej i wróciło na swoje miejsce, wciąż niespokojnie bijąc. Prawie się wtedy popłakałam ze szczęścia, nawet nie wiesz, ile brakowało, żebym zmieniła się w zapłakany bałagan.

Zostaliśmy parą na jesieni, podczas Twojej ulubionej pory roku. Uwielbiałam te nasze spacery, podczas których chodziliśmy po parku i przyglądaliśmy się przyrodzie, trzymając się za ręce. Twoja dłoń była taka ciepła, tak idealnie pasowała do mojej. Potem chodziliśmy do kawiarni Twojej kuzynki i piliśmy tam gorącą czekoladę, czytając razem książki, które wydawały się czekać na nas na półkach wysokiego do sufitu regału.

Chciałam, żeby te chwile trwały wiecznie. Ale najwidoczniej nie było nam to dane, co bardzo mnie boli. Wiem jednak, że gdybym miała wybrać znowu, wybrałabym Ciebie i również wtedy powiedziałabym Ci, żebyś dążył do spełnienia swoich marzeń. Twoje szczęście było i wciąż jest ważniejsze od mojego, więc odpowiedź zawsze byłaby taka sama.

Jednak mimo wszystko przeklinam ten moment, w którym na jednym z wieczorków poświęconym sztuce zabrakło gwiazdy, która miała zaśpiewać jakąś piosenkę, a Ty zgłosiłeś się na ochotnika.

To był pierwszy raz, gdy usłyszałam Twój głos podczas śpiewania. Był taki delikatny, idealny do wykonywania melancholijnych ballad. Rozpływałam się, gdy kolejne słowa wydobywały się z Twoich ust. Byłam oczarowana; cała Twoja.

Nie byłam aż tak zdziwiona, gdy później wyznałeś mi, że czułeś się dobrze na scenie. Z takim głosem i umiejętnościami? Tylko głupek czułby się źle. A Tobie śpiew przychodził tak naturalnie, jakbyś w ogóle nie musiał wkładać w tę czynność dużej ilości energii.

Ludzie zaczęli mówić, żebyś poszedł na audycję do jakiejś wytwórni, bo z pewnością Cię przyjmą. Nie wątpiłam w to. Byłam przekonana, że tak będzie.

I tak było. Choć bardzo się stresowałeś, poszło Ci wspaniale. Widziałam te pozytywne wyrazy twarzy jury i innych ludzi. Byli Tobą zachwyceni.

Pamiętam, jak przed występem złapałam Cię za rękę i powiedziałam, że dasz radę, tak samo, jak Ty kilka miesięcy wcześniej mi, gdy robiliśmy razem projekt na angielski. I dałeś radę, naprawdę dałeś sobie radę.

Widziałam ten zawód w Twoich oczach, kiedy ogłosili, że zdobyłeś drugie miejsce. Tak długo potem powtarzałam Ci, że drugie miejsce to bardzo dobry wynik, ale mój kochany perfekcjonista mnie nie słuchał, prawda?

Wciąż łudziłam się, że może jednak nasz związek przetrwa. Naprawdę w to wierzyłam, wiesz? Mimo, że każdego dnia bałam się, iż po prostu ze mną zerwiesz, wierzyłam. Wierzyłam i jednocześnie tak bardzo się bałam.

Nie wiem, czy tak bardzo bałam się Ciebie stracić, bo byłeś moim pierwszym chłopakiem, czy dlatego, że Cię kochałam. Tak naprawdę, to dalej Cię kocham, wiesz? Seungmin, ja naprawdę tak bardzo Cię kocham, że to aż boli.

Wydaje mi się, że skoro przez miesiąc dalej to ciągnęliśmy, to Ty też choć odrobinę wierzyłeś, że nam się uda. A może nie i to tylko mój wymysł? Nie wiem.

Tak czy inaczej, pozwoliłeś mi spędzić ze sobą Święta, które były naszymi pierwszymi wspólnymi i — niestety — również naszymi ostatnimi. Ale wspominam je dobrze. Czułam się wspaniale, śpiewając z Tobą kolędy, wsłuchując się w Twój piękny głos i patrząc Ci w oczy. Przytulałeś mnie, kiedy tylko mogłeś; zgaduję, że tęskniłeś za tą bliskością i czułeś, że niedługo już na zawsze się z nią pożegnasz.

Czułam to w kościach. Wiedziałam, że pewnego dnia powiesz mi, że to koniec. To była tylko kwestia czasu, nie sądziłam jednak, że powiesz mi to akurat wtedy.

Pamiętam, jak planowaliśmy spędzić razem Nowy Rok. Chciałeś mnie pocałować chwilę przed dwunastą, żeby powitać kolejny rok słodką pieszczotą. Romantycznie, prawda? Szkoda tylko, że do tego nie doszło.

Wiem, że to nie Twoja wina. Musieliśmy się rozstać, inaczej Twoja kariera mogłaby nie wypalić, a ja nie wybaczyłabym sobie, że zaprzepaściłam Twoje marzenia. Zasługujesz w końcu na wszystko, co najlepsze i chcę, żebyś to miał. Nawet, jeśli ja nie będę tego częścią, to widzenie Cię na ekranie telewizora i słuchanie piosenek Twojego zespołu sprawia, że jestem na swój sposób szczęśliwa.

Od naszego zerwania i ostatniego spotkania mija dziś równo dwanaście miesięcy. Za dwa dni przywitamy nowy rok, ja z rodzicami, Ty z przyjaciółmi z zespołu. Będziemy o rok starsi, znowu wkroczymy w nowy rozdział życia oddzielnie.

Jest już późno, a ja wciąż myślę o Tobie. I obawiam się, że jutro, pojutrze i za kilka dni, gdy zobaczę godzinę jedenastą jedenaście, znowu wypowiem moje stałe życzenie — poproszę o spotkanie z Tobą, ostatni uścisk, ostatni pocałunek, ostatnie pożegnanie. I znów nie otrzymam nic z tego, co sobie wymarzyłam.

Ale postaram się zrobić wszystko, żeby kiedyś, patrząc na zegarek i widząc jedenastą jedenaście, pomyśleć o kimś innym, o osobie, która wypełni pustkę w moim sercu pozostawioną przez Ciebie.

Wierzę, że kiedyś przestanę Cię kochać.

Dbaj o siebie,

Haeyeon.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro